Buffett kupuje Google za 4 mld. To nie wygląda jak bańka. Co robią dziś wielcy inwestorzy?

2 godzin temu

Raporty 13F to najprostsze okno do świata największych inwestorów w Stanach. Co trzy miesiące każdy duży zarządzający musi pokazać, jak wyglądał jego portfel na koniec danego okresu. Zero marketingu, zero wywiadowych frazesów — czysta lista tego, co naprawdę trzymają i czym obracają.

W poprzednim materiale patrzyliśmy na drugi kwartał 2025 roku. Widać było wyraźny zwrot w stronę spółek stabilnych, głównie z ochrony zdrowia, i to nie tylko u jednego czy dwóch zarządzających. Cała grupa wielkich graczy dorzucała do portfeli UnitedHealth Group, jakby to była oczywista okazja. Big Techy też były kupowane, ale to UNH królowało jako defensywny faworyt kwartału.

Co interesującego jednak wydarzyło się w tym kwartale? Coś co całkowicie obaliło pewno bardzo popularną teorię. Otóż od dwóch lat słyszę, iż Warren Buffett gromadzi gotówkę, ponieważ przeczuwa rynkowy krach i „bańkę AI”. Teoria tak śmieszna, iż choćby wielu inwestorów, którzy wierzą w obecność bańki się z nią nie zgadzało. No ale interent wrzał od ostrzeżeń ile to gotówki nie gromadzi Buffett w oczekiwaniu na krach na rynku.

I właśnie dlatego trzeci kwartał 2025 roku wywraca stół i całą tą teorię. Bo jeżeli ktoś naprawdę boi się technologicznej gorączki, to nie otwiera świeżej pozycji w Google. A jednak dokładnie to zrobił Buffett.

No to sprawdźmy, co jeszcze najwięksi dorzucili do portfeli — i dlaczego ten kwartał pachnie dużo ciekawszą zmianą nastrojów niż poprzedni.

Buffett kupuje Google za 4 mld. To nie wygląda jak bańka. Co robią dziś wielcy inwestorzy?

Załóż konto na Freedom24 i odbierz choćby 20 darmowych akcji o wartości choćby kilkaset dolarów każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Berkshire bez Buffetta i góra gotówki

Skoro mamy za sobą wielką bombę dziadzi Buffetta kupującego Google, to zacznijmy od omówienia Berkshire Hathaway. Na starcie może warto, żebyście wbili sobie do głowy, iż to nie jest żaden zakup Buffetta, który realnie nie robi już NIC w funduszy. Od nowego roku odchodzi całkowicie z pozycja zarządzania, a od blisko roku Berkshire przechodzi przez proces sukcesji i przekazywania sterów pod Grega Able. Z tego samego powodu pozycja gotówkowa Berkshire puchnęłą od kilku kwartałów. Po co? Po to, żeby nowy szef miał więcej swobody od początku działania. Można śmiało założyć, iż sam Buffett nie podjął w minionym kwartale żadnej decyzji inwestycyjnej. W portfelu Berkshire pojawiła się jedna nowa pozycja, a cztery istniejące zostały powiększone.

Wejście w Google i przycinanie Apple oraz Bank of America

Nową pozycją jest Alphabet, czyli Google. Wejście na tyle duże, iż spółka z marszu wskoczyła na dziesiąte miejsce w całym portfelu i odpowiada dziś za około 1,6% jego wartości.

Na pierwszy rzut oka to może wyglądać na niewielki udział, ale warto pamiętać, jak gigantycznymi aktywami zarządza Berkshire. Te 1,6% to prawie 18 milionów akcji i ponad 4,3 miliarda dolarów. Dla większości funduszy to byłaby największa pozycja. Dla Berkshire jest dziesiąta.

O samym Google były w tym roku już dwa materiały. W pierwszym omawiałem rynkowe obawy: czy rozwój AI „zje” SEO, podkopie fundamenty wyszukiwarki i odbije się na modelu reklamowym. W drugim pokazałem, jak spółka w kilka miesięcy przeszła imponującą przemianę z „przegranego AI” do jednej z firm, które dziś realnie rozdają karty. Okazało się, iż biznes reklamowy ma się świetnie mimo rozwoju AI, Gemini śmiało konkuruje z ChatGPT, a do tego Google uniknęło najpoważniejszych konsekwencji prawnych i nie zostało zmuszone do odsprzedaży kluczowych segmentów działalności. W efekcie od maja firma zaliczyła potężny rajd i urosła o ponad 70%.

