Świat, jaki znamy, zmienia się na naszych oczach i to w tempie, jakiego jeszcze nie widzieliśmy! Technologie, które jeszcze wczoraj były tylko ciekawostką, dzisiaj stają się fundamentem całej globalnej gospodarki. Coraz większa część wzrostu gospodarczego – zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na całym świecie – pochodzi właśnie z sektora technologicznego.
Nie jest to jakaś moja opinia technologicznego freaka – to twarde dane! Według Forrester Research, już w 2025 roku szeroko rozumiana technologia – czyli oprogramowanie, chmura, sztuczna inteligencja i cała ta cyfrowa infrastruktura – ma odpowiadać za, uwaga, 17% globalnego PKB! A jeszcze w 2005 roku ten udział wynosił zaledwie kilka procent!
To doskonale pokazuje, jak bardzo w ciągu zaledwie dwóch dekad zmienił się układ sił w światowej gospodarce.
Zresztą wystarczy spojrzeć na ten jeden, potężny wykres, żeby zrozumieć, kto tak naprawdę ciągnie globalne akcje do góry. Gdyby wyjąć z tych indeksów spółki technologiczne, to okazałoby się, iż światowe giełdy od ponad dekady praktycznie stoją w miejscu! To pokazuje, jak gigantyczne i absolutnie fundamentalne znaczenie dla naszych portfeli zyskała w ostatnich latach ta branża.

Analitycy z J.P. Morgan podają, iż w samym tylko 2024 roku inwestycje w centra danych, związane z dynamicznym rozwojem sztucznej inteligencji, dodały od 0,1 do 0,3 punktu procentowego do wzrostu PKB Stanów Zjednoczonych! A to, moi drodzy, jest dopiero sam początek – w kolejnych latach ten pozytywny wpływ ma wyłącznie rosnąć!

Właśnie dlatego dzisiaj chcę Wam pokazać 5 dużych, moim zdaniem absolutnie kluczowych, tematów inwestycyjnych. To moje ulubione, długoterminowe „typy”, które – jak uważam – powinny znaleźć się w portfelu każdego inwestora, który myśli o przyszłości i ma horyzont inwestycyjny dłuższy niż 5 lat. Są to też te segmenty rynku, bez których ja sam absolutnie nie wyobrażam sobie budowy swojego własnego, prywatnego portfela inwestycyjnego. No to zaczynamy!
5 inwestycyjnych hitów do portfela. Nie przegap tych trendów w latach 2025-2030!
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Autonomia za kierownicą – początek rewolucji transportowej
Od czasu, gdy porzuciliśmy konie na rzecz pierwszych, prymitywnych samochodów, minęło już ponad sto lat – a mimo to, sama idea prowadzenia auta pozostała praktycznie bez zmian. Kierownica, pedały, lusterka – wszystko to jest nam doskonale znane i wygląda niemal tak samo jak dawniej. Technologia wokół nas zdążyła już zmienić cały świat, ale nasz codzienny transport wciąż wygląda zaskakująco podobnie i anachronicznie. Ale to właśnie w pełni autonomiczna jazda ma to wreszcie, fundamentalnie zmienić – i to nie gdzieś na marginesie, w ramach niszowych eksperymentów, tylko na prawdziwie przemysłową, globalną skalę!
Gdy mówisz „jazda autonomiczna”, większość ludzi od razu myśli: Tesla. Ale prawdziwi gracze w tej nadchodzącej rewolucji to znacznie szersza i bardziej zróżnicowana ekipa. Obecnym, niekwestionowanym liderem tej technologii jest Waymo (czyli spółka-córka Alphabetu, właściciela Google). Tuż za nim czają się tacy konkurenci jak Cruise (należący do General Motors), Motional (wspólne przedsięwzięcie Hyundaia i Aptiv), czy Zoox (rozwijany pod skrzydłami Amazona).
