Analiza ISBiznes.pl: W Davos o wzmocnieniu obronności i konkurencyjności

8 godzin temu

Jednym z głównych tematów poruszanych w Davos były wojna na Ukrainie, wzmocnienie europejskiej obronności i konkurencyjności. W przypadku tych ostatnich kwestii wiadomo już jedno – iż trzeba będzie z unijnego budżetu oraz budżetów państw członkowskich wydawać na te cele o wiele więcej niż dotychczas.

Inaczej niż w poprzednich latach, tym razem na World Economic Forum w Davos cały dzień poświecono problematyce bezpieczeństwa i obronnej oraz wzmocnieniu konkurencyjności. I nikt już nie ukrywał, iż chodzi o obronę Europy i głównie przed zakusami Rosji „przed wyrąbaniem sobie w Europie strefy wpływów”, jak stwierdził anonimowo jeden uczestników paneli o obronności.

Mocny akcent już na początku spotkania w Davos wprowadził do niej sekretarz generalny NATO Mark Rutte, udzielając w imieniu Sojuszu pełnego poparcia Donaldowi Trumpowi z jego kampanii nacisków na Rosję, której celem jest „przyprowadzenie tego kraju do stołu rokowań”. W wywiadzie dla Bloomberg TV stwierdził on, iż post prezydenta USA grożący Rosji następnymi sankcjami gospodarczymi to „słuszna strategia i droga naprzód”.

„Trump dobrze rozpoczyna tę debatę, zawsze zrobi to na swój sposób” – powiedział Rutte, dodając, iż „nie ma co narzekać na Trumpa”, iż skłonił europejskie państwa NATO do zwiększenia wydatków na obronę. Prezydent USA jednak zażądał od państw NATO, by podniosły swój poziom wydatków na obronność do 5% produktu krajowego brutto, a tego udziału nie osiąga żadne państwo Sojuszu, choćby samo USA, którego wydatki na obronę stanowią 60% wszystkich wydatków Paktu, czy gwałtownie zbrojąca się od kilku lat Polska. Rutte zauważył, iż mimo wszystko europejscy sojusznicy w NATO będą musieli wydawać „naprawdę dużo więcej niż wydajemy teraz”.

„Nie możemy dłużej czekać. Wspólnie zdecydujemy pod koniec tego roku, jaka dokładnie będzie nowa liczba i będzie to znacznie więcej niż 2%” – dodał. W kuluarach w Davos mówi się, iż będzie to „przynajmniej 3,5%” i już układa się listę państw, które prawdopodobnie tego poziomu nie zaakceptują. Co ciekawe, nie ma na niej Niemiec, ale są Słowacja, Węgry i Portugalia.

„Mówię, iż problemem nie jest Trump, problemem jest Europa. Moglibyśmy ponieść większą część ciężaru finansowego. Trump daje jasno do zrozumienia, iż ​​czuje, iż jesteśmy pod parasolem USA i nie płacimy wystarczająco dużo” – powiedział Rutte.

W kuluarach Forum mówi się, iż jeżeli ktoś w NATO może porozumieć się z prezydentem USA to właśnie Mark Rutte. Holenderski były szef rządu dobrze współpracował z nim w czasie pierwszej kadencji, kiedy sam był premierem, gwałtownie skontaktował się z Trumpem po zwycięstwie w wyborach chwaląc jego „przywództwo” w „utrzymywaniu silnego Sojuszu”. Następnie stał się jednym z pierwszych zagranicznych przywódców, którzy przyjechali do Mar-a-Lago, nazywanego nieco prześmiewczo „drugim Białym Domem”.

Rutte omawiając możliwe rokowania w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie i osiągnięcia, jeżeli nie porozumienia pokojowego to przynajmniej zawieszenia broni stwierdził, iż najlepszym wstępem do rokowań będzie zapewnienie Kijowowi jak najlepszej pozycji przy stole negocjacyjnym. Szef NATO stwierdził bowiem, iż nie jest to „wojna Putina”, ale poważny konflikt angażujący co najmniej kontynent europejski”.