Rajd rozpoczął się z bardzo atrakcyjnych poziomów. W pewnym momencie Google było wyceniane wskaźnikiem P/E najniższym od co najmniej dekady. Psst… i to już wtedy część z Was powtarzała narrację o „bańce AI”. Dziś, mimo ogromnych wzrostów, wycena Google przez cały czas znajduje się w przedziale, który w ciągu ostatnich 10 lat pojawiał się wielokrotnie i długo się utrzymywał. Mówiąc krótko Google nie jest dalej drogi pomimo wzrostów!

W tym kontekście ruch Berkshire wygląda wręcz jak podręcznikowe zagranie trend-followera: budowanie pozycji zaczęło się dopiero wtedy, gdy kurs wybił się w górę. Na wykresie zaznaczyłem okres, w którym Buffett (a adekwatnie: Berkshire) mógł budować pozycję w trzecim kwartale.

No dobrze, ale zakup Google to nie jedyny ruch Berkshire. W trzecim kwartale 2025 roku fundusz kontynuował też redukowanie swojej pozycji w Apple i ponownie przyciął udział producenta iPhone’ów. Tym razem o około 15%. Mimo tej kolejnej sprzedaży Apple wciąż pozostaje największą pozycją w całym portfelu, odpowiadając za niemal 23% wartości.

Berkshire zmniejszyło również swoją ekspozycję na Bank of America. Udział tej spółki, trzeciej największej pozycji w portfelu, został zredukowany o ponad 6%, choć przez cały czas stanowi ona około 11% całości.

Michael Burry i mit gigantycznych shortów

Idźmy teraz do Burry’ego, o którym już trochę mówiłem przy oskazji jednego z ostatnich Finweeków. Burry od lat rozgrywa swoje pomysły dzięki instrumentów pochodnych, a przez to regularnie wprowadza w błąd sporą część finansowego świata.

W ostatnim Finweeku mówiłem o tym, iż Burry zamyka swój fundusz, więc to prawdopodobnie ostatni moment przed długą przerwą, a być może na zawsze, żeby zajrzeć do jego portfela i zobaczyć, jakie zakłady postawił na rynku. jeżeli ktoś chce wiedzieć, dlaczego w ogóle zdecydował się zakończyć działalność, odsyłam do ostatniego przeglądu wydarzeń Finweek. My skupmy się teraz na tym, co zrobił w trzecim kwartale.

Gdy tylko ujawniono portfel Scion Asset Management, media finansowe dostały szału, bo na pierwszy rzut oka w masowych mediach wyglądało to jakby 66% całego funduszu zostało postawione na spadek Palantira, a kolejne 14% na spadek Nvidia.

Rzeczywiście, wycena Palantira jest dziś wymagająca. Wskaźnik EV/Sales przebił poziom 70, a P/E niemal dobija do 190. Jednak wycena Palantira jest wymagająca od dłuższego czasu .To samo zdanie byłoby adekwatne i kwartał i dwa kwartały temu. Jednocześnie jest to też najefektywniejsza niż spółka pod kątem marży i wzrosty przychodów na całym rynku.

Problem polega na tym, iż ta głośna i rzekomo ogromna pozycja jest całkowicie źle interpretowana. Rzekome 912 milionów dolarów, które widzieliście na wykresach, to nie jest wartość krótkiej pozycji Burry’ego. To jest wartość nominalna opcji put, które Burry sobie kupił.

Opcja put to instrument, który daje prawo, a nie obowiązek, sprzedać akcje po z góry ustalonej cenie. Kupując taką opcję dzisiaj, płacicie tylko niewielką premię, czyli koszt prawa do wykonania transakcji. Nie kupujecie akcji. Nie sprzedajecie akcji. Kupujecie wyłącznie możliwość zrobienia tego w przyszłości.

