Autor: FWG
Ludwig von Mises zaserwował nam w omawianej książce dość wyważony obraz biurokracji jako niezbędnego elementu funkcjonowania społeczeństw. Nie jest ona więc tylko filipiką przeciwko wszystkiemu, co państwowe, ale próbą zrozumienia, dlaczego biurokratyczne instytucje są konieczne, jednocześnie podkreślając ich ograniczenia.
![](https://wolnagospodarka.pl/wp-content/uploads/2025/02/tlomises-1.png)
Kluczowe tu jest rozróżnienie dwóch podstawowych modeli zarządzania: przedsiębiorczego i biurokratycznego. Pierwszy opiera się na dążeniu do zysku, który jest jego miarą efektywności. Miarą tą musi się kierować menadżer każdego szczebla, niezależnie od rozmiarów przedsiębiorstwa, bo od tego zależy jego indywidualna ocena pracy oraz zasadność istnienia jego działu. Nie ma też znaczenia, czy dany dział pracuje nad produktem finalnym czy nad jakimś półproduktem, potrzebnym do tworzenia produktu finalnego, bo dzięki systemowi cen można porównać koszt produkcji półproduktu, z tym co oferują inne firmy. jeżeli koszt wypieku chleba w lokalu gastronomicznym, robiącym kanapki z własnego chleba będzie zbyt duży, to być może opłacalniej dla niego będzie kupować chleb w piekarni, a samemu skupić się na finalnym produkcie, czyli kanapkach. W warunkach rynkowych wysokość zysku informuje przedsiębiorstwo, czy oferuje ono społeczeństwu użyteczne usługi i czy jest przez nie akceptowane. W podanym przykładzie lokal, dzięki głosom konsumentów, wyrażonym pieniędzmi, może ustalić, iż nie ma zapotrzebowania na to, by piekł samodzielnie chleb, ale za to jego kanapki są pożądane.
Dążenie do osiągania zysku sprzyja innowacyjności, bo przedsiębiorca jest premiowany za wszelkie ulepszenia i nowe, użyteczne produkty, które wprowadzi. Zupełnie inaczej jest w modelu biurokratycznym, który opiera się na sztywnych regułach i hierarchii. Jedynym zadaniem urzędnika jest postępowanie zgodne z odgórnymi przepisami i nie może być inaczej, bo prowadziłoby to do niedemokratycznej samowoli. Wyborcy wybierają swoje władze, a biurokracja realizuje zadania wyznaczone przez te władze. Te zależności choćby nie tyle zniechęcają, ile wprost mają zapobiec jakiekolwiek inicjatywie własnej urzędnika.
Co więcej, nie istnieje żadna miara skuteczności biurokraty, bo cele, które realizuje, nie mają prostego przełożenia na produkcję rynkową. Przykładowo nie jest ważne, ile urzędnik wydaje na godzinę jakichś pozwoleń. Bardziej istotne jest to, iż cały system pozwoleń powstrzymał wiele osób od jakiegoś rodzaju działalności i iż wiele z tych osób choćby nie będzie się starać o uzyskanie takiego pozwolenia. W związku z tym, iż nie sposób ocenić wartości pracy jednostki, awanse w hierarchii urzędniczej za czasów Misesa często uzależnione były od stażu pracy, co czyniło cały system jeszcze bardziej skostniałym, gdyż kierowali nim tylko ludzie starsi.
Mimo zdecydowanej przewagi zarządzania przedsiębiorczego nad biurokratycznym to drugie jest zdaniem autora niezbędne do realizacji części usług, którymi zwyczajowo zajmują się samorządy czy państwa. Według Misesa pewnych usług po prostu nie da się zrealizować rynkowo i jako przykład podaje policję, straż miejską czy wojsko. W takich przypadkach zadaniem biurokracji jest zapewnienie ciągłości, sprawności i bezstronności działań administracyjnych i jest ona dla niego całkowicie akceptowalna. Problem pojawia się, dopiero gdy próbuje się zastępować metodami biurokratycznymi te sfery życia społecznego, które świetnie sobie radzą na zasadach rynkowych, bo prowadzi to do nieefektywności, zduszenia inicjatywy jednostek oraz ograniczania swobód obywatelskich.
Całość wywodu Misesa zilustrowana jest odniesieniami do historii państw Zachodnich oraz współczesnych mu totalitaryzmów. Książka powstała w 1944 roku, gdy każdy doskonale widział jaką rolę przerośnięta biurokracja pełni w takich państwach, jak Trzecia Rzesza. Nie był to jednak problem wyłącznie tak antyludzkich tworów, jak narodowosocjalistyczne Niemcy, ale również państw demokratycznych, dla których warunki wojenne były pretekstem do poszerzenia rządowej kontroli nad obywatelami. Autor wskazywał, iż nie musiałyby się one uciekać do takich zabiegów, jak racjonowanie podstawowych dóbr, gdyby tylko rozsądniej finansowały wojnę z jawnych podatków, a nie z dodruku pieniądza.
W tej bardzo krótkiej i przystępnej książce znajdzie się jeszcze kilka ciekawych szczegółowych przypadków, w których biurokracja zawodzi, także zachęcam do lektury.
Autor tekstu: Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów, Fundacja Wolności Gospodarczej
ZOBACZ INNE AKTUALNOŚCI
-
- „Nadużycie rozumu”; Friedrich August von Hayek [#LekturyFWG]>>
- Czy świat zmierza ku lepszemu? Ciekawostki z książki Superobfitość>>
- Liberalizm ma wielu wrogów, ale przetrwa [Okiem Liberała]>>