300 tys. nowych żołnierzy i 1400 czołgów, jeżeli Europa ma się bronić sama

4 godzin temu

Jak ostrzegają niemieckie analizy potencjału obronnego Europy, musi ona w ciągu najbliższych 5 lat pozyskać i wyszkolić 300 tys. nowych żołnierzy, wdrożyć do służby 1400 nowych czołgów i podwoić wydatki na obronę, by móc się obronić bez wsparcia USA. Nie jest to niemożliwe, ale jest bardzo trudne.

Groźby prezydenta USA Donalda Trumpa, iż USA wycofa całkowicie nie tylko amerykańskich żołnierzy z Europy, ale też porzuci w ogóle trwające od dekad porozumienie zakładające, iż będą oni bronić tego kontynentu oraz jego dążenie do szybkiego zawarcia porozumienia pokojowego z Rosją dotyczące wojny w Ukrainie ponad głowami Ukraińców spowodowały, iż kraje europejskie zaczęły działać w zakresie rozbudowy własnych zdolności obronnych. Jak zauważył Guntram Wolff, pracownik naukowy w Bruegel i Kilońskim Instytucie Gospodarki Światowej, nagła zmiana pryncypiów polityki zagranicznej USA była dla państw Europy „wielkim szokiem”.

„System polityczny Europy, a myślę, iż także bańka bezpieczeństwa militarnego… (Europejczycy) żyją w okresie, powiedzmy 50 lat, w którym zawsze myśli się, iż NATO i USA są tam i zasadniczo chronią ich plecy. Uświadomienie sobie, iż tak już nie jest zajmie trochę czasu i nie będzie to wcale łatwy proces” – powiedział w wywiadzie dla „Financial Times”.

Wolff stworzył analizę, z której wynika, iż aby być samowystarczalnym w zakresie obrony, Europa musiałaby wydawać dodatkowe 250 mld euro rocznie w krótkim okresie, co odpowiada mniej więcej poziomowi 3,5-4% PKB najważniejszych państw Starego Kontynentu. Jest to praktyczne podwojenie wydatków na obronę.

W ramach tej kwoty powinno zostać utworzone 50 nowych brygad, co oznacza 300 tys. nowych żołnierzy, by zrekompensować nie tylko całkowite wyjście żołnierzy amerykańskich Europy, ale także i brak tych, którzy mieli do Europy przybyć razie rosyjskiego ataku. Brygady te powinny zostać wyposażone w 1400 nowych czołgów, 2000 bojowych wozów piechoty i 700 dział różnego typu – holowanych i samobieżnych. Jednak, jak zauważa Wolff, to „większa siła bojowa niż w tej chwili istnieje we francuskich, niemieckich, włoskich i brytyjskich wojskach lądowych razem wziętych”.

Obecnie prawdziwe jest stwierdzenie, iż kraje NATO wydają na obronę nie więcej niż 2% PKB, bowiem 16 z 27 państw Sojuszu ma właśnie taki poziom wydatków. Analitycy Paktu zauważają, iż potrzeba w rzeczywistości przynajmniej 3,5%, ale przez cały czas przy założeniu, iż wojska USA pozostaną w Europie.

„Obecnie deficyty finansowe są bardzo duże…, ale [wycofanie się USA z Europy – red.] jest w rzeczywistości szeroko dyskutowane w społeczeństwie. Myślę, iż coraz więcej obywateli to rozumie” – zauważa niemiecki analityk, dodając, iż te kwoty mogą być mniejsze albo będzie można za nie kupić jeszcze więcej sprzętu i wyposażenia, jeżeli armie europejskie zaczną dokonywać wspólnie masowych zakupów.

Jak zauważają analitycy Bloomberg Economics, „cel 4% PKB na obronę wydaje się idealny”. Wiadomo jednak, iż wymagałoby to dodatkowych 2,7 bln dolarów wydatków w ciągu następnej dekady u pięciu największych europejskich członków NATO. Liczba, mimo iż tak wielka, rocznie wynosi 270 mld dolarów. Ponadto, jeżeli rozłożyć ten ciężar na wszystkie kraje europejskie w ramach wspólnego wysiłku państw UE, Norwegii i Wlk. Brytanii, np. poprzez obligacje o długim terminie zapadalności, byłoby to 1% ich wspólnego PKB, zaś budżetom krajowym pozostałyby mniejsze wydatki.

Według think tanku EUSIS, fundusze te trzeba by było wydać m.in. na wywiad operacyjny, obronę powietrzną, transport lotniczy i tankowanie w powietrzu. Konieczna byłaby też masowa produkcja amunicji i dronów. Więcej wspólnych zamówień i standardów dla sprzętu, takiego jak czołgi, pomogłoby zmniejszyć fragmentację rynków obronnych na poziomie krajowym, podobnie jak konsolidacja, do której wzywają Airbus SE i Rheinmetall. Ważne byłoby powołanie europejskiego instytutu badań obronnych na wzór amerykańskiej DARPA, który umożliwiłby inwestowanie w nowatorskie technologie proponowane przez startupy. Problemem politycznym są kwestie budżetowe – budżety państw UE są coraz trudniejsze do zrównoważenia ze względu na starzenie się populacji państw kontynentu i konieczność dokładania coraz większych sum do systemów emerytalnych. Przykładem jest choćby Francja, gdzie deficyt francuskich emerytur publicznych ma osiągnąć 15 mld euro rocznie w 2035 roku. A to z kolei zabiera pieniądze inwestycjom w obronność.

Idź do oryginalnego materiału