Do tego dochodzą jeszcze chińscy giganci technologiczni: Baidu, AutoX i Pony.ai. No i oczywiście tacy gracze jak Uber i Lyft, którzy marzą o świecie bez kosztów związanych z zatrudnianiem kierowców i o modelu biznesowym opartym na wyłącznie agregowaniu na zautomatyzowane usługi transportowe.
Do tego w tym całym złożonym ekosystemie jest też miejsce dla Nvidia i innych spółek z branży półprzewodnikowej, które dostarczają to, co najważniejsze – czyli „mózg” całego systemu, a więc superwydajne chipy, które w czasie rzeczywistym przetwarzają gigantyczne ilości danych z radarów, kamer i licznych sensorów umieszczonych w pojeździe.
I co najważniejsze – to wszystko nie dzieje się już tylko w zamkniętych laboratoriach i na torach testowych. To dzieje się tu i teraz, na ulicach prawdziwych miast! W Stanach Zjednoczonych, wspomniane już Waymo, już dzisiaj regularnie wozi pasażerów w swoich samochodach bez kierowcy na pokładzie.
Motional w Los Angeles realizuje dostawy jedzenia z Uber Eats dzięki swoich autonomicznych pojazdów, a Zoox intensywnie testuje swoje futurystyczne, dwukierunkowe auta bez kierownicy w Kalifornii.
Z kolei w Chinach, tacy giganci jak Baidu i AutoX prowadzą już w pełni autonomiczne, komercyjne usługi robotaksówek w tak wielkich i zatłoczonych metropoliach jak Wuhan czy Shenzhen.
Obecnie już ponad 100 różnych startupów na całym świecie i kilkadziesiąt największych firm technologicznych i motoryzacyjnych rozwija technologię pojazdów autonomicznych (AV) na pełną, przemysłową skalę. To już jest realnie działający rynek, który właśnie dynamicznie startuje – i którego, moim zdaniem, absolutnie nie warto przespać! To będzie jeden z największych i najbardziej rewolucyjnych rynków na świecie.
Według najnowszych danych z raportu firmy Markets&Markets (z 2023 roku), globalny rynek robotaksówek był w 2023 roku wart zaledwie około 400 milionów dolarów, a do 2030 roku ma osiągnąć wartość…. 45,7 miliarda dolarów! To jest literówka – mowa o potencjalnym wzroście rzędu +11 000% w ciągu zaledwie siedmiu lat, co przekłada się na średnioroczną stopę wzrostu (CAGR) na astronomicznym poziomie 91,8%! Co napędza ten niewyobrażalny wręcz wzrost?
Po pierwsze: znacznie niższe koszty operacyjne – w modelu robotaksówki nie trzeba przecież płacić pensji kierowcy, więc cała rentowność usługi przewozu osób ulega fundamentalnej zmianie.
Po drugie: znacznie większe bezpieczeństwo i efektywność – maszyna nigdy nie zasypia, nie pisze SMS-ów za kółkiem, nie jedzie po alkoholu, może wykonywać znacznie więcej przejazdów w ciągu doby, nie męczy się i ma nieporównywalnie większą utylizację niż prywatny samochód.
Po trzecie: postępująca w zastraszającym tempie urbanizacja i rosnąca potrzeba znacznie lepszego i bardziej efektywnego zarządzania ruchem w coraz bardziej zatłoczonych miastach. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze dynamiczny rozwój globalnych trendów typu Mobility-as-a-Service (MaaS), czyli oferowania usług transportowych „na żądanie”, bez jakiejkolwiek konieczności posiadania i utrzymywania własnego, niezwykle kosztownego pojazdu.
Robotaksówki to także potężna, rewolucyjna wręcz zmiana w dotychczasowych modelach biznesowych. Samojeżdżące auto, w przeciwieństwie do naszych prywatnych samochodów, nie musi stać bezczynnie pod domem przez 90% czasu. Może w tym czasie samo jeździć i zarabiać pieniądze, wożąc innych pasażerów. To oznacza: znacznie wyższe i bardziej efektywne wykorzystanie zainwestowanego kapitału, powstanie zupełnie nowych form współwłasności pojazdów i możliwość niemal nieograniczonego skalowania usług przewozowych, bez konieczności rekrutowania i zatrudniania setek tysięcy nowych kierowców.
