Polskie rolnictwo znalazło się dziś w punkcie krytycznym. Niekorzystne warunki pogodowe, spadające ceny skupu przy jednocześnie rosnących kosztach energii i nawozów coraz mocniej obciążają gospodarstwa. Dodatkowo producenci muszą mierzyć się z rosnącą presją importową z Ukrainy, niestabilną polityką unijną czy słabnącym popytem konsumencki. Nic więc dziwnego, iż coraz częściej zamiast planów rozwoju pojawia się pytanie: czy w tej sytuacji inwestowanie w rolnictwo będzie w ogóle opłacalne? Wielkiego optymizmu nie widać.
Choć oficjalne komunikaty wskazują na pewne oznaki poprawy koniunktury w polskim rolnictwie, rzeczywistość w gospodarstwach wygląda zupełnie inaczej. Dane z badania GUS „Koniunktura w gospodarstwach rolnych w I półroczu 2025”[1] pokazują, iż nastroje na obszarach wiejskich wciąż pozostają zdecydowanie negatywne, a optymizm inwestycyjny, widoczny jeszcze kilka lat temu, praktycznie zanikł. Rolnicy nie wierzą, iż obecne zmiany przyniosą trwałą poprawę – wielu z nich ma wrażenie, iż to, co wygląda lepiej w statystykach, nijak nie przekłada się na codzienność i zawartość portfela, zauważają eksperci Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej.
Najbardziej pesymistyczni wśród rolników
Z opublikowanego przez GUS Wskaźnika Zmiany Ogólnej Sytuacji w gospodarstwach rolnych (WZOS)[2] wynika, iż wśród prowadzących gospodarstwa rolne w I półroczu 2025 r. przeważają oceny negatywne. Koniunktura, choć nominalnie stabilniejsza niż rok wcześniej, wciąż jest postrzegana przez rolników jako trudna i niepewna. Na ten obraz nakłada się zróżnicowanie nastrojów w zależności od formy gospodarstwa, powierzchni użytków rolnych, rodzaju produkcji, wieku, wykształcenia oraz doświadczenia rolników. Wskaźnik Zmiany Ogólnej Sytuacji to złożona miara koniunktury w gospodarstwach rolnych, przyjmująca wartości od -100 do +100. Oblicza się go jako średnią arytmetyczną z sald odpowiedzi dotyczących zarówno oceny przeszłości (ostatnie pół roku), jak i oczekiwań na przyszłość (następne pół roku). Wynik dodatni interpretuje się jako pozytywny, ujemny jako negatywny, a zero wskazuje na brak zmian w koniunkturze.
Najbardziej pesymistyczni okazali się kierujący gospodarstwami indywidualnymi, którzy ocenili sytuację gorzej (wskaźnik -23,6) niż prowadzący gospodarstwa osób prawnych i spółek (-21,3). Widać wyraźnie, iż to właśnie właściciele rodzinnych gospodarstw, stanowiący trzon polskiego rolnictwa, czują się dziś najbardziej zagrożeni i pozostawieni sami sobie. Nie mają zaplecza finansowego, dużych struktur, a przy tym są najbardziej narażeni na wahania cen, pogody i kosztów produkcji.
Nieoczekiwanie to duże gospodarstwa o powierzchni powyżej 100 ha wyrażają największy pesymizm (wskaźnik -26,9). Choć mają potencjał produkcyjny i nowoczesne zaplecze, ich właściciele coraz częściej czują, iż prowadzą działalność na granicy ryzyka. Wysokie inwestycje kapitałowe, kredyty, niestabilność cen i presja regulacyjna powodują, iż rolnicy z tej grupy czują się dziś bardziej wystawieni na ciosy rynku niż mniejsze podmioty. Tymczasem najmniej negatywne oceny (-19,6) formułują właściciele najmniejszych gospodarstw, o powierzchni 1-2 ha. W ich przypadku sytuacja jest trudna, ale oczekiwania znacznie skromniejsze.
