Donald Trump chce obciążyć 10-20-procentowym cłem dobra importowane z Europy. Unia Europejska ma przygotowaną listę amerykańskich towarów, na które może nałożyć cła odwetowe Najważniejszym zadaniem amerykańskiego Departamentu Handlu stała się kontrola eksportu półprzewodników i innej wrażliwej technologii do Chin, a także do RosjiReformy podatkowe prezydenta Trumpa mogą spotkać się z oporem Kongresu. Istnieje obawa, iż ich następstwem może być bardzo wysoki deficyt budżetowy i rekordowy dług publicznyReklama
Wielu ekonomistów jest przekonanych, iż symbolami drugiej kadencji Donalda Trumpa staną się: deglobalizacja, wojny handlowe i spadek znaczenia sojuszy międzynarodowych. Przeważa pogląd, iż polityka handlowa nowego prezydenta będzie korzystna dla dolara, gdyż wysokie cła importowe spowodują wzrost inflacji i zatrzymają proces obniżania stóp procentowych. Natomiast ostra wojna ekonomiczna z Chinami może wzbudzić wśród inwestorów niechęć do aktywów ryzykownych, co też będzie sprzyjać walucie Amerykanów.
Czas wojen handlowych
Donald Trump mówi wyraźnie, iż wróci do twardej polityki gospodarczej, jaką uprawiał w okresie swojej pierwszej kadencji prezydenckiej. Wiadomo, iż przyszły lokator Białego Domu chce obciążyć 10-20-procentowym cłem wszystkie towary importowane (także z Europy). Wyjątkiem mają być Chiny, wobec których stosowano by stałą 60-procentową taryfę celną.
Co więcej, w kampanii wyborczej kandydat Republikanów groził, iż jeżeli jakiś kraj będzie chciał zakwestionować prymat dolara, to Stany Zjednoczone nałożą na jego towary 100-procentowe cła. - jeżeli jakieś państwo powie mi: bardzo lubimy USA, ale nie chcemy dłużej traktować dolara amerykańskiego jako głównej waluty rezerwowej, to powiem mu: w porządku, ale zapłacisz 100-procentowe cło za wszystko, co będziesz chciał nam sprzedać. Wtedy on odpowie: z przyjemnością zostaniemy przy dolarze - opowiadał Donald Trump.
Stany Zjednoczone mają cła jedne z najniższych na świecie, więc ich podniesienie nie będzie czymś nielogicznym. Drugą stroną medalu jest prognoza, iż podwyższone cła mogą skutkować co najmniej jednorazowym skokiem inflacji i w związku z tym podtrzymywaniem przez Fed wyższych stóp procentowych.
Już teraz z powodu inflacji utrzymującej się powyżej 2-procentowego celu Rezerwy Federalnej, Jerome Powell, szef Fed, ogłasza, iż jego instytucja nie musi spieszyć się z dalszymi obniżkami stóp. Decyzje amerykańskiego banku centralnego z zakresu polityki monetarnej z pewnością zależą dziś od tego, co będzie działo się w kwestii ceł.
Chiny na celowniku Waszyngtonu
Charu Chanana, główna strateg inwestycyjna w Saxo Banku, jest zdania, iż niedawne nominacje Trumpa dla członków jego gabinetu, wśród których dominują politycy znani z bezkompromisowego podejścia do Chin, sygnalizują większe skupienie się przez prezydenta na handlu i cłach niż na reformach podatkowych w USA. Marco Rubio jako sekretarz stanu USA będzie zwolennikiem wprowadzenia agresywnych taryf celnych wobec Pekinu. W dodatku, na przyszłego doradcę do spraw bezpieczeństwa narodowego jest typowany były żołnierz wojsk specjalnych Mike Waltz postrzegany jako "jastrząb" w polityce wobec Chin i Iranu.
Wiemy już także, iż za amerykański handel będzie odpowiadał miliarder Howard Lutnick. Departament Handlu nadzoruje szereg dziedzin, od regulacji żeglugi oceanicznej po przeprowadzanie spisu ludności. Jednak jego nadzór nad amerykańskim eksportem sprawia, iż urząd znalazł się w centrum wojny technologicznej między USA a Chinami. W gestii Lutnicka znajdą się sankcje i kontrola eksportu półprzewodników i innej wrażliwej technologii do Chin, a także do Rosji.
Przyszły szef Departamentu Handlu jeszcze niedawno sugerował, iż zapowiedź Trumpa o wprowadzeniu wobec Chin 60-procentowego cła jest sposobem na "dobicie targu" z tym krajem. Teraz popiera ten pomysł, gdyż widzi w nim instrument ochrony amerykańskich rolników i przemysłu. Krytykuje pakt handlowy USA - Kanada - Meksyk, gdyż jak twierdzi, zmniejsza on liczbę miejsc pracy w fabrykach samochodów w USA.