W praktyce: to taki Uber, który może działać non-stop, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, bez żadnych przerw.
Czy są jakieś wyzwania? Oczywiście. Skomplikowane regulacje prawne, konieczność zbudowania zaufania społecznego, dalsze, rygorystyczne testy i nieuniknione awarie. To trzeba jeszcze przepracować, ale kierunek, w którym zmierzamy, jest nieodwracalny. Nie mówimy tu już o perspektywie kilkudziesięciu lat – mówimy o rewolucji, która wydarzy się w ciągu nadchodzących kilku, może kilkunastu lat.
Czy na pewno chcecie być, poza tym historycznym trendem? Bo jeżeli świadomie nie inwestujecie w sektor pojazdów autonomicznych, to – mówiąc brutalnie i bez ogródek – z własnej woli odpuszczacie sobie udział w jednym z najważniejszych i najbardziej rewolucyjnych przemysłów przyszłości.
Infrastruktura AI – silnik rewolucji
Sztuczna inteligencja to nie jest jakaś chwilowa moda czy kolejny „buzzword”. To fundamentalna zmiana, nowy, wyższy poziom produktywności, który już dzisiaj, na naszych oczach, rewolucjonizuje sposób działania największych i najbardziej innowacyjnych firm na świecie. Microsoft, Google, Amazon, Meta – zarząd każdej z tych potężnych firm przyznaje już zupełnie wprost: sztuczna inteligencja podnosi efektywność, fundamentalnie zmienia procesy biznesowe i tworzy zupełnie nowe, często niezwykle lukratywne źródła przychodów.
Ale za tym całym, medialnym szumem wokół AI, stoi coś znacznie bardziej fundamentalnego, o czym mówi się znacznie rzadziej – kompletnie nowa, potężna i niezwykle kosztowna infrastruktura technologiczna, bez której żadna z tych rewolucyjnych zmian nie mogłaby się w ogóle wydarzyć.
Trzeba to powiedzieć sobie jasno i bez ogródek: każdy, choćby najprostszy model sztucznej inteligencji, każde pojedyncze zapytanie, które zadajemy chatbotowi, każde jedno zdanie wygenerowane przez duży model językowy –wszystko jest efektem działania ogromnej liczby superszybkich serwerów, specjalistycznych chipów, zaawansowanych przełączników sieciowych, ultraszybkich pamięci i niezwykle wydajnych systemów chłodzenia.
Sztuczna inteligencja to nie jest żadna magia tylko bardzo fizyczny i kosztowny proces obliczeniowy. Wbrew temu, co wielu internetowych propagandystów i sceptyków próbuje Wam wmawiać – największe firmy technologiczne nie wrzucają setek miliardów dolarów do jakiejś czarnej dziury zwanej AI, która bezproduktywnie wchłania ich pieniądze.
Oto kilka twardych, konkretnych dowodów na to, iż te inwestycje już teraz przynoszą wymierne korzyści:
Google już dzisiaj generuje ponad 25% swojego nowego kodu programistycznego właśnie z pomocą sztucznej inteligencji, a Microsoft podaje nawet, iż 30% całego kodu w ich projektach deweloperskich pochodzi od AI! Co więcej, ich klienci korzystający z chmury Azure i wdrażający tam rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji, osiągają średnio od 20 do 30% realnych oszczędności operacyjnych, głównie dzięki zaawansowanej automatyzacji procesów.
Meta, czyli właściciel Facebooka i Instagrama, oficjalnie informuje, iż wdrożenie algorytmów sztucznej inteligencji w ich systemach rekomendacyjnych przyczyniło się do 7% wzrostu średniego czasu spędzanego przez użytkowników na Facebooku i aż 6% wzrostu tego wskaźnika na Instagramie – a to oznacza realny, mierzalny wzrost zaangażowania użytkowników, który bezpośrednio przekłada się na wyższe przychody z reklam.
