Analiza ISBiznes.pl: Amerykańska giełda przestaje wierzyć Trumpowi

6 godzin temu

Wartość giełdowych spółek w USA spadła o 4 bln dolarów. Jest to efekt „ceł Trumpa” i rosnącego braku zaufania do polityki gospodarczej nowej administracji. Analitycy nie pocieszają – ich zdaniem administracja Trumpa nie bardzo wie co robi, ale gotowa jest poświęcić dla swoich celów rynek akcji.

Do obecnych problemów amerykańskiego rynku prezydent Donald Trump dodał jeszcze jeden – niestabilność. 11 marca rano poinformował, iż zwiększył cło na wszystkie metale, głównie stopy stalowe i aluminium, importowane z Kanady do 50%. Dodatkowo zapowiedział, iż 2 kwietnia znacznie zwiększy również cła na kanadyjskie części samochodowe, jeżeli kraj ten nie zniesie ceł na produkty mleczne i inne towary amerykańskie.

Kanada zrobić tego nie zamierza – więcej, już poprzedni ruch Trumpa, którym było nałożenie 25% cała na towary z Kanady spowodował, iż prowincja Ontario obłożyła 25% cłem energię elektryczną eksportowaną do Kanady. Trump zagroził, iż wobec tego „w zasadzie na stałe zamknie działalność produkcyjną samochodów w Kanadzie”.

Analitycy przypomnieli, iż wiele z tych podzespołów dla samochodów w rzeczywistości trafia do amerykańskich fabryk, ponieważ kanadyjskie firmy składają z nich np. skrzynie biegów i te są eksportowane do USA. Rynek zareagował na te zapowiedzi niemal natychmiast indeks S&P 500 spadł o 0,3%, podczas gdy przemysłowy Dow Jones spadł o 1%.

Nie wiadomo na ile to dotarło do Donalda Trumpa, ale faktem jest, iż 11 marca wieczorem ogłosił, iż cła stopy stalowe i aluminium importowane z Kanady wracają do poziomu 25%. O znacznym zwiększeniu ceł na kanadyjskie części samochodowe nie było już mowy…

Seria takich posunięć prezydenta USA, ocenianych jako „nieskoordynowane”, jest odbierana jako zdecydowanie zwiększająca niepewność dla inwestorów, przedsiębiorców i konsumentów. Zwłaszcza niepokoją wahania ceł wobec głównych partnerów handlowych, takich jak Kanada, Meksyk, w mniejszym stopniu Chiny.

„Widzieliśmy wyraźnie dużą zmianę nastrojów. Wiele z tego, co działało, teraz nie działa” – stwierdziła Ayako Yoshioka, starsza strateg inwestycyjna w Wealth Enhancement.

10 marca był dla rynków fatalny: S&P 500 zamknął się spadkiem o 8,6% od swojego rekordowego maksimum z 19 lutego tracąc ponad 4 bln dolarów wartości rynkowej od tego czasu i zbliżając się do 10% spadku, co oznaczałoby korektę indeksu. Spadał też Nasdaq, który już wcześniej, bo już 6 marca zaliczył ponad 10% spadek od swojego grudniowego maksimum. Do tego wszystkiego Trump stwierdził, iż w tej chwili trudności są „przejściowe” oraz „nie ma co patrzeć tera na rynek, bo za chwilę cła pokażą swoją siłę”.

„Skala niepewności, jaką wywołały wojny taryfowe w odniesieniu do Kanady, Meksyku i Europy powoduje, iż zarządy i kadra zarządzająca ponownie rozważają dalszą ścieżkę działania. Ludzie rozumieją trwające napięcia z Chinami, ale kwestia Kanady, Meksyku i Europy jest myląca. jeżeli nie zostanie rozwiązana w ciągu najbliższego miesiąca, może to wyrządzić realne szkody perspektywom gospodarczym USA i działalności M&A” – powiedział Peter Orszag, dyrektor generalny Lazard, przemawiając na konferencji CERAWeek w Houston.

Jest bowiem jeszcze, jak Orszag przyznał, „chwilowo nieaktywny” konflikt z Unią Europejska, a adekwatnie już w tej chwili z całą Europą. Donald Trump zapowiedział nałożenie ceł na import z Europy 1 kwietnia i bynajmniej nie jest to Prima Aprilis.

Są też już pierwsze ofiary – na najbardziej wrażliwym na zaburzenia rynku lotniczym Delta Air Lines w poniedziałek obniżyła swoje szacunki zysków za pierwszy kwartał o połowę, co spowodowało spadek akcji o 14% i to wskutek działań poza giełdą. Dyrektor generalny Ed Bastian obwinił za taką korektę wyników zwiększoną niepewność gospodarczą w USA.

Z drugiej strony poza cłami inwestorów straszy shutdown, czyli brak porozumienia w kwestii finansowania rządu federalnego. W tej sprawie Trumpa popierają tylko najbardziej zagorzali zwolennicy Francji MAGA w Partii Republikańskiej, spora cześć republikańskich kongresmanów chce w tej kwestii porozumienia z demokratyczną opozycją.

