Afera z "elektrykami" do Morskiego Oka. Wiadomo, kto odpowiada za horrendalne ceny biletów

8 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


W pierwszy dzień majówki TPN uruchomił przejazdy busami elektrycznymi. Zainteresowanie nimi było nikłe. prawdopodobnie z powodu horrendalnych cen biletów. Za przejazd z Zakopanego do położonej poniżej Morskiego Oka Włosienicy trzeba zapłacić bowiem aż 100 zł. Wiadomo, kto za to odpowiada.


Busy elektryczne do Morskiego Oka miały być alternatywą dla transportu konnego. Zakup elektryków i uruchomienie przejazdów były częścią umowy, którą Ministerstwo Klimatu i Środowiska zawarło z TPN, samorządowcami oraz Stowarzyszeniem Przewoźników do Morskiego Oka. Departament określił wypracowany kompromis "historycznym porozumieniem". W jego ramach ustalono ponadto, iż zaprzęgi konne będą kursować na odcinku wynoszącym 2,5 km, a nie na 7 km. Dodatkowo wozy miały mieć mniejsze gabaryty. Reklama


Ministerstwo kupiło "elektryki" do Morskiego Oka. Z przejazdów skorzystało 40 osób


Jak podawała PAP - zakup czterech elektryków kosztował 3 mln 198 tys. zł. Za pojazdy zapłaciło ministerstwo klimatu. "Już w tym sezonie turyści będą mieli wybór - będą mogli pójść do Morskiego Oka, skorzystać z transportu busami elektrycznymi lub podjechać do Wodogrzmotów Mickiewicza konnym zaprzęgiem. Udało nam się porozumieć w tej sprawie" - mówiła w lutym na konferencji prasowej szefowa departamentu Paulina Hennig-Kloska.


Czytaj także: Popularna atrakcja w Kołobrzegu będzie droższa. Miasto podnosi ceny
Zgodnie z obietnicami, przejazdy zostały uruchomione. "Elektryki" zaczęły kursować w majówkę. Jak informował PAP - zainteresowanie nimi było jednak nikłe. TPN przekazał, iż w ciągu trzech dni skorzystało z nich 40 osób. Do przejazdów konnych była za to kolejka. Chętnych na skorzystanie z busa elektrycznego prawdopodobnie byłoby więcej, gdyby nie horrendalne ceny biletów. Jednorazowy przejazd w zależności od trasy kosztuje od 60 do 100 zł. Takie ceny obowiązują, jeżeli bilety kupuje się online. W punkcie informacji turystycznej jest o 10 zł drożej.


100 zł za bilet w jedną stronę. Ceny ustał... TPN


Zapytaliśmy Ministerstwo Klimatu i Środowiska oraz TPN, kto ustała ceny przejazdów, dlaczego są one tak wysokie i czy w związku z niewielkim zainteresowaniem ze strony turystów planowane są zmiany w programie, np. obniżenie opłat za przejazd. Na nasze pytania odpowiedziało tylko ministerstwo. Departament wyjaśnił, iż "cena usługi została ustalona przez Tatrzański Park Narodowy".
- Oprócz kosztu transportu i usługi edukacyjnej, obejmuje ona także koszt biletu wstępu do Parku (11 zł bilet normalny, 5,50 zł ulgowy) - przekazało ministerstwo. Opłaty wskazane przez departament przez cały czas jednak nie tłumaczą tego, dlaczego TPN wycenił przejazdy tak drogo. Dla porównania bilet na spalinowy bus kosztuje tylko 15 zł.


Ministerstwo będzie analizować ceny. TPN uważa, iż busów powinno być więcej


Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało, iż "uruchomienie przejazdów w weekend majowy miało charakter pilotażowy". - Wszelkie wnioski, uwagi i sugestie dotyczące tego tematu, łącznie z ceną usługi, będą szczegółowo analizowane. Dotychczas nie rozważano dofinansowania usługi ze środków publicznych - wskazało ministerstwo.


Departament podkreśla także, iż "przejazd busami elektrycznymi na trasach Zakopane - Włosienica oraz Palenica Białczańska - Włosienica nie jest usługą przewozową, ale edukacyjną", a w trakcie kursu pasażerowie "mają okazję poznać wiele ciekawostek o przyrodzie Tatrzańskiego Parku Narodowego". - Dzięki temu wiedzą, na co zwrócić uwagę podczas wędrówki po Parku - dodano.
Mimo iż przejazdy busami elektrycznymi nie cieszą się popularnością, to TPN uważa, iż pojazdów jest za mało. PAP podawał, iż zdaniem dyrekcji parku, potrzebnych pozostało 16 "elektryków".
Hanna Sidorska
Idź do oryginalnego materiału