W praktyce wygląda to tak:

  • jeśli cena Palantira spadnie, Burry może sprzedać akcje po wyższej, z góry ustalonej cenie;
  • jeśli cena wzrośnie, opcja po prostu wygasa i jest bezwartościowa, a Burry traci tylko premię, którą zapłacił na początku.

Ta premia najczęściej wynosi kilka procent wartości akcji, których dotyczy opcja. Zamiast ryzykować 912 milionów, których choćby nie miał, to Burry wydał na wszystko ok 9 mln. Jego maksymalna strata to potencjalnie te 9 milionów, czyli ok 5% jego całego portfela.

Mówienie o „gigantycznej krótkiej pozycji” Burrego jest nieporozumieniem. Zakład jest głośny medialnie, ale realnie ma ograniczone ryzyko i dużo mniejszą wagę, niż sugerują nagłówki.

Dokładnie taka sama sytuacja dotyczy jego opcji put na Nvidia. Warto zapamiętać na przyszłość, iż jeżeli w portfelach znanych inwestorów widzicie słowa: opcje, put albo call, to od razu powinna zapalić się lampka do przemyślenia tematu. To nie muszą być wielkie zakłady, tylko tanie w utrzymaniu pozycje, które wyglądają na gigantyczne tylko dlatego, iż raport 13F pokazuje wartość akcji, a nie faktyczną wartość opcji.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Burry po długiej stronie: Pfizer i Molina Healthcare

Burry jednak nie tylko shortuje. Zerknijmy na jego zakład tym razem po drugiej stronie rynku. Tutaj pojawiło się kilka nowych pozycji, a parę z nich jest również rozgrywanych dzięki opcji, ale tym razem opcji Call, czyli takich, które pozwalają zarabiać na wzrostach a nie na spadkach, jak opcje Put.

Pierwsza spora pozycja long to Pfizer, czyli amerykański gigant farmaceutyczny założony w 1849 roku. Firma działa globalnie i obsługuje cały łańcuch wartości od badań i rozwoju (R&D), przez produkcję i dystrybucję leków i szczepionek, po opiekę nad pacjentem.

Dziś Pfizer skupia się na kilku kluczowych obszarach terapeutycznych: immunologia, onkologia, kardiologia, endokrynologia oraz neurologia.

Wyzwania stojące przed firmą są wyraźne: Pfizer musi zmniejszyć zależność od produktów związanych z COVID-19 i przygotować się na utratę ochrony patentowej kluczowych leków. W odpowiedzi firma inwestuje mocno w rozwój i komercjalizację nowych terapii oraz w optymalizację kosztów.

Na horyzoncie pojawia się m.in. wejście w rynek leków na otyłość – niedawno Pfizer ogłosił przejęcie firmy Metsera za około 10 mld USD, aby szybciej pojawić się na rynku leków na otyłość.

Pfizer to dziś realnie firma w trakcie transformacji. Zaliczyli gigantyczny wzrost w erze pandemii. w tej chwili muszą odnaleźć się na nowo w obszarach takich jak onkologia, zdrowie metaboliczne i lekarstwa przyszłości.

Ich przychody i zyski od 15 lat oscylują wokół podobnych poziomów, a od czasów pandemii wyraźnie spadły, a wraz z nimi cena akcji spółki.

Ten zakład dobrze wpisuje się w kontrariański charakter Burrego, bo Pfizer znajduje się dziś około 60% poniżej swojego szczytu, a wycena wskaźnikiem P/E jest bliska minimów z ostatniej dekady i wynosi nieco ponad 8x. Moim zdaniem inwestor liczy tu na to, iż Pfizer zdobędzie swój udział w torcie otyłości, co pozwoli mu na pokazanie przyspieszenia dynamiki wzrostu.

Drugi interesujący zakład Burrego na wzrosty również jest z obszaru opieki zdrowotnej.

Molina Healthcare to amerykańska firma z branży ubezpieczeń zdrowotnych i opieki zarządzanej (managed care), założona w 1980 roku. Firma specjalizuje się w oferowaniu planów zdrowotnych i usług medycznych przede wszystkim dla osób i rodzin objętych programami rządowymi takimi jak Medicaid, Medicare oraz przez rynki ubezpieczeń stanowych w ramach ObamaCare.

