W ciągu jednego dnia, we środę, wartość platformy Airbnb spadły o 15%. Był to największy spadek kursu akcji firmy od jej giełdowego debiutu w 2020 r. Ten mocno pesymistyczny wynik był skutkiem publikacji danych dot. wyników firmy na amerykańskim rynku.
Airbnb przekazała inwestorom, iż musiała zweryfikować swoje wcześniejsze estymacje dot. wyników w drugim kwartale bieżącego roku. Zgodnie ze zaktualizowanymi danymi, liczba rezerwacji za pośrednictwem platformy (od których marża jest jej głównym źródłem przychodu) wzrosła w tym okresie o 8,7%, osiągając wolumen 125,1 miliona.
Wartość ta nie koresponduje jednak ze wcześniejszymi szacunkami. Przewidywały one wzrost o 11%. Wpływ na to miał mieć sezon wakacyjny, z reguły nader ruchliwy, a także duża liczba podróży. Być może nie pomogły okazjonalne skandale z firmą w roli pobocznej. Nie bez znaczenia jest jednak także ograniczona podaż na rynku tradycyjnych hoteli, z którymi konkuruje Airbnb.
Jeśli jednak chodzi o konkurencję, to platforma ta w coraz większym stopniu walczy z rywalizacją ze strony portali takich jak Expedia oraz Booking. W ciągu tego roku zwiększyły one swój udział w rynku wynajmu krótkoterminowego. Sumarycznie rzecz biorąc, Airbnb zwiększa skalę swoich przychodów. Jednak tempo tego rozwoju znacząco hamuje. A to przełożyło się też na ceny akcji.
Spadki te przełożyły się na nagłą „korektę” sytuacji majątkowej założycieli platformy. Nathan Blecharczyk, Brian Chesky oraz Gebbia stracić mieli łącznie 3,2 miliarda dolarów. Chesky, będący prezesem platformy, zareagował na sytuację komentarzem, iż to dobry moment na kupno akcji Airbnb.
Nader trudno rozstrzygnąć, czy była to autoironia, dobra mina do złej gry, faktyczna zachęta dla inwestorów, czy też on sam planuje nabycie kolejnych udziałów.