Jak rolnicy podsumowują tegoroczny sezon? Łatwo nie było

3 godzin temu
Zdjęcie: Jak rolnicy podsumowują tegoroczny sezon? Łatwo nie było


Kurz po żniwach już dawno opadł, trwa sezon intensywnych zasiewów ozimi. Rolnicy wchodzą w kolejny sezon z mieszanymi nastrojami. Takiego sezonu wegetacyjnego, jak ten miniony, dawno bowiem nie było. Zapytaliśmy rolników jak oceniają tegoroczne zbiory i jakie wnioski wyciągnęli po tym niełatwym i specyficznym sezonie.

Trudny i specyficzny rok, wegetacja znacznie przyśpieszona

Przyroda rozpoczęła wegetację zdecydowanie szybciej, a widok kwitnących pól rzepaku już w kwietniu zdumiewał wielu. Pierwsze kombajny wjechały w jęczmień ozimy choćby w czerwcu, a dożynki w wielu miejscach kraju przyszły znacznie szybciej, niż zazwyczaj. Mokra w wielu regionach kraju wiosna zapowiadała pierwszy od wielu lat rok bez intensywnej suszy, a mimo to plony nie były w tym sezonie rekordowe. Zapytaliśmy rolników z różnych regionów kraju o wyzwania z jakimi borykali się w tym roku na swoich polach.

Wczesne żniwa na Podlasiu

Łukasz Kownacki, Gospodarstwo Nasienne Podlaskie Nasiona
Moskiewce, powiat bielski, woj. Podlaskie
Gleby klasy IIIa-VI, z przewagą IV-V
Produkcja roślinna

Dla wschodniej części woj. podlaskiego tegoroczna wiosna była bardzo mokra. Po niej, w maju i czerwcu, wystąpiła susza, co szczególnie odbiło się na uprawach jarych, które nie plonowały odpowiednio wysoko. Uprawy ozime w tym sezonie zdecydowanie lepiej wykorzystały wodę, szczególnie pszenica, która nie zanotowała aż tak dużej redukcji plonu. Jednak średnio dla naszego gospodarstwa plonowała około tonę z hektara niżej niż w zeszłym roku. Natomiast w przypadku rzepaku ozimego zabrakło wody w kluczowym momencie, czyli w okresie kwitnienia i nalewania nasion w łuszczynach.

W tym okresie mieliśmy do czynienia z bardzo mocnym nasłonecznieniem, ale także z intensywnym wiatrem, który przyspieszał i potęgował odparowywanie wody z gleby. Plony rzepaku zostały zredukowane również przez przymrozki w czasie kwitnienia. Temperatura w nocy spadała do choćby -5/-6°C, a ubezpieczalnie w naszym regionie miały pełne ręce roboty. Straty z tytułu przymrozków wahały się od 10 do 20%. Średnio zebraliśmy w tym roku 3,8 t/ha rzepaku z 127 ha. Jak na tegoroczny przebieg pogody, nie są to plony, na które narzekamy, jednak w okresie zbiorów 2023 osiągnęliśmy 4,7 t/ha z podobnego areału.

Tegoroczna wegetacja była przesunięta o dwa tygodnie w stosunku do wielolecia. Wszystko działo się dużo szybciej. W rzepaku ozimym problem pojawił się z samosiewami zbóż na wiosnę, ponieważ na polach było mokro, co uniemożliwiło wjazd, natomiast rzepak szedł w pęd i nie było możliwości wykonania bezpiecznego zabiegu graminicydem. Presja chorób była w tym sezonie pod kontrolą i nie odczuliśmy szczególnie dużego porażenia patogenami. W uprawie zbóż rośliny odczuły stres niskich temperatur, co było widoczne tuż po zabiegu T1. Warunki w momencie pierwszego zabiegu były idealne, było ciepło i wilgotno, jednak po tygodniu nastąpiło znaczne ochłodzenie, co przełożyło się na fitotoksyczność, którą obserwowaliśmy praktycznie na większości pól.

Żniwa przebiegły bardzo sprawnie i zakończyły się wyjątkowo wcześnie. Już 30 lipca byliśmy po zbiorach, a dla porównania zwykle kończymy je w okolicach 15-20 sierpnia.