Pochodzący z nowojorskich przedmieść Long Island Howard Lutnick był jednym z głównych zwolenników Trumpa na Wall Street. Organizował zbiórki pieniędzy i promował jego politykę w mediach. Majątek Lutnicka szacowany jest na 1,5 miliarda dolarów. Jest właścicielem większościowym i szefem firmy Cantor Fitzgerald świadczącej usługi finansowe, także w dziedzinie kryptowalut. Lutnick przeżył zamach z 11 września 2001 roku na wieże World Trade, w którym zginęło kilkuset jego pracowników, a także jego brat. Historia ta stała jedną z inspiracji serialu telewizyjnego "Billions".
Zagrożone łańcuchy dostaw
Charu Chanana z Saxo Banku twierdzi, iż wprowadzenie wyższych taryf celnych może doprowadzić do niepewności i zmienności na rynku, szczególnie w sektorach silnie uzależnionych od globalnych łańcuchów dostaw. Najbardziej narażone na zakłócenia handlowe są amerykańskie spółki, których akcje mają wysoki współczynnik beta, czyli są bardziej wrażliwe na zmiany koniunkturalne niż główne indeksy giełdowe.
Innymi słowy, jeżeli spadać będą wskaźniki na Wall Street, to przede wszystkim ze szkodą dla sektorów cyklicznych i firm o małej kapitalizacji (reprezentowanych przez indeks Russell 2000). Sektory defensywne, takie jak dobra konsumpcyjne, opieka zdrowotna czy usługi komunalne, które z natury mają mniejszą ekspozycją na produkcję zagraniczną, mogą być relatywnie bardziej odporne.
Według analityczki Saxo Banku, rynki w Europie, Chinach czy Hongkongu, odczują poważne skutki rosnących napięć handlowych. To stwarza ryzyko spadków cen akcji, zwłaszcza tych związanych z handlem międzynarodowym. Jedocześnie wywołana wyższymi cłami presja na waluty takie jak juan i euro sprawi, iż amerykański dolar zyska na wartości jako bezpieczna przystań.
Bruksela szykuje odpowiedź
Wysokie jest prawdopodobieństwo wybuchu wojny handlowej, gdyż Unia Europejska ma przygotowaną listę amerykańskich towarów, na które może nałożyć cła, jeżeli Donald Trump będzie realizował swoje pomysły w tej dziedzinie. Trzeba tu dodać, iż zaplanowane działania Bruksela podejmie tylko w odwecie za posunięcia Białego Domu wobec Europy.
Sytuacja gospodarcza w strefie euro nie jest dobra. Cła podyktowane przez Donalda Trumpa będą kolejnym problemem. Nasi zachodni sąsiedzi obawiają się między innymi nałożenia ceł na niemieckie samochody nieprodukowane w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem Niemcy są w regularnej recesji, a ewentualna wojna handlowa może opóźnić poprawę koniunktury w tym kraju. Trzeba przy tym pamiętać, iż polska gospodarka jest silnie związana ze strefą euro, w szczególności z Niemcami, naszym najważniejszym partnerem handlowym.
Pułapki reform podatkowych
Zwycięstwo Donalda Trumpa dla wielu amerykańskich przedsiębiorców jest jednoznaczne z realizacją scenariusza probiznesowego, niosącego ze sobą szersze ulgi podatkowe i deregulację. Donald Trump jako prezydent będzie dążył do obniżenia podatków od osób fizycznych i nieruchomości oraz zredukowania stawki podatku dochodowego od osób prawnych z 21 do 20 proc. Przypomnijmy, iż Kamala Harris opowiadała się za podniesieniem tego podatku do 28 proc.
Charu Chanana z Saxo Banku zakłada, iż po wprowadzeniu obniżki podatków możliwe będzie zwiększenie tempa krajowego wzrost gospodarczego. Korzyści odniosą sektory skoncentrowane na Stanach Zjednoczonych kosztem tych bardziej uzależnionych od globalnych rynków. Prawdopodobnymi beneficjentami poluzowania podatkowego będą spółki o małej kapitalizacji oraz firmy wrażliwe na cykle gospodarcze. Jednak z drugiej strony, te właśnie przedsiębiorstwa narażone będą na negatywne skutki polityki celnej nowego prezydenta.
Analityczka Saxo Banku przypomina, iż reformy podatkowe zawsze są wprowadzane z pewnym opóźnieniem, gdyż muszą być zatwierdzone przez Kongres. Istnieje prawdopodobieństwo, iż niektórzy reprezentanci władzy ustawodawczej będą zaniepokojeni propozycjami Białego Domu, a zwłaszcza takimi ich następstwami jak bardzo wysoki deficyt budżetowy i rekordowe zadłużenie publiczne. W efekcie, zmiany w polityce podatkowej, które ostatecznie zostaną wprowadzone, mogą mieć mniejszy zakres niż te, które obiecywano w kampanii.
Jacek Brzeski