Kojarzycie w wszystkie konta na YT, Twitterze czy gdziekolwiek, które wiecznie robią tylko jedno? ZAPOWIADAJĄ BESSĘ!!! Bessa na giełdzie to brzmi strasznie prawda?
To w końcu głównie w obawie przed nią nie inwestujesz. Problem tylko w tym, iż bessy nie da się przewidzieć i to głównie, dlatego te same konta na ostatnie dwie bessy przewidziały ich już 14!
ALE – bessę można przeczekać i dzięki temu wyjść na swoje. Oczywiście zawsze są jakieś spółki, branże czy sektory, które mogą spadać w długim terminie, ale cały globalny szeroki rynek akcji w długim terminie rósł, rośnie i będzie rosnąć. jeżeli naprawdę chcesz za 10-15 lat żyć o wiele lepiej niż dzisiaj, to musisz to w końcu zrozumieć.

BESSA jest do przewidzenia? Zobacz mój sposób na przygotowanie się!
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://bit.ly/darmowe-akcje-freedom
Przewaga hossy nad bessą
Przewaga hossy nad bessą wynika z wielu czynników, ale podstawowy i najprostszy jest taki, iż cena akcji może spaść maksymalnie o 100%, a wzrosnąć o nieskończenie wiele procent. Brzmi banalnie, a jednak wiele osób wydaje się o tym zapominać. Za akcjami zawsze stoi jakaś wartość, jakaś firma, jakieś aktywa, gotówka, maszyny, komputery, produkty, zapasy, fabryki, samochody i tak dalej.
Kiedy cena akcji będzie tylko spadać, to w końcu dojdziemy do momentu, gdy sama wartość tych aktywów będzie wspierać cenę akcji. Naprawdę rzadko dzieje się, iż poszczególne wielkie spółki bankrutują, a ich aktywa są nic nie warte.
A przecież do tego każda firma to nie tylko aktywa. To cały proces funkcjonowania i zarabiania pieniędzy, co też prezentuje jakąś wartość. Na pewnym etapie spadków cen akcji trafiamy na bardzo silny naturalny hamulec przed dalszymi spadkami.
Patrząc z perspektywy wzrostów, taki hamulec działa dużo gorzej. Spółka prawie zawsze może coś poprawić, wymyślić nowy produkt, obciąć koszty, pozyskać nowych klientów i tak dalej. Mało tego, firmy nie tylko mogą poprawiać swoją działalność, ale najczęściej po prostu to robią.
Od 2000 roku zysk na akcje spółek z S&P 500 rośnie średniorocznie w tempie 5,9%.

Dla porównania indeks cen konsumenckich w USA – czyli inflacja – w tym samym czasie rosła średniorocznie w tempie 2,6%! Spółki z S&P 500 zwiększały więc w długim terminie swoje zyski ponad dwukrotnie szybciej niż rosły ceny w USA. To jasno pokazuje, iż gospodarka działa coraz lepiej.

Taka po prostu jest specyfika świata. Rozwijamy go, a wraz z tym rozwijają się spółki, których akcje albo masz portfelu albo które reprezentują indeks, jaki masz w portfelu.
Historyczne porównanie hossy i bessy
Efekt tego jest taki, iż od 1932 roku rynki niedźwiedzia realizowane są zdecydowanie krócej, a ich zakres procentowy jest zdecydowanie mniejszy! Innymi słowy – hossa zawsze trwa dłużej niż bessa i do tego pozwala na zarabianie zawsze więcej niż tracisz w bessie.
Średni czas trwania hossy to 4,9 lat, a jej zakres wzrostu to około 180%. Tymczasem średnia bessa trwa 1,5 roku i doprowadzała do przeciętnych strat na poziomie minus 35%.

