„Bujda na resorach”, Massimo Pigliucci [LekturyFWG]

1 tydzień temu

„Bujda na resorach”, Massimo Pigliucci [LekturyFWG]

Autor: FWG



W świecie, w którym każdy chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami online, a powoływanie się na „naukę” bywa orężem w walce politycznej, pytanie „czym adekwatnie jest nauka?” nabiera nowego znaczenia.


Massimo Pigliucci w książce Bujda na resorach nie daje prostych odpowiedzi, ale uczy, jak nie dać się nabrać na bzdury – choćby te w naukowym przebraniu. Biorąc pod uwagę, jak łatwo nauka i jej imitacje mogą służyć legitymizowaniu interwencjonizmu państwowego, zrozumienie różnic między nimi wydaje się ważne dla wszystkich liberała.

Nauka – pseudonauka – prawie nauka

Problem demarkacji – bo tak w filozofii określa się zagadnienie granicy pomiędzy nauką a innymi formami ludzkiej aktywności – trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, przede wszystkim dlatego, iż nauka nie jest jednolita. Popularnonaukowy obraz nauki jest często skażony scjentyzmem i naiwnym przekonaniem, iż metodyczne zdobywanie wiedzy musi odbywać się dzięki eksperymentów, najlepiej na wzór fizyki. Tymczasem choćby nauki uważane za przyrodnicze, jak astronomia, biologia ewolucyjna czy geologia, świetnie sobie radzą bez eksperymentów, których najzwyczajniej w świecie nie mają choćby jak przeprowadzić. Dlatego absurdalne jest twierdzenie, iż nauki społeczne, humanistyczne czy historyczne nie są do końca nauką i iż są zbyt subiektywne – nikt nie odmówi astronomii statusu rzetelnej nauki, a przecież nie powtórzy ona Wielkiego Wybuchu i jest to w dużej mierze nauka… historyczna.

Poszczególne nauki muszą różnić się metodologią, bo świat jest zbyt skomplikowany, by do wszystkiego podchodzić tak samo. Warto tu przypomnieć recenzję książki Hayeka, bo szkoła austriacka w ekonomii, której był przedstawicielem, od dawna naucza o nieadekwatności modelowania matematycznego w naukach społecznych.

Faktem jest, iż fizycy (szczególnie fizycy cząstek) potrafią wyjaśnić ponad 90% zmienności w swoich badaniach, podczas gdy naukowcy społeczni czy biolodzy ewolucyjni osiągają poziom „zaledwie” 25-35%. Oznacza to, iż w „naukach ścisłych” (to potoczne określenie nie bierze pod uwagę, iż każda nauka jest ścisła) większość obserwowanych zjawisk daje się przewidzieć i opisać znanymi prawami, podczas gdy w naukach o złożonych systemach (ludzie, społeczeństwa, ewolucja) większość zmienności pozostaje niewyjaśniona. Często pomija się jednak fakt, iż pseudonauki mają moc wyjaśniającą bliską zeru, więc choćby te 25-35% to bardzo dobry wynik. To, iż uczciwi ekonomiści nie potrafią wróżyć z fusów i szklanej kuli, by wskazać dokładne daty jakichś zdarzeń, nie oznacza, iż nie uprawiają nauki, iż ich badania nie mają sensu i iż nie mogą wskazywać ogólnych tendencji ceteris paribus.

Niestety problemu pseudonauki nie rozwiążemy stwierdzając tylko, iż słabo wyjaśnia zmienność wyników badań, bo istnieje też swoista szara strefa. Problemy związane ze świadomością nieustannie balansują między naukami kognitywnymi, filozofią i zwykłym bełkotem. Z kolei, niektóre teorie psychologii ewolucyjnej stanowią zwyczajne projektowanie naleciałości kulturowych na biologię człowieka. Teorie te mogą ewoluować w kierunku nauki lub pseudonauki w zależności od rozwoju metod i dowodów.

Ale co z teorią strun, która matematycznie jest bardzo obiecująca i z którą pracuje wielu najprawdziwszych fizyków, ale której nie sposób dowieść? Albo jeszcze lepsze pytanie: co z SETI, czyli programem poszukiwania życia pozaziemskiego? Zajmują się tym profesjonalni astronomowie, korzystając z całego dorobku współczesnej nauki, ale nie są w stanie stwierdzić, w którym momencie należy definitywnie powiedzieć „nie ma życia pozaziemskiego”, a do kiedy należy szukać.

Biorąc pod uwagę to wszystko, wydaje się, iż należy traktować naukę na zasadzie „podobieństwa rodzinnego”. Austriacki filozof Ludwig Wittgenstein zwracał uwagę, iż nie można ująć esencji niektórych rzeczy i iż określamy je tym samym słowem tylko na zasadzie pewnego nieuchwytnego podobieństwa. Grą może być gra w piłkę czy w chińczyka, ale grać też można w teatrze czy na giełdzie. Intuicyjnie łapiemy, iż między tymi ostatnimi a grą w piłkę jest zdecydowanie większa przepaść niż pomiędzy koszykówką a siatkówką. A jednak wszystkie są w jakiś sposób grami. No i może podobnie jest z nauką. W jednej się robi eksperymenty, w innej czyta teksty źródłowe, a jeszcze w innej przeprowadza się aprioryczno-dedukcyjne rozumowania. Żadne z tych działań nie jest bardziej naukowe, tak samo jak gra w piłkę nie jest bardziej grą od gry w teatrze.