W naszym gospodarstwie na większości pól zebraliśmy ziarno konsumpcyjne, chociaż obserwujemy większy problem z jakością w przypadku pszenic ozimych sianych późno, po kukurydzy. Jest to prawdopodobnie efekt tego, iż słoma kukurydziana zabrała dużą ilość azotu. Pod względem systemu uprawy nasze podejście jest hybrydowe. Systematycznie coraz większy areał uprawiany jest w uproszczeniu, ale kiedy trzeba użyć pługa, to z niego korzystamy. Uproszczone systemy uprawy najlepiej sprawdzają nam się w rzepaku, który już od trzech sezonów siejemy agregatem do siewu bezpośredniego. Uproszczoną uprawę stosujemy także w przypadku roślin strączkowych oraz pszenicy po rzepaku. Orkę wykonujemy najczęściej pod kukurydzę, ze względu na silną presję chwastów jednoliściennych i rumianowatych. Nie ukrywam, iż uproszczona uprawa to bardzo duża wygoda, gdyż wykonujemy trzy zabiegi naraz, czyli nawożenie, uprawę i siew. W przypadku rzepaku zauważyłem także zwyżkę plonu – można mówić o 200-300 kg z hektara więcej niż przy uprawie orkowej. Dodatkowo obserwuję bardziej wyrównane wschody.

Ze skrajności w skrajność

Michał Nowacki, Rolnik NIEprofesjonalny
Cekcyn, powiat tucholski, woj. kujawsko-pomorskie
Powierzchnia gospodarstwa ok. 100 ha
Gleby klasy IIIa-VI, przeważa IVb
Produkcja roślinna i zwierzęca

Gospodarstwo znajduje się w północnej części województwa krajowsko-pomorskiego.
Przebieg pogody w mijającym sezonie, od samej jesieni, praktycznie od września, był bardzo nietypowy. Ten rok był bardzo zmienny, przechodziliśmy ze skrajności w skrajność pod względem pogodowym.

Ubiegłoroczny wrzesień był w moim regionie bardzo suchy, co powodowało problemy ze wschodami, szczególnie zbóż ozimych. Później to się wyrównało po opadach, które przyszły nam w październiku. Jednak ten początek był dość ciężki. Finalnie praktycznie na każdej plantacji obsada założona była osiągnięta. Duże opady deszczu rozpoczęły się u nas w listopadzie. Grudzień, styczeń, luty – praktycznie każdy z tych miesięcy zakończył się normą grubo powyżej 100 milimetrów, więc o ile chodzi o sumę opadów zimą, ona była naprawdę wysoka, bo skończyliśmy na trzystu litrach, jak dobrze pamiętam, przez te cztery miesiące. Odbiło się to w postaci minimalnych wymoklisk i podtopień niektórych działek, ponieważ opady w niektórych dniach były naprawdę solidne, a wiadomo, iż w tych miesiącach nie ma parowania, więc woda pozostawała na polu albo spływała do okolicznych stawów. To z kolei było problemem na samą wiosnę. Ciężko było wjechać na niektóre plantacje chociażby z pierwszą dawką azotu, więc jego aplikacja była zróżnicowana w czasie od początku do końca marca. Rzepaki bardzo męczyły się na początku ze względu na nadmiar wody. Warto zaznaczyć, iż wegetacja ruszyła o wiele wcześniej w tym sezonie, ponieważ mieliśmy bardzo ciepły luty. Opóźnienie dawki azotu, chociażby w przypadku rzepaku, mogło skutkować na późniejszy jego rozwój.