Inwestowanie nie musi być skomplikowane. Może ograniczać się do trwałego bycia po stronie kupujących, co daje Ci statystycznie wielką przewagę nad szukającym bessy. Kupowanie, o ile jesteś konsekwentny i wystarczająco cierpliwy zawsze da ci na rynku zarobić. Sprzedawanie już niekoniecznie.
Ludzie, którzy uparcie i konsekwentnie będą szukać i obstawiać spadki prawdopodobnie stracą jeszcze więcej.
Dlaczego prognozowanie bessy jest trudne?
Trafne przewidzenie bessy, to w gruncie rzeczy strzelanie na oślep. Strzelający bardzo próbują wspomagać się różnymi narzędziami szukając korelacji, które kiedyś w przeszłości występowały w czasie bessy albo ją poprzedzały. To niestety dalej absolutnie nic nie oznacza.
Wszystkie rzekomo idealne wskaźniki mają swoje ograniczenia i opierają się na przeszłości. Te same odczyty mogą mieć inne znaczenie w różnym kontekście rynkowym i otoczeniu gospodarczym.
Spójrzmy sobie na kilka takich przykładów. Pierwszy – odwrócona krzywa rentowności.
Krzywa rentowności to wykres pokazujący zależność między rentownością (oprocentowaniem) obligacji, a ich terminem zapadalności. W normalnych warunkach obligacje długoterminowe (np. 10-letnie) mają wyższe oprocentowanie niż obligacje krótkoterminowe (np. 2-letnie), ponieważ inwestorzy wymagają premii za dłuższy okres pożyczki.
Odwrócona krzywa rentowności występuje, gdy oprocentowanie obligacji krótkoterminowych jest wyższe niż długoterminowych. To faktycznie nienaturalna sytuacja i oznacza, iż inwestorzy oczekują spowolnienia gospodarczego oraz spadku stóp procentowych w przyszłości.
Jednak równie dobrze może to też wynikać z faktu, iż aktualnie inflacja jest wysoka, a oczekuje się, iż inflacja w przyszłości spadnie, a wraz z nią stopy procentowe i wcale nie będzie to musiało łączyć się z recesją.
Odwrócona krzywa rentowności – czy to zawsze sygnał bessy?
Od 1990 odwrócenie krzywej rentowności zwiastowało recesję w USA. W 1991 roku, w 2001, 2007 i 2019. Jednak w 2023 roku odwrócone krzywej było najgłębsze od 40 lat, trwało około dwóch i pół roku, już zdążyło się skończyć w listopadzie zeszłego roku, a recesji dalej nie ma choćby na horyzoncie. Od czasu tego odwrócenie, a potem od-odwrócenia rynki wzrosły kolosalnie. Wskaźnik, który miał być nieomylny – zawiódł, bo choćby jak recesja będzie za rok, to i tak ciężko będzie trąbić sukces u tych, którzy oparli prognozę na bazie krzywej rentowności.

W realiach odwróconej krzywej rentowności, banki, które pożyczają od innych pieniądze na krótkie terminy i same udzielają kredytów na długi termin, mogą ograniczyć akcję kredytową, bo jeżeli krótkoterminowe stopy procentowe są wyższe niż długoterminowe, to ich działalność staje się nieopłacalna. To z kolei może prowadzić do spadku inwestycji i spadku konsumpcji, co może wpłynąć na recesję.
Sporo tu, ale i gwiazdek, które choćby w przeszłości, pomimo iż spójne z recesją nie musiały być spójne z wielką bessą. Na przykład w 1988 roku, kiedy krzywa rentowności się odwróciła, to S&P 500 rósł jeszcze przez półtora roku o kolejne 30%, a dołek następnej dużej korekty, był na poziomie z momentu, kiedy ta krzywa się odwróciła.

Natomiast w 2000 roku po tym, jak krzywa rentowności się odwróciła, rynek zaczął spadać pół roku później, ale najpierw zyskał jeszcze ponad 10%. W 2006 było jeszcze inaczej i rynek rósł o jakieś 20% jeszcze przez 21 miesięcy.

W 2022 roku natomiast krzywa odwróciła się po raz pierwszy w czerwcu, od tamtego czasu minęły prawie 3 lata, a akcje są 50% wyżej.

