Szereg miast w USA rozpoczął egzekwowanie zakazów stawiania obozowisk w publicznych parkach i na ulicach. To efekt wyroku Sądu Najwyższego z zapoprzedniego tygodnia. Będzie on miał głęboki wpływ na praktykę prawną dot. nieruchomości.
Wspomniany wyrok przeszedł nieco w cieniu głośnych orzeczeń o immunitecie prezydenta Donalda Trumpa. Czy też – zwłaszcza – przełomowego i fundamentalnie istotnego dla ewolucji ustrojowej USA werdyktu, który obalił tzw. Chevron deference. Tymczasem również i to orzeczenie będzie mieć daleko idące skutki. Nie tylko dla branży nieruchomości, choć dla niej zwłaszcza. Chodzi o sprawę City of Grants Pass v. Johnson.
Tytułowe miasteczko Grants Pass, ok. trzydziestotysięczna miejscowość w stanie Oregon, znalazła się w epicentrum walki prawnej o przyszłość rynku nieruchomości trochę przez przypadek. Stało się tak za sprawą lokalnej ordynacji, którą uchwaliła rada miejska. Wprowadzało ono kary za nocowanie i biwakowanie w miejscach publicznych.
Nie ukrywano przy tym, iż celem nowego prawa są bezdomni. Miasto chciało zapobiec „przejmowaniu” kolejnych ulic i połaci miasta. Proces ten aż za dobrze można było obserwować w nieodległym San Francisco, Seattle czy Portland.
Bardzo gwałtownie jednak Grants Pass zderzyło się z pozwem. Sprawę tę wytoczyli mu „aktywiści” wspierający bezdomnych. Twierdzili oni, iż zakaz tworzenia biwaków przez bezdomnych na terenach publicznych to złamanie VIII poprawki do Konstytucji USA. Poprawka ta zakazuje m.in. „okrutnych lub nietypowych kar”. A takimi właśnie, zarzucali, są przyjęte przez radę miasta restrykcje.
Po długim procesie w trzech instancjach Sąd Najwyższy USA stwierdził, iż nie, zakaz tworzenia obozowisk bezdomnych nie jest zagwarantowany w Konstytucji.
Grants Pass – jak wiele, wiele innych ośrodków miejskich zachodniego wybrzeża Ameryki – zmagało się ze skokowo rosnącym problemem bezdomności. W miejskich parkach, na parkingach czy chodnikach jak grzyby rosły obozowiska bezdomnych. Nie chodziło przy tym o samą ich obecność, ale przede wszystkim styl życia. Istnieje tam bowiem liczna grupa bezdomnych, który świadomie odrzucają możliwość skorzystania z noclegowni czy programów wychodzenia z bezdomności. Dzieje się tak, ponieważ opcje te wymagają trzeźwości.
Tymczasem w licznych przypadkach bezdomni ci to osoby uzależnione od alkoholu. Lub narkotyków – potworne żniwo zbiera pośród nich metamfetamina czy zwłaszcza fentanyl. Wraz z nimi przychodził gwałtowny wzrost przestępczości oraz raptowne pogorszenie się higieny ulic. Urokliwe niegdyś miasteczko stawało się miejscem, gdzie nie warto było wychodzić na spacer. Albo ze strachu przed spotkaniem narkomana na głodzie, albo, w „zastępstwie”, pozostawionych przezeń śmieci czy odchodów.
Chcąc z tym walczyć, Grants Pass uchwaliło wspomniany zakaz – zaś reszta była gadaniem prawników.