Uporządkować gwałtownie finansów publicznych się nie da po tym, co z nimi zrobił rząd PiS. W "Średniookresowym Planie Budżetowo-Strukturalnym na lata 2025-2028", mającym pokazać, w jaki sposób rząd zamierza zrównoważyć finanse publiczne i wyjść z unijnej procedury nadmiernego deficytu przewiduje się, iż deficyt finansów publicznych obniży się do 2,9 proc. PKB dopiero w 2028 roku. A deficyt poniżej 3 proc. PKB to jedno z kryteriów z Traktatu z Maastricht i bez spełnienia go nie ma szans na przyjęcie euro.Reklama
- To, co możemy teraz zrobić, to porządkować finanse publiczne i zajmie nam to prawdopodobnie cztery lata. Myślę, iż jak jej uporządkujemy, jak zejdziemy z deficytem poniżej 3 proc. i jak dokonanym reform strukturalnych, a przede wszystkim w zakresie finansowania innowacji w Polsce (...), możemy zacząć dyskusję (o przyjęciu euro) - powiedział podczas Open Eyes Economy Summit Kamil Karbownik, wiceminister finansów.
W 2028 roku skończy się także kadencja prezesa NBP Adama Glapińskiego, powołanego na to stanowisko przez PiS, który w zgodzie z linią swojej partii opowiadał nie raz niestworzone rzeczy, jak euro może Polsce zaszkodzić i doprowadzić do utraty "suwerenności". Przyjęcie euro wymagałoby także zmiany konstytucji, żeby udzieliła części uprawnień nadanych NBP Europejskiemu Bankowi Centralnemu.
Ile Polska straciła?
W badaniach Eurobarometru wciąż utrzymuje się w Polsce przewaga zwolenników przyjęcia wspólnej waluty niż jej przeciwników, ale przewaga ta topnieje. Możliwe, iż jest to efektem trwającej lata antyeuropejskiej propagandy rządu PiS. Marcowy sondaż pracowni United Surveys pokazał, iż 66,8 proc. respondentów jest przeciwko zmianie polskiej waluty na euro, a odmiennego zdania jest 27,3 proc. ankietowanych. Nad tak istotną decyzją będzie musiała się odbyć społeczna dyskusja.
- Polacy mają bardzo zdrowy stosunek do euro. "Przyjmę każdą ilość" - żartował Kamil Karbownik.
- Jako społeczeństwo musimy się zastanowić, w którym kierunku mamy zmierzać, czy na Wschód, czy na Zachód - dodał Kamil Karbownik.
Ile Polska gospodarka straciła, traci i będzie tracić w związku z tym, iż jest poza strefą euro? W książce "Euro. Mity i Fakty" wydanej dwa lata temu Dariusz Rosati wyliczył, iż 2,5 do 3 proc. PKB rocznie. To - na dzisiejsze pieniądze - przynajmniej 90 mld zł.
- To jest 1400+. Tyle tracimy - powiedział Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.
Euroizacja gospodarki i tak będzie konieczna
Tymczasem, jeżeli Polska faktycznie będzie chciała zainwestować w swoją przyszłość, czyli dokonać transformacji energetycznej, cyfrowej, robotyzacji gospodarki, dozbroić wojsko, euroizacja gospodarki i tak będzie konieczna. Ponieważ oszczędności krajowe są za małe, a polskie banki za słabe, żeby sfinansować czekające nas inwestycje, pożyczać będziemy musieli w bankach zagranicznych. W euro. Taka euroizacja będzie jednak znacznie droższa, niż gdybyśmy byli w strefie euro, z powodu ryzyka kursowego. Premię za to ryzyko będą płacić polskie przedsiębiorstwa.
- Słabości polskiej gospodarki to jedna z najniższych stóp inwestycji w Europie, siła robocza się kurczy (...) gdyby nie imigranci polska gospodarka stanęłaby już w miejscu (...) Najważniejszy jest obszar technologiczny - mówił Dariusz Rosati.
W ostatnim Global Innovation Index Polska zajęła 40. miejsce na świecie na 133 badane państwa i 25. miejsce na 39 państw Europy.
- jeżeli nie przełamiemy tych ograniczeń, będziemy odstawać, już nie będziemy doganiać (...) - dodał.
Co zamierza w tej sytuacji zrobić rząd?
- Największe wyzwanie związane jest z innowacyjnością, pracujemy nad ekosystemem finansowania innowacji w Polsce - powiedział Kamil Karbownik.
- Chcemy (...) dobrze skalibrować transformację energetyczną, mimo iż osiem lat mamy straconych. Koszty (inwestycji w energetykę odnawialną) spadły, to znaczy, iż możemy inaczej skalibrować i zaprojektować transformacje energetyczną (...) Zielona transformacja jest dla nas gigantyczną szansą - dodał.
Wiceminister powiedział, ze w czasie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, rozpoczynającej się 1 stycznia 2025 roku jednym z najważniejszych tematów gospodarczych będzie uruchomienie wspólnych europejskich instrumentów inwestycyjnych. Z nadwyżek finansowych gospodarstw domowych w Unii ok. 300 mld euro rocznie odpływa do USA. Chodzi o to, żeby oszczędności Europejczyków wykorzystać do finansowania transformacji energetycznej w Europie.
Jacek Ramotowski