Czy to oznacza, iż za chwilę będzie recesja i bessa? Nie wiem, a choćby jeżeli tak, to spróbujcie na chwilę wyobrazić sobie, iż sprzedaliście wszystkie akcje, bo czekacie na spadki. Zastanówcie się, jak będziecie się czuli i jakie emocje będą Wami kierować, jeżeli rynek nie będzie zachowywał się dokładnie tak, jak sobie wymyślicie.
Jak będziesz się czuć z wiedzą, którą przedstawiłem na początku materiału o tym, iż rynek z reguły mocniej rośnie, niż spada, a Wy na bazie jakichś niejednoznacznych wskaźników wyszliście całkowicie z rynku i czekacie na spadki, które mogą nadejść za miesiąc albo za trzy lata i mogą sięgać 50%, ale mogą też ograniczyć się do 20%.
Pomyślcie o tym i odpowiedzcie sobie na pytanie, jak długo wytrzymacie, zanim odkupicie swoje akcje drożej, niż je sprzedaliście, jeżeli spadki nie będą przebiegać tak, jak sobie wymyliście.
Oczywiście teraz wieszcze krachu zmienili narracje. Przez dwa lata mówili, iż odwrócenie krzywej oznacza krach. Teraz mówią, iż powrót z odwrócenia krzywej do normalizacji oznacza krach. Jakiś powód zawsze sobie znajdziesz.
Nawet jeżeli za rok rzeczywiście indeks obsunie się na przykład o 25%, to skąd wiecie, czy przez ten rok nie urośnie bardziej? Teoretyczne będzie można odtrąbić sukces. Krzywa „przewidziała” bessę, ale jak na tym wyjdzie inwestor, który próbował to rozgrywać? Mam obawy, iż nie za dobrze.
Inne wskaźniki, które mają według wielu często zwiastować koniec rynku, to wyceny na giełdzie.
Czy wyceny giełdowe zwiastują bessę?
Sporo osób odwołuje się do tego, jak wysoko jest wyceniany rynek w USA w porównaniu do swoich historycznych odczytów. O tym, czemu jest to kompletnie nieadekwatne i oderwane od obecnych realiów mówiłem już w osobnym materiale, który możecie zobaczyć tutaj. Zapomnijmy jednak o tym na chwilę i sprawdźmy, jak wyglądało przewidywanie bessy dzięki wycen w przeszłości.
Przez ponad 60 lat poziom 20 wskaźnika ceny do zysku dla S&P 500 był taką górną granicą, powyżej której wyceny rzadko zaglądały, a jak już zaglądały, to potem gwałtownie zawracały. Jednak z czasem ta charakterystyka się zmieniła.
Amerykańskie firmy wyszły poza Stany, zaczęły podbijać świat, stały się liderami wielu branż i sektorów, poprawiły marże i modele biznesowe. To wszystko przełożyło się na lepsze wyceny takich biznesów, bo inwestorzy są skłonni więcej płacić za spółkę, która ma wysoką marżę i powtarzalne przepływy pieniężnie, niż za firmę wysoce kapitałochłonną, której kwartalne wyniki wahają się niczym huśtawka.

Sprawdźmy więc, jak zachowywały się rynki akcji ciągu kolejnych 6 miesięcy po przekroczeniu przez S&P 500 wyceny na poziomie 20.
Jednak nie będziemy rozpatrywać przypadków po roku 2000, bo od tamtego czasu, jak już wspomniałem, te poziomy wyceny nie są adekwatne. Czyli ograniczamy się tylko do tych lat, kiedy poziom P/E powyżej 20 dla S&P 500 był naprawdę wysokim poziomem wyceny.
Generalnie w dwóch trzecich takich przypadków stopa zwrotu była ujemna, ale to jednocześnie oznacza, iż w aż jednej trzeciej ten wskaźnik zawodził. Dodatkowo średnia stopa zwrotu dla określonych w ten sposób warunków, czyli 6 miesięcy po przekroczeniu przez indeks P/E na poziomie 20 w latach 1928-2000, wyniosła oszałamiające minus 7,5%. Naprawdę warto dla takiej korekty kopać się z rynkiem i ryzykować, iż nam odjedzie.
Na poniższym wykresie zaznaczyłem miesiące, kiedy wskaźnik P/E przekroczył właśnie ten magiczny poziom 20. To daje jeszcze lepszy obraz tego, iż taki raczej średnio efektywny jest to sposób na prognozowanie bessy.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia ewolucji rynku i wycen, o której wspominałem przed chwilą. Dzisiaj coraz trudniej określić taki jednoznaczny poziom, powyżej którego jednogłośnie uznamy, iż jest drogo.

Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.
DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach
Timing na giełdzie – niemożliwy do perfekcji?
Większość wskaźników, czy to gospodarczych, czy giełdowych jest użyteczna w inwestowaniu – jasne. Jednak okazują się mało skuteczne w prognozowaniu bessy z jednego prostego powodu. Tutaj potrzebny jest dobry, świetny wręcz timing. Żeby złapać górkę, a potem dołek trzeba po prostu mieć fantastyczne wyczucie czasu i choćby jeżeli fundamentalnie macie spore przekonanie, iż rynek nie powinien dalej rosnąć, to on nie musi się z Wami zgadzać.
Przed wielkim kryzysem finansowym z 2008 roku, zarówno słynny Michael Burry, jak i Howard Marks ostrzegali już w 2005 roku! Ostatecznie bessa rozpoczęła się dopiero dwa lata później. Ilu z Was wytrzymałoby poza rynkiem albo z jakąś krótką pozycją przez dwa lata, czekając, aż zmaterializuje się „coś”? Podejrzewam, iż niewielu. Odkupilibyście akcje drożej po roku, a potem i tak załapalibyście się na przewidzianą przez siebie bessę.
Pewnie ja też czasem czuję się niekomfortowo na rynku akcji, gdy wiele światełek ostrzegawczych mruga na żółto. Co w takiej sytuacji robić? Na pewno nie uciekać w całości z rynku. Jeszcze przed 2025 rokiem w strefie Premium DNA pisałem dla czytelników, iż dla mnie korekta w 2025 roku jest pewna i to bazowy scenariusz.

Mimo wszystko i tak nie zamierzałem nigdzie uciekać. Po prostu częściowo powiększyłem pozycję w gotówce pod dokupowanie spadków. Problem polskiego inwestora to zachowanie wszystko albo nic. Albo są obecni na rynku w 0% albo w 100%. Tymczasem ja jestem obecny na rynku w przedziale od 80 do 200%. Nigdy nie uciekam, a kiedy wszystko idzie dobrze, to się lewaruję i powiększam swoje szanse korzystając ze wzrostów, które są dla rynku w długim terminie bazowym scenariuszem.
Wykorzystanie części wolnej gotówki do uśredniania na spadkach daje wam wielki komfort. Jednocześnie rynek wam nie odjedzie, a sami poprawicie trochę średni koszt zakupu.
Jak radzić sobie ze spadkami?
Rynek naprawdę spada rzadko. jeżeli już się to dzieje, to nie uciekaj tylko zwiększaj alokację. To takie uśrednianie na sterydach. jeżeli inwestujesz regularnie co miesiąc kwotę X, to gdy już trafi się większa korekta inwestuj w szeroki rynek WIĘCEJ.
Rynek spadnie o 10%? W tych miesiącach wkładaj X+20%. Rynek spada o 20%? W tych miesiącach ładuj X+50%, itd. Spadek szerokiego indeksu jest ostatnim momentem na uciekanie z rynku. To banalna strategia, która sprawi, iż choćby inwestując pasywnie w ETF na szeroki rynek będziesz w stanie pobić szeroki rynek.

Jaki powinniście wyciągnąć najważniejszy wniosek z tego materiału? Nie ulegajcie emocjom i nie ewakuujcie się ze swoich inwestycji, bo coś wam się wydaje. Może jakiś ekspert coś przewidział, a może wyceny są według kogoś tam zbyt wysokie, może wojna handlowa Trumpa zatopi gospodarkę. Rzeczywiście wszystko to może mieć przełożenie na spadki na rynku akcji, ale nie przewidzicie, kiedy spadki się rozpoczną, kiedy się zakończą, jaki będą mieć zasięg ani ile jeszcze rynek urośnie, zanim zacznie spadać.
Może ten materiał akurat wstrzeli się w początek wielkiej bessy, a może wyznaczy dołek korekty i za miesiąc zobaczymy kolejny szczyt. Nie wiem tego ani ja, ani nikt inny. Dlatego tak czy inaczej nie opuszczam rynku akcji, a jedynie zmniejszam lub zwiększam zaangażowanie w ten rynek i Wam polecam to samo!
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://bit.ly/darmowe-akcje-freedom
Do zarobienia,
Piotr Cymcyk