Jeszcze bardziej niepokojące są dane dotyczące wieku i wykształcenia rolników. Mocno zniechęcona grupa to osoby w wieku 55-64 lata, ze wskaźnikiem -27,7. To pokolenie, które przez dekady budowało polskie rolnictwo, inwestowało, modernizowało i dostosowywało się do wymagań unijnych. Dziś wielu z nich przyznaje, iż czują się zmęczeni i rozczarowani, gdyż zbyt często muszą walczyć nie z naturą, ale z biurokracją i niepewnością polityki rolnej. Jeszcze większy pesymizm widać u rolników z wykształceniem policealnym rolniczym – ich wskaźnik wynosi -30,7. To paradoks, iż właśnie ci, którzy najlepiej rozumieją mechanizmy ekonomiczne i technologiczne, mają najmniej złudzeń co do stabilności sektora. Podobnie wygląda sytuacja wśród osób prowadzących gospodarstwa ponad 20 lat (-27,6). Im dłuższe doświadczenie, tym większe zmęczenie i mniejsze zaufanie do systemu.
Za tym pesymizmem kryją się konkretne przyczyny. Rolnicy coraz głośniej mówią o niepewności cen, nieprzewidywalnej pogodzie i rosnącej presji globalnego handlu, w tym również o obawach związanych z porozumieniem UE-Mercosur, które może wprowadzić na europejski rynek tańsze produkty spoza Unii Europejskiej. Coraz częściej słychać też o frustracji związanej z biurokracją i brakiem przejrzystości w systemie dopłat. Wielu rolników zwraca uwagę na to, iż zmieniające się przepisy i wymogi środowiskowe w praktyce nie przekładają się na realną poprawę dochodów.
Z badań GUS wynika więc jasno, iż najbardziej negatywne oceny formułują ci, którzy przez lata byli fundamentem polskiego rolnictwa – doświadczeni, wykształceni i prowadzący duże gospodarstwa. To oni dziś mówią otwarcie o kryzysie wiary w przyszłość zawodu. Ich pesymizm ma wymiar nie tylko ekonomiczny, ale też emocjonalny.
Optymizm zniknął tam, gdzie jeszcze niedawno wydawał się oczywisty. Najlepiej zorganizowani, najbardziej przedsiębiorczy i świadomi rolnicy dziś najczęściej przyznają, iż zamiast myśleć o rozwoju, skupiają się na przetrwaniu. Instytut Rozwoju Gospodarczego SGH w Warszawie podaje, iż 44,7% rolników przeznacza dopłaty bezpośrednie na bieżące potrzeby życiowe, a jedynie 15,4% na inwestycje w gospodarstwo. Pięć lat temu 39,1% rolników przeznaczało dopłaty na bieżące funkcjonowanie, a 21,9% na inwestycje w rozwój[3]. Oznacza to, iż coraz więcej gospodarstw stawia na stagnację i zabezpieczenie bieżącego funkcjonowania, zamiast na stały rozwój. Sytuacja polskich rolników pokrywa się również z sytuacją ekonomiczną zagranicznych kolegów. Jak wynika z raportu Ipsos, 66% rolników w Europie nie posiada środków na inwestycje. W Polsce odsetek ten wynosi 62%.[4]

Nie można mieć złudzeń – polskie rolnictwo funkcjonuje w tej chwili w trybie defensywnym. Przewaga ocen negatywnych nad pozytywnymi jest wyraźna we wszystkich grupach, a nastroje, zamiast się odbudowywać, utrwalają się na niskim poziomie.
Kto jest większym optymistą – producenci roślinni czy zwierzęcy?
Szczegółowe dane GUS[5] wyraźnie pokazują, iż nastroje w polskim rolnictwie są zróżnicowane – a granica między optymizmem a ostrożnością przebiega dokładnie tam, gdzie kończy się pole, a zaczyna chlewnia lub obora.
Rolnicy specjalizujący się w produkcji roślinnej deklarują poprawę ocen popytu na swoje produkty, ale mimo wzrostu wskaźnika w niemal wszystkich województwach, bilans wciąż pozostaje ujemny (-16,3). Rok wcześniej wskaźnik ten wynosił -26,1, co oznacza, iż sytuacja się poprawiła, ale przez cały czas przeważają głosy rozczarowania i niepewności. W praktyce oznacza to, iż rolnicy widzą pewne ożywienie rynku, jednak nie ufają w jego trwałość – szczególnie w kontekście kosztów produkcji, zmiennej pogody czy presji importu.