„To nie jest konflikt między Rosją a Ukrainą ani Rosją a Europą. To kwestia geopolityczna z powodu Korei Północnej, Chin, Iranu i dlatego musimy uzyskać dobrą umowę. Dobra umowa oznacza, iż ​​Putin nie będzie przybijał piątki z Kim Dzong Unem, Xi Jinpingiem i mułłami w Iranie” – powiedział.

Przebywający w Davos prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie jest już przeciwny samemu pomysłowi rokowań, choć stwierdził w trakcie konferencji prasowej, iż aby efektywnie utrzymać pokój, pokojowe siły państw europejskich rozmieszczone na linii styczności wojsk ukraińskich i rosyjskich musiałyby liczyć „około 200 tysięcy żołnierzy” powołując się na estymacje ukraińskiego Sztabu Generalnego. Zełenski dodał także, iż „nie wyobraża sobie sił pokojowych na Ukrainie bez udziału wojsk USA”.

Są także i sceptycy twierdzący, iż szanse na bardziej długoterminowe porozumienie z Rosją są niewielkie. Jon Huntsman, który pełnił funkcję ambasadora USA w Rosji podczas pierwszej kadencji Trumpa, w tej chwili wiceprezes i prezes ds. strategicznego wzrostu w Mastercard, widzi szanse na krótkoterminową umowę, która może przerwać działania wojenne na Ukrainie. Jednak tylko krótkoterminowo, bo perspektywy, iż taka umowa utrzymałaby się przez dłuższy czas „są niewielkie”. Według Huntsmana zawieszenie broni może doprowadzić do powstania granicy, takiej jak między Koreą Północną i Południową, jednak byłaby to „granica gorąca”, gdzie ostrzał i walki pomiędzy żołnierzami na granicy, a grupami sabotażowymi byłyby niemal stałe.

„Kiedyś był Układ Warszawski – już go nie ma – więc kiedy Putin się budzi, mówi: jaka jest moja ochrona przed NATO, przed inwazją Zachodu? Ukraina jest przejawem tego myślenia” – powiedział w czasie dyskusji panelowej.

Istotnie, według ukraińskich i brytyjskich analityków i polityków pomysł by zawrzeć umowę o zawieszeniu broni stanowiącą lustrzane odbicie umowy o zawieszeniu broni pomiędzy Koreą Północną i Południową pochodzi od samego Putina. Chce on doprowadzić do sytuacji, w której w Europie powstałaby „płonąca granica” niesłychanie utrudniająca Ukrainie wstąpienie do Unii Europejskiej i praktycznie uniemożliwiająca jej wstąpienie do NATO. Jak twierdzą Ukraińcy, Putin „kusi Amerykanów i Unię Europejską mirażem szybkiego załatwienia kwestii wojny, ale byłoby to załatwienie kwestii Ukrainy po myśli Putina”.

Tymczasem w Davos ogłoszono, iż wobec „coraz wyraźniejszych zagrożeń geopolitycznych” zmieni się model unijnej obronności. Ma zostać utworzona na wzór amerykańskiej DARPA europejska agencja ds. zaawansowanych projektów obronnych. Ma ona inwestować w technologie strategiczne dla europejskiej obronności, takie jak AI, zawansowane materiały i robotyka – projekty, które będzie można w miarę gwałtownie skomercjalizować i wdrożyć.

Powstanie także nowa „zagregowana infrastruktura superkomputerowa dla sztucznej inteligencji”, mają zostać stworzone „megafabryki AI” dla start-upów, badaczy i przemysłu w celu szkolenia, rozwijania i ulepszania ich modeli AI. Opiera się to na planie o wartości 1,5 mld euro, który Unia ujawniła w zeszłym roku. Zapowiedziano wtedy utworzenie siedmiu obiektów AI. Z wielkości finansowania programu można wnioskować, iż będzie on miał przeznaczenie badawcze, nie komercyjne.

