Afera z KPO a syndrom głębokiego uzależnienia

6 dni temu

Starania w Brukseli o fundusze na Krajowy Plan Odbudowy były koszmarem dla rządu Morawickiego. Ich odblokowanie przyniosło katastrofę rządowi Tuska. Dwie odsłony tej farsy ukazują stopień uzależnienia Polski od pieniędzy europejskich. Farsa może zamienić się w dramat, przy okazji wydawania reszty miliardów z KPO.

Wyobraźmy sobie wielkiego, uroczego chomiczka, biegnącego sobie w kółeczku. Podsuwamy mu marcheweczkę i widzimy, jak chomiczek zaczyna dziko przebierać łapkami, żeby ją pochwycić. Dajemy mu ugryźć kęs, a czasami nie. Za każdym razem chomik wpadał w obłędny galop, bo jest głodny. Ale to, co chwyci, jego głodu nie zaspokoi. Jednak jeżeli nie będzie galopował w kółeczku, wówczas nie dostanie niczego. Zatem nie ma wyjścia. My zaś możemy zarządzać chomiczkiem. No, chyba iż biedaczyna w pewnym momencie zdechnie z powodu wysiłku nieadekwatnego do osiąganych korzyści. Ale właśnie pojawił się jeszcze jeden drobiazg psujący zabawę. Mianowicie utraciła ona swój pierwotny sens, a nowego nie widać.

Zostawiając na boku metaforę, którą eurosceptycy mogą uznać za obraźliwą dla Polski, a euroentuzjaści za szaklującą Komisję Europejską, spójrzmy na przyjęty w grudniu 2020 r. „Plan odbudowy dla Europy” nazwany NextGenerationEU.

„To więcej niż plan odbudowy. To jedyna w swoim rodzaju szansa na wyjście z pandemii z większą siłą na transformację naszych gospodarek” – mówił komunikat Komisji Europejskiej ogłoszony 17 grudnia 2020 r. „Mamy wizję, mamy plan i uzgodniliśmy, iż wspólnie zainwestujemy 806,9 mld euro” – podkreślano w nim.

Teraz mamy połowę 2025 r., pandemia odeszła w zapomnienie, a na terenie Polski jak dotąd najwięcej korzyści z NextGenerationEU wyciągnęli dla siebie miłośnicy żeglowania po jeziorach i swingersi z Lubińca. Gdyby przy okazji swingowania chcieli się rozmnażać, byłby z tego jeszcze jakiś społeczny pożytek. Ale oni zamiast połączyć przyjemność z rodzicielstwem woleli zainwestować unijne fundusze w „maszynę do działalności metalurgicznej”. Co sugeruje rozszerzenie oferty na usługi „sado-maso”.

Jednak inaczej być nie mogło. Gdyby zaraz po przyjęciu „Planu odbudowy dla Europy” przez cały rok 2021 wpompowano 800 mld euro w gospodarki państw Unii, obecna sytuacja miałaby szansę prezentować się lepiej. Mniej odczuwalny byłby kryzys energetyczny, który zaczął się wówczas za sprawą Rosji. Europejskie firmy nie oddawałyby tak łatwo pola chińskim. Należało wybrać kluczowe, najbardziej perspektywiczne sektory i udzielić wsparcia podmiotom, gwarantującym rozwój i sukces. USA w tym czasie przekazały bilion dolarów dofinansowania na budowy fabryk półprzewodników, rozwój AI, sektora baterii etc. Chiny przychyliły nieba rodzimym koncernom produkującym auta elektryczne, panele słoneczne, turbiny wiatrowe i oczywiście mikroprocesory oraz projektom związanym z AI.

Komisja Europejska obrała drogę procedur i negocjowanie „kamieni milowych”. W efekcie, jak informuje KE, do tej pory państwom Unii wypłacono ok. 225 mld euro w ramach NextGenerationEU. Przypomnijmy – od pandemii upłynęło 5 lal, a wydano dopiero jedną czwartą środków. Oto Rosja próbowała zniszczyć Unię, używając szantażu energetycznego. Trump narzucił jej protekcjonistyczny traktat handlowy. Roczny deficyt w handlu z Chinami może przebić 500 mld euro. Komisja zaś plasterek po plasterku wydziela marcheweczkę, pasującą bardziej do powiedzenia „musztarda po obiedzie”.

