Niezawodny pomocnik przy zbiorach. Ursus C-330 nie myśli o emeryturze

1 tydzień temu

Jedna z legend polskiej motoryzacji przez cały czas pracuje na polach i w sadach. Co więcej, wcale nie zamierza przejść na emeryturę. Mówimy o „trzydziestce”, czyli ciągniku, który wyjątkowo upodobali sobie sadownicy.

Ursus C-330, czyli ciągnik (prawie) idealny

Ursus C-330 to prawie „idealny” ciągnik do zwożenia jabłek w czasie zbiorów z punktu widzenia gospodarstw sadowniczych, także tych dużych i nowoczesnych. Ma prostą konstrukcję techniczną i jest bezawaryjny. W sadach przez cały czas pracują maszyny jeszcze z lat sześćdziesiątych… „Ciapek” zużywa mało paliwa, co jest ważne przy wysokich cenach oleju napędowego. Jest łatwy w obsłudze, więc choćby niewykwalifikowani pracownicy mogą go gwałtownie opanować, dosłownie w kilka minut. Z drugiej strony warto dodać, iż sadownicy niechętnie powierzają pracownikom ciągniki za 200 czy 300 tysięcy złotych…

W miarę rozwoju sadownictwa Ursus C-330 stał się ponadto idealnym ciągnikiem do pracy z platformami sadowniczymi. Jego silnik ma bardzo duże koło zamachowe, co pozwala na bezawaryjną i sprawną pracę na małych obrotach i obciążeniu. Przy tym zadaniu znacznie gorzej sprawdzą nowoczesne ciągniki o dużej mocy.

Ceny na rynku wtórnym dosłownie „wystrzeliły”

Popyt na Ursusy C-330 spowodował wzrost cen na rynku wtórnym. Ciągniki w dobrym stanie technicznym kosztują około 20 tysięcy zł. Są także krytyczne opinie. Od sadowników usłyszymy również, iż powyższa kwota za 50-letni traktor o mocy niespełna 30 koni mechanicznych to stanowczo za dużo. W efekcie, w sadach pojawiło się w ostatnich latach więcej małych traktorków japońskiej i koreańskiej produkcji do zwożenia jabłek.

Przed rokiem dokładnie analizowaliśmy rynek wtórny Ursusów C-330. Od tamtego czasu kilka się zmieniło. W kwocie do 10 tysięcy zł trudno znaleźć maszynę, którą będziemy bezproblemowo pracowali następnego dnia. Odrestaurowane modele dla kolekcjonerów mogą kosztować ponad 40 tysięcy zł.

Zwężone Ursusy idealne do nowoczesnych sadów

Modyfikacje i dodatkowy osprzęt

W ciągu ostatniej dekady rozwinął się także rynek nowych części umożliwiających zwężenie oraz usługi mechaników wykonujących te prace. Jest to zabieg potrzebny przy nasadzeniach węższych niż 3,5 metra. Konieczna jest co najmniej wymiana tylnych błotników na sadownicze. Kolejnym aspektem modernizacji jest zakładanie turbin, co zwiększa moment obrotowy silnika, a w efekcie zwiększa jego moc i wszechstronność w gospodarstwie.

Trzecim punktem modyfikacji są systemy zdalnego sterowania, które usprawniają pracę i obniżają koszty poprzez eliminację operatora na ciągniku. Systemy te mogą być hydrauliczne lub elektryczne, a popyt na nie zapewnia pracę mechanikom i producentom części.

Model C-330 bywa wzbogacony o turbinę

67 lat historii…

Ciągniki marki Ursus pracowały na polskich polach jeszcze przed II wojną światową, ale ich największa produkcja i rozwój przypadły na czasy socjalizmu. Setki tysięcy maszyn pracowały i przez cały czas pracują w polskich gospodarstwach, choć ich rola nieco się zmieniła. Niestety, z powodu trudnej sytuacji gospodarczej i prywatyzacji w latach dziewięćdziesiątych, krajowe ciągniki ustąpiły miejsca nowoczesnym maszynom z Zachodu.

Przed modelem C-330 produkowano modele C-328 i C-325, które również możemy spotkać podczas pracy w zagłębiach sadowniczych, chociaż bardzo rzadko w oryginalnej formie z lat 60-tych. Przed nimi był jeszcze prototyp Rola 25, czyli protoplasta całej linii polskich, lekkich ciągników rolniczych. W tym wypadku cofamy się do drugiej połowy lat 50-tych…

Ursus C-328 (1963 rok produkcji) z oryginalną maską. Stale pracuje w gospodarstwie państwa Sitarków w Mogielnicy
Idź do oryginalnego materiału