Producenci roślinni, zwłaszcza ci z południa kraju, wskazują na to, iż realne dochody wciąż nie rosną. Najbardziej pesymistyczni są rolnicy z Małopolski (-26,4) i Śląska (-25,3), gdzie gospodarstwa są mniejsze, a koszty jednostkowe znacznie wyższe.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja wśród producentów zwierzęcych. To właśnie ta grupa po kilku trudnych latach spadków i ograniczeń wreszcie zaczęła patrzeć w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. Saldo ocen popytu w tej kategorii po raz pierwszy od dawna osiągnęło wartość dodatnią (+2,6), podczas gdy rok wcześniej wynosiło -19,1. W 14 województwach rolnicy wskazywali, iż popyt na ich produkty wzrósł, a jedynie dwa regiony – łódzkie (-3,5) i pomorskie (-3,4) – zanotowały pogorszenie nastrojów.
To wyraźny sygnał, iż rynki zwierzęce, zwłaszcza mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego, zaczęły się stabilizować. Częściowo wynika to z odbudowy krajowego przetwórstwa i rosnącego eksportu, a częściowo z większej odporności sektora zwierzęcego na wahania pogodowe i krótkoterminowe zmiany kosztów. Rolnicy z tego segmentu coraz częściej mówią o „powrocie nadziei”, choć przez cały czas daleko im do entuzjazmu.
Nieco pośrodku znajdują się gospodarstwa wielokierunkowe, które łączą produkcję roślinną i zwierzęcą. W tej grupie również zanotowano poprawę nastrojów we wszystkich województwach, ale saldo ocen w większości pozostaje ujemne. Choć sytuacja wygląda lepiej niż rok temu, gospodarstwa te wciąż balansują między czujnym optymizmem a świadomością ryzyka – zwłaszcza przy zmiennej pogodzie i niestabilnych cenach pasz czy zbóż.
– Dane GUS wyraźnie wskazują, jak zróżnicowane są dziś nastroje w polskim rolnictwie – mówi dr inż. Jerzy Koronczok, założyciel i prezes Agrocom Polska. – Po raz pierwszy od kilku lat producenci zwierzęcy, szczególnie producenci mleka, patrzą w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. Wzrost popytu na produkty pochodzenia zwierzęcego i stabilizacja rynku mięsa sprawiły, iż właśnie ta grupa rolników po raz pierwszy od dawna notuje dodatnie saldo ocen – dodaje.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja wśród producentów roślinnych, którzy, mimo pewnej poprawy w porównaniu z rokiem ubiegłym, wciąż wykazują wysoki poziom pesymizmu. Niepewność pogodowa, wahania cen zbóż i wysoki poziom kosztów produkcji sprawiają, iż rolnicy uprawiający ziemię przez cały czas ostrożnie oceniają swoją sytuację, traktując poprawę raczej jako chwilowe odbicie niż trwały trend.
– Gospodarstwa mieszane, łączące produkcję roślinną i zwierzęcą, znajdują się pośrodku. Widać w nich ostrożną nadzieję, ale bez euforii. Rolnicy z tej grupy często dywersyfikują źródła dochodu, co daje im większą stabilność, ale nie eliminuje niepewności związanej z rynkiem. – w uproszczeniu można powiedzieć, iż dziś najwięcej optymizmu widać w chlewniach i oborach, a najmniej – na polach. To odwrócenie trendu z poprzednich lat, kiedy to producenci roślinni byli w lepszej kondycji psychicznej i finansowej. W 2025 roku widać jednak wyraźnie, iż to sektor zwierzęcy powoli odzyskuje wiarę w przyszłość, która może być jednak mocno niepewna po zmianach w umowie importowej z Ukrainą czy ze Stanami Zjednoczonymi oraz w obliczu potencjalnego wejścia w życie umowa UE z krajami MERCOSUR – wyjaśnia Krzysztof Podhajski, Prezes Zarządu Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej, organizatora corocznego Europejskiego Forum Rolniczego.
Mapa rolniczego optymizmu
Choć ogólny klimat nastrojów na wsi wciąż jest umiarkowany, dane regionalne pokazują, iż różnice między województwami są coraz bardziej wyraźne. W niektórych regionach producenci zaczynają realnie wierzyć w poprawę warunków rynkowych, podczas gdy w innych pesymizm utrzymuje się na wysokim poziomie. Dane regionalne wskazują, iż Polska wieś nie jest monolitem, a różnice w poziomie optymizmu i skłonności do inwestowania wynikają zarówno z lokalnych uwarunkowań gospodarczych, jak i specyfiki produkcji rolnej.