Oba programy – AI i „europejskiej DARPA” – będą zawarte w strategii, której projekt zostanie opublikowany na przełomie stycznia i lutego. Znajdą się tam także propozycje dotyczące ograniczenia regulacji, obniżenia kosztów energii, zwiększenia finansowania i poprawy dostępu do niego wraz z przebudową łańcucha dostaw surowców krytycznych.

Kompas konkurencyjności, który zostanie z kolei opublikowany w lutym br. będzie zawierał wytyczne na najbliższe 5 lat ułatwiające UE konkurowanie z takimi potęgami technologicznymi, jak USA i Chiny. Mówi się w Davos, iż zostaną tam zawarte pierwsze przymiarki do praktycznego wdrożenia zaleceń z raportu konkurencyjności unijnej opracowanego przez zespół pod kierownictwem Mario Draghiego, byłego prezesa Europejskiego Banku Centralnego. Dokument jednak nie zajmie się najbardziej drażliwą kwestią – jak znaleźć setki miliardów euro potrzebnych do wdrożenia tych planów.

Mimo wszystko Kompas konkurencyjności ma ostrzec, iż bez znaczących zmian Unia narazi na „wielkie ryzyko” swoją przyszłość jako istotnego gracza w światowym systemie gospodarczym, miejsca docelowego inwestycji i centrum produkcyjnego. Znajdzie się tam zestaw programów, które będą dopracowywane w konkretnych przepisach i projektach, jakie jeszcze do końca obecnego roku, a najdalej dwóch lat, mają wejść w życie, jak inicjatywy w zakresie działań chmur obliczeniowych i obliczeń kwantowych, biotechnologii i badania Kosmosu. Zostanie tam określone również szereg obszarów, które mają zostać przebudowane, by poprawić produktywność, jak likwidacja luki innowacyjnej, zwłaszcza jeżeli UE zamierza choć trochę konkurować z USA, przejście na gospodarkę neutralną klimatycznie przy zachowaniu jak najniższych cen energii, zmiana łańcuchów dostaw i ostatnio podkreślana „poprawa systemu bezpieczeństwa europejskiego”.

Zostaną tam też określone nowe ramy pomocy państwowej – nieoficjalne informacje uzyskane przez ISBiznes.pl mówią, iż Komisja Europejska zacznie o wiele bardziej liberalnie patrzeć na pomoc państwową dla sektora obronnego. Mają też zostać zaproponowane ścisłe europejskie preferencje w umowach o zamówienia publiczne w kluczowych sektorach i technologiach, przy czym Francja ma silnie lobbować za wprowadzeniem europejskich preferencji zamówieniach obronnych.

Drugą częścią planu ma być propozycja Komisji Europejskiej zmierzająca do zmniejszenia cen energii dla gospodarstw domowych i przemysłu oraz zahamowania ich wzrostu w przyszłości. Propozycja ta zakłada ścisłą integrację europejskiego rynku, wykorzystanie gwarancji i instrumentów ograniczających ryzyko dla promowania długoterminowych umów zakupu energii. Zmienią się także metodologie taryfowe. Ten plan ma zostać także przedstawiony w lutym br., podobnie jak proponowana wspólna platforma zakupu surowców zwłaszcza surowców strategicznych, jak np. metale ziem rzadkich.

Co ciekawe, Unia zamierza też ograniczyć europejską biurokrację drogą objęcia firm średnich uproszczonymi przepisami, które dotąd obejmowały firmy małe i najmniejsze. Ma to zmniejszyć obowiązki sprawozdawcze firm rozliczających się np. z unijnych grantów i dotacji o co najmniej 25%. W pierwszym rzędzie skorzysta z tej regulacji około 30 tys. unijnych średnich przedsiębiorstw.

Mimo tak szeroko zakrojonych planów wzmocnienie konkurencyjności Unii Europejskiej nie będzie łatwym zadaniem. Raport Draghiego ocenił, iż Unia potrzebuje dodatkowych inwestycji w wysokości choćby 800 mld euro rocznie do 2030 r., co oznacza wskaźnik inwestycji do PKB ostatnio obserwowany w latach 70.

Idź do oryginalnego materiału