Kup subskrypcję
Zaloguj się

Premier o cenach zbóż. "To swego rodzaju klęska"

Państwo polskie robi wszystko, by zabezpieczyć rolników na najbliższe żniwa i zabezpieczyć cenę na poziomie wyższym niż ta, z którą dziś muszą się mierzyć rolnicy – mówił premier Mateusz Morawiecki o kryzysie wywołanym przez napływ do UE ukraińskiego zboża.

Mateusz Morawiecki.
Mateusz Morawiecki. | Foto: Michal Dubiel/REPORTER / East News

Premier Morawiecki i szefowie rządów: Rumunii – Nicolae Ciucă, Bułgarii – Rumen Radew, Słowacji – Eduard Heger i Węgier – Viktor Orbán w liście do szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen domagają się interwencji w sprawie napływu ukraińskiego zboża do Unii Europejskiej.

Podczas konferencji w Siemianowicach Śląskich, gdzie został zapytany o list liderów regionu, Morawiecki podkreślił, że mierzymy się z problemem spadających cen zboża na rynkach światowych.

— To jest przyczyna absolutnie pierwotna – wskazał. — Ale oprócz tego jeszcze dodatkowo mamy my, tutaj w Polsce, i wszystkie kraje, które graniczą z Ukrainą, potężny problem – problem wwozu ukraińskiego zboża, które my staramy się jak najszybciej wywozić dalej, reeksportować do krajów Afryki, do krajów Bliskiego Wschodu – dodał.

Jak podkreślił szef polskiego rządu, problem dalszego przewożenia zboża z Ukrainy był celem także Rady Europejskiej.

Dalsza część artykułu pod wideo:

— Tymczasem część tego zboża tutaj zostaje. Nie ma na to naszej zgody" – zaznaczył. "Dlatego opróżniamy dzisiaj silosy, magazyny Elewarru i wszędzie tam, gdzie mamy wpływ, powodujemy, że te zboże z Polski wyjeżdża – mówił. — Zapewniamy mechanizmy, dopłaty do eksportu, dopłaty do transportu – dodał.

— Wszystko, co państwo polskie robi, musi zabezpieczyć rolników na najbliższe żniwa, a także musi zabezpieczyć cenę na poziomie wyższym niż ta, z którą dzisiaj się borykamy, z którą dzisiaj się rolnicy muszą zmierzyć – zapewniał Morawiecki.

Podkreślał, że wymienione przez niego aspekty były powodem wystosowania listu do von der Leyen. — Wzywam Komisję Europejską do działania, do jak najpilniejszego działania, ponieważ to jest swego rodzaju klęska – to, z czym mamy dzisiaj do czynienia, z czym dzisiaj muszą się borykać polscy rolnicy – mówił premier.

— Polska zorganizowała ten wspólny list i on został już przekazany – poinformował. — W tym liście domagamy się uruchomienia wszelkich działań, także związanych z cłami importowymi, także z kontyngentami – wszystkie możliwe działania plus oczywiście dopłaty – dodał Morawiecki.

Szef polskiego rządu mówił także o samej kwocie dopłat, czyli ok. 30 mln euro. — To jest cały czas daleko za mało – dodał. — Będziemy się razem z Rumunią, Węgrami, Słowacją, Bułgarią dopominać o kolejne środki europejskie, a więc walczymy na kilku odcinkach frontu – przekazał. — Będę starał się, aby została skonstruowana odpowiednia oferta kredytowa i finansowa dla polskich rolników na najbliższy cały sezon – mówił. — Nie zostawimy nigdy polskich rolników samych sobie. To mogę państwu zagwarantować – zapewniał.

Będą pieniądze z UE

Jak powiedział PAP unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski, na pomoc dla polskich rolników złoży się część krajowa, czyli 600 mln zł, na którą zgodziła się już KE, i to polski rząd zdecyduje, w jaki sposób wykorzysta tę pomoc. Do tego należy doliczyć dwie transze pomocy z UE, już zatwierdzone prawie 30 mln euro, i drugą część, która jest w przygotowaniu – dodał.

Komisarz poinformował również, że w piątek wysłał pismo do wiceszefa KE, komisarza ds. handlu Valdisa Dombrovskisa, aby ten rozważył ewentualną inicjatywę Komisji w związku z wysokim importem z Ukrainy zbóż, ale także jaj czy drobiu.

— Chodzi o to, żeby sytuacja została przez jego służby przenalizowana pod kątem możliwości zastosowania środków ochronnych. Takie środki są zawarte w porozumieniu liberalizującym handel z Ukrainą z maja 2022 r., ale także wynikają z układu stowarzyszeniowego UE z Ukrainą z 2014 r. – wyjaśnił Wojciechowski.

Jak zaznaczył, problem wzrostu importu z Ukrainy dotyczy pięciu państw członkowskich: Polski, Słowacji, Węgier, Rumunii i Bułgarii. — Zrobiłem i robię wszystko to, co leży w mojej gestii jako komisarza ds. rolnictwa – podkreślał, przypominając, że uruchomił już rezerwę kryzysową w wysokości 56 mln euro, z czego prawie 30 mln euro dla Polski.