Działalność Moliny polega na zawieraniu umów z władzami stanowymi i federalnymi, które przekazują stałą opłatę za każdego członka planu, czyli ubezpieczonego. W zamian firma zarządza dostępem do opieki: podstawowej, specjalistycznej, psychiatrycznej, a także usługami farmaceutycznymi. Dzięki temu Molina koncentruje się na populacji o niższych dochodach oraz tych, którzy są objęci pomocą rządu.

Molina działa w sektorze, który ma silne wsparcie publiczne (programy rządowe) i dużą skalę (obsługuje miliony członków w wielu stanach). Jednocześnie to branża bardzo narażona na zmiany regulacyjne i ekonomiczne, co może skutkować zarówno perspektywami wzrostu, jak i podwyższonym ryzykiem. Takie ryzyko regulacyjne wyraźnie narastało na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy, co było jednym z powodów silnej przeceny na akcjach spółki. Spółka doświadczyła między innymi silnego załamania marży operacyjnej, a wraz z nią runął sam zysk operacyjny.

To przełożyło się na załamanie ceny akcji o ponad 50% od początku roku i już prawie o 70% od szczytu z 2024 roku. Ponownie widać więc, zamiłowanie Burrego do grania pod prąd. Kupowanie zdołowanych firm i obstawianie spadków na rozgrzanych rynkach.

Ray Dalio: katastroficzne narracje kontra ruchy Bridgewater

Idźmy dalej i spójrzmy na kolejnego rynkowego „niedźwiedzia”, który lubi straszyć apokalipsą. Ray Dalio na początku października znów ostrzegał przed gwałtownie rosnącym zadłużeniem USA i „narastającą wojną domową”. Założyciel Bridgewater Associates przekonuje, iż amerykański dług publiczny rośnie w tempie niebezpiecznie przypominającym lata poprzedzające II wojnę światową. Od lat powtarza, iż narastające zobowiązania fiskalne stanowią „zagrożenie dla porządku monetarnego”. Obrywa się politykom z obu stron sceny, a receptą mają być podwyżki podatków i masowe cięcia wydatków, czyli, jak to określa, rozbrojenie „bomby deficytowo-zadłużeniowej”.

Zdaniem Dalio to jednak tylko fragment większej układanki. Rosnąca polaryzacja społeczna, nierówności i globalne konflikty mają tworzyć środowisko pełne zagrożeń. Zapytany, czy grozi nam kolejna wojna światowa, stwierdził, iż w USA i w wielu innych krajach rozwija się „pewna forma wojny domowej”, nakręcana „nierozwiązywalnymi różnicami”. Brzmi złowieszczo… choć kompletnie nieprecyzyjnie.

I to jest mój problem z tymi ostrzeżeniami: dużo dramatyzmu, mało konkretów. Ale najważniejsze pytanie brzmi: czy portfel Bridgewater odzwierciedla te czarne wizje? Moim zdaniem nie. Abstrahując od tego, iż Dalio od dawna nie prowadzi funduszu operacyjnie. Zaczął wycofywać się z firmy już w 2017 roku, a w tym roku sprzedał ostatni pakiet udziałów i odszedł z zarządu. Jednak jeszcze przed odejściem jego medialne narracje żyły swoim własnym życiem, a decyzje inwestycyjne Bridgewater swoim i niezbyt często się ze sobą pokrywały.

Dziś też to widać. W trzecim kwartale 2025 roku największym ruchem Bridgewater było… zwiększenie o ponad 70% udziału w ETF-ie na S&P 500. W tej chwili ETF-y na S&P stanowią już ponad 17% portfela funduszu. Sporo jak na kogoś, kto od dwóch dekad nawołuje, iż USA za chwilę zawalą się pod ciężarem długu. Trudno o lepszy przykład rozdźwięku między medialną paniką, a realnymi inwestycjami.

To doskonale pokazuje, iż media finansowe służą głównie do: straszenia i zwracania na siebie uwagi, a nie do pomagania w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.

