Analiza ISBiznes.pl: Trump grozi 50% cłami na import z UE

7 godzin temu

Prezydent Donald Trump zagroził nałożeniem 50% ceł na cały eksport z Unii Europejskiej do USA, ostrzegł też Apple, iż może nałożyć 25% cła na iPhone’y, jeżeli ich produkcja nie zostanie przeniesiona z Indii do USA. Ale ewentualna wojna handlowa z UE będzie też mocno kosztowała USA, zaś przeniesienie produkcji iPhone zajęłoby kilka lat.

Donald Trump stwierdził w poście w mediach społecznościowych, iż cła na cały eksport z UE do USA mogą zostać wprowadzone już od 1 czerwca bowiem uważa dyskusję z Unią za „bardzo trudną do opanowania”.

„Unia Europejska, która została utworzona w celu wykorzystania Stanów Zjednoczonych w HANDLU, była bardzo trudna do zniesienia. Nasze dyskusje z nimi nie prowadzą donikąd!” – napisał Trump na swoim profilu w sieci Truth Social.

Atak Trumpa na UE został wywołany przekonaniem Białego Domu, iż negocjacje z Unią Europejską nie postępują wystarczająco szybko. Obecne jego postępowanie oznacza też pełny powrót do taktyki wojny handlowej, która zagraża rynkom, przedsiębiorstwom i konsumentom oraz budzi obawy ekonomistów i analityków dotyczące zagrożenia globalną recesją.

„Cały optymizm dotyczący umów handlowych zniknął w ciągu minut – a choćby sekund” – skomentował w notatce dla inwestorów Fawad Razaqzada, analityk rynku w City Index i FOREX.com.

Trump ma wsparcie w swoim gabinecie. Sekretarz Skarbu USA Scott Bessent powiedział w piątek Fox News, iż oferta handlowa Unii jest gorsza niż innych państw i wyraził nadzieję, iż zagrożenie cłami „rozpali ogień pod UE”. „Prezydent był sfrustrowany UE” – dodał Bessent w Bloomberg Television po przesłaniu Trumpa. Co ciekawe, Bessent nie wygłaszał podobnych komentarzy po spotkaniu ministrów finansów Grupy Siedmiu i według osób biorących udział w technicznym przygotowaniu rokowań wydawał się być chętny do poprawy relacji z Europą.

Obecnie ministrowie spraw zagranicznych Unii czekają na efekty rozmowy pomiędzy komisarzem UE ds. handlu Marosem Sefcoviciem a jego amerykańskim odpowiednikiem Jamiesonem Greerem, później delegacje wszystkich państw UE mają po raz drugi spotkać się w Brukseli.

W rozmowie z dziennikarzami holenderski premier Dick Schoof powiedział, iż zgadza się ze strategią UE w rozmowach handlowych ze Stanami Zjednoczonymi. Jak dodał, atak Trumpa na UE „może być częścią strategii negocjacyjnej”.

„Widzieliśmy już wcześniej, iż cła mogą rosnąć i spadać po rozmowach z USA” – zauważył.

Większość „ceł wzajemnych” Trumpa uległa zawieszeniu na 90 dni po tym, jak amerykańskie centra finansowe zanotowały wielki odpływ kapitału, kiedy zaczęto gwałtownie wyprzedawać aktywa amerykańskie, w tym obligacje rządowe i dolara. Pozostało jedynie 10% cło bazowe na większość importu, obniżono też ze 145% na 30% cła na towary sprowadzane z Chin.

„Moim podstawowym założeniem jest to, iż uda się osiągnąć porozumienie, ale najbardziej obawiam się negocjacji właśnie z Unią Europejską” – powiedział Reuters Nathan Sheets, główny ekonomista Citigroup w Nowym Jorku, zaznaczając, iż 50% podatek od importu z UE może podnieść ceny konsumenckie praktycznie wszystkich sprowadzanych towarów, od niemieckich samochodów po włoską oliwę z oliwek.