TSMC, czyli największy na świecie producent chipów, spodziewa się rekordowych wyników finansowych w 2025 roku, głównie dzięki gigantycznemu popytowi na specjalistyczne chipy do zastosowań AI i HPC (High-Performance Computing). Prezes tej firmy wprost określa sztuczną inteligencję jako „technologię przyszłości” i zapowiada świetne perspektywy dla całej branży na kolejne 5 do 10 lat.
Amazon, globalny gigant e-commerce, wdrożył już ponad 750 000 robotów w swoich centrach logistycznych na całym świecie, a tylko jedno z tych zautomatyzowanych centrów – SHV1 w Shreveport – skróciło średni czas przetwarzania pojedynczego zamówienia aż o 25%! Według analityków z Morgan Stanley, ta postępująca robotyzacja procesów logistycznych może przynieść firmie Amazon choćby 10 miliardów dolarów rocznych oszczędności już do 2030 roku.
Według danych firmy Markets&Markets, globalny rynek samej tylko infrastruktury dla sztucznej inteligencji – który obejmuje takie elementy jak układy obliczeniowe, specjalistyczne pamięci, zaawansowane sieci, oprogramowanie i systemy magazynowania danych – ma wzrosnąć ze 136 miliardów dolarów w 2024 roku do imponujących 394 miliardów dolarów w 2030 roku! Tymczasem to tylko część tej, inwestycyjnej układanki. Sam, niezwykle gorący obecnie, segment specjalistycznych chipów AI (czyli głównie potężnych procesorów graficznych GPU i dedykowanych akceleratorów) ma, według prognoz, urosnąć do zawrotnej kwoty 620 miliardów dolarów już w 2032 roku, przy średniorocznym tempie wzrostu (CAGR) wynoszącym blisko 30%! Tak właśnie wygląda prawdziwy, wykładniczy boom technologiczny.
W tym nowym, wspaniałym świecie nie ma jednego, jedynego zwycięzcy, który zgarnie wszystko. Nvidia, co prawda, absolutnie zdominowała rynek najwydajniejszych procesorów graficznych (GPU), ale jej główny konkurent, firma AMD, rośnie bardzo gwałtownie i depcze jej po piętach. Do tego dochodzą tak zwani „hyperscalerzy”, czyli najwięksi gracze na rynku chmury obliczeniowej, tacy jak Amazon (z własnymi chipami Trainium i Inferentia) czy Google (z potężnymi układami TPU), którzy rozwijają swoje własne, dedykowane rozwiązania sprzętowe, żeby uniezależnić się od zewnętrznych dostawców.
Same chipy to tak naprawdę dopiero sam początek całego, niezwykle złożonego łańcucha wartości. TSMC i holenderski ASML zapewniają całą technologię i procesy produkcyjne w najnowszych nanometrach, bez których żadne z tych potężnych chipów nie mogłyby w ogóle powstać.
Arista Networks dostarcza superszybkie, sieciowe kręgosłupy dla gigantycznych centrów danych AI. Equinix i Digital Realty budują i rozwijają globalne kampusy data center, w których te wszystkie serwery i chipy mogą bezpiecznie i wydajnie pracować. Micron i SK Hynix na potęgę budują nową generację ultraszybkich pamięci HBM, które są niezbędne do efektywnego działania dużych modeli językowych. Każdy z tych elementów to tak naprawdę osobny, gigantyczny rynek, który dynamicznie rośnie, bo nieustannie rośnie zapotrzebowanie na coraz większą moc obliczeniową.
Potrzeba mocy obliczeniowej będzie tylko rosnąć. Wraz z dynamicznym rozwojem tak zwanych agentów AI, inteligentnych asystentów czy wideo generowanego na żądanie, rosną wymagania względem całej infrastruktury.
Jedno, z pozoru proste zapytanie do zaawansowanego modelu językowego może zużyć setki razy więcej energii i mocy obliczeniowej niż tradycyjne wyszukanie informacji w Google! Dlatego też dzisiaj każda duża firma technologiczna na świecie musi inwestować gigantyczne pieniądze w budowę swojej własnej, dedykowanej „infrastruktury AI”.