„Administracja Trumpa wydaje się nieco bardziej akceptować ideę, iż akceptuje spadek rynku, a potencjalnie akceptuje choćby recesję, aby osiągnąć swoje szersze cele. Myślę, iż to duży sygnał ostrzegawczy dla Wall Street” – powiedział Ross Mayfield, strateg inwestycyjny w Baird.

Tymczasem według danych Federal Reserve Bank of St. Louis z lipca 2024 r. procent akcji korporacyjnych i udziałów w funduszach inwestycyjnych wynosi dla najuboższego kwartyla populacji USA wynosi 1%, w przypadku najbogatszych 10% populacji wskaźnik ten wynosi 87%. Widać więc, kto straci na ewentualnym załamaniu na rynku.

W latach 2023-2024 S&P 500 odnotował wzrosty o ponad 20%. Głównie związane było to z firmami technologicznymi, jak Nvidia i Tesla, które jeszcze w 2025 roku ciągnęły w górę indeksy. Tymczasem 10 marca sektor technologiczny S&P 500 spadł o 4,3%, podczas gdy Apple i Nvidia spadły o około 5%. Tesla spadła o 15% tracąc około 125 mld dolarów wartości wyceny. Spadł także Bicoin – o 5%. Utrzymały się takie sektory jak spożywczy czy użyteczności publicznej z 1% zysku. Wzrósł zdecydowanie popyt na amerykańskie obligacje rządowe, a rentowność 10-letnich obligacji skarbowych, które zmieniają się odwrotnie do cen, spadła do około 4,22%. Wszystko to oznacza, iż od czasu fiesty, kiedy Wall Street świętowała z powodu wyboru Trumpa 5 listopada indeks S&P 500 stracił wszystkie zyski. Według Goldman Sachs fundusze hedgingowe według stanu na 5 marca zmniejszyły zaangażowanie w akcje w największym stopniu od ponad dwóch lat.

Mimo takich wyników, jak napisał kąśliwie „Le Monde”, w komentarzu redakcyjnym, inwestorzy „wciąż chcą się łudzić”. Wyrazili bowiem optymizm zwracając uwagę, iż oczekiwany program prowzrostowy Trumpa, w tym obniżki podatków i deregulacja, przyniesie korzyści rynkowi akcji a może też i obligacji.

„Ogromna zgoda co do tego, iż wszystko będzie takie wspaniałe, gdy prezydent Trump obejmował urząd. Za każdym razem, gdy dochodzi do zmian strukturalnych, pojawia się niepewność i tarcia. Zrozumiałe jest, iż ludzie zaczynają się trochę martwić i zaczynają realizować zyski” – powiedział Reuters Michael O’Rourke, główny strateg rynkowy w JonesTrading.

O’Rourke zwraca uwagę, iż choćby po ostatniej wyprzedaży wyceny giełdowe pozostają powyżej historycznych średnich. Jak wskazują dane LSEG Datastream, 6 marca indeks S&P 500 był nieco powyżej 21-krotności szacunków zysków na przyszły rok w porównaniu do długoterminowego średniego wskaźnika P/E wynoszącego 15,8.

„Wiele osób od jakiegoś czasu martwi się wysokimi wycenami akcji amerykańskich i szuka katalizatora korekty rynku. Katalizatorem tym może być połączenie obaw o wojnę handlową, napięć geopolitycznych i niepewnych perspektyw gospodarczych” – zauważył z kolei Dan Coatsworth, analityk inwestycyjny w AJ Bell.

W pewnym stopniu współgra to ze stwierdzeniem wiceprezydenta USA J.D Vance’a, który po poniedziałkowej wyprzedaży oświadczył, iż rynek akcji i tak był przewartościowany, czemu winna jest ekipa prezydenta Joe Bidena. Niepokój inwestorów widać jednak w notowaniach indeksu zmienności Cboe, który osiągnął najwyższy poziomi od sierpnia ub.r.

Analitycy Deuschte Bank zauważają, iż pozycja inwestorów na rynku akcji zmieniły się w ostatnich tygodniach spadając do lekko niedoważonych, podobnie jak w sierpniu 2024 r. Jednak z drugiej strony dalsze zmiany na dolnej granicy przedziału wag akcji mogą zawrócić je do poziomu z czasów wojny handlowej Trumpa między USA a Chinami w latach 2018-2019, co oznaczałoby kolejne 5,5% z S&P 500 w stosunku do obecnego stanu.

Jak ironiczne zauważył Edward Al-Hussainy, starszy analityk stóp procentowych i walut w Columbia Threadneedle Investments, administracja Donalda Trumpa „wciąż próbuje ustalić, jak zdefiniować zwycięstwo politycznie, ekonomicznie i jakie są adekwatne ramy czasowe”.

