Sany STH742 – ładowarka teleskopowa, która ceną może obudzić rynek w segmencie rolniczym

6 dni temu

Firmy z Chin coraz odważniej patrzą na światowe rynki nie tylko pod względem wprowadzania na nie nowych produktów; maszyn bardziej wyspecjalizowanych, ale także świadomego budowania oferty w różnych segmentach. Przykładem tego może być premiera ładowarki teleskopowej Sany STH742.

Rynek ładowarek teleskopowych jest dość hermetyczny. Przynajmniej o ile spojrzeć na ofertę maszyn, jakie dostępne są w Europie. Zmian jest niewiele, przez co nie trudno pokusić się o stwierdzenie, iż ustalił się pewien podział tego tortu, przez co klienci mogą wybierać jedynie pomiędzy maszynami drogimi a drogimi. Zęby na podgryzienie tego tortu ostrzy sobie firma Sany, która wprawdzie od dawna dysponowała ładowarkami teleskopowymi, jednak dedykowanymi raczej do pracy w portach czy na budowach, o bardzo dużej wysokości podnoszenia rzędu 18 m i wysokiej stabilności, co jednak wiąże się również ze znacznym gabarytem.

Siedem metrów zasięgu, jeden stopień i około 4,2 t. W planach jest także hydrauliczne szybkozłącze, dodatkowa funkcja oraz różne ramki do zaczepiania narzędzi, fot. GS

Taka maszynie nie miałaby raczej szans na karierę w rolnictwie, co innego zaprezentowany w tym roku po raz pierwszy model STH742 dedykowany dla rolników. Model ten właśnie rozpoczyna tournée po Polsce, a my mogliśmy po raz pierwszy zapoznać się z nim na stoisku firmy MRC Doltech – jednego z dilerów Sany w Polsce.

Pierwszy agroteleskop z Chin

Może nie jest to stricte pierwsza chińska ładowarka teleskopowa stworzona z myślą o odbiorcach w branży rolniczej, ale na pewno pierwsza tak konkretna i w pełni dostosowana do europejskich norm i przepisów propozycja dla dużych gospodarstw. W końcu mamy na rynku chociażby ładowarki teleskopowe Everun, te zaliczają się jednak do maszyn bardzo kompaktowych, oraz okazjonalnie sprowadzone maszyny „no name”, jednak te mogą budzić zastrzeżenia nie tylko natury prawnej, ale i użytkowej.

Bo czy firma, która pokątnie sprowadziła kilka kontenerów maszyn na próbę, poradzi sobie z ich obsługą? Tego nie wiemy, wiemy natomiast, iż Sany ma w planach zarówno wejście w segment agro oraz jeszcze jeden istotny atut, czyli stale budowaną sieć dilersko-serwisową związaną z oferowanymi przez nią maszynami budowlanymi, które coraz częściej goszczą na krajowych placach budów.

Konkretna propozycja dla rolnika

Konkretna, choć maszyna wciąż jeszcze nie ostygła po premierze, więc nie wszystkie aspekty oferty są do końca poznane. Wiemy, iż cena modelu STH742 będzie najprawdopodobniej oscylowała w okolicy 340-380 tys. zł, co na tle konkurencji może stanowić prawdziwe tąpnięcie, zwłaszcza iż maszyna zarówno na papierze jak i pierwszym kontakcie sprawia bardzo dobre wrażenie.

Przy masie własnej wynoszącej 8300 kg oferuje 4200 kg maksymalnego udźwigu oraz maksymalną wysokość podnoszenia wynoszącą 7 metrów, a to nie koniec pozytywów. Pod maską, pomimo wytłoczonych na pokrywach napisach Sany, znajdziemy dobrze znany silnik Deutz, konkretnie 3,6 L taktowany mocą 55kW (75KM), dzięki czemu do spełnienia normy Stage V wystarczyło jedynie dołożenie filtra cząstek stałych. Również mosty i skrzynia nie pochodzą z Chin, bowiem dostawcą jest firma DANA, zaś hydraulikę jak i sterowanie oparto na komponentach od firmy Bosch Rexroth. Jest światowo i jak by nie patrzeć, dość podobnie do europejskich konkurentów. Również pod względem osiągów – 30 km/h, dwa biegi, 3,85 m promienia zawracania, trzy tryby skrętu (normalny, psi chód, zmniejszony – dwie osie skrętne), a to wszystko w zupełnie nieeuropejskiej cenie.