W przypadku Polski jej wydzielanie połączono z rozgrywaniem rządzącej wówczas Polską Zjednoczonej Prawicy. Przy czym dla Brukseli było to ważniejsze od wspierania szóstej pod względem PKB gospodarki w Unii. Choć przecież gospodarki państw Wspólnoty to zbiór naczyń połączonych i gdy jedna słabnie, inne wcześniej czy później odczuwają tego negatywne konsekwencje. Było to mniej ważne od strachu europejskich elit przed populistami.

Tymczasem widzimy, iż odcięcie dostępu do marchewki, które kompromitowało rząd Morawieckiego, okazuje się równie niszczące, co wydzielenie jej porcji rządowi Tuska. W tym miejscu zbliżamy się do sedna sprawy.

Mechanizm NextGenerationEU zawiera w sobie tyle destrukcyjnych elementów, iż dla kraju uzależnionego od funduszy unijnych jest wręcz niebezpieczny. A takim krajem jest Polska, niezależnie kto nią rządzi. Struktura wydatków budżetowych III RP została tak ustawiona, iż po dodaniu do siebie tego, co idzie na opiekę zdrowotną, wojsko, programy socjalne, obsługę długów, pensje dla budżetówki, na inwestycje można wydać grosze. A i tak mamy gigantyczny deficyt budżetowy. Zatem od lat zakłada się, iż inwestycje sfinansują fundusze unijne. jeżeli rząd pragnie lepszej infrastruktury w kraju i wielkich programów rozwojowych, by móc się pochwalić nimi wyborcom, chomiczek musi przebierać łapkami.

Na początku rządów PiS próbowano się z tej pułapki wyrwać. W ramach tzw. „planu Morawieckiego” utworzono Polski Fundusz Rozwoju. Zamierzenia były ambitne, ale uzależnienie okazało się silniejsze. Teraz to samo uzależnienie dewastuje słabnące poparcie wyborców dla rządu Tuska. Musi on bowiem wydać i rozliczyć środki grantowe z NextGenerationEU do 31 sierpnia 2026 r., a pożyczkowe zakontraktować i przelać (na rozliczenie będzie czas do 2029 r.). jeżeli nie da rady, wówczas podniesie się krzyk o utraconej szansie na rozwój. Zatem wprost szaleńczo przebiera łapkami, bo czas płynie.

Podkreślmy tu słowo „wydać”! Inne słowa, jak np. „sensownie”, „korzystnie”, „perspektywicznie” mają znaczenie drugorzędnie. Dziki pęd chomiczka w kółeczku otworzył wspaniałe okazje dla obrotnych osób, przylepionych do obozu władzy lub z nim spokrewnionych. Bo chomiczek musi wydać, a one przecież pomagają. Do tego grona dołączyli ludzie z kreatywną wyobraźnią. One również „pomogły” chomiczkowi. Zaś reszta Polaków dowiedziała się, iż jak masz układy, dużo kasy lub jesteś bezczelny, to w nagrodę czekają na ciebie europejskie fundusze.

Ale przecież to dopiero 1 proc. sum z KPO, rozdysponowanych w niszy, jaką jest branża hotelarsko-gastronomiczna. Teraz przed nami rok na wpompowanie miliardów w projekty nazywane przez rząd „strategicznymi”. Przypomnijmy, tę kasę trzeba wydać! Choćby się waliło i paliło, a chomiczek miał zdechnąć z przemęczenia.

Zatem wyobraźmy sobie, jakie pandemonium może towarzyszyć temu przymusowemu wydawaniu. Przy nim swingersi z Lubińca mogą wyjść na statecznych konserwatystów. Na tym właśnie polega sedno destrukcyjnych cech NextGenerationEU.

Notabene Komisja Europejska chciałaby, żeby niektóre mechanizmy działania, na których go oparto (np. „kamienie milowe”), wprowadzić do wieloletniego budżetu Unii. Polska to przetrzyma, ale jej kolejne rządy oraz cała Unia niekoniecznie

Idź do oryginalnego materiału