Bankman-Fried winny. Grozi mu ponad stulecie odsiadki

1 rok temu

We czwartek, 3. listopada, w toku toczącego się w nowojorskim sądzie federalnym postępowania karnego, Sam Bankman-Fried został uznany winnym litanii zarzutów, których praprzyczyną był nagły krach giełdy kryptowalut FTX w nader podejrzanych okolicznościach.

Bankman-Fried, niesławny, choć słynny założyciel giga-giełdy (oraz giga-scamu) FTX, usłyszał werdykt w swoim procesie. Ława przysięgłych przed sądem federalnym w Nowym Jorku orzekła to, co było do przewidzenia – działania Bankmana-Frieda, w wyniku których należące do klientów środki rozpłynęły się w sinej dali, stanowiły przestępstwo.

Po dwóch tygodniach procesu, a także wielu miesiącach działań prawnych i medialnych, wniosków przedprocesowych oraz „przygotowywania się do obrony” ze strony samego Bankmana-Frieda oraz zespołu jego renomowanych (i kosztowych) adwokatów, we czwartek ławie udało się osiągnąć werdykt. W myśl owego – i ku zaskoczeniu prawie nikogo – założyciel FTX został uznany winnym siedmiu zarzutów, w tym kradzieży, defraudacji oraz prania brudnych pieniędzy.

Et tu, Brute, contra me?

W toku procesu byli współpracownicy Bankmana-Frieda ochoczo zeznawali przeciwko niemu, sobie nawzajem oraz w zasadzie komukolwiek, byle tylko oddalić winę od siebie. W gronie osób współpracujących z federalną prokuraturą w celu skazania rzeczonego znalazła się jego była-obecna dziewczyna, Caroline Ellison.

Ta ostatnia kierowała firmą Alameda Research, funduszem hedgingowym uznanym za tzw. słupa, dzięki którego Bankman-Fried wyprowadzał pieniądze inwestorów i użytkowników z FTX. Stamtąd służyły fundowaniu wystawnego życia kadry kierowniczej giełdy (na czele oczywiście z SBF), realizacji prywatnych projektów owego (jak np. inwestycje w kryptowaluty we własnym imieniu), a także finansowaniu kampanii polityków Partii Demokratycznej oraz postępowych projektów politycznych.

No honor among thieves

Schemat ten został w podobny sposób zarysowany przez innych świadków – byłych współpracowników genialnego Sama, Nishada Singha oraz Gary’ego Wanga. Obydwaj pełnili kierownicze funkcje w FTX, i jako tacy wykonywali polecenia założyciela, które przyczyniły się do finalnego efektu w postaci złożenia się giełdy na podobieństwo domku z kart. Wszyscy z wymienionych poszli na układ z prokuraturą, przyznając się do szeregu zarzutów i zgadzając na zeznawanie w zamian za zredukowane wyroki dla siebie.

Pieniądze, które Bankman-Fried wykorzystywał w celu „utrzymywania dobrych relacji” z politykami istotnie sprawiały, iż oprawa medialna jego poczynań pełna była zachwytów, był on uważany za wpływowego i mającego status celebryty oraz gwiazdy socjety. Żadne „dobre relacje” nie mogły jednak, jak się okazało, przykryć manka w wysokości 8 miliardów dolarów, którego doliczono się po załamaniu się giełdy.

W ramach uwagi na całkowitym marginesie: podobne wpływy mogą jednak uratować. Przykładowo, dziury finansowe, które okazały się mieć bankrutujące w 2008 banki – takie jak Goldman Sachs, Morgan Stanley, Citigroup czy JPMorgan Chase – były znacznie większe, rzędów dziesiątków miliardów każdy. Wtedy jednak znalazło się dość pieniędzy podatników, żeby pokryć ich straty (i wystarczyło choćby na premie dla zarządów owych banków, które te sobie przyznały).

Ale, jak mawiali starożytni Rzymianie, „bailout for me, but not for thee”. A pan Bankman-Fried być może przecenił wartość pieniędzy, jaką przetransferował do polityków.

Dyskrecja wybrańców Narodu

À propos tego ostatniego: interesująca sprawa, iż – na podstawie przysłowiowych „różnych takich działań” – z listy postawionych mu zarzutów te dotyczące nielegalnego finansowania Demokratów jakimś zrządzeniem losu usunięto. Sprawiło to naturalnie, iż publika pechowo nie miała okazji dowiedzieć się w toku procesu, komuż to Bankman-Fried był uprzejmy podsyłać pieniądze na kampanię.

Ciężko stwierdzić, czy fakt, iż federalna prokuratura działa pod bezpośrednim zwierzchnictwem prezydenta Bidena, prokuratora generalnego Merricka Garlanda oraz administracji kontrolowanej przez, przypadkowo, Partię Demokratyczną, miał tutaj jakieś przełożenie.

Zdaniem zwolenników tejże – „w żadnym przypadku!”. Zdaniem krytyków – „macie ludzi za idiotów…?” Parafrazując, rzecz jasna.

W następnym odcinku serialu…

Werdykt ławy przysięgłych naturalnie nie kończy prawnej epopei, ani też starań założyciela na znalezienie prawnego rozwiązania pozwalającego uniknąć konsekwencji. A jest czego unikać, Bankmanowi-Friedowi grozi bowiem 110 lat pobytu w federalnym hotelu na koszt podatnika.

Sędzia Lewis Kaplan, który prowadził proces i który orzeknie w sprawie wymiaru kary, wyznaczył posiedzenie poświęcone tej kwestii na 28 marca 2024 roku. Do tego czasu założyciel FTX pozostanie w areszcie na Manhattanie. Jest też pewne, iż jego adwokaci składać będą apelacje i na wszelkie inne możliwe sposoby próbować podważyć wyrok – ci już zresztą zapowiedzieli, iż będą się odwoływać.

Bankmanowi-Friedowi jeszcze jeden proces, dotyczący zarzutów, które wcześniej zostały wydzielone. Nie jest jednak znana decyzja prokuratury, czy postępowanie w ich sprawie na pewno będzie prowadzone. W przypadku wymierzenia kary we właśnie zakończonej sprawie, w wymiarze zbliżonym do teoretycznie grożącego, byłoby to najpewniej i tak niepotrzebne.

Idź do oryginalnego materiału