Najbardziej pozytywne nastroje odnotowano wśród producentów zwierzęcych z województwa lubuskiego, gdzie saldo ocen osiągnęło 14,3, oraz w lubelskim (saldo 13,0). W obu tych regionach producenci wskazywali na wzrost popytu i większą stabilność cen. Lubelszczyzna, dzięki silnym związkom z przetwórstwem i rozwojowi lokalnych ferm, staje się jednym z symboli odbicia w sektorze mięsnym. Z kolei Lubuskie, z rosnącą siecią mniejszych gospodarstw towarowych, notuje wyraźny wzrost satysfakcji i pewności jutra. Dodatnie saldo ocen wystąpiło łącznie w 9 województwach.
Wciąż jednak są regiony, gdzie dominują nastroje negatywne. Najbardziej pesymistyczni pozostają rolnicy z województw małopolskiego (-26,4) i śląskiego (-25,3) – tam, gdzie struktura gospodarstw jest rozdrobniona, a możliwości inwestycyjne ograniczone. Również Zachodniopomorskie (-22,2) wyróżnia się niskimi ocenami, zwłaszcza wśród gospodarstw wielokierunkowych.
W województwach tych rolnicy wskazują na rosnące koszty, niską rentowność i niepewność pogodową, które podkopują wiarę w poprawę koniunktury. Wielu producentów mówi wprost, iż żyją z dnia na dzień, planowanie długofalowe jest trudne, a inwestycje odkładane.
Optymizm czy pesymizm wśród rolników Europy?
Eksperci Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej spojrzeli też na nastroje rolników poza naszym krajem. W wielu krajach Unii Europejskiej, zwłaszcza w Europie Zachodniej, rolnicy również zmagają się z podobnymi wyzwaniami: spadkiem opłacalności produkcji, rosnącymi kosztami energii i nawozów, a także presją regulacyjną wynikającą z Zielonego Ładu.
Europejscy rolnicy stoją dziś na rozdrożu – między dumą z własnej pracy a narastającym poczuciem frustracji i zniechęcenia, wynika z raportu „Europe Talks Farming”[6], opracowanego w 2025 roku przez organizację More in Common, który ukazuje nastroje panujące wśród ponad 1800 rolników z wybranych państw Europy.
Rolnicy, mimo ogromnych trudności ekonomicznych i klimatycznych, pozostają przywiązani do swojej pracy. W wielu przypadkach rolnictwo nie jest dla nich jedynie zawodem, ale sposobem życia i formą dziedzictwa. Jak podkreślają autorzy badania, to grupa o niezwykle silnej tożsamości – pracująca rękami, zakorzeniona w lokalnych wspólnotach, budująca rytm życia wielu europejskich regionów. Jednocześnie to społeczność coraz bardziej zmęczona, która z roku na rok czuje się bardziej zapomniana przez instytucje i opinię publiczną.
Słowa, jakimi rolnicy opisują swoją sytuację, nie pozostawiają złudzeń. W Hiszpanii najczęściej pojawiały się określenia „skomplikowana”, „bolesna”, „zła”, we Włoszech „trudna”, „katastrofalna” i „opuszczona”, a w Polsce – „biedna”, „trudna”, „tragiczna”.[7] Te emocjonalne sformułowania odzwierciedlają stan ducha europejskiego rolnictwa – głęboki pesymizm, który towarzyszy nie tylko spadającym marżom czy rosnącym kosztom, ale także utracie społecznego prestiżu zawodu. Aż 70% hiszpańskich, 60% włoskich i 62% polskich rolników deklaruje, iż czuje się zapomnianych, a ponad połowa – niedoceniana i pozbawiona realnego wpływu na decyzje dotyczące sektora.
Jednocześnie, paradoksalnie, wśród tych samych grup panuje silne poczucie dumy z wykonywanego zawodu. W Hiszpanii aż 98% respondentów przyznaje, iż jest dumnych lub bardzo dumnych z bycia rolnikiem, we Włoszech – 82%, a w Polsce – 57%. Co więcej, większość rolników w każdym z badanych państw deklaruje, iż zachęciłaby swoje dzieci lub młodszych krewnych do kontynuowania rodzinnej tradycji. To dowód, iż mimo trudnych warunków ekonomicznych, więź z ziemią i poczucie misji przez cały czas pozostają jednymi z najtrwalszych elementów tożsamości rolniczej.