Z innych ruchów: Bridgewater zredukowało o ponad 50% pozycję w Google, czyli dokładnie odwrotnie niż Buffett. Po opisanym wcześniej rajdzie spółki menedżerowie prawdopodobnie zwyczajnie zrealizowali część zysków. Fundusz obniżył również ekspozycję na największe gwiazdy AI: o 65% w Nvidii, o 36% w Microsoft i o 48% w Meta (czyli Facebooku). Widać wyraźnie, iż Bridgewater ogranicza bezpośrednią ekspozycję na Big Tech.

Czy to zwiastowanie katastrofy? Chyba nie skoro jednocześnie mocno doważył sektor SaaS:

• Salesforce +22%
• Adobe +70%
• Workday +130%
• ServiceNow +50%

Co łączy te spółki? Wszystkie oferują oprogramowanie dla biznesu w modelu subskrypcyjnym.

  • Salesforce – dostarcza platformę CRM w modelu SaaS, która pomaga firmom zarządzać sprzedażą, marketingiem i relacjami z klientami.
  • Adobe – tworzy narzędzia do projektowania, contentu i marketingu cyfrowego, sprzedawane głównie w subskrypcji w chmurze.
  • Workday – oferuje oprogramowanie SaaS do zarządzania HR, finansami i płacami w dużych organizacjach.
  • ServiceNow – dostarcza platformę chmurową, która automatyzuje procesy biznesowe i przepływy pracy w korporacjach.

I tu robi się ciekawie, bo ten sektor od początku roku leży i kwiczy. Inwestorzy obawiają się, iż AI pozwoli firmom tworzyć własne narzędzia i ograniczy potrzebę korzystania z gotowych produktów SaaS. Efekt? Głębokie przeceny. Workday od początku roku jest na minusie ok. 11%, ale Salesforce blisko 30%.

Bridgewater najwyraźniej uznało, iż rynek przesadził z pesymizmem i postawiło na odbicie całego sektora. Wg zarządzających AI chyba jednak nie zje software-u.

David Tepper: Whirlpool, AMD i kontrariańskie zakłady

Uwagę przyciągnął też David Tepper i jego fundusz Appaloosa. Inwestor od lat kojarzony jest przede wszystkim z pozytywnym nastawieniem do największych chińskich spółek technologicznych, dlatego tym bardziej zaskakuje to, co wydarzyło się w trzecim kwartale 2025 roku. Jednym z najważniejszych ruchów w jego portfelu był bowiem zakup akcji… Whirlpoola.

Ten zakład jest interesujący z kilku powodów. Przede wszystkim jest kompletnie nieoczywisty. Whirlpool to spółka, o której większość inwestorów przypomina sobie dopiero wtedy, gdy psuje im się pralka.

Inwestycja ma wyraźnie kontrariański charakter. Whirlpool jest po głębokiej, wieloletniej przecenie. Od szczytu traci ponad siedemdziesiąt pięć procent i w tej chwili notowany jest na poziomach, które widzieliśmy podczas covidowego dołka. W naturalny sposób tworzy to negatywną narrację wokół spółki. Rynek patrzył na nią jak na typowy przykład powolnego, starzejącego się biznesu. Dlatego dla wielu inwestorów Whirlpool od dłuższego czasu był symbolem stagnacji.

Trzeci powód jest najprostszy. Tepper kupił tego naprawdę dużo. Na tyle dużo, iż Whirlpool wskoczył na trzecie miejsce w całym portfelu Appaloosy i odpowiada już za prawie sześć procent jego wartości. To nie jest ciekawostka inwestycyjna, ale świadomy i zdecydowany ruch.

Warto dodać, iż firma od czterech lat notuje spadki przychodów i zysków, a to również budowało negatywne emocje wokół jej przyszłości. Jednak w ostatnim kwartale doszło do czegoś, co mogło zwrócić uwagę inwestorów. Przychody po raz pierwszy od 2023 roku zanotowały wzrost w ujęciu rocznym. Nie jest to jeszcze pełny zwrot trendu, ale może sugerować, iż biznes przestaje się kurczyć. Do tego dochodzi bardzo niska wycena, która wygląda atrakcyjnie dla kogoś o kontrariańskim podejściu.

Jeśli chodzi o inne nowe pozycje w portfelu Appaloosy, to najważniejsze są trzy spółki. AMD, Fiserv oraz American Airlines Group. Tylko one przekraczają jeden procent wagi w portfelu. Największą nową pozycją jest AMD. Po zakupach z trzeciego kwartału zajmuje już ponad dwa procent portfela.

