Koncern Boeing poinformował we środę o nominacji nowego prezesa. Został nim Kelly Ortberg. Zastąpi on „niezatapialnego” Dave’a Calhouna – zaś jego zadaniem będzie przede wszystkim posprzątanie po tym ostatnim.
Calhoun stał na czele firmy od 4 lat. Jego kadencja zaznaczyła się najgłębszym kryzysem, jakiego doświadczył Boeing. Jako prezes ponosi on zasadniczą odpowiedzialność za serię katastrof – tych wizerunkowych oraz faktycznych, w których rozbijały się samoloty i ginęli ludzie.
Pomimo to – nie ponosił on za te przypadłości żadnych konsekwencji (a choćby wprost przeciwnie – w tym roku, mimo wiszącego nad Boeingiem śledztwa, pozwów i kompromitacji otrzymał on.. sowitą, wielomilionową premię). Z uwagi jednak na nacisk kontrahentów ogłosił on, iż „dobrowolnie” odejdzie ze stanowiska.
Nowy prezes, Kelly Ortberg, ma już za sobą doświadczenie w przemyśle lotniczym. Był on m.in. dyrektorem firmy Rockwell Collins. Co być może najważniejsze – uchodzi on za osobę z przygotowaniem inżynierskim. Jest to o tyle istotne (choćby z punktu widzenia percepcji), iż stanowić będzie jaskrawy kontrast z dotychczasową praktyką.
W ostatnich latach bowiem liczni obserwatorzy (a także whistleblowerzy) skarżyli się, iż inżynierowie – czyli podstawowy zasób ludzki firmy lotniczej – stracili jakikolwiek wpływ na politykę firmy. O wszystkim decydowali księgowi i korporacyjni exexutive’owie. Osoby te częstokroć nie miały wielkiego pojęcia o przemyśle lotniczym.
Ortberg ma – również zgodnie z oczekiwaniami rynku – odwrócić ten trend.