Nauka powinna być oceniana przez pryzmat wielu rzeczy: zgodności z istniejącymi teoriami, powtarzalności wyników, otwartości na krytykę czy zdolność do samokorekty. Jednakże brak któregoś z tych czynników nie zawsze przekreśla daną dziedzinę jako naukową. Można tu wskazać fakt, iż nie wszystkie anomalie jesteśmy w stanie wyjaśnić, czy iż wiele odkryć, które dziś są uznawane za naukowe, nie było zgodnych z dawnymi teoriami i musiało minąć trochę czasu, zanim się przyjęły.

Nauka, polityka i think tanki

Książka przekonuje, iż nauka jest najlepszym narzędziem poznania świata, ale nie jest nieomylna ani wszechstronna. Pigliucci uczula na „naukowy autorytaryzm” – przekonanie, iż wystarczy powołać się na „ekspertów”, by zamknąć dyskusję. Często prace naukowe są cytowane tendencyjnie i bez zrozumienia, potrafią być błędne metodologicznie i mogą być za mało istotne, by podważyć konsensus naukowy. jeżeli chodzi o ten ostatni, to konsensus naukowy oczywiście jest ważny, ale nie powinien być mylony z prawdą objawioną, bo jednak nauka cały czas się rozwija.

W związku z tymi ostrzeżeniami Pigliucci przestrzega szczególnie przed ekspertami medialnymi i think tankami, ale tutaj wykazuje się trochę małym zrozumieniem tematu. Wspomina m.in. o CATO Institute, które przez lata negowało zmiany klimatu, by w końcu – pod naporem dowodów – zmienić stanowisko. To ostatnie dodaje tylko mimochodem, żeby ochronić się przed krytyką, a cały wydźwięk jego wypowiedzi sugeruje, jakoby każdy sceptyk antropogenicznych zmian klimatu w latach 90. był cynikiem opłacanym przez producentów paliw kopalnych. Autor nie dostrzega, iż opór wobec „zielonej” polityki często wynikał z uzasadnionej nieufności wobec klimatologów i aktywistów, którzy – nie mając kompetencji ekonomicznych – forsowali kosztowne i interwencjonistyczne kroki dla przeciwdziałania globalnemu ociepleniu, niepotrzebnie załączając je do swoich czysto opisowych tez na temat klimatu. Dziś te zmiany są oczywiste choćby dla CATO i bynajmniej nie dlatego, iż producenci ropy, gazu i węgla przestali być hojni (o ich wpływie na antyatomową histerię możesz przeczytać tutaj).

Także autor nieświadomie przywołał dobry przykład, jak nauka bywa wykorzystywana jako narzędzie nacisku politycznego, a eksperci nie zawsze wiedzą, o czym mówią poza własną dziedziną – i ekonomiści o klimacie i klimatolodzy o ekonomii.

Wojny naukowe

W swojej recenzji poruszyłem wątki, które były subiektywnie najbardziej interesujące, ale bynajmniej nie wyczerpują one zakresu tematycznego tej książki. Wbrew pozorom, które mogłem stworzyć, nie jest to praca abstrakcyjna i zawiera dużo ciekawych przykładów „wojen naukowych” – jak Pigliucci określa spory z pogranicza nauki i pseudonauki. jeżeli chcecie się dowiedzieć, jak Kościół prawosławny w Etiopii leczył AIDS wodą święconą i okładaniem drewnianymi krzyżami, albo dlaczego astrologia nie ma sensu, to Bujda na resorach jest pełna tego typu lżejszej tematyki.

Autor pokusił się też o skrótowe przedstawienie historii nauki od myślenia magicznego przez filozofię naturalną aż do współczesności, ale jest tu pełno popularnych błędów i widać, iż historia filozofii nie jest jego specjalizacją.

Mimo różnych potknięć, Bujda na resorach to książka godna polecenia każdemu, kto ceni racjonalizm i rozumie potrzebę obrony przed fałszem oraz kontroli choćby naszych autorytetów poznawczych, jakimi są naukowcy. Dla liberała to przede wszystkim ostrzeżenie przed cyniczną instrumentalizacją nauki na potrzeby propagandy politycznej i zachęta do krytycznego podejścia do „naukowych” argumentów w debacie publicznej.

Autor tekstu: Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów, Fundacja Wolności Gospodarczej

Tytuł ten znajduje się w zbiorach Biblioteki Wolności: https://bibliotekawolnosci.biblioteki.pl/3943500007739/massimo-pigliucci/bujda-na-resorach?bibFilter=394



ZOBACZ INNE AKTUALNOŚCI

  • Finanse państwa zakładnikiem polityki [Okiem Liberała]>>
  • Konferencja na 30-lecie TEP o prawie, wolności i gospodarce. Zarejestruj się już dziś>>
  • Wolność w centrum debaty. Podsumowanie Freedom Fights 2025>>
Idź do oryginalnego materiału