Microsoft, w ramach strategicznej współpracy z OpenAI, buduje w tej chwili specjalne, dedykowane superkomputery.
Meta tworzy od podstaw własne, gigantyczne centra danych, przeznaczone wyłącznie pod trening i obsługę swoich modeli językowych z rodziny Llama.
Amazon na potęgę rozbudowuje swoją globalną infrastrukturę chmurową, przygotowując ją na obsługę milionów zapytań do dużych modeli językowych na całym świecie.
Jak możesz nie chcieć w tym uczestniczyć?
Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.
DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach
Cyberbezpieczeństwo: tarcza, na którą nie można oszczędzać
W odróżnieniu od wielu innych, często znacznie bardziej cyklicznych sektorów gospodarki, cyberbezpieczeństwo nie jest dziś opcją, a koniecznością. Dynamiczny rozwój produktywności to opcja. Obniżanie kosztów przez jazdę autonomiczną to opcja. Cyberbezpieczeństwo to nie jest opcja, jeżeli chcesz, żeby twoja firma istniała. Wydatki na skuteczną ochronę firmowych danych nie podlegają cięciom budżetowym, bo ich brak lub ograniczenie oznacza jedno: realne ryzyko paraliżu firmy, nieodwracalnej utraty reputacji i zaufania.
Właśnie dlatego sektor cyberbezpieczeństwa jest jednym z najbardziej odpornych i stabilnych obszarów, jeżeli chodzi o potencjalne zawirowania makroekonomiczne. Niezależnie od tego, czy na rynkach trwa akurat szalona hossa, czy może głęboka recesja, czy banki centralne podnoszą, czy obniżają stopy procentowe – firmy, rządy i instytucje po prostu muszą nieustannie zabezpieczać swoje najważniejsze systemy informatyczne przed coraz liczniejszymi i coraz bardziej zaawansowanymi zagrożeniami.
Doświadczeni inwestorzy doskonale o tym wiedzą. Wśród wszystkich spółek działających w popularnym modelu SaaS (Software as a Service), to właśnie te z sektora cyberbezpieczeństwa od lat cieszą się jednymi z najwyższych i najbardziej stabilnych wycen. CrowdStrike, Cloudflare, Palo Alto Networks, Zscaler – to prawdziwi ulubieńcy Wall Street. Nie bez powodu.
W 2024 roku świat miał wydać na szeroko pojętą ochronę cyfrową około 200 miliardów dolarów. W 2028 roku ta kwota ma sięgnąć prawie 400 miliardów dolarów! Napędzać będą to trzy siły.
Po pierwsze: postępująca w zastraszającym tempie cyfryzacja wszystkiego – każdy nasz dokument, każda nasza rozmowa, każda nasza płatność – to wszystko są dane, które trzeba gdzieś bezpiecznie przechowywać i chronić.
Po drugie: dynamiczny rozwój Internetu Rzeczy (IoT) i inteligentnych urządzeń – bo dzisiaj hakerzy mogą zaatakować nie tylko serwery naszego banku, ale także naszą inteligentną lodówkę, samochód czy system ogrzewania.
Po trzecie: coraz bardziej napięta sytuacja geopolityczna i rosnąca liczba konfliktów w cyberprzestrzeni – bo cyberprzestrzeń stała się już de facto nowym, pełnoprawnym teatrem działań wojennych, a skuteczna ochrona tak zwanej infrastruktury krytycznej (czyli sieci energetycznych, wodociągów, systemów bankowych itd.) stała się absolutnym priorytetem również dla rządów i agencji państwowych na całym świecie.
Dodatkowo, rosnąca w ostatnich latach liczba pracowników zdalnych, coraz powszechniejsze korzystanie z prywatnych urządzeń do celów służbowych oraz prawdziwa eksplozja ilości danych przechowywanych w chmurze sprawiają, iż tak zwana „powierzchnia ataku”, czyli liczba potencjalnych punktów, przez które hakerzy mogą dostać się do naszych systemów, staje się z roku na rok coraz większa i trudniejsza do zabezpieczenia.