Silnik Deutz 3.6 L – uczciwe cztery cylindry i 75 KM mocy, z niewielką łyżką dziegciu w postaci filtra DPF, fot. GS

Warto jeszcze dodać, iż maszyna wewnątrz w niczym nie przypomina tego, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie generacje chińskich produktów. Nie znajdziemy tutaj wstawek z plastikowego drewna, tandetnych chromowanych obwódek na wyjątkowo niepasujących zegarach, czy zniewalającego zapachu świeżo tłoczonego plastiku.

Wnętrze jest po prostu takie, jakiego oczekiwalibyśmy od ładowarki kompaktowej, proste i funkcjonalne. Dodatkowym smaczkiem jest natomiast fakt, iż maszyna już w podstawowej wersji ma praktycznie wszystkie opcje, znane z konkurencji, odhaczone. Rolety, osłony szyb, komfortowy fotel, klimatyzacja, radio, dodatkowe oświetlenie – to wszystko już jest. Na spory plus zasługuje także odrobienie pracy domowej z zakresu ergonomii, bowiem niemal wszystkie przyciski zostały zebrane w dwóch konsolach po prawej stronie w zasięgu ręki operatora, wszystkie są podświetlane, zaś ukoronowaniem jest obrotowy dżojstik do sterowania funkcjami monitora – coś, co ostatnio gości w coraz większej ilości maszyn, a co jako pierwsze zaprezentowała lata temu firma BMW tzw. „i-drive” i co chyba przyjęło się całkiem nieźle nie tylko w motoryzacji, ale i w maszynach.

Wszystko co niezbędne do sterowania funkcjami maszyny, oczywiście poza kierownicą i dźwigniami nożnymi, fot. GS

Tych, którym takie rozwiązanie nie do końca odpowiada, ucieszyć może fakt, iż duży monitor służący do prezentowania parametrów maszyny jest dotykowy, więc możemy nawigować pomiędzy funkcjami i ekranami także klikając bezpośrednio w ikony. Co spodobało nam się najbardziej, to możliwość podglądu wielu parametrów maszyny, także kodów usterek oraz ustawień już z poziomu dostępnego dla operatora. Jak dowiedzieliśmy się podczas rozmowy z firmą Doltech, maszyna po zakończeniu Agro Show, ma ruszyć w swoistą trasę demo do potencjalnych klientów, a już pod koniec tego roku lub z początkiem 2025, pojawią się maszyny dostępne do sprzedaży.

Monitor w STH742 jest nie tylko duży ale także dotykowy, dla tradycjonalistów przewidziano sterowanie dzięki pokrętła, fot. GS

Sany może namieszać

Jeżeli tylko deklarowana cena zostanie utrzymana, zaś maszyna będzie pracowała tak jak wygląda, to bez dwóch zdań może nieźle namieszać na, wydawać by się mogło, zabetonowanym rynku ładowarek teleskopowych. Z pewnością nowy gracz nie zostanie ciepło przyjęty przez konkurencję, a firmę Sany wraz ze swoimi dilerami czekać będzie wiele pracy, by przekonać do swoich produktów nieufnych rolników.

Z drugiej jednak strony nie ma co ukrywać, iż jak nigdy dotąd nastały czasy maszyn, które są w stanie zaoferować jak najwięcej za jak najrozsądniejszą cenę, a póki co próżno szukać rozsądku u lokalnych producentów.

Idź do oryginalnego materiału