Bydło sprzedane, pieniędzy brak. Rolnicy z Kujaw i Pomorza walczą o przetrwanie

1 dzień temu
Zdjęcie: Bydło sprzedane, pieniędzy brak. Rolnicy z Kujaw i Pomorza walczą o przetrwanie


Cisza w telefonie, niespełnione obietnice i puste konta. Dla wielu rolników to nie kryzys, ale dramat egzystencjalny. Od marca dziesiątki hodowców z Pomorza i Kujaw nie otrzymało ani grosza za sprzedane bydło. Dziś niektórzy z nich są zadłużeni po uszy, a ich gospodarstwa wiszą na włosku.

„Zostaliśmy oszukani”

– Sprzedałem bydło warte 137 tysięcy. Wszystko legalnie, faktura, odbiór, a potem… cisza. Jak kamień w wodę – mówi pan Wojciech z powiatu starogardzkiego. – Zadzwoniłem do biura – numer nieaktywny. Pośrednik? Też milczy.

Takich historii można dziś usłyszeć dziesiątki. Rolnicy z okolic Tucholi, Chojnic, Świecia, Grudziądza czy Sępólna Krajeńskiego mówią jednym głosem: „Zostaliśmy oszukani”. W sumie mogło zniknąć choćby 15 milionów złotych – tak szacuje Pomorski Związek Rolniczy „Orka”.

Restrukturyzacja zamiast wypłat

Firma skupująca bydło, która wcześniej uchodziła za solidnego partnera, niespodziewanie ogłosiła restrukturyzację. Rolnicy zostali postawieni przed faktem dokonanym. Niektórzy z nich dowiedzieli się o sytuacji dopiero po wielu tygodniach bezskutecznych prób kontaktu.

Na jednym ze spotkań z hodowcami właściciel firmy tłumaczył, iż nie unika odpowiedzialności i iż zamierza wszystkich spłacić. Zgodnie z jego zapewnieniami, proces restrukturyzacyjny ma umożliwić wypłaty części należności – od 60 do 70 procent wartości. Resztę rolnicy musieliby dochodzić w sądzie.

– Nie mamy czasu czekać. Potrzebujemy pieniędzy na teraz. Bank nie interesuje się restrukturyzacją – odpowiadają gospodarze.

Pośrednicy, oskarżenia i groźby

W tle całej sprawy pojawia się także były pośrednik, który przez lata współpracował z firmą skupującą. Twierdzi, iż sam został wykorzystany i zmuszony do podpisania niekorzystnych dokumentów, które zrzucały na niego odpowiedzialność. Tłumaczy, iż odmówił.

Z drugiej strony, właściciel firmy sugeruje, iż to właśnie pośrednicy prowadzili nieautoryzowane negocjacje z rolnikami. Zarzuty i wzajemne pretensje mnożą się z dnia na dzień. Rolnicy żądają konfrontacji między obiema stronami.

Właściciel firmy twierdzi też, iż padł ofiarą kradzieży – miał stracić sprzęt o wartości 1,5 miliona złotych. Dodatkowo zgłasza, iż został zastraszony przez mężczyzn, którzy domagali się zapłaty, pokazując mu jedną z faktur.

Prokuratura już działa, ale czasu brak

Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy. Zgłoszenia spływają z kolejnych powiatów – chojnickiego, świeckiego, tucholskiego, człuchowskiego, grudziądzkiego…

Każdy dzień to kolejne dramaty. Gospodarstwa stają na skraju upadłości. Dla wielu z tych ludzi ta sprawa to nie tylko walka o należności, ale o życie, dorobek pokoleń, spokój swoich rodzin.

– Nie oddamy tego tak po prostu. Będziemy walczyć, choćby do końca – mówi pani Joanna z powiatu bytowskiego.

11 czerwca Pomorska Izba Rolnicza zorganizowała spotkanie dla poszkodowanych hodowców, które odbyło się w jej siedzibie w Pruszczu Gdańskim. Rolnicy mieli okazję porozmawiać z radcą prawnym, który przedstawił im dostępne możliwości działania oraz możliwe kroki prawne, jakie powinni podjąć.

Echo tej sprawy będzie długo dudnić po wsiach Pomorza i Kujaw. Bo kiedy zawodzi system, zostaje już tylko gniew i rozpacz.

Idź do oryginalnego materiału