Elon Musk zadeklarował, iż szkoły w Brazylii będą mogły korzystać z satelitów systemu Starlink za darmo. Brazylijski rząd ogłosił bowiem, iż wszystkie kontrakty z firmami miliarderem zostaną zerwane. On sam zaś – gdyby pojawił się w Brazylii – może się spodziewać aresztowania. Skąd tak radykalny bieg wypadków?
Jak wiadomo, Elon Musk uważa się za absolutystę wolności słowa. Niezależnie od faktu, czy jest to przekonanie autentyczne, czy – jak twierdzą złośliwi – jedynie PR-wa poza, miewa to autentyczne efekty. Te o największej magnitudzie dało się zaobserwować po tym, gdy przejął portal Twitter, później przemianowany na X (stara nazwa okazuje się póki co nieśmiertelna).
Od razu po przejęciu zwolnił on bowiem większość starej obsady firmy, cofnął bany milionom zablokowanych użytkowników oraz wywrócił do góry nogami zasady „moderacji” treści na portalu – które uprzednio określane były po prostu jako cenzura. Fakt ten, jakkolwiek ogólnie przyjęty z zadowoleniem, dalece nie wszystkim przypadł do gustu.
Jednym z nich jest pewien sędzia Sądu Najwyższego Brazylii.
Czarna eminencja
Alexandre de Moraes to bez wątpienia najsławniejszy przedstawiciel brazylijskiej judykatury na świecie. Słynie jako sędzia-„aktywista” – innymi słowy, miast działać jako bezstronny arbiter prawny, aktywnie miesza się do polityki, instrumentalnie wykorzystując ku temu wszelkie uprawnienia sądu najwyższego.
Zdaniem zwolenników, sędzia ten znajduje się na czele walki z faszyzmem w kraju, nie wahając się sięgnąć ku temu po wszelkie możliwe narzędzia, także te, których zastosowanie wykracza poza rolę sędziego. Zdaniem krytyków, sam ordynarnie ignoruje prawo i zasady konstytucyjne Brazylii, próbując wręcz tworzyć alternatywny ośrodek władzy w kraju i dzięki dekretów maskowanych jako orzeczenia sądowe faktycznie rządzić Brazylią. A wobec krytyków sięga po (bez)prawne represje.
Tak też miało być w czasie kadencji poprzedniego, prawicowego prezydenta Brazylii, Jaira Bolsonaro, którego decyzje seryjnie zawieszał i uchylał, nie ukrywając przy tym, iż chodzi o kwestię polityczne, nie prawne. Obecny prezydent kraju, lewicowy Luizem Inácio Lula da Silva, uchodzi z kolei za jego sojusznika (a zdaniem złośliwych, wręcz protegowanego).
Komu wolno zabrać głos?
W przeciwieństwie do demokratycznego polityka, de Moraes nie musi przy tym troszczyć się o publiczny odbiór swoich decyzji. Przywykł raczej do wymagania bezwzględnego posłuszeństwa, nie tolerując krytyki. Także tej medialnej. Wedle doniesień, to też było powodem decyzji, którą wydał w zeszłym tygodniu. A która nakazywała administracji portalu Twitter/X natychmiastowe, bezdyskusyjne zablokowanie kont wyznaczonym personom.
Na liście osób, które de Moraes nakazał zablokować, znajdować się mieli dziennikarze oraz krytyczni wobec niego deputowani do brazylijskiego Kongresu. Samo to budzi w Brazylii ogromne kontrowersje, ale do tego dochodzi fakt, iż wiele innych osób zostało przez de Moaresa bez wyroku wtrąconych do „tymczasowego” aresztu za złamanie zakazów publikowania opinii uznanych przezeń za niedopuszczalne.
Sprawę tę bada grono dziennikarzy śledczych, którzy ochrzcili ją już mianem afery Twitter Files – Brazil.
Elon Musk superstar
Nie będzie wielkim zaskoczeniem, iż Elon Musk, wedle zarówno własnych oświadczeń, jak i dostępnych informacji, wysłał sędziego na przysłowiowe drzewo. Nie tylko kategorycznie odmówił zablokowania kont, ale też cofnął wszystkie dotychczasowe ograniczenia wobec profili z Brazylii. Dorzucił także malowniczą szpilę wobec nieznoszącego krytyki sędziego.
