Temat orki głębokiej na metr jest całkiem realny – choć bardzo daleki od codziennych prac polowych. I właśnie dlatego warto go uporządkować: po co to się robi, kiedy ma sens, a kiedy lepiej machnąć ręką i odpuścić?
Kiedy metr naprawdę się przydaje? Zacznijmy od tego, iż nikt normalny nie orze na metr w głąb dla sportu. To nie jest zabieg, który robi się przed bronowaniem i siewem. Metr to głębokość, do której zwykły pług choćby nie podejdzie – a jeżeli spróbujemy, to prędzej pęknie rama, niż zobaczymy porządną skibę.
Dlatego słowo „orka” to tutaj trochę na wyrost. W praktyce mówimy o głęboszowaniu lub subsoilingu, czyli rozrywaniu podglebia bez odwracania ziemi.
Rozbicie podeszwy płużnej – tej prawdziwej, nie tej z legend
Podeszwa płużna to nie mit. Na ciężkich glebach potrafi być twarda jak beton i rozciągać się aż do 60–70 cm. A jeżeli latami jeździmy ciężkimi maszynami po tych samych ścieżkach technologicznych, bywa jeszcze głębiej. I tu orka na metr zaczyna mieć sens, a co daje?
- głębokie spulchnienie:
- otwiera drogę dla wody,
- pozwala korzeniom zejść tam, gdzie dotąd nie mogły,
- i poprawia napowietrzenie gleby.
Efekt jest często widoczny już w pierwszym sezonie.
Ratowanie gleb, które trzymają wodę jak wanna
Są gleby, które po większym deszczu udają jezioro. Woda stoi pod spodem, gleba pływa, a zboże wygląda, jakby miało w każdej chwili zacząć się topić.
Powód? Zbita warstwa ilasta albo glina zwałowa na głębokości 70–100 cm. Metr głębosza potrafi to „odetkać” – mechanicznie, bez melioracji, bez drenów.
Przygotowanie sadu albo winnicy na kolejne 30–40 lat
Tam, gdzie roślina ma rosnąć dekadami, głęboki profil gleby to inwestycja.
W sadownictwie i winnicach zabieg na 80–120 cm dla wielu gospodarzy to już standard. Chodzi o to, by korzenie mogły penetrować całe podłoże, a nie tylko pierwsze 30 cm, które latem schną szybciej niż paznokcie w upale.
Dlaczego nie robimy tego na co dzień?
Bo to zabieg z kategorii: „tak, ale najpierw sprawdź, czy masz wystarczająco mocny traktor… i portfel”.
Ogromne zapotrzebowanie na moc
Głębosz pracujący na metr to narzędzie, przed którym wielu producentów ciągników chętnie odwraca wzrok. Jeden ząb może wymagać: 250–500 KM w zależności od gleby. Z trzema zębami jedziemy już w krainę maszyn typu Kirovets, Versatile czy Case Steiger.
Spalanie? Lepiej usiąść
W takich warunkach 40–70 l/h to norma, a zwykle na hektar może „wyparować” 150–200 litrów, jeżeli gleba stawia duży opór. Nic dziwnego, iż wielu rolników odkłada pomysł orki na metr do szuflady z napisem „może kiedyś”.
Ryzyko wydobycia tego, czego lepiej nie ruszać
Na metrze leży wszystko: glina, iły, margle… oraz całkiem sporo materiałów, które na powierzchni nie robią nic dobrego. Dlatego najczęściej tu nie używa się pługa – nie chcemy odwracać jałowych warstw do góry. Głębosz tylko rozrywa, a profil zostaje na swoim miejscu. No, chyba iż faktycznie na metrze głębokości znajduje się to, co chcemy przerzucić na wierzch. Wówczas możemy wykorzystać pług, którego dłuto sięgnie choćby na 1,2 m…
Metr, który ma sens – ale tylko tam, gdzie trzeba
Głębokie spulchnianie to narzędzie, którego nie stosuje się na ślepo. Zanim ktoś wjedzie w pole maszyną „na metr”, powinien:
- sprawdzić profil glebowy (najprostszy szpadel dużo powie),
- sprawdzić, czy problem rzeczywiście leży głęboko,
- ocenić, czy koszt paliwa nie przewyższy oczekiwanych korzyści,
- wybrać odpowiedni termin – najlepiej, gdy gleba jest umiarkowanie sucha.
Zabieg ma sens w sadach, na glebach problemowych, na stanowiskach zdegradowanych i tam, gdzie jest realna „podeszwa pod podeszwą”. Nie ma sensu na lekkiej, przewiewnej piaskowni, bo tam rozrywanie metra podglebia kończy się tylko produkcją pyłu.
Warto więc, czy nie?
Orka na metr głębokości – a adekwatnie głębokie spulchnianie – to zabieg dla tych, którzy:
- mają konkretny problem do rozwiązania,
- posiadają odpowiedni sprzęt,
- i wiedzą, czego szukają pod powierzchnią gleby.
To nie jest moda, nie jest to też cudowny sposób na poprawę każdej gleby.
Ale tam, gdzie gleba naprawdę „stoi”, a warstwy pod spodem są twardsze niż zasady KRUS-u, metr może okazać się najlepszą inwestycją, jaką rolnik może zrobić dla swojej ziemi.

7 godzin temu
















