Chociaż w teorii prawo ma chronić obywateli, to w praktyce bywa z tym różnie. Każdego roku Sejm rozpatruje setki ustaw, na które składa się kilkadziesiąt tysięcy stron przepisów. Nic dziwnego, iż wśród tych aktów znajdują się również zupełnie nielogiczne przepisy lub zwykłe buble prawne. Niektóre z nich wynikają z tego, iż prawo nie nadąża za rzeczywistością. Cześć takich przepisów funkcjonuje już od dawna i nikt nie stara się ich naprawić. Oto kilka najciekawszych absurdów w polskim prawie, które wciąż są tematem licznych dyskusji.
Prawo, które nie nadąża za postępem
Jednym z ciekawszych przykładów absurdów, które możemy znaleźć w polskim prawie, jest nierówne traktowanie kierowców korzystających w trakcie jazdy ze telefonów i tych, którzy posiadają auta ze wbudowanym ekranem dotykowym. Za korzystanie z telefonu w niedozwolony sposób podczas jazdy samochodem grozi 500 zł mandatu i aż 12 punktów karnych. Żeby było jasne. Absolutnie nie pochwalamy i nie bronimy osób, które w trakcie jazdy korzystają ze telefona. Jednak trzeba zadać sobie pytanie: czym różni się w trakcie jazdy samochodem korzystanie z telefonu od używania ekranów dotykowych na deskach rozdzielczych?
Obie czynności wydają się tak samo absorbujące i trudno zrozumieć, dlaczego tylko jedna z nich jest karana. Producenci samochodów w większości rezygnują z fizycznych przycisków. W niektórych modelach aut nie ma już choćby pokręteł do ustawiania poziomu chłodzenia klimatyzacji, czy przycisków do regulowania głośności radia.
Jak rozwiązać ten problem? Zniesienie kar za korzystanie z telefonu w trakcie jazdy raczej nie jest dobrym pomysłem. Część producentów, jak Hyundai sama dostrzega problem i stara się częściowo pozostać przy fizycznych przyciskach. Być może wkroczyć powinna Unia Europejska. Skoro unijnym urzędnikom tak łatwo przychodzi narzucanie producentom aut wyśrubowanych norm emisji spali, to może powinni rozważyć wprowadzenie wytycznych ograniczających rezygnacje z podstawowych fizycznych przycisków. W końcu jest to kwestia, która istotnie wpływa na bezpieczeństwo kierowców.
Nawet 1500 zł grzywny za zaniechanie tego obowiązku
Kolejny absurd to przykład przepisu, który krytykowany jest już od dawna, ale wciąż nikt się nim nie zajął. Chociaż chodnik jest częścią dróg publicznych, która przylega bezpośrednio do granicy nieruchomości, to zgodnie z prawem budowalnym za bezpieczny stan tego elementu infrastruktury odpowiada właściciel posesji lub zarządca nieruchomości.
Zgodnie z art. 117 Kodeksu wykroczeń, za zaniechanie tego obowiązku można otrzymać choćby 1500 zł kary lub naganę. Co interesujące kara grozi nie tylko za nieodśnieżony chodnik, ale również za nieusunięcie np. sopli lodu z elewacji budynku, który przylega do chodnika. Kwota potencjalnej grzywny jest dość spora, to może być najniższy wymiar kary. Prawdziwie problemy zaczynają się, gdy na nieodśnieżonym chodnik ktoś się poślizgnie i dozna np. złamania ręku lub nogi. Wówczas odszkodowanie musi wypłacić osoba, która odpowiada za odśnieżanie danego fragmentu chodnika.
Jak się okazuje, obowiązek odśnieżania nie dotyczy wszystkich przypadków. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy posesja jest oddzielona od chodnika pasem zieleni. Odśnieżanie nie jest również obowiązkowe, gdy gmina pobiera opłaty za parkowanie w miejscach, które jednocześnie służą do poruszania się pieszym.
Niepełnoletni nie kupi energetyka, ale tabletkę „dzień po” już tak
Kolejny przykład to całkiem świeża sprawa. adekwatnie mamy tu do czynienia z dwoma odrębnymi sprawami, które pojawiły się niedawno i są ze sobą często zestawiane. Chodzi o zakaz sprzedaży napojów energetycznych osobom niepełnoletnim, który wszedł w życie 1 stycznia 2024. Druga sprawa wynika z rozporządzenia ministra zdrowia, które umożliwiło legalne nabycie tzw. tabletki „dzień po” osobom od 15 roku życia.
Chociaż program miał jedynie charakter pilotażowy, potrwał od 1 maja do 30 czerwca, a nabycie tabletki możliwe było tylko w aptekach ze specjalnej listy, to oba przykłady były często ze sobą zestawiane. W internecie pojawiło się wiele komentarzy, które sugerują, iż absurdem jest sytuacja, w której nastolatek może nabyć legalnie tabletkę „dzień po”, ale „energetyka” już nie.
Ten przykład jest niejednoznaczny i trudno go rozstrzygnąć. Obie strony mają silne argumenty, które potwierdzają słuszność ich stanowisk. Takie zestawienia budzą jednak sporo emocji i dyskusji i pojawiają się nie tylko w odniesieniu do Polski. Podobne wątpliwe sytuacje zdarzają się np. w USA. Tam prawo zezwala na zakup alkoholu osobom, które ukończyły 21 rok życia. Natomiast głosować w USA można już od 18 roku życia.