AMD nie trzeba nikomu przedstawiać. Spółka w tym roku dynamicznie odbiła i weszła na nowe historyczne szczyty. Co najciekawsze, w ujęciu YTD (od początku roku) jej stopa zwrotu jest wyższa niż stopa zwrotu Nvidii. Rynek zaczął wierzyć, iż AMD ma realną szansę podbierać udziały Nvidii, a nowe układy scalone mogą faktycznie rzucić wyzwanie dotychczasowemu liderowi.

Mówiłem o tym wielokrotnie i wygląda na to, iż Tepper w ostatnim kwartale doszedł do podobnych wniosków. Dlatego również postanowił dołożyć tę spółkę do swojego portfela i to w zauważalnej skali.

Bill Ackman, George Soros i spór o Big Tech

Jak widać, w tym kwartale działo się naprawdę sporo, choć nie u wszystkich inwestorów. Bill Ackman, którego regularnie omawiam przy okazji publikowania raportów 13F, tym razem praktycznie nic nie zmienił w swoim portfelu. Nie dodał żadnej nowej pozycji, a sprzedaż ograniczył jedynie do marginalnych wartości w kilku spółkach. Największy ruch dotyczył Google, gdzie zredukował swoją pozycję o około pięć procent. Mimo tego Alphabet wciąż stanowi ogromną część jego portfela. Ackman od lat jest znany z tego, iż nie lubi szerokiej dywersyfikacji. W całym portfelu posiada jedynie dziesięć pozycji i niemal każda z nich ma realny wpływ na wyniki funduszu.

Pamiętacie, jak wspominałem wcześniej, iż Bridgewater ogranicza ekspozycję na Big Tech. W tym samym czasie George Soros i jego Soros Fund Management poszli w dokładnie przeciwnym kierunku. Fundusz Sorosa znacząco zwiększył pozycje w Google, Apple, Amazonie, Microsoftcie oraz w ETF-ach na S&P 500. Dla mnie to jasna podpowiedź, iż jeden z najbardziej rozpoznawalnych inwestorów na świecie nie obawia się narracji o rzekomej bańce AI. Przypominam, iż wielu zwolenników teorii spiskowych nazywa go „właścicielem świata”, więc ktoś o takim poziomie wtajemniczenia chyba wie co robi prawda?

Jeśli chodzi o nowe zakupy Sorosa, to jedna pozycja szczególnie przyciąga uwagę. Do portfela trafił Disney z wagą ponad jednego procenta. Niby niewiele, ale warto pamiętać, iż Soros ma w portfelu blisko dwieście różnych pozycji. Na tle tak szerokiego portfela Disney wyróżnia się skalą i znaczeniem. Co prawda fundusz kupił więcej nowych spółek, ale większość z nich ma tak marginalną wagę, iż nie wpływa realnie na całość. To właśnie Disney jest tu najciekawszym wyborem.

Disney to spółka, która nominalnie dziś kosztuje tyle samo, co w 2015 roku. Przez dekadę kurs praktycznie stoi w miejscu. Firma miała spektakularny wyskok podczas pandemicznej hossy, kiedy jej usługa streamingowa rosła w błyskawicznym tempie. Później przyszedł jednak zimny prysznic, który przypomniał inwestorom, iż Disney to nie tylko VOD, ale również parki rozrywki, segment rejsowy i telewizja linearna. Ta ostatnia z roku na rok traci widzów i jako branża realnie się kurczy. W efekcie wzrost przychodów całej grupy jest powolny, a kapitałochłonność parków rozrywki pozostaje dużym obciążeniem.

Mimo tych wyzwań wyniki Disneya w ostatnim czasie zaczynają się poprawiać. Wzrost jest wprawdzie umiarkowany, ale wyraźnie widoczny. Do tego dochodzi naprawdę niska wycena rynkowa, która sprawia, iż decyzja Sorosa wygląda na interesujący zakład. Szczególnie w kontekście tego, jak bardzo dyskusje wokół Disneya są spolaryzowane. Jedni widzą w nim firmę uwięzioną w przyszłości, inni dostrzegają globalny brand z ogromnym potencjałem odbudowy. Soros, jak widać, postawił na to drugie.