Firmy i rządy po prostu nie mogą sobie pozwolić na brak odpowiedniej ochrony – wydatki w tym obszarze są praktycznie obowiązkowe. Co więcej, wysoki poziom bezpieczeństwa cyfrowego to coraz częściej także twardy wymóg regulacyjny – od europejskiego RODO (GDPR), przez amerykańską ustawę HIPAA dotyczącą ochrony danych medycznych, aż po wojskowe certyfikacje, takie jak CMMC. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze zupełnie nowe klasy zagrożeń, o których jeszcze kilka lat temu nikt nie słyszał: zmasowane ataki typu ransomware na szpitale i instytucje publiczne, złośliwe oprogramowanie ukryte w łańcuchu dostaw, cyfrowy sabotaż przemysłowy czy niezwykle groźne, polityczne „deepfake’i”, które mogą destabilizować całe państwa. Każde z tych niebezpiecznych zjawisk tylko zwiększa presję na dalsze, coraz większe inwestycje w skuteczną ochronę cyfrową.
Nie wiesz, którą konkretną firmę z tego gorącego sektora wybrać do swojego portfela? CrowdStrike, Palo Alto Networks, Zscaler, Fortinet, Cloudflare – każda z tych spółek ma mocny, sprawdzony produkt, ogromną skalowalność swojego modelu biznesowego i potężną, ugruntowaną pozycję na rynku. Każda z nich jednocześnie nieco się od siebie różni i jest lepsza w nieco innym, specyficznym obszarze cyberbezpieczeństwa. jeżeli nie chcesz więc wybierać jednej, konkretnej firmy, zawsze możesz sięgnąć po dedykowany, branżowy ETF, taki jak na przykład WisdomTree Cybersecurity, który w swoim portfelu skupia akcje czołowych, najbardziej innowacyjnych spółek z całego sektora cyberbezpieczeństwa.

Fintech: nowa era pieniędzy
Finanse, jakie znaliśmy przez ostatnie sto lat, odchodzą do lamusa! Ten sektor cyfryzuje się w tempie, które jeszcze kilka lat temu wydawało się nieprawdopodobne. I nie chodzi tu tylko o to, iż dzisiaj płacimy telefonem w sklepie. Chodzi o kompletną, fundamentalną transformację tego, jak zarządzamy pieniędzmi. Jak inwestujemy, jak bierzemy kredyty i jak działają całe, globalne systemy finansowe.
Fintechy, czyli innowacyjne firmy technologiczne z sektora finansowego, rosną jak na drożdżach, bo oferują swoim klientom szybsze, tańsze i znacznie bardziej intuicyjne produkty niż skostniałe, tradycyjne banki.
Robią to wszystko, osiągając przy tym znacznie lepsze marże i nieporównywalnie wyższą efektywność operacyjną. Mają ogromną przewagę w technologii, w projektowaniu doświadczenia użytkownika (UX) i w tempie wdrażania rynkowych innowacji.

W efekcie, fintechy bezlitośnie przejmują klientów od tradycyjnych instytucji – i to nie tylko w krajach wysoko rozwiniętych, ale także, a może choćby przede wszystkim, w tych regionach świata, które charakteryzują się wciąż niskim poziomem ubankowienia.
W takich krajach jak Brazylia, Meksyk czy Indie, innowacyjne fintechy stały się dla milionów ludzi pierwszym w życiu kontaktem z nowoczesnym, formalnym systemem finansowym.
Doskonały przykład? Nubank – brazylijski neobank, który w ciągu zaledwie jednej dekady zdołał zdobyć jako swoich klientów ponad połowę całej dorosłej populacji Brazylii! A zrobił to, działając w pełni cyfrowo, bez ani jednego, fizycznego oddziału, wykorzystując zaawansowane algorytmy i sztuczną inteligencję do oceny ryzyka kredytowego, oferując nowoczesny, przyjazny interfejs i prostą, przejrzystą ofertę bankową, bez żadnych ukrytych opłat i prowizji.
