5 najlepszych książek o „narodach zjednoczonych”

10 miesięcy temu

Zapraszamy na kolejny odcinek „Książkowego SKANERA Warsaw Enterprise Institute”. 24 października obchodziliśmy Dzień Narodów Zjednoczonych – to coroczne święto obchodzone jest z okazji wejścia w życie Karty Narodów Zjednoczonych 24 października 1945 roku. Dziś z kolei mówi się dużo o jednoczeniu się narodów pod takimi sztandarami jak Unia Europejska. Tę tematykę poruszał też WEI w swoim cyklu filmów „Kulawi władcy”. Proponujemy państwu zatem 5 książek o „narodach zjednoczonych”. Miłej lektury!

1. Konstanty Gebert, „Pokój z widokiem na wojnę. Historia Izraela”

Izrael jest narodem, który od wieków był w dużej mierze zjednoczony w pragnieniu utworzenia stabilnego państwa. Monumentalna książka dziennikarza i działacza znanego z bezkompromisowości i ostrego pióra. W tej pozycji Gebert znany również jako Dawid Warszawski kreśli historię Izraela od jego początków, aż po dziś dzień. Nie stroni przy tym od autorskich interpretacji i silnych ocen. Autor rysuje bogate tło konfliktu izraelsko-palestyńskiego, który niedawno wybuchł z nową siłą, a także innych problemów Izraela z sąsiadami na Bliskim Wschodzie. „Książka ta jest niesamowicie prowokująca i zmusza do myślenia, choćby jeżeli nie podziela się wszystkich zawartych w niej interpretacji i wniosków. Oparta na wielu źródłach oraz osobistych doświadczeniach autora, obejmuje ona całą historię państwa żydowskiego, od poczęcia i bólów porodowych aż do egzystencjalnego Kulturkampf czasów obecnych. I jest prawdziwym majstersztykiem” – recenzował dr Laurence Weinbaum, naczelny „The Israel Journal of Foreign Affairs”. Ja się z nim zgadzam.

2. Jill Lepore, „My, naród”

Dzieło historyczki wielu uznało za najciekawszą w ostatnich latach interpretację historii amerykańskiego społeczeństwa (walczącego o jedność, a z drugiej strony szarganego różnymi problemami). „Jill Lepore przedstawia historię Stanów Zjednoczonych w zaskakującej interpretacji. Wychodząc od głównych amerykańskich idei, tych „oczywistych prawd”, o których mówił Jefferson – politycznej równości, praw naturalnych i suwerenności narodu – autorka zadaje podstawowe pytanie: czy burzliwa historia Ameryki dowodzi tych prawd, czy też im zaprzecza? Lepore śledzi ich obecność od czasów pierwszych pionierów po izolacjonistów, od właścicieli niewolników po obrońców praw człowieka, od początków prasy drukarskiej po Facebooka. Stwierdza też, iż sprzeczności w nich zawarte budują naród, który chce walczyć o sens swojej historii”. Tak, ta historia zawiera w sobie nutę optymizmu dla tak potężnego, a zarazem podzielonego narodu-państwa.

3. William Easterly, „Tyrania ekspertów”

Naukowcy i eksperci wszelkiej maści bywają czasem nonszalanccy w swoich predykcjach. Nie uwzględniają wielu czynników i zmiennych. Sądzą, iż jeżeli coś działało na terenie A, powinno zadziałać też w miejscu B – to jedna z tez amerykańskiego ekonomisty, Williama Easterly’ego. Autor skrupulatnie przygląda się różnym organizacjom międzynarodowym, takim jak Bank Światowy i nierzadko podaje w wątpliwość szczere i transparentne intencje tych wielkich międzynarodowych bytów. „Idea niezapisanej karty to tendencja do ignorowania historii i postrzegania każdego biednego społeczeństwa jako nieskończenie elastycznego, co pozwala na to, aby ekspert rozwoju mógł zastosować swoje rozwiązania techniczne”.

4. Michel Houellebecq „Uległość”

Państwo, integracja z „obcym”, kulturowe ustępstwa, wojna o symbole i wartości, marazm, nihilizm, europejski kosmopolityzm – to tematy, które w swoich książkach wielokrotnie podejmuje Houellebecq. Nie inaczej jest w kultowej „Uległości” wydanej w dzień zamachu na redakcję „Charlie Hebdo”. Książka przedstawia alternatywną historię Francji – jej wersję islamską (a może to nie wersja alternatywna, ale opóźniona?): „W tym właśnie momencie zrozumiałem: Europa już popełniła samobójstwo. Jako czytelnika Huysmansa pana również musiał irytować jego uporczywy pesymizm, jego powtarzające się złorzeczenia pod adresem współczesnej miernoty. A przecież żył w czasach, gdy narody europejskie w apogeum swego rozwoju stały na czele olbrzymich imperiów kolonialnych i władały całym światem!… W czasach absolutnie niezwykłych zarówno z punktu widzenia technologii – kolej, elektryczność, telefon, fonograf, metalowe konstrukcje Eiffla – jak i sztuki: tu akurat nasuwa się zbyt wiele nazwisk, żeby je wszystkie wymienić, czy to w literaturze, w malarstwie, czy w muzyce… (…) Tamta Europa, będąca szczytowym osiągnięciem ludzkiej cywilizacji, popełniła trwające kilka dekad samobójstwo – ciągnął ze smutkiem Rediger. – W całej Europie pojawiały się ruchy anarchistyczne i nihilistyczne, wezwania do przemocy, negowanie jakichkolwiek zasad moralnych. Kilka lat później wszystko się zakończyło niepojętym szaleństwem”. I tak to z tym Houellebecqiem jest. Ale czyż nie trzeba w wielu miejscach przyznać mu racji?

5. Peter Turchin „Wojna i pokój, i wojna”

Zjednoczone narody i silne państwowości. Co sprawia, iż jedne społeczności przekształcały się z czasem w większe organizmy, niektóre osiągając przy tym status imperiów, podczas gdy inne znikały w mrokach historii? Co charakteryzuje wielkie mocarstwa i czy możemy prognozować ich upadek? Czy jesteśmy w stanie opisać czynniki, które wywołują konflikty, wojny i wieloletnią zapaść? Na te pytania odpowiedzi szuka amerykańsko-rosyjski naukowiec Peter Turchin w swoim dziele. Autor podważa wcześniejsze teorie: samolubnego genu znanego z biologii ewolucyjnej i racjonalnego wyboru w ekonomii, przeciwstawiając im wyodrębnioną przez siebie dziedzinę złożoności zwaną kliodynamiką. Zdaniem twórcy „Wojny i pokoju, i wojny” kluczem do budowy silnych państw i, co oczywiste, mocarstw jest zdolność do kooperacji. Im większe umiejętności współpracy i socjalizacji, tym dynamiczniejsze i mocniejsze pozostawienie rywali w przedbiegach. Turchin często przytacza arabskie słowo assabija, które oddaje ducha wspomnianej współpracy. Naukowiec przekonuje, iż pogranicza, na których dochodzi do intensywnej wymiany handlowej są naturalną glebą do wzrostu assabiji. Czas jest jednak nieubłagany, a wyszczególnione dynamiczne cykle prędzej czy później doprowadzą do upadku. Po nich jednak znów pojawi się szansa na rozkwit. Autor przekonuje, iż wiele jeszcze przed nami do odkrycia, ale badania mogą w przyszłości zredukować ryzyko wyniszczających wojen.

Artykuł powstał dzięki wsparciu Polskiego Funduszu Rozwoju.

Idź do oryginalnego materiału