Stan Druckenmiller: zdrowie, AI i internet rynków wschodzących

Pora na ostatniego, ale zdecydowanie najlepszego z dziś wymienionych inwestorów, Stan Druckenmiller.

Druckenmiller wjechał bardzo mocno w trzy megatrendy, które według niego będą dominować w drugiej połowie dekady. Pierwszym z nich jest zaawansowana biotechnologia. Drugim infrastruktura obliczeniowa i energetyczna napędzająca rozwój sztucznej inteligencji. Trzecim internet i konsument w krajach rozwijających się.

Wystarczy spojrzeć na wielkość pozycji. Największym zakładem stała się Natera, która odpowiada już za około trzynaście procent jego portfela. Chwilę później jest Insmed z wagą dziewięciu procent, a następnie Teva, która waży osiem i pół procent. Dopiero za nimi pojawia się Taiwan Semiconductor z udziałem pięciu i pół procent. Cała reszta, czyli mniejsze pozycje od jednego do czterech procent, to takie spółki jak MercadoLibre, Coupang, NewAmsterdam Pharma, Verona, Vistra, GE Vernova, Twilio i kilka innych. W praktyce ponad jedna trzecia ekspozycji na akcje to teraz spółki z sektora zdrowia, a tuż obok nich jadą producenci chipów i rynki wschodzące.

Najważniejsza jest Natera. Spółka co prawda nie została dodana do portfela w tym kwartale, ale biorąc pod uwagę jej wagę w portfelu warto powiedzieć o niej kilka słów. To spółka, która z roku na rok rośnie o trzydzieści kilka procent i staje się domyślną platformą testów genetycznych w prenatalnych badaniach oraz diagnostyce onkologicznej. Jej przewaga polega na tym, iż zbudowała potężną bazę danych, która daje realny efekt skali i przewagę w dokładności testów. Druckenmiller stawia na to, iż w drugiej połowie dekady firma zacznie generować wyraźny cash flow i wykorzysta swoją przewagę jak prawdziwy monopolista.

Drugim filarem jest Insmed. Firma ma połączenie idealne z punktu widzenia Druckenmillera: mocno rosnącą sprzedaż w teraźniejszości oraz pipeline, który wciąż może pozytywnie zaskoczyć. Ich nowy lek sprzedał się w pierwszym niepełnym kwartale cztery razy lepiej niż oczekiwano, a starszy produkt przez cały czas rośnie o ponad dwadzieścia procent.

Polub nas na Facebook!

Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.

DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach

Nowe ruchy Druckenmillera: rynki wschodzące i blockchainowy kredyt

No dobrze ale skupmy się konkretnie na tym co się wydarzyło w samym trzecim kwartale 2025 roku. Bo Druckenmiller nie podchodzi równie optymistycznie do wszystkich spółek z sektora opieki zdrowotnej i co interesujące sprzedał w trzecim kwartale Eli Lilly, czyli głównego konkurenta Novo Nordisk na rynku leków na odchudzanie GLP-1.

Niefortunny moment wybrał, bo akurat niedawno Eli Lilly wystrzeliło i wybiło nowe ATH.

Słynny inwestor pozbył się również kilku spółek z innych sektorów. Między innymi wyrzucał trochę podmiotów z sektora surowców, jak: Freeport-McMoRan, Chemours i Corning. Z portfela zniknął też Microsoft.

Największym nowym zakupem Druckenmillera, który z miejsca zajął 2,5% wagi w portfelu okazał się fundusz ETF na rynki wschodzące.

Fundusz inwestuje przede wszystkim w azjatycką technologię. Na pierwszym miejscu znajduje się tutaj TSMC. A w TOP 10 pozycji znajdziemy takie firmy, jak:

  • Tencent
  • Alibaba
  • Xiaomi
  • PDD Holdings (czyli Temu)

Kolejny relatywnie dużym i całkowicie nowym zakupem okazała się spółka Figure Technology Solutio, która zajęła niecałe 2% portfela.