„A dopóki tego nie zrobią, tak będzie co tydzień” – dodał.

Kiedy Donald Trump składał przysięgę 20 stycznia, towarzyszyli mu niektórzy z najbogatszych ludzi świata. Miliarderzy obecni na inauguracji – w tym Elon Musk, Jeff Bezos i Mark Zuckerberg – nigdy nie byli bogatsi, a wzbogacili dzięki dużym zyskom z rynków akcji. Okres między wyborem Trumpa a jego inauguracją był dobrodziejstwem dla najbogatszych na świecie, a indeks S&P 500 osiągnął kilka rekordowych poziomów. Inwestorzy masowo inwestowali na rynkach akcji i kryptowalut, spodziewając się, iż polityka Trumpa będzie korzystna dla biznesu.

Tesla Muska zyskała 98% w tygodniach po wyborach osiągając rekordowy poziom. Meta Platforms Zuckerberga, który zakazał Trumpowi korzystania z platformy mediów społecznościowych w 2021 r., zyskała 9% przed rozpoczęciem nowej kadencji i dodatkowe 20% w ciągu pierwszych czterech tygodni urzędowania. choćby LVMH Arnaulta zyskał 7% w tygodniu poprzedzającym dzień inauguracji, dzięki czemu francuski magnat stał się bogatszy o 12 mld dolarów.

Co ciekawe, wszyscy najwięksi wspierający Trumpa z sektora technologicznego najwięcej stracili na rynku pełnym spadków. Od 17 stycznia ich firmy utraciły 1,39 bln dolarów wartości rynkowej, a oni wszyscy osobiście – 209 mld dolarów. Największym przegranym jest tu szara eminencja administracji, czyli Elon Muska stratny o 148 mld dolarów. Wyliczona wartość netto udziałów 53-letniego dyrektora generalnego Tesli osiągnęła szczyt na poziomie 486 mld dolarów 17 grudnia 2024 r. I była to zarazem największa fortuna odnotowana w indeksie bogactwa Bloomberga. Ale większość jej pochodziła z wycen akcji Tesli, które po wyborach praktycznie się podwoiły. Tymczasem manewry polityczne Muska, który zaczął Europie popierać skrajną prawicę spowodowały, iż sprzedaż Tesli na europejskim rynku spadła o 47% zaś w Niemczech – o 70%. W lutym dostawy do Chin spadły również o 49%, czyli do poziomu nie obserwowanego od lipca 2022 roku. Mocno stratny jest też 61-letni Jeff Bezos – o 29 mld dolarów. Bezos co prawda toczył boje z prezydentem, ale kiedy go wybrano Amazon przekazał 1 mln dolarów na fundusz inauguracyjny Trumpa w grudniu, zaś Bezos osobiście nadał kupionemu przez siebie Washington Post wyraz bezpłciowej gazet biznesowej stroniącej od wszelkiej krytyki. Nie pomogło, akcje Amazon spadły o 14% od 17 stycznia a Washington Post jedna z najbardziej opiniotwórczych gazet w USA traci subskrybentów i czytelników ogromnym tempie.

Trzymający się z dala od Trumpa 51-letni Sergey Brin, współzałożyciel firmy znanej wówczas jako Google z Larrym Page (gdzie przez cały czas ma 6% udziałów), dołączył do jego grupy już po wyborze. Akcje Alphabet spadły o ponad 7% na początku lutego po tym, jak nie spełniły kwartalnych szacunków przychodów. Brin, który poniósł straty rzędu 22 mld dolarów liczy, iż pod rządami Trumpa Departament Sprawiedliwości odstąpi od podziału Google, co usiłowano wymusić za prezydentury Bidena.

Stosunkowo niewielki, bo 5 mld dolarowy spadek stał się udziałem Marka Zuckerberga, którego Meta długo, bo do połowu lutego, opierała się trendom rynkowym rosnąc o 19%. Jednak od tego czasu do obecnej chwili następował już tylko spadek.

Jest także grupa, o której można powiedzieć, iż „oberwała rykoszetem”. To miliarderzy, którzy z Trumpem i jego środowiskiem nie mieli wiele wspólnego w USA, ale podstawowa działalność biznesowa ich firm sytuowała się w takich sektorach, które są bardzo wrażliwe na zawirowania rynkowe. Tak stało się z 76-letnim najbogatszym człowiekiem Europy Bernardem Arnaultem, który stracił w ten sposób 5 mld dolarów. Arnault, przyjaciel Trumpa, właściciel konglomeratu marek luksusowych LVMH zawierającego w sobie takie brandy jak Louis Vuitton i Bulgari przeżył najpierw odbicie swojego holdingu o 20% na początku roku, a potem utratę wszelkich zysków i stratę. W lutym analitycy Morningstar stwierdzili, iż 10%-20% cła na europejskie dobra luksusowe może „znacznie” obniżyć sprzedaż, która już teraz ma się słabo.

Idź do oryginalnego materiału