Ujawnił przy okazji zakres ekspansywności żądań – jego zdaniem będących najbardziej agresywnym przykładem cenzury, z którym spotkał się X/Twitter we wszystkich krajach świata, w których działa – a także też fakt, iż administracji portalu nakazano uczynienie tego po cichu. Miała ona nie informować nikogo, iż nakaz blokady przyszedł od sędziego de Moraesa – pod groźbą uwięzienia.
Oczywiście, wywołało to spodziewaną reakcję. Przedwczoraj, w niedzielę, Alexandre de Moraes nakazał wszczęcie „śledztwa” przeciwko Muskowi oraz pracownikom brazylijskiego oddziału firmy. Twitterowi zagrożono 20-tysięcznymi grzywnami za każdy dzień nie-blokowania kont wziętych przez sędziego na cel.
Sam Elon Musk ma zostać oskarżony o „rażącą obstrukcję wymiaru sprawiedliwości”, kierowanie „zorganizowaną przestępczością”, „nawoływanie do popełniania przestępstw” oraz, crème de la crème, „naruszenie suwerenności” Brazylii. Ten ostatni zarzut dotąd był raczej zastrzeżony dla polityków, głów państw i całych krajów, potrzeba bowiem sporych zasobów, by móc zagrozić suwerenności całego kraju, tak jak się to zarzuca Muskowi.
Oskarżenia budzą wręcz uniesienie brwi, są bowiem z tych kojarzonych raczej z procesami pokazowymi w krajach autorytarnych. Tak też zostały odebrane przez brazylijską opozycję oraz sporą część przestrzeni informacyjnej.
Partia Pracujących pracuje – nad retorsjami
Miliarder ze swej strony obiecał ujawnienie zebranych na X/Twitterze materiałów dotyczących sędziego de Moraesa oraz prezydenta Luli – gdy tylko pracownicy portalu oddalą się poza zasięg jurysdykcji dwóch wspomnianych.
Podobnymi zarzutami zagrożono bowiem także i nim. Stąd też, wedle dostępnych informacji, mają oni właśnie ewakuować się z Brazylii.
W ślad za tym, we wtorek zaczęły pojawiać się doniesienia, iż brazylijski rząd federalny nakazał zerwanie wszystkich kontraktów z firmami związanymi z Muskiem. Nie tylko X/Twitterem, ale też SpaceX.
Ta ostatnia jest tutaj o tyle istotna, iż obsługuje konstelację satelitów oraz infrastrukturę systemu Starlink. Ten zaś jest wykorzystywany na dużych, niedostępnych połaciach Brazylii, gdzie komunikacja elektroniczna była do niedawna trudno dostępna do zapewnienia połączenia z internetem. Wykorzystują go w tym celu m.in. szkoły.
Musk obiecał jednak, iż dostęp zostanie utrzymany.
Powtórka z rozrywki, ale bez humoru
Wreszcie, od początku tygodnia pojawiają się doniesienia, iż brazylijskie władze mają grozić całkowitą blokadą X/Twittera w kraju.
Od początku tygodnia użytkownicy donoszą, iż faktycznie są problemy w dostępie do Twittera w Brazylii. Musk zaapelował, aby korzystać z sieci VPN lub innych narzędzi, które pozwalają ominąć narzędzia cenzorskie.
Nie wiadomo, czy blokada taka będzie technicznie wykonalna (zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę ewentualne wykorzystanie Starlinka do jej obejścia), warto jednak zwrócić uwagę, iż to wszystko ma miejsce w kraju, który do niedawna uchodził za jeden z bardziej stabilnych państw demokratycznych.
W XX wieku Brazylia przeszła serię zamachów stanu i dyktatur wojskowych. W szerokiej opinii jednak doświadczenia te ukształtowały kulturę szerokich swobód politycznych w kraju. jeżeli już, to o sympatię wobec rządów dyktatorskich oskarżano b. prezydenta Bolsonaro, który akurat okazał się wspomnianych swobód przestrzegać.
Tymczasem w tej chwili okazują się one coraz większą fikcją. I to w wyniku akcji pojedynczego sędziego, który uważa iż ma misję – i władzę.