Szczególnie w przypadku rzepaku ten rok był bardzo specyficzny, początek kwitnienia rzepaków przypadł na 10-15 kwietnia, gdzie w naszym rejonie rzepaki zaczynają kwitnąć w normalnych sezonach wegetacyjnych podczas majówki. Mieliśmy tutaj bardzo krótki okres, o ile chodzi o wykonywanie jakichkolwiek zabiegów. W tym terminie przyszły przymrozki. Mieliśmy cztery tygodnie dość mocnych chłodów. Wegetacja rzepaków i innych roślin mocno zwolniła. Skutki przymrozków zosyały oszacowane od 12 do 20%. Całe szczęście udało się wbić bardzo dobrze z zabiegiem na chowacza podczas pierwszych nalotów, więc tutaj nie było problemu. Problemy zaczęły się pojawiać tak naprawdę podczas wyboru terminu zabiegu na płatek. Rzepak zaczął kwitnąć nam przed przymrozkami, które widzieliśmy, iż w prognozach są przewidywane. Rzepak zaczął na większości plantacji kwitnąć intensywnie, więc zdecydowałem, iż wykonam pierwszy zabieg przed tym ochłodzeniem. A następny był wykonywany dopiero miesiąc później.

Jeżeli chodzi o wegetację zbóż mieliśmy moment krytyczny w kwietniu i w maju, gdzie tej wody praktycznie nie spadło nic. To było ok. 6-7 tygodni bez opadów. Bardzo odbiło się to na słabszych plantacjach, szczególnie na słabszych kawałkach, gdzie zboża były rozleniwione przez mokrą, późną jesień i zimę. Systemy korzeniowe były dość płytkie i niestety podczas niedoborów wody i trochę wyższych temperatur w drugiej połowie kwietnia, pierwsze wypaleniska zaczęły się na zbożach pojawiać.

Zbiory żyta były przyspieszone o jakieś 2-3 tygodnie. Jęczmień ozimy skosiliśmy z początkiem lipca, rzepak zbierałem ok. 18 lipca. Żniwa zakończyliśmy piątego sierpnia, co się akurat w naszym rejonie rzadko zdarza, ponieważ zwykle kończymy w okolicach 15-20.08. Plony rzepaku były bardzo słabe względem lat ubiegłych, bo był to wynik ok. 2,3, – 2,5 tony, gdzie zbierałem już plony rzędu 4,5-4 t/ha.


Jeżeli chodzi o zboża, tutaj wyniki planowania są naprawdę zadowalające. Tutaj dużo na pewno dały nam deszcze, które przyszły w drugiej połowie maja, bo spadło ponad 100 litrów w przeciągu dwóch tygodni. W przypadku pszenicy, pszenżyta, naprawdę był to deszcz, który mocno te plony podbudował i podreperował. Dla jęczmienia ozimego już trochę było późno. I też z tego względu jęczmienia ozimy w tym roku plonował najgorzej, bo w okolicach 5 ton, żyto od 5 do 7,5 t/ha, pszenżyto 7,3 t/ha. Plony pszenicy były wyższe niż oczekiwane i średnia z ostatnich lat. Jednak w zależności od odmiany, praktycznie żadna z pszenic nie złapała parametrów konsumpcyjnych. Białko zakręciło się od 11,1 do 12%, gęstość 73-84, ale niestety gluten na poziomie 22-24. Wydaje mi się, iż jest to problem ogólnokrajowy, a przynajmniej tutaj w naszym rejonie, pszenicy konsumpcyjnej jest jak na lekarstwo, już drugi rok z rzędu.

Wiechowanie kukurydzy wystąpiło w tym roku 10-14 dni prędzej jak w takim normalnym sezonie. Siew wykonałem ogólnie dość szybko, bo około 20 kwietnia, co pozwoliło na uzyskanie 100% wschodów na polach i ta kukurydza naprawdę od samego początku ciągnęła, mimo iż praktycznie potem przez miesiąc nie było deszczu. o ile jednak spojrzeć na okoliczne pola, tam, gdzie siew był wykonany później, wschody były bardzo słabe. Już brakowało wody, ziemia była przesuszona, więc kukurydza u niektórych potrafiła choćby wzejść dopiero w czerwcu. Więc stan kukurydzy jest bardzo zróżnicowany. Teraz sierpień dał popalić, kukurydze na słabych stanowiskach są praktycznie w stu procentach złote. Ciężko rokować jakiekolwiek wyniki, o ile chodzi o ziarno. Myślę, iż na pewno nie będzie to rekordowy rok, ale też nie najgorszy.