Łączny eksport Unii Europejskiej do Stanów Zjednoczonych w zeszłym roku wyniósł około 500 mld euro, przy czym największą część tego eksportu wniosły Niemcy – 161 mld euro. Nieco mniejszy był udział Irlandii – 72 mld euro i Włoch – 65 mld euro. Według danych UE, jeżeli chodzi o grupy towarowe w eksporcie przeważały produkty farmaceutyczne, samochody i części samochodowe, chemikalia i samoloty.

Nie jest to pierwszy problem jaki mają różne kraje czy organizacje w negocjacjach z administracją Trumpa. Biały Dom prowadził negocjacje handlowe z wieloma krajami, ale efekty były niejednoznaczne. Na forum G7 w kanadyjskich Górach Skalistych przedstawiciele największych gospodarek świata starali się zbagatelizować problemy, jakie występują przy negocjacjach z USA, ale w efekcie zostało ujawnione, iż daleko do zbliżenia stanowisk.

„UE jest jednym z najmniej ulubionych regionów Trumpa i nie wydaje się, aby miał on dobre stosunki z jej liderami, co zwiększa prawdopodobieństwo przedłużającej się wojny handlowej między nimi” – powiedziała Bloombergowi Kathleen Brooks, dyrektor ds. badań w XTB.

„Od dłuższego czasu twierdzę, iż Donald Trump będzie szukał uzasadnienia dla porażki w mediacjach między Rosją i Ukrainą. Może stwierdzić, iż skoro Unia ma zamiar z większym zaangażowaniem wspierać Ukrainę, to przeszkadza mu w osiągnięciu pokoju. A skoro tak, to on w ten sposób (nakładając olbrzymie cła) Europejczyków ukarze i zmusi ich do tego, żeby szli z nim w jednym szeregu. Nie jestem przywiązany do tej tezy, ale zdecydowanie nie mogę jej wykluczyć” – stwierdził w komentarzu Piotr Kuczyński, główny analityk XTB Xelion.

Efekty są już widoczne. Największy spadek zaliczyły akcje form produkcji dóbr luksusowych oraz producentów samochodów. 23 maja prezes Volvo Cars, Hakan Samuelsson, powiedział agencji Reuters, iż niestety klienci będą musieli zapłacić znaczną część podwyżek kosztów związanych z cłami i iż eksport najmniejszych samochodów firmy do Stanów Zjednoczonych może stać się niemożliwy. Jak dodał, mimo wszystko ma nadzieję, iż Europa i Stany Zjednoczone niedługo dojdą do porozumienia.

„Zablokowanie handlu nie leży w interesie Europy ani Stanów Zjednoczonych” – powiedział Samuelsson.

Co ważne, atak Trumpa na Unię Europejską nastąpił niemal zaraz po tym, jak Unia przedstawiła USA swoje propozycje rozwiązania konfliktu i ewentualnych ustępstw. Obejmują one międzynarodowe prawa pracownicze, normy środowiskowe, bezpieczeństwo ekonomiczne i stopniowe obniżanie taryf do zera po obu stronach na niewrażliwe produkty rolne, ale także i na towary przemysłowe. Unia i USA mogłyby też współpracować w takich obszarach jak wzajemne inwestycje i strategiczne zamówienia w sektorze energetycznym, sztuczna inteligencja i łączność cyfrowa.

Jednak widoczne jest, iż negocjacje nie idą dobrze. Bruksela skarży się, iż Amerykanie przedstawili „listę nierealistycznych życzeń i jednostronnych żądań”, a UE po prostu chce współpracować ze Stanami Zjednoczonymi i dąży do zrównoważonego i korzystnego dla obu stron porozumienia. W UE rosną wątpliwości czy rzeczywiście administracja Trumpa chce porozumienia, zaś premier Irlandii Micheal Martin nazwał reakcję Trumpa „ogromnie rozczarowującą”.

„Cła są szkodliwe dla wszystkich stron. Wynegocjowany wynik jest najlepszym możliwym wynikiem dla obu stron, a także dla globalnego handlu” – napisał Martin na X.

