Choć pierwotne założenia Zielonego Ładu zostały tymczasowo zawieszone i poddane dyskusji, to przez cały czas los wielu substancji czynnych jest niepewny. Wyjaśniamy, co się zmieniło w dostępności insektycydów.
Co prawda miniony rok okazał się dla insektycydów „łaskawy”, jednak Komisja Europejska nie zmienia planów i przez cały czas stopniowo mają być wycofywane kolejne z nich. W zamian promowana jest agrotechnika, hodowla i metody biologiczne.
Presja szkodników nie maleje
Na wzrost zwiększonej presji szkodników, jaką obserwujemy w ostatnich latach, wpływają przede wszystkim zmiany klimatu. Szkodniki pojawiają się wcześniej, dłużej żerują na roślinach i generują większą liczbę pokoleń.
Sprzyja im również intensyfikacja produkcji, w tym stosowanie uproszczeń uprawowych – m.in. skracanie płodozmianu. Niemniej powodem takiej sytuacji są również także substancji czynnych (s.cz.) insektycydów, jakie miały miejsce w poprzednich latach. Szczególnie widoczne jest to w przypadku szkodników uszkadzających podziemne części roślin – pędraków, rolnic, drutowców czy śmietek.
Najpierw wycofanie preparatów o gazowym działaniu w glebie, a na dalszym etapie stosunkowo długodziałających zapraw neonikotynoidowych spowodowało, iż istotnie wzrosło znaczenie gospodarcze tej grupy szkodników. Podobnie zresztą tych gatunków, które uszkadzają nadziemne części roślin w pierwszych fazach rozwoju i które były zwalczane dzięki insektycydowych zapraw nasiennych.
Kolejny aspekt to wykształcanie odporności szkodników na jednostronnie stosowane s.cz. insektycydów z tej samej grupy chemicznej (lub tym samym mechanizmie działania) z uwagi na ograniczone możliwości ich rotacji.
W ostatnich latach to zjawisko staje się coraz większym problemem choćby w przypadku mszyc i powodowanych przez nie infekcji wirusowych – głównie w zbożach ozimych (żółta karłowatość jęczmienia – BYDV) i rzepaku ozimym (żółtaczka rzepaku – TuYV). Tutaj dochodzi jeszcze brak (zboża ozime i większość upraw) lub wciąż niewielki asortyment (np. rzepak ozimy) insektycydowych zapraw nasiennych.
Działania ochronne utrudniają także niestabilne od lat warunki pogodowe, w których duża grupa insektycydów jest mało efektywna – zwłaszcza tych, które działają stosunkowo krótko.
Plony bez ochrony?
Teoretycznie możliwość redukcji występuje w największych powierzchniowo uprawach. W rzepaku ozimym potencjalnie największy problem po wycofaniu substancji czynnych będzie ze szkodnikami, które na skutek ocieplenia klimatu i wydłużenia okresu wegetacyjnego będą pojawiały się wcześniej i rozwiną więcej pokoleń, jak np. mszyce.
W wielu przypadkach wycofanych substancji czynnych nie da się zastąpić w pełnym zakresie ich działania w niektórych uprawach i taki problem pojawi się również w ochronie rzepaku.
Obecnie więcej substancji czynnych zostaje wycofywanych ze stosowania niż wprowadzanych na rynek nowych.
Z listy wykreślane są substancje czynne o długotrwałym działaniu, a wprowadza się preparaty o bardzo krótkim działaniu ochronnym. W takiej sytuacji wzrasta liczba zabiegów ochronnych w okresie wegetacji, co generuje dodatkowe koszty produkcji (nawet do 25%) i stwarza utrudnienia organizacyjne.
W niedalekiej przyszłości planuje się wycofanie kolejnych substancji czynnych insektycydów, w tym wszystkich z grupy pyretroidów. Pyretroidy to szeroko wykorzystywane w ochronie upraw s.cz. o działaniu kontaktowym i żołądkowym na szkodniki – ale po pierwsze zaburzają gospodarkę hormonalną ssaków (w tym człowieka), a po drugie są niebezpieczne dla pszczół i innych zapylaczy oraz pożytecznej entomofauny.
Po wycofaniu kolejnych substancji czynnych i braku skutecznych metod alternatywnych pogłębi się problem odporności, ponieważ w wielu przypadkach do stosowania pozostanie kilka, tylko jedna lub też żadna s.cz.