Agrotechnika na wysokim poziomie

Artur i Maciej Krukowscy
Boruń, pow. krasnostawski,
woj. lubelskie
powierzchnia gospodarstwa 60 ha
gleby klasy III–IV
produkcja roślinna

–Gospodarujemy na rędzinach i borowinach, które są glebami trudnymi w uprawie. Potrafią one się jednak odwdzięczyć plonem przy odpowiednio prowadzonej agrotechnice. Od kilku sezonów systematycznie wdrażaliśmy uprawę bezorkową. System spełnił nasze oczekiwania i przyniósł wymierne rezultaty. w tej chwili rozpoczynamy już kolejny sezon, wysiewając rzepak w technologii strip- till. najważniejszy jest jednak płodozmian, który jest u nas bardzo bogaty. Znajdują się w nim nie tylko zboża i rzepak, ale również buraki cukrowe czy cenna soja. Nie oszczędzamy również na nawożeniu. Dawki nawozów są odpowiednio zbilansowane, aby utrzymać wysokie zasobności pierwiastków w glebie. Na wysokim poziomie staramy się prowadzić również ochronę, wybierając najczęściej pestycydy z wyższej półki. To wszystko daje nam gwarancję uzyskania dobrych plonów.

Ważne są również nasiona i odpowiedni dobór odmian. W gospodarstwie stawiamy na sprawdzone kreacje, m.in. z oferty firmy Chemirol. Naszym pewniakiem w rzepaku jest Dominator z hodowli Rapool. W nowym sezonie ponownie postawiliśmy na tę kreację, biorąc dodatkowo na próbę odmianę Capello z Lidea. Z pszenic wybraliśmy natomiast już trzy odmiany – Arewus, RGT Reform oraz trochę już starszą, ale wierną odmianę Kilimanjaro. Jęczmień ozimy to sprawdzony już Jakubus.

W naszym regionie wystąpiły w tym roku duże deficyty deszczu i okresowe niedobory wody. Wyjątkowo szybki przebieg wegetacji sprawił, iż tegoroczne żniwa rozpoczęły się u nas o 2 tygodnie wcześniej niż zazwyczaj. Rozpoczęliśmy od jęczmienia ozimego, którego średni plon wyniósł 7,3 t/ha. Następnie przystąpiliśmy do zbioru rzepaku wysianego na trzech działkach. Tutaj plony były bardzo rozbieżne. Na najgorszej plantacji zebraliśmy 2 t/ha, na kolejnej już 3,5 t/ha. Na ostatniej, najlepszej udało się przebić 4 t/ha. Różnica w plonie wynikała z zróżnicowanej presji ślimaków, które przyczyniły się do znaczących strat w okresie jesiennym. Część plantacji musiała zostać choćby zlikwidowana. Nie zawiodła jednak pszenica, gdzie średni plon wynosił 7–8 t/ha.

Podsumowując, minione żniwa zaliczamy do względnie udanych. Jak już wspomniałem, nasze starania i wysoki poziom prowadzonej agrotechniki sprawia, iż plony są zwykle satysfakcjonujące. Najwięcej jednak zależy od pogody, a ona nie była aż tak łaskawa. Plony ograniczyły przymrozki na początku kwietnia i susza w maju oraz czerwcu. Mimo tych niekorzystnych zjawisk zebrane plony mieszczą się w średniej z wielolecia i były stabilne. Opłacalność będzie jednak zależeć od tego, w jakiej cenie uda się nam sprzedać płody rolne.

Nadsańskie czarnoziemy

Zenon Sanocki i Aleksandra Sanocka-Lonc
Święte, pow. jarosławski, woj. podkarpackie
Powierzchnia gospodarstwa 200 ha
Gleby klasy I-III
kukurydza, pszenica, rzepak, soja i buraki cukrowe
produkcja roślinna

