6,1 proc. rok do roku - o tyle, w cenach stałych, urosła sprzedaż detaliczna w marcu. GUS podał te dane we wtorek 23 kwietnia. Taki wzrost oznacza, że w marcu kupiliśmy w sklepach (np. spożywczych, budowlanych, księgarniach, drogeriach) czy na stacjach paliw o tyle więcej niż rok temu. Zapłaciliśmy za te wszystkie zakupy o 6 więcej niż rok temu - o tym z kolei mówi odczyt w cenach bieżących. Jak widać, wynik w cenach bieżących niemal zbieżny z odczytem w cenach stałych - a ta różnica to po prostu inflacja w handlu detalicznym w ostatnim roku. Jak widać, akurat w tej działce w ogóle nie było (przeciętnie rzecz biorąc) wzrostu cen.
Wzrost sprzedaży detalicznej o 6,1 proc. w cenach stałych rok do roku to wynik taki sam jak w lutym. Wyższy odczyt ostatni raz GUS podał w maju 2022 r. Warto natomiast pamiętać, że wtedy dane były podbijane przez zakupy Ukraińców i dla Ukraińców w związku z agresją Rosji na ich kraj.
Jak wynika z danych GUS, rok do roku w dwucyfrowym tempie rosła sprzedaż paliw oraz samochodów i części do nich. Wzrost o niemal 20 proc. widać też w kategorii "pozostałe", czyli zbiorze tego, co nie mieści się w innych kategoriach. Na wyraźnym minusie rok do roku jest natomiast sprzedaż odzieży i obuwia, mebli oraz sprzętu RTV/AGD.
Wzrost sprzedaży detalicznej o 6,1 jest gorszy od konsensusu prognoz ekonomistów. Według Refinitiv wynosił on 6,7 proc. Z drugiej strony można powiedzieć, że akurat sprzedaż detaliczna mniej więcej trzyma fason. Zdecydowanie nie mamy do czynienia z boomem konsumpcyjnym, nawet trochę z rozczarowaniem tempem wzrostu sprzedaży. Najwyższy od lat wzrost przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, podwyżki w innych sektorach (w tym w budżetówce), także duża podwyżka płacy minimalnej od stycznia, wyższe 500 plus i emerytury i bardzo dobre na tle ostatnich czterech lat nastroje konsumenckie, robią swoje, ale zdecydowanie nie szalejemy w sklepach.
Wzrost realnych płac o blisko 10 proc. rok do roku i Święta Wielkanocne nie wygenerowały boomu zakupowego. Realizuje się scenariusz odbudowy konsumpcji prywatnej, ale w umiarkowanym tempie. Polacy wolno odchodzą od swojego oszczędnościowego nastawienia
- komentują ekonomiści ING Banku Śląskiego.
Tymczasem inne motory polskiej gospodarki w marcu zabuksowały bardzo mocno. Poniedziałkowe dane o produkcji przemysłowej i budowlano-montażowej były dużo gorsze od oczekiwań. Ekonomiści liczą, że to tylko anomalia. Częściowo była ona związana z niekorzystną liczbą dni roboczych w marcu, ale mimo wszystko widać w danych wpływ słabej koniunktury za granicą. - To jedna z największych bolączek krajowego przemysłu - oceniają ekonomiści Pekao.
W kontekście słabszych marcowych danych z przemysłu i budownictwa oraz umiarkowanego odbicia sprzedaży detalicznej rewidujemy prognozę wzrostu PKB w pierwszym kwartale 2024 r. do około 1,5 proc. z 2,1 proc. według wcześniejszych prognoz. W całym 2024 nadal widzimy wzrost PKB o 3 proc.
- napisali ekonomiści ING Banku Śląskiego.
Kolejny kamyczek do wzrostu PKB w pierwszym kwartale wyraźnie poniżej 2 proc. rok do roku. Na razie tempo odbicia dość ślimacze
- komentują ekonomiści Pekao.