Kopanie kryptowalut jako metoda na ogrzewanie domu? Okazuje się, iż w niektórych przypadkach może to być opłacalne. Raczej niezbyt ekologiczne, ale opłacalne.
Wraz z nadejściem mrozów w niektórych częściach USA, rosną dramatycznie także koszty ogrzewania — dla większości mieszkańców tradycyjne źródła ciepła, jak gaz czy olej opałowy, pozostaną podstawą. Jednak rośnie grupa entuzjastów, którzy w walce z zimą wykorzystują… koparki kryptowalut. Choć brzmi to jak ciekawostka, firmy z sektora „crypto heat” przekonują, iż w przyszłości może to stać się rozwiązaniem obecnym w domach, firmach czy choćby budynkach wielorodzinnych.
Wydajność obliczeniowa niezbędna do kopania bitcoina generuje ogromne ilości ciepła. Z analiz K33 wynika, iż sektor ten produkuje rocznie ok. 100 TWh energii cieplnej — tyle, ile potrzeba, aby ogrzać wszystkie gospodarstwa domowe w Finlandii. Do tej pory większość tego ciepła była po prostu tracona, co skłoniło przedsiębiorców do szukania sposobów na jego odzysk. W USA pojawiają się już pierwsze komercyjne urządzenia, takie jak HeatTrio — kosztujący 900 dolarów grzejnik, który jednocześnie jest pełnoprawną koparką bitcoinów. Niektórzy użytkownicy sami adaptują domowe koparki, kierując powstające ciepło do systemu wentylacyjnego.
– Widziałam instalacje w domowych strychach, gdzie powietrze z koparek rozprowadzano kanałami wentylacyjnymi, obniżając koszty ogrzewania – mówi Jill Ford, CEO Bitford Digital. – To przykład, iż górnicy kryptowalut mogą być sprzymierzeńcami w energetyce, jeżeli mądrze wykorzystać ich potencjał.
Oszczędności nie są jednak gwarantowane — wszystko zależy od cen prądu, wydajności sprzętu i tego, czy użytkownik uczestniczy w mining-poolach, które pozwalają na bardziej przewidywalne przychody. Nie brakuje specjalistów, którzy patrzą na ten trend z dużą rezerwą. Derek Mohr z University of Rochester twierdzi, iż era domowego kopania bitcoina minęła bezpowrotnie.
Według niego bitcoinowe „grzejniki” to w praktyce zwykłe elektryczne nagrzewnice, które zużywają energię właściciela i mają minimalne szanse, aby realnie wykopać bitcoina na współczesnym rynku zdominowanym przez wyspecjalizowane farmy.
– W mojej opinii to nie jest realna szansa, tylko sprytne wykorzystanie znanych motywów – gorących koparek i potencjalnych zysków – aby dać ludziom złudzenie korzyści – ocenia Mohr.
Inni eksperci wskazują jednak, iż wraz z rozwojem prostych, „wtyczka-i-kop” urządzeń oraz rosnącym naciskiem na wykorzystanie ciepła odpadowego, temat może wrócić w bardziej dojrzałej formie — szczególnie w dużych budynkach, centrach danych czy kompleksach mieszkalnych.
– To naturalne pytanie: skoro powstaje tyle ciepła, to jak je efektywnie wykorzystać? Od ogrzewania domów, po podgrzewanie wody czy choćby basenów – tłumaczy Nikki Morris z Texas Christian University.
Jej zdaniem to dopiero początek, a prawdziwy potencjał tkwi na styku energetyki, zarządzania budynkami i nowych modeli biznesowych.
Najbardziej zaawansowany eksperyment odbywa się w miasteczku Challis w Idaho. Firma Softwarm instalowała tam urządzenia łączące ogrzewanie z kopaniem. W lokalnej myjni samochodowej koparki zastąpiły tradycyjne nagrzewnice — według właścicieli nie tylko dogrzewają stanowiska, ale też generują przychód w bitcoinie. Z kolei zakład produkcji betonu wykorzystuje ciepło z koparek do ogrzewania ogromnego, 2,5-tysięcznogalonowego zbiornika na wodę, znacząco zmniejszając miesięczne koszty energii. Założyciel Softwarm, Cade Peterson, sam ogrzewa swój dom koparką od dwóch i pół roku.
Choć wizja brzmi futurystycznie, jedno jest pewne: po raz pierwszy od lat branża kryptowalut zaczyna w praktyce łączyć świat cyfrowy i fizyczny. A tej zimy w niektórych amerykańskich domach bitcoin naprawdę grzeje — dosłownie.

2 godzin temu