Na Podkarpaciu terminy wysiewu ozimin są stosunkowo wczesne, jednak staramy się je nieco je opóźniać. Jesień była długa, ciepła i zarazem mokra. Rzepak zasialiśmy 24 sierpnia na najmokrzejszych gruntach, które były niegdyś łąkami. Wschody były, jednak nierównomierne, gdyż mieliśmy dużą presję ślimaków, dodatkowo wiele roślin już jesienią wymokło. Dobitnie dała się we znaki także zima, która była bardzo krótka z intensywnymi opadami. Na aplikację nawozów azotowych dostaliśmy zielone światło bardzo wcześnie, mimo to na wiele plantacji nie udało się wjechać w porę z nawozem. W najgorszych miejscach pierwszą dawkę wykonaliśmy tam gdzie szła już druga. Wiosnę rozpoczął bardzo wczesny nalot chowaczy, któremu nie zdążyliśmy w porę zapobiec. Nasz region ominęła na szczęście fala przymrozków. Co by nie mówiąc nie narzekaliśmy też na powszechnie występujące w Polsce susze. U nas wiosna była deszczowa i sprzyjała roślinom.

Nasze grunty znajdują się nad tak zwanym Łazem Nadsańskim, są to mady rzeczne. Gleby są ciężkie i zlewne, więc sposób ich uprawy nie jest prosty. W gospodarstwie stosujemy na całym areale uprawę bezorkową używając przy tym chociażby głębosza. Prowadziliśmy jak dotąd agrotechnikę na bardzo wysokim poziomie. Nakłady były bardzo duże, jednak postanowiliśmy je w minionym sezonie ograniczyć z racji niepewnej koniunktury. Zredukowaliśmy nawożenie mineralne czy wybraliśmy pestycydy z nieco niższej półki. Wdrażamy, jednak coraz więcej środków mikrobiologicznych. Oszczędności, jednak nie dokonujemy w przypadku samej gleby. Co roku przeprowadzamy analizy glebowe i czuwamy nad odpowiednim odczynem i zawartością składników pokarmowych. Nowo dobrane pola przywracamy do kultury rolnej.

Tegoroczne żniwa rozpoczęły się bardzo wcześnie, wręcz rekordowo. Zaczęliśmy od zbiorów pszenicy ozimej 9 lipca. Rzepak wykosiliśmy w międzyczasie 19 lipca. Tegoroczny sezon zakończyliśmy natomiast 29 lipca. To bardzo gwałtownie mając na uwadze, iż w ubiegłym roku walczyliśmy do 24 sierpnia. Nie pamiętam tak wczesnych i szybkich żniw. Plony nie należą natomiast do rekordowych, szczególnie w rzepaku, który z pól produkcyjnych dał średnio 3,5 t/ha, to za sprawą duży wymoklisk. Lepiej dopisała natomiast pszenica, średnia z gospodarstwa oscyluje w granicach 8 t/ha.

W gospodarstwie testujemy różne odmiany pszenicy i rzepaku. Na poletkach o powierzchni jednego hektara każde wysialiśmy w tym roku odmiany pszenic takie jak – Balitus, Kilimanjaro, Ritter oraz Reform. Plony były bardzo zbliżone, jednak każda z kreacji zachowywała się inaczej w trakcie wegetacji. Udało się uzyskać w tym doświadczeniu średnio 8,8 t/ha. Na podobnej zasadzie zrobiliśmy to także w rzepaku wysiewając odmiany takiej jak Exaura, Excited, PT 313 oraz PT 304 uzyskując plony w granicach 4,6-4,9 t/ha. Nastroje po żniwach są raczej średnie. Uzyskane plony choć względnie wysokie nie rekompensują dostatecznie naszej ciężkiej pracy. Bliskość Ukrainy wpływa na trudności ze sprzedażą płodów i uzyskaniem oczekiwanych przez nas cen. Mamy daleko do portów, dlatego wywóz towarów jest utrudniony. Tymczasem skupy płodów rolnych w naszej okolicy są często nie do końca uczciwe. Jest to jeden z gorszych sezonów, jeżeli chodzi o opłacalność produkcji. Środki do produkcji drastycznie podrożały, podobnie ze sprzętem. Za tym wzrostem nie idą w parze ceny zbóż i rzepaku. To nie pozwala nam się w pełni rozwijać. Przy tych cenach jesteśmy w stanie po prostu przetrwać kolejny rok inwestując ponownie w kolejne zasiewy.

Idź do oryginalnego materiału