Popularny inwestor giełdowy, Bill Miller który w latach 1991 – 2005 jego fundusz, Legg Mason osiągał wyniki lepsze od giełdowych indeksów i zdobył rozpoznawalność kupując i trzymając akcje Amazona podczas jego rynkowego debiutu w 1997 roku. Teraz Miller uważa, iż Bitcoin jest rodzajem polisy ubezpieczeniowej od załamania na światowych rynkach i pozwolił sobie wspomnieć Johna Templetona, Warrena Buffetta i Tołstoja
„Czas maksymalnego pesymizmu jest najlepszym czasem na zakup”, „Bądź chciwy, gdy inni się boją” i „Dwaj najpotężniejsi wojownicy to cierpliwość i czas”.
Przyjrzyjmy się temu. Cytaty oczywiście brzmią jak najbardziej sensownie. Ale czy sama teza Millera się broni w obecnych realiach rynkowych?
Skąd takie wnioski?
Zastanówmy się dlaczego Miller w ogóle wpadł na taki pomysł. W końcu Bitcoin przynajmniej w teorii (historia pokazuje, iż w praktyce również) jest ryzykownym aktywem o czym świadczy jego historycznie wysoka zmienność oraz ostatnia korelacja z amerykańskim indeksem NASDAQ, który zaliczył w tym roku bezprecedensową wyprzedaż. Według Millera podczas trudnych okresów na rynku Bitcoin jest bezpieczniejszy ponieważ nie jest on ‘połączony z resztą systemu finansowego’. Tylko czy naprawdę tak jest? W ostatnim czasie obserwujemy dywergencje zmienności Bitcoina do największych amerykańskich indeksów. Co prawda nie zdarza się to bardzo często, ale to wciąż wydaje się argument zbyt słaby by wysnuć tak daleko idące wnioski. Korelacja Bitcoina ze światowym rynkiem akcji od początku tego roku bije rekordy. Jakie są tego przyczyny?
- Potężna ilość kapitału, który napłynął do kryptowalut i akcji jako efekt dodruku i nierozważnej polityki monetarnej Fedu
- Zaangażowanie na rynku kryptowalut instytucji operujących również w innych sektorach rynku
- Dywersyfikacja inwestorów posiadających Bitcoina (gdy sprzedają, to sprzedają wszystko)
- Wysokie stopy procentowe, które osłabiają zdolności zakupowe detalicznych inwestorów oraz aktywność venture capital / private equity
- Kryzys geopolityczny pośrednio pomagający zyskiwać amerykańskiemu dolarowi (safe haven)
Kontrowersyjnie: Wniosek jest błędny
Taka teza wydawała się zasadna w poprzednich cyklach gdy rynek kryptowalut rzeczywiście nie korelował z giełdą, był dość płytki a Wall Street nie było zainteresowane inwestycjami ani spekulacją na rynku kryptowalut (wyłamali się Fidelity Investments i Grayscale). Dziś jest inaczej i bolączki świata finansów rozlewają się na sektor kryptowalut, co z resztą widać po spadających cenach na wszystkich rynkach. Bitcoin wydaje się już niemal integralną częścią światowych finansów w których kryptowaluty chcą mieć własne miejsce. Świadczy o tym niesłabnące zainteresowanie ze strony takich gigantów jak BlackRock, JP Morgan czy Goldman Sachs.
Miller nie jest bezstronny?
Już jakiś czas temu Miller chwalił się, iż jego inwestycyjny portfel w połowie składa się z akcji Amazona, w drugiej połowie z Bitcoina. Dlatego też wydaje się oczywiste, iż miliarder może mieć prywatny interes w tym, by wypowiadać się w taki sposób, wskazywał też na akcje Silvergate Capital jako potencjalnie atrakcyjne ze względu na akceptację Fedu oraz giełdę kryptowalut. W maju inwestor został zmuszony do sprzedaży części BTC by pokryć margin calle, a jego sentyment do Bitcoina wzrósł gdy sankcje spowodowały załamanie kursu rubla.
Z drugiej strony to nie pierwszy raz gdy Miller twierdzi, iż Bitcoin zabezpiecza przed krachem i wydaje się naprawdę prawdopodobne, iż inwestor wierzy w to, co mówi. W końcu globalna rozpoznawalność, prosty i zdecentralizowany blockchain oraz ograniczona do 21 milionów liczba Bitcoinów wydają się wspierać byczą narrację i przedstawiają kryptowalutę jako aktywo potencjalne atrakcyjne choćby dla inwestorów defensywnych. Czy w będziemy świadkami napływu ‘twardogłowych’ giełdowych inwestorów do rynku kryptowalut? Zachęcamy do dyskusji!