Spora część tych nowych klientów Nubanku nigdy wcześniej nie miała żadnego konta w tradycyjnym banku, a tym bardziej dostępu do tak podstawowych produktów, jak karta kredytowa.
W 2024 roku światowy rynek usług związanych z płatnościami cyfrowymi był już wart 127,8 miliarda dolarów. A do 2035 roku jego wartość ma sięgnąć, według prognoz, aż 726,6 miliarda dolarów, co oznacza średnioroczne tempo wzrostu (CAGR) na poziomie 17,1%!

Wszystko to dzieje się z jednego, prostego powodu: cyfrowe finanse są po prostu lepsze, szybsze i tańsze. W bankowości detalicznej, neobanki i platformy inwestycyjne zdobyły już masową popularność. W sektorze korporacyjnym rośnie w siłę prywatne, pozabankowe finansowanie. choćby tacy gracze, którzy kiedyś byli postrzegani tylko jako „infrastruktura” dla systemu finansowego – jak Visa, Mastercard czy Stripe – rosną dzisiaj znacznie szybciej niż większość tradycyjnych banków.
A to dopiero początek, którego w Polsce aż tak nie rozumiemy, bo mamy jeden z najnowocześniejszych sektorów finansowych na świecie. Analitycy z McKinsey prognozują, iż przychody globalnych fintechów będą rosły w tempie około 15% rocznie aż do 2028 roku, podczas gdy tradycyjne banki będą w tym czasie rosły w tempie zaledwie około 6%. Fintechy mogą więc rozwijać się prawie trzykrotnie szybciej!
Już dzisiaj, według tych samych danych, aż 73% wszystkich interakcji klientów z bankami na świecie odbywa się w pełni cyfrowo. Co więcej, fintechy osiągnęły już poziom zaufania i satysfakcji swoich klientów w pełni porównywalny z tym, jakim cieszą się tradycyjne banki.
Jeśli nie wiesz, od czego zacząć swoją przygodę z inwestowaniem w ten rewolucyjny sektor – spójrz na największe, notowane na giełdzie firmy fintech, które korzystają z tej globalnej transformacji finansów, albo po prostu zainteresuj się specjalistycznym ETF-em, takim jak na przykład Invesco KBW NASDAQ Fintech UCITS ETF. A jeżeli chodzi o konkretne spółki, to jednymi z największych i najbardziej znanych fintechowych innowatorów na świecie są między innymi: Block w USA (znany z popularnej aplikacji do płatności mobilnych Cash App oraz z terminali płatniczych Square), holenderski Adyen (który jest procesorem transakcji dla takich gigantów jak Spotify czy Uber), wspomniany już brazylijski Nubank (neobank, który dał milionom mieszkańców Ameryki Łacińskiej dostęp do nowoczesnego konta i karty), czy amerykański SoFi, brytyjski Wise. Do tego dochodzi Affirm (lider w segmencie „kup teraz, zapłać później”, czyli BNPL) czy Robinhood (popularna platforma do inwestowania dla młodego pokolenia). Do wyboru do koloru.
Otyłość w epoce zysku – jak zarabiać na kryzysie stylu życia
Do piątki najbardziej perspektywicznych trendów zaliczyłbym też przewrotnie coś spoza technologii, czyli zarabianie na nadwadze.
To jeden z najbardziej przewidywalnych, a jednocześnie najbardziej niepokojących trendów cywilizacyjnych naszych czasów. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), już ponad 2,5 miliarda ludzi na całym świecie ma nadwagę lub jest otyłych. I ten trend, niestety, ani myśli zwalniać. Ludzie, globalnie, stają się coraz bardziej leniwi.
