ABW rozbiło siatkę szpiegowską, która korzystała z… giełdy kryptowalut z licencją MiCA

3 godzin temu
Zdjęcie: abw


ABW prowadzi śledztwo dot. grupy przestępczej, która działała na rzecz rosyjskich służb specjalnych. Okazuje się, iż jej członkowie byli opłacani dzięki kryptowalut. Lider grupy korzystał z giełdy, która posiadała licencję MiCA.

ABW rozbiła grupę, która szkodziła Polsce

Obecnie polscy politycy z obozu rządzącego starają się pokazać rynek kryptowalut od jak najgorszej strony. Przed nami choćby tajne posiedzenie Sejmu, które ma dot. „kryptoafery”. Jak ujawnił poseł Konfederacji Krzysztof Bosak, premier chce mówić o sprawie, którą zajmuje się ABW, i w ten sposób zaatakować prezydenta za weto ustawy o kryptowalutach.

Ujawniam co premier powie jutro na zamkniętej części posiedzenia Sejmu:

„Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (…) prowadzi (…) śledztwo dotyczące działalności na rzecz rosyjskich służb specjalnych zorganizowanej grupy przestępczej, składającej się z co najmniej 30 osób, która…

— Krzysztof Bosak (@krzysztofbosak) December 4, 2025

O co dokładnie chodzi w tej tzw. „kryptoaferze”? O działalność grupy liczącej 30 osób, które zajmowały się szpiegostwem, sabotażem oraz propagandą wymierzoną w Polskę. Jej członkami byli obywatele Ukrainy, Białorusi, Rosji, Polski i Litwy. ABW wie już, iż na jej czele stał 28-letni obywatel Rosji, Michaił M., powiązany z Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB). To on wydawał polecenia agentom, komunikował się z nimi dzięki Telegramu i opłacał kryptowalutami.

Grupa miała dążyć m.in. do wykolejania pociągów przewożących broń i pomoc humanitarną dla Ukrainy. W 2023 r. ABW zatrzymała 16 osób, które przyznały się do winy i zostały skazane na kary od 13 miesięcy do 6 lat więzienia.

Sam Michaił M. znajduje się poza granicami Polski. Jest matematykiem i posiada specjalistyczną wiedzę dot. blockchaina i kryptowalut. W tych kwestiach wspierał FSB.

Zdaniem śledczych podejrzany nakłaniał członków grupy także do stosowania przemocy i gróźb wobec obywateli Ukrainy oraz Białorusi. Jak ustalono, zlecał dokonywanie pobić oraz podpalenia mienia – w tym nieruchomości i samochodów – przy użyciu tzw. koktajli Mołotowa. Ostatni zarzut dotyczy finansowania – przy pomocy giełd kryptowalutowych – przestępstw o charakterze terrorystycznym. Prokuratura informuje, iż za rozwieszenie plakatów antyukraińskich zleceniodawca płacił w kryptowalutach pięć dolarów, za zrobienie grafiki antyukraińskiej – kilkanaście, kilkadziesiąt dolarów, za zainstalowanie kamery, który rejestrowała i transmitowała obraz – kilkaset dolarów, a za spowodowanie wykolejenia pociągu 10 tys. USD

– podaje RMF FM.

Jak na razie polski sąd wydał za M. list gończy.

Choć polski rząd będzie teraz chciał prowadzić narrację tak, by obarczyć prezydenta winą za to, iż takie grupy mogą działać, prawda jest bardziej złożona. M. płacił zleceniobiorcom kryptowalutami, ale, jak podaje choćby prorządowa Wyborcza.pl, korzystał w tym celu z usług OKX, która to giełda posiada licencję MiCA!

Jak dokładnie działał proces płatności? M. przelewał kryptowaluty na adres portfela, a następnie kryptowaluty były sprzedawane na giełdzie.

To nie kwestia regulacji

Pisałem już na Bitcoin.pl, iż problemem nie jest brak regulacji. Jak widać, służby rosyjskie swobodnie korzystają z giełd z licencją MiCA. Po prostu polskie służby muszą zostać dofinansowane i posiadać programy do blockchainowej kryminalistyki.

Najgorsze w obecnej sytuacji jest to, co robi rząd. Zamiast podejść do sprawy kryptowalut w poważny sposób, upolitycznia ten temat.

Idź do oryginalnego materiału