„To wszystko jest częścią negocjacji; przyjrzymy się propozycjom spokojnie i zareagujemy stanowczo i stanowczo” – sądzi jednak premier Holandii Dick Schoof.

Jeśli groźby Trumpa zostałyby wprowadzone w życie, zgodnie z obliczeniami Bloomberg Economics, cła uderzyłyby w handel towarami USA-UE o wartości 321 mld dolarów obniżając amerykański produkt krajowy brutto o blisko 0,6% i podnosząc ceny o ponad 0,3%.

Tymczasem na Konferencji Axios sekretarz handlu USA Howard Lutnick stwierdził, iż negocjacje handlowe okazały się „niemożliwe”.

„Podobnie jak Unia Europejska – jest to po prostu bardzo trudne, ponieważ, wiecie, Niemcy chciałyby zawrzeć umowę, ale nie mają pozwolenia” – powiedział Lutnick.

W Brukseli narasta irytacja, jako iż wyraźnie jest widoczne, iż Amerykanie usiłują podzielić państwa Unii i z każdym z nich zawrzeć osobną umowę – na różnych warunkach, ale zawsze korzystną tylko dla USA. Dodatkowo rozmowom bynajmniej nie pomogło, iż Trump nazwał Unię Europejską utworzoną w celu promowania pokoju i stabilności w Europie po I i II wojnie światowej „powstałą przede wszystkim w celu wykorzystania Stanów Zjednoczonych w HANDLU”.

W efekcie Unia Europejska kontynuuje prace nad cłami odwetowymi, jeżeli negocjacje nie przyniosą zadowalającego rezultatu. Obejmują one plany nałożenia dodatkowych ceł na eksport USA o wartości 95 mld euro w odpowiedzi na „wzajemne” cła Trumpa i 25% cła na samochody i niektóre części do nich. Kraje UE zgodziły się ostatnio na opóźnienie o 90 dni wdrożenia innego zestawu ceł odwetowych przeciwko USA w związku z 25% cłami nałożonymi przez Trumpa na eksport stali i aluminium z Unii. To opóźnienie nastąpiło po tym, jak Trump obniżył swoją, tak zwaną, wzajemną stawkę celną na większość eksportu UE do USA z 20% do 10% także na 90 dni.

„Utrzymujemy tę samą linię: deeskalacja, ale jesteśmy gotowi odpowiedzieć” – napisał w piątek na X francuski minister handlu Laurent Saint-Martin.

Tymczasem słabsi gracze na światowym rynku handlowym, głównie kraje Afryki i Azji, starają się zawrzeć umowy z Amerykanami nim zakończy się okres 90-dniowego „rozejmu celnego” narzuconego przez Trumpa. Analitycy uważają je już za „jednostronne” i przewidują problemy wciągu najbliższych 5 lat.

Z kolei Wlk. Brytania wypracowała umowę ramową, która pozwoliła zabezpieczyć interesy jej przemysłu samochodowego, zaś z Chinami administracja Trumpa zawarła chwilowe porozumienie, które pozwoliło na obniżenie niebotycznych wzajemnych stawek celnych, które groziły praktycznie zakończeniem handlu między tymi dwoma narodami.

Kilka godzin przed atakiem na UE Trump zainicjował rozmowę telefoniczną z premierem Japonii Shigeru Ishibą, aby omówić cła. W jej efekcie, według doniesień japońskich mediów, japoński negocjator handlowy Ryosei Akazawa ma niedługo przybyć do Waszyngtonu na trzecią rundę rozmów handlowych z Greerem i Lutnickiem.

„Nie jest zaskakujące, iż Trump zwraca teraz wzrok ku Europie, skoro USA i Chiny uzgodniły rozejm handlowy” – powiedziała Agathe Demarais, starsza ekspertka ds. polityki w Europejskiej Radzie Stosunków Zagranicznych, dodając, iż żądania Trumpa „wydają się odzwierciedlać głęboką frustrację USA wobec” celowego podejścia UE, które kłóci się z jego pragnieniem „szybkiego podpisywania atrakcyjnych umów, choćby jeżeli w praktyce oznaczają one bardzo mało”.

