Rekordowe kwoty z funduszy venture capital płyną do startupów z obszaru sztucznej inteligencji, jednak czołowi globalni inwestorzy zaczynają publicznie ostrzegać przed oderwanymi od rzeczywistości wycenami. Rosną obawy, iż sektor wczesnych faz rozwoju AI staje się przegrzany, a strach przed pozostaniem w tyle (FOMO) zastępuje racjonalną kalkulację.
Według danych PitchBook, tylko w pierwszym kwartale 2025 roku startupy AI pozyskały globalnie 73,1 miliarda dolarów, co stanowiło blisko 58% całego finansowania VC. Tak ogromny wynik napędzały gigantyczne rundy, jak ta dla OpenAI o wartości 40 miliardów dolarów. Inwestorzy ścigają się, by zdobyć pozycję w technologicznym wyścigu dekady.
Jednak na niedawnym szczycie Milken Institute Asia Summit 2025 w Singapurze menedżerowie z państwowego funduszu Singapuru GIC oraz funduszu TPG wyrazili sceptycyzm. Wskazali, iż sama etykieta „AI” pozwala dziś firmom bez znaczących przychodów osiągać astronomiczne wyceny, stanowiące wielokrotność ich obecnych wyników finansowych.
Problem polega na tym, iż oczekiwania rynku mogą znacznie wyprzedzać realne możliwości technologii. Obecny boom na wydatki kapitałowe w sektorze AI może skutecznie maskować potencjalne słabości w globalnej gospodarce, tworząc iluzję powszechnej hossy.
Chociaż nikt nie neguje potencjału AI, a niektóre firmy z tego sektora potrafią osiągnąć 100 milionów dolarów przychodu w zaledwie kilka miesięcy, to wyceny innych budzą zdumienie. Na wczesnym etapie rozwoju zdarzają się startupy, których wartość w przeliczeniu na jednego pracownika sięga od 400 milionów do choćby 1,2 miliarda dolarów. Zdaniem ekspertów takie liczby są „zapierające dech w piersiach” i rodzą fundamentalne pytania o to, czy obecny szał inwestycyjny nie tworzy bańki spekulacyjnej, która niedługo pęknie.