Ale warto zrozumieć, iż to nie jest wyłącznie kwestia samego jedzenia. To cały, niezwykle złożony ekosystem nowoczesnego stylu życia, który w dużej mierze oparty jest na komforcie, braku ruchu i wszechobecnej potrzebie natychmiastowej gratyfikacji. I co najciekawsze z perspektywy inwestora – każdy, absolutnie każdy element tego ekosystemu da się skutecznie zmonetyzować.
Z jednej strony mamy więc coraz większą, alarmującą skalę globalnego problemu zdrowotnego, a z drugiej – ogromny i stale, dynamicznie rosnący rynek firm, które ten niezdrowy stan rzeczy bez skrupułów monetyzują. Co jest w tym wszystkim najbardziej paradoksalne, zarabiają one na obu, przeciwstawnych końcach tej samej ośki: zarówno na promowaniu wygody i nadkonsumpcji, jak i, co równie lukratywne, na walce z jej tragicznymi skutkami.
Weźmy choćby rynek dostaw jedzenia. Wartość światowego rynku dostaw żywności online w 2024 roku wyniosła 232,76 miliarda dolarów, a szacuje się, iż już do 2034 roku osiągnie ona wartość około 637,46 miliarda dolarów, przy średniorocznym tempie wzrostu (CAGR) wynoszącym aż 10,6%!

Dlaczego? Bo ludzie coraz mniej gotują, coraz mniej wychodzą z domu i coraz bardziej cenią sobie wygodę. Mamy coraz mniej czasu, a jednocześnie coraz więcej stresu, pragniemy coraz więcej wygód i mamy, niestety, coraz mniej realnych kontaktów społecznych. Jak wynika z danych opublikowanych przez „Time.com” i PMC, zjawisko samotności i izolacji społecznej na świecie nieustannie rośnie – mamy coraz mniej prawdziwych, bliskich przyjaciół, spędzamy coraz więcej czasu w domu, a nasza uwaga jest w coraz większym stopniu pochłaniana przez ekrany urządzeń elektronicznych. Nie jest więc żadnym zaskoczeniem, iż przedstawiciele pokolenia Gen Z zamawiają jedzenie na wynos 2 do 3 razy częściej niż starsze pokolenia.
Inny, niezwykle gorący temat, to leki nowej generacji (takie jak Ozempic, Wegovy czy Mounjaro), które dosłownie rewolucjonizują globalny rynek odchudzania. Według szczegółowej analizy przeprowadzonej przez Morgan Stanley w 2024 roku, globalny rynek leków na otyłość (głównie tych z innowacyjnej grupy GLP-1) ma osiągnąć łączną wartość około 150 miliardów dolarów już do 2035 roku! Z tej gigantycznej kwoty, aż 80 miliardów dolarów ma przypadać na sam, niezwykle chłonny rynek amerykański. Obecnie, zaledwie 2–3% otyłych osób w USA regularnie przyjmuje leki z grupy GLP-1, ale szacuje się, iż do 2035 roku ten odsetek może wzrosnąć choćby do, uwaga, aż 20%!


Rynek leków GLP-1 tak naprawdę dopiero się rozkręca. Według najbardziej optymistycznych szacunków, czekać nas może choćby aż dziesięciokrotny wzrost wartości tego rynku w perspektywie niecałej dekady! Skąd ten niewyobrażalny boom? Analitycy z Morgan Stanley wymieniają pięć kluczowych si napędowych
- szerokie zastosowanie kliniczne – od chorób serca po nowotwory,
- rosnąca refundacja i ubezpieczenia,
- wprowadzenie wersji doustnych, łatwiejszych w użyciu niż zastrzyki,
- nowe formy dawkowania (np. miesięczne zamiast tygodniowych).
- ekspansja na rynkach wschodzących, gdzie brakuje powszechnej refundacji
Liderzy sektora? Na dziś Eli Lillly oraz Novo Nordisk, ale z czasem pojawią się kolejni. Już w tle majaczy mały ale dynamicznie rosnący Hims & Hers, a sam rynek przyjmie jeszcze wiele innych podmiotów.
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Do zarobienia,
Piotr Cymcyk