Badanie More in Common ujawnia, iż główne źródła niepewności europejskich rolników są podobne, niezależnie od kraju. Najczęściej wymieniane problemy to niskie ceny skupu, rosnące koszty produkcji i energii, a także skutki zmian klimatycznych. W Hiszpanii i Polsce dominującą obawą są zbyt niskie ceny produktów rolnych, które przy obecnych kosztach nawozów i paliw często nie pokrywają choćby podstawowych wydatków. We Włoszech z kolei na pierwszy plan wysuwa się kwestia klimatu – rolnicy wskazują na susze, ekstremalne temperatury i coraz większą niestabilność pogody jako najważniejsze czynniki ryzyka. Wszędzie jednak dominuje przekonanie, iż rynek rolny stał się zbyt niestabilny, a rolnictwo zbyt uzależnione od czynników zewnętrznych, by planować przyszłość w sposób bezpieczny i długofalowy.
Wielu rolników zwraca również uwagę na brak realnej reprezentacji w debacie publicznej. W Hiszpanii aż 87% badanych uważa, iż ich głos nie jest słyszany przez decydentów, we Włoszech – 78%, we Francji – 84%, a w Polsce – 66%. Rolnicy coraz częściej wyrażają przekonanie, iż politycy i instytucje unijne nie rozumieją rzeczywistych problemów wsi, a decyzje dotyczące rolnictwa podejmowane są bez konsultacji z praktykami. W efekcie rośnie rola organizacji branżowych i związków zawodowych, które stają się dla rolników podstawowym źródłem informacji i wsparcia.
– Z raportu wyłania się złożony, ale niezwykle istotny obraz. Europejscy rolnicy są zmęczeni, ale nie zrezygnowani. Choć wielu z nich czuje się zapomnianych, niemal wszyscy wciąż wierzą w sens swojej pracy. To grupa, która jednocześnie odczuwa pesymizm ekonomiczny i emocjonalny optymizm – świadomość trudności idzie w parze z poczuciem misji. Rolnicy chcą zmian, ale chcą też, by te zmiany działy się z ich udziałem, a nie przeciwko nim. W tym sensie przyszłość europejskiego rolnictwa nie zależy jedynie od polityki rolnej czy dopłat, ale od zdolności decydentów do słuchania ludzi, którzy codziennie pracują na wsi. Tym bardziej widać to w zestawieniu z zakończonymi targami DLG AGRITECHNICA 2025 w Hanowerze, gdzie branża technologiczna prezentowała rekordowe innowacje i optymizm inwestycyjny – zupełnie inny niż nastroje panujące w europejskich gospodarstwach. Ten kontrast jasno pokazuje, iż dynamiczny rozwój technologii nie zastąpi potrzeby stabilnych warunków ekonomicznych i realnego dialogu z rolnikami. – uzupełnia swoją wypowiedź Jerzy Koronczok.
Jak wskazują eksperci Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej, rolnictwo pozostaje strategicznym sektorem dla bezpieczeństwa żywnościowego całego kraju. Dzisiejsze wątpliwości rolników nie powinny być odczytywane jako rezygnacja, ale jako sygnał alarmowy, którego nie wolno zignorować. Optymizm nie zniknął bezpowrotnie, potrzebuje jednak warunków, by móc się odrodzić. Rolnicy wielokrotnie pokazali, iż potrafią adaptować się do trudnych warunków. Teraz pora, by instytucje odpowiedzialne za politykę rolną pokazały, iż potrafią budować stabilne i nowoczesne środowisko dla ich pracy.
[1] https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rolnictwo-lesnictwo/rolnictwo/koniunktura-w-gospodarstwach-rolnych-w-1-polroczu-2025-r-,10,26.html
[2] https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rolnictwo-lesnictwo/rolnictwo/koniunktura-w-gospodarstwach-rolnych-w-1-polroczu-2025-r-,10,26.html
[3] https://econjournals.sgh.waw.pl/KwR/article/view/4952/4985
[4] „1 year after farmers’ protests”, IPSOS dla CropLife Europe, 2025
[5] Koniunktura w gospodarstwach rolnych w 1 półroczu 2025 r. Raport wojewódzki 2025
[6] https://www.moreincommon.com/europe-talks-farming/