Tyle iż Trump wcale nie zamierza rezygnować ze swojego stylu zarządzania polityką handlową USA. W zeszłym tygodniu zasugerował bowiem, iż chce wdrożyć cła na półprzewodniki i produkty farmaceutyczne oraz zagroził opłatami za filmy i części samolotów wyprodukowane za granicą.

Po Unii Europejskiej prezydent USA z kolei zaatakował Apple. Chodzi o wywarcie presji na firmę, aby przeniosła produkcję do Stanów Zjednoczonych i jest to kolejne tego typu działanie kierowane przeciwko firmie po producentach samochodów, koncernach farmaceutycznych i producentach chipów. Tyle iż Stany Zjednoczone nie produkują żadnych telefonów – mimo iż amerykańscy konsumenci kupują ponad 60 mln telefonów rocznie. Według wyliczeń analityków branżowych przeniesienie produkcji iPhone do USA spowoduje, iż najnowszy model – iPhone 16 – kosztowałby w podstawowej konfiguracji 3500 dolarów.

Donald Trump nie przyjmuje tego do wiadomości. Kilka dni po spotkaniu prezydenta z dyrektorem generalnym Apple, Timem Cookiem, stwierdził, iż iPhone muszą być produkowane w USA i „jest zaskoczony” próbą częściowego przeniesienia produkcji z Chin do Indii.

„Dawno temu poinformowałem Tima Cooka z Apple, iż spodziewam się, iż ich iPhone’y, które będą sprzedawane w Stanach Zjednoczonych Ameryki będą produkowane i budowane w Stanach Zjednoczonych, a nie w Indiach ani nigdzie indziej” – napisał Trump w poście na Truth Social w piątek, odnosząc się do szefa Apple. Zagroził też, iż nałoży 25% cła na wszystkie produkty Apple, zwłaszcza iPhone’y nie wytwarzane w USA. Jednak według prawników próby nałożenia cła wyłącznie na Apple prawdopodobnie napotkają przeszkody prawne.

„Nie ma jasnego upoważnienia prawnego, które zezwalałoby na cła specyficzne dla danej firmy, ale administracja Trumpa może spróbować wcisnąć je w swoje uprawnienia do sprawowania władzy nadzwyczajnej” – powiedziała Sally Stewart Liang, partnerka w Akin Gump w Waszyngtonie. Jak stwierdziła Liang, cła kierowane na produkty danej firmy wymagałyby długich dochodzeń, takich jak te dotyczące antydumpingu.

Apple realizuje zupełnie odmienny proces – do końca 2026 r. zmniejsza produkcję w Chinach i zwiększa plany produkcyjne w fabrykach w Indiach, tak by uniknąć problemów jakie stanowią potencjalnie wyższe cła w Chinach. Do tej pory to tam produkowana jest większość iPhone’ów sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych i szanse na przeniesienie produkcji do Stanów Zjednoczonych są naprawdę niewielkie. W lutym Apple ogłosiło, iż wyda 500 mld dolarów w ciągu czterech lat w dziewięciu stanach USA, ale inwestycja ta nie miała na celu przeniesienia produkcji iPhone’a do USA.

„Trudno sobie wyobrazić, aby Apple mogło w pełni dostosować się do tej prośby prezydenta w ciągu najbliższych 3-5 lat” – powiedział analityk D.A. Davidson & Co Gil Luria.

Rynki zareagowały na te wydarzenia nerwowo – S&P 500 spadł o 1%, a Nasdaq stracił 1,2%. Apple przewodził wyprzedaży w sektorze technologicznym spadając o 2,5%. Dolar zbliża się do najniższego poziomu od 2023 r., a obligacje skarbowe wzrosły na całej krzywej wykazując wyraźnie niepokój inwestorów.

Idź do oryginalnego materiału