Figure Technology Solutions to fintech, który próbuje przebudować cały rynek kredytów i produktów finansowych, wykorzystując technologię blockchain nie jako marketingową naklejkę, ale jako fundament działania. Firma powstała w 2018 roku i od początku koncentruje się na tym, by tradycyjne procesy związane z udzielaniem pożyczek, refinansowaniem i obrotem aktywami działały szybciej, taniej i bez niepotrzebnych pośredników. W praktyce oznacza to, iż kredyty hipoteczne, linie kredytowe pod dom czy inne produkty dłużne są rejestrowane i obsługiwane w całości na ich własnej infrastrukturze blockchain.

Model działania Figure polega na łączeniu wszystkich uczestników rynku, czyli banków, pośredników kredytowych i inwestorów instytucjonalnych, w jednym systemie, który pozwala tokenizować aktywa finansowe i w czasie rzeczywistym nimi obracać. Firma chwali się tym, iż z jej rozwiązań korzysta już ponad sto siedemdziesiąt instytucji finansowych. Dla klientów końcowych oznacza to szybsze decyzje kredytowe i niższe koszty, a dla rynku kapitałowego potencjalnie nowe możliwości finansowania produktów dłużnych.

Najciekawsze jest to, iż Figure zaczyna wychodzić z fazy kosztownego eksperymentu i wchodzi w etap realnej komercjalizacji. Według dokumentów ujawnionych przy okazji przygotowań do wejścia na giełdę firma wypracowała w pierwszej połowie 2025 roku niemal dwieście milionów dolarów przychodu i trzydzieści milionów zysku netto, co jest dużą zmianą po wcześniejszych latach strat. jeżeli ten trend się utrzyma, może to być jeden z pierwszych dużych przypadków, gdzie blockchain faktycznie poprawia efektywność sektora finansowego, zamiast być pustym hasłem.

Jednocześnie trzeba pamiętać, iż spółka działa w branży, która żyje w rytmie regulacji. Transformacja tradycyjnych rynków kredytowych dzięki tokenizacji wymaga nie tylko technologii, ale i zgody nadzorców. Rynek nieruchomości również ma swoje cykle, więc wyniki Figure będą zależeć od koniunktury kredytowej. Mimo tego kierunek, jaki obrała firma, jest ambitny i wyraźnie odróżnia ją od klasycznych fintechów. W skrócie: to próba zbudowania infrastruktury przyszłych rynków kapitałowych, a nie tylko kolejna platforma udzielająca pożyczek.

Co więcej, firma zadebiutowała na giełdzie Nasdaq dopiero we wrześniu 2025 roku, więc to naprawdę świeża sprawa.

Podzielony rynek i brak jednego drogowskazu

Jakie wnioski można wyciągnąć z całego tego zestawienia? W mojej ocenie portfele wszystkich tych funduszy bardzo dobrze odzwierciedlają to, co dzieje się dziś w głowach inwestorów indywidualnych.

Po jednej stronie widać grupę, która rzeczywiście ogranicza ekspozycję na Big Tech i szuka bardziej kontrariańskich zakładów w sektorach mocno zdołowanych, odklejonych od narracji o sztucznej inteligencji. To sugeruje, iż tacy inwestorzy celowo polują na okazje, które nie poruszają się w rytmie dominujących trendów rynkowych.

Druga grupa uważa, iż żadnej bańki nie ma i iż cały ten strach jest wyolbrzymiony. W jej oczach to właśnie największe spółki technologiczne pozostają najbardziej sensownym miejscem do lokowania kapitału.

W tym kwartale trudno wskazać jeden wyraźny schemat albo jedną spółkę, która cieszyłaby się wyjątkowym zainteresowaniem rynkowych gigantów. To z kolei pokazuje, jak bardzo podzielony jest rynek i jak różne mogą być perspektywy patrzenia na te same dane. Każdy inwestor (czy to instytucjonalny, czy indywidualny) musi sam odpowiedzieć sobie na pytanie, co wydarzy się dalej z rynkiem akcji, ponieważ tym razem wielcy gracze naprawdę nie dostarczają żadnego jednoznacznego drogowskazu.

Załóż konto na Freedom24 i odbierz choćby 20 darmowych akcji o wartości choćby kilkaset dolarów każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Do zarobienia,
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału