
Wedle ogłoszonych „wyników” wyborów w Wenezueli, wygrał je autorytarny prezydent Nicolas Maduro, określający się jako boliwariański socjalista. Pomimo rekordowej niepopularności, ruiny gospodarczej kraju, powszechnej biedy i regresu cywilizacyjnego. Któż mógłby wątpić w „sukces” wyborczy operetkowego jefe?
Wcześniej, gdy pojawiały się pierwsze cząstkowe (i przypuszczalnie jeszcze niesfałszowane) wyniki, zwolennicy opozycji świętowali na ulicach.
BREAKING: Venezuelan opposition voters go absolutely nuts in celebration after officials announce that Edmundo González defeated socialist president Nicolás Maduro in Petare, a big neighborhood in the Venezuelan capital of Caracas
pic.twitter.com/bPct48yAJE
Nastroje te zmieniły się, gdy ogłoszono oficjalne „wyniki”.
BREAKING: This is the moment the National Electoral Council of Venezuela announced socialist dictator Nicolás Maduro as the winner of tonight's historic election FRAUD
Nicolás Maduro51.20% with 5,150,960 votes
Edmundo González44.2% with 4,445,978 votes
– According to their… pic.twitter.com/ZLfoJXowws
Wedle tychże, Maduro otrzymał akurat 51% procent głosów. Tego, iż ich wiarygodność mieszkańcy kraju uznali za zerową, dodawać naturalnie nie trzeba.
| EL PUEBLO VENEZOLANO ESTÁ DE PIE
Los electores se niegan a abandonar sus centros de votación hasta que se cuenten LA TOTALIDAD de los votos. pic.twitter.com/d3L3n52sAi
O dziwo, nie doszło od razu do starć ulicznych. Te z reguły następują bardzo szybko, bowiem dowolne przejawy niezadowolenia spotykają się z atakami band collectivos. Są to bojówki, najczęściej złożone z przestępców i lokalnego odpowiednika demograficznego tzw. dresiarzy, na służbie władzy.
Tymczasem zwolennicy opozycji wylegli w miejsca publiczne, zablokowali niektóre drogi i podpalili opony. Niektórzy komentatorzy wyrażali obawy dot. wybuchu wojny domowej. Aby jednak mogło dojść do tego, potrzebne są obydwie jej strony.
Jednak socjalistyczny, boliwiariański reżim Wenezueli zadbał bardzo dokładnie o rozbrojenie ludności w kraju.
Maduro cieszy się z „sukcesu”
Oczywiście fakt ten nie zaskakuje. Maduro przez ostatnie lata rządził jako dyktator. Zresztą w sensie formalnym nielegalnie – przegrał bowiem również poprzednie wybory, jednak ich wyniki po prostu zignorował. jeżeli coś może zaskakiwać to to, iż do dzisiejszych wyborów w ogóle doszło.
I iż wenezuelska opozycja, pomimo dyskwalifikacji większości jej kandydatów oraz – ujmując eufemistycznie – stronniczości mediów i organów wyborczych – w ogóle wierzyła w szanse powodzenia udziału w nich.
Co ciekawe, Maduro choćby nie stara się ukryć, iż wyniki wyborów wzięto dosłownie z kapelusza.
Official data is out and President Maduro loses by a landslide. #VenezuelaLibre #VenezuelaVOTA #Maduro https://t.co/CQy0gFChVe
— Ꮃꭺꮮꮮ Ꮪꭲꭱꭼꭼꭲ Ꮪꮋꭼꭼꭲ (@wallstreetsheet) July 29, 2024Pojawiło się bowiem multum przecieków dot. faktycznych wyników – i nic…
SELFIE BY CHAVISTA WORKER ALLEGEDLY REVEALS MADURO'S DEFEAT
A Chavista worker allegedly published a selfie from the Computing Center, inadvertently revealing on multiple screens the resounding defeat of Nicolás Maduro in various states.
Source: @UHN_Plus
https://t.co/Y4LoM2FbdC
pic.twitter.com/RsO75LvFIU
Niektóre kraje, w tym Chiny i Rosja, od razu jęły gratulować operetkowemu (choć krwawemu) dyktatorowi „sukcesu wyborczego”. Inni, w tym prezydent Argentyny, wezwali do jego obalenia.
Sfałszowane wyniki potępiły też USA – choć w tym przypadku republikańska opozycja wskazuje na hipokryzję kontrolowanej przez Demokratów administracji. Ci bowiem mieli sami szeroko dopuszczać się podobnych metod fałszowania głosów, np. poprzez fikcyjne „głosy pocztowe”.