
Apple jeszcze raz udowadnia, iż zmiany w modelu biznesowym wdraża niechętnie — choćby pod presją sądu. Najnowszy zwrot w batalii z Epic Games stawia firmę z Cupertino w niewygodnym świetle: nie tylko jako dominującego gracza, ale jako giganta próbującego obejść wymiar sprawiedliwości, by zachować swoją prowizję od płatności w aplikacjach.
Amerykańska sędzia federalna Yvonne Gonzalez Rogers uznała, iż Apple umyślnie nie wykonało wcześniejszego wyroku z 2021 roku, który miał umożliwić twórcom aplikacji kierowanie użytkowników do zewnętrznych systemów płatności — potencjalnie tańszych i niezależnych od App Store. Sprawa toczy się od 2020 roku z inicjatywy Epic Games, producenta Fortnite, który publicznie zakwestionował 30-procentową prowizję Apple oraz brak realnej konkurencji w dystrybucji aplikacji na iOS.
Sprawa przybrała nowy obrót 30 kwietnia 2025 roku, gdy sąd stwierdził, iż Apple działało z „pogardą dla wyroku” i celowo spowalniało wdrożenie zmian. Co więcej, spółka została zgłoszona do federalnych prokuratorów w celu ewentualnego postępowania karnego. To rzadka i znacząca eskalacja w starciu pomiędzy Big Tech a wymiarem sprawiedliwości.
Apple oczywiście nie zgadza się z orzeczeniem i właśnie złożyło apelację do Sądu Apelacyjnego Dziewiątego Okręgu w San Francisco. W zawiadomieniu o odwołaniu spółka zapowiada, iż będzie bronić swoich praktyk, twierdząc, iż nie naruszyła wyroku sądu. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych działań Apple była wprowadzona opłata 27% za płatności realizowane poza App Store — mechanizm, który zdaniem sądu był próbą obchodzenia zakazu.
Systemowy opór przed liberalizacją
Wnioski? Apple — podobnie jak Google, Amazon czy Meta — nie tylko buduje zamknięte ekosystemy, ale także aktywnie broni ich fundamentów, choćby za cenę wizerunkowych i prawnych strat. App Store to jedno z najbardziej dochodowych źródeł przychodów operacyjnych firmy — szacunkowo generuje ponad 20 miliardów dolarów rocznie z tytułu prowizji. Obniżenie tego strumienia, choćby o kilka punktów procentowych, może istotnie wpłynąć na marże usług, które już dziś są oczkiem w głowie inwestorów.
Z perspektywy rynku — zwłaszcza europejskiego i amerykańskiego — ta sprawa to kolejny sygnał, iż czas bezkarnej dominacji platform dobiegł końca. W Unii Europejskiej obowiązuje już Akt o Rynkach Cyfrowych (DMA), który wymusza otwarcie ekosystemów i zakazuje praktyk uznawanych za antykonkurencyjne. W USA podobne próby podejmowane są przez Federalną Komisję Handlu (FTC), jednak procesy realizowane są długo, a ich skuteczność zależy od determinacji sądów — tak jak w przypadku sędzi Gonzalez Rogers.
Apple w nowej rzeczywistości
Nawet jeżeli Apple wygra apelację, trend jest jednoznaczny: systemowe zmiany w sposobie dystrybucji aplikacji są nieuniknione. W średnim terminie spółki takie jak Spotify, Netflix czy Epic mogą wywalczyć więcej swobody w kontaktach z użytkownikami i ominąć zaporowe opłaty.
Pytanie, jak Apple dostosuje się do nowej rzeczywistości: czy zdecyduje się na strategiczne ustępstwa, czy dalej będzie testować granice prawa i cierpliwości regulatorów. Dotychczasowy opór sugeruje to drugie, ale zmieniający się klimat regulacyjny może w końcu zmusić firmę do otwarcia się — nie z własnej woli, ale z konieczności.