Coraz bardziej problematyczna staje się ochrona upraw w systemie Integrowanej Produkcji (IP), gdzie należy stosować insektycydy wyłącznie z rekomendowanego wykazu. Co prawda po zatwierdzeniu certyfikacji można liczyć na jeszcze w miarę korzystne dopłaty w ramach ekoschematu, jednak w bilansie ekonomicznym istotny jest też plon. Ale jaka jest korzyść z dopłat i zwiększonego wysiłku w toku produkcji, o ile plon jest mizerny?
Była „derogacja”, ale zapraw wciąż za mało
Ostatnie lata pokazują, jak duże szkody potrafią wyrządzać jesienne szkodniki choćby na wschodach ozimin zbóż i rzepaku. Przykładem są mszyce-wektory wirusów, gdzie blisko 100% przesłanych w 2024 r. próbek do diagnozy w IOR–PIB było zawirusowanych.
Najgorsza sytuacja dotyczy jęczmienia ozimego, który w Polsce jest najbardziej narażony na zawirusowanie BYDV. Zatem tym bardziej powinien mieć zapewniony dostateczny poziom ochrony.
Jak wiadomo, działania profilaktyczne i ochronne ukierunkowane są na ograniczanie mszyc, które te wirusy przenoszą w okresie jesieni. O ile np. w pszenicy ozimej istnieją jeszcze możliwości ochrony w tym zakresie, to w jęczmieniu ozimym są znikome – a nie tak dawno były żadne. Po wycofaniu zeta-cypermetryny w 2022 r. (wchodzącej w skład jedynego insektycydu przeznaczonego do zwalczania mszyc-wektorów) został on całkowicie pozbawiony ochrony przed jesiennym nalotem mszyc.
Aktualnie plantatorzy jęczmienia ozimego mają do dyspozycji tau-fluwalinat (dwa preparaty). W 2024 r. na wniosek Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych i przy poparciu IOR–PIB dodatkowy preparat zawierający lambda-cyhalotrynę uzyskał czasowe zezwolenie na zastosowanie do 30 listopada. Jednocześnie z uwagi na silną presję mszyc i zapewnienie minimalnego poziomu ochrony, został on włączony do wykazu insektycydów rekomendowanych w tym zakresie w systemie Integrowanej Produkcji.
Problemem od lat pozostaje jednak zbyt mały asortyment insektycydowych zapraw nasiennych. O ile w rzepaku ozimym istnieją takie możliwości (choć wciąż niewystarczające), to od wielu lat nie pojawiły się insektycydowe zaprawy nasienne w zbożach ozimych dedykowane np. do zwalczania mszyc-wektorów wirusów. Tym bardziej, iż z roku na rok ten problem narasta i praktyka od dawna oczekuje tych zapraw.
Skuteczna i bezpieczna dla środowiska insektycydowa zaprawa nasienna w dużym stopniu uzupełniałaby możliwości ochrony zbóż – także w systemie IP. Tym bardziej, o ile byłaby to zaprawa oparta o efektywnie działające mikroorganizmy.
Jakie są oczekiwania?
KE uważa, iż chemiczną ochronę roślin przed szkodnikami można z powodzeniem zastąpić. Być może tak, ale nie dzisiaj. Stanowi ona co prawda uzupełnienie ochrony chemicznej i niejednokrotnie pozwala obniżyć jej poziom. Jednak w większości przypadków produkcja roślinna aktualnie nie może się obyć bez ochrony chemicznej – w tym insektycydowej.
Stosowanie środków ochrony roślin można zredukować przez zastępowanie jednych substancji czynnych innymi o podobnym działaniu, ale stosowanymi w mniejszych ilościach. Ale będzie to w głównej mierze zależne od skuteczności danej substancji, innowacyjnego mechanizmu jej działania, możliwości jej stosowania w mieszaninach z innymi substancjami (adiuwantami, nawozami, fungicydami) bez utraty adekwatności.
Dlatego dzisiejsza nauka i postęp badawczy w zakresie nowatorskiej ochrony roślin, a także działania legislacyjne powinny zmierzać w kierunku doskonalenia tych metod. To jednak wymaga czasu i środków. Niemniej powinny być skupione na rozszerzaniu zakresu stosowania zarejestrowanych biologicznych środków ochrony roślin oraz opracowaniu własnych biopreparatów, hodowli odmian odpornych lub tolerancyjnych na stresy biotyczne i abiotyczne (np. okresy suszy lub przymrozków), uproszczonej rejestracji innowacyjnych adiuwantów w celu szerszego ich wykorzystywania w praktyce rolniczej oraz rejestracji nowych lub „derogacji” insektycydowych zapraw nasiennych.
Dr hab. Przemysław Strażyński, prof. dr hab. Marek Mrówczyński z IOR–PIB w Poznaniu.