Debata o bagażu podręcznym w europejskim lotnictwie odżywa z nową siłą i – dosłownie – wchodzi na salę sądową. Organizacje konsumenckie chcą, by pasażerowie mogli wnosić do kabiny więcej niż tylko jedną małą torbę. Linie lotnicze odpowiadają: bagaż podręczny powinien być płatny, bo przestrzeń w schowkach to towar, który można sprzedawać, a nie rozdawać za darmo.
Bagaż podręczny będzie płatny?
Niemiecki Federalny Związek Organizacji Konsumenckich (vzbv) wraz z europejskimi partnerami walczy, by do kabiny samolotu można było wnosić nie tylko torebkę czy plecak, ale również standardową walizkę kabinową – bez dodatkowych opłat. W ocenie działaczy dzisiejsze ograniczenia to pułapka kosztowa, szczególnie dotkliwa dla osób, które o dopłacie dowiadują się dopiero przy bramce wejściowej. Przepisy Unii Europejskiej mówią o „odpowiednim bagażu podręcznym”, ale… nie precyzują, co to znaczy. Linie lotnicze korzystają z tej luki. Przykład? Ryanair pozwala wnieść bagaż podręczny w postaci tylko jednej torby o wymiarach 40×30×20 cm, a każdy dodatkowy bagaż jest płatny, a kwoty dopłaty wcale nie należą do niskich.
Konsumenci chcą, by linie akceptowały walizki w rozmiarze rekomendowanym przez IATA – do 115 cm w obwodzie, czyli np. 55×40×20 cm. To format od lat sprzedawany jako bagaż kabinowy. Problem w tym, iż w większości tanich połączeń trzeba za niego zapłacić od 6 do choćby 75 euro. Niektóre linie, takie jak Lufthansa czy Condor na nowych trasach miejskich, wliczają walizkę i małą torbę w cenę biletu – głównie z myślą o pasażerach z przesiadkami. Jednak w najtańszych taryfach, szczególnie na lotach turystycznych, znów obowiązuje tylko mała torba.
Branża lotnicza, zrzeszona m.in. w stowarzyszeniu Airlines for Europe (A4E), odpowiada, iż większość pasażerów sama wybiera najtańsze taryfy z minimalnym bagażem. Organizacje te planują po sezonie letnim wprowadzić jednolite minimalne wymiary bagażu podręcznego – 40×30×15 cm. Liberalniejsze zasady będą jednak zależały wyłącznie od decyzji przewoźników. Tymczasem związek vzbv już upomniał Norwegian Air, Ryanair, Transavia, Volotea, Easyjet, Wizz Air i Vueling, a wobec trzech ostatnich złożył pozwy w niemieckich sądach. Równolegle w Brukseli trwa spór Parlamentu Europejskiego z rządami państw członkowskich o przyszłe prawa pasażerów.
In an important move to improve passenger rights in the European Union, lawmakers in the European Parliament’s transport committee have voted to abolish hand luggage fees for airlines operating in the EU.#EUTravel
#PassengerRights
#NoMoreFees
Read on https://t.co/mfTuUBRaxO
pic.twitter.com/HZYpfbRtRY
— IOLTravel (@IOLTravel) July 8, 2025
Pieniądze i logistyka
Choć producenci samolotów – jak Boeing czy Airbus – chwalą się, iż w schowkach nad głowami jest wystarczająco dużo miejsca, linie nie widzą powodu, by udostępniać je bez opłat. Airbus szacuje, iż powiększone schowki mogą przynosić przewoźnikom choćby 500 tys. dolarów dodatkowego przychodu na jeden samolot. Dla niektórych linii ograniczenia bagażowe mają też znaczenie operacyjne. Easyjet twierdzi, iż po zmianie zasad boarding przebiega szybciej, a punktualność się poprawiła. Mniej walizek w schowkach to krótszy czas przygotowania samolotu do lotu.
Linie przekonują, iż jeżeli pomysł organizacji konsumenckich, by drugi bagaż podręczny nie był płatny, wejdzie w życie, dojdzie do chaosu. W razie braku miejsca w kabinie ostatni pasażerowie musieliby oddawać walizki do luku, co mogłoby powodować opóźnienia. Airbus wylicza, iż nowoczesne schowki skracają proces przygotowania maszyny do startu choćby o sześć minut – ale tylko wtedy, gdy przestrzeń jest kontrolowana.
Spór o bagaż podręczny to już nie tylko kwestia komfortu, ale i dużych pieniędzy – zarówno po stronie linii lotniczych, jak i pasażerów. Czy walizka 55×40×20 cm wróci do kabiny bez dodatkowych opłat? O tym zadecydują sądy i unijni prawodawcy, ale jedno jest pewne – linie nie oddadzą swojej przewagi bez walki.
Bagaż podręczny w Ryanair i Wizz Air pod lupą UOKiK! Linie oszukują klientów?