Ceny srebra w bańce? Novo Nordisk odbija, a Nvidia gra va banque

2 godzin temu

CO TO BĘDZIE ZA FINWEEK! Myśleliście, iż w święta będą nudy? To źle myśleliście. Kiedy Wy pakowaliście w siebie pierogi, na rynkach działo się naprawdę sporo.

Z jednej strony euforia i FOMO na srebrze, gdzie ceny w kilka miesięcy zrobiły ruch, na który normalnie czeka się na tym rynku dekady, a do gry masowo zaczyna wchodzić inwestor indywidualny. I… no cóż. Zaboli was kupowanie teraz srebra albo jego niesprzedawanie czekając na kolejne górki. I mam na to twarde dane.

Z drugiej strony będzie też o euforii uzasadnionej. Novo Nordisk po miesiącach presji i wątpliwości z rynku pokazało konkretny sukces biznesowy. Zgoda regulatora na nowy doustny lek na otyłość.

Do tego opowiem wam o nowym szczycie w cenach miedzi, absurdalnie silnym wzroście PKB w USA, który sięgnął już 4,3%, i Nvidia, które właśnie „kupiła” Groqa pokazując, iż nie zamierza oddać bez walki ani jednego segmentu AI.

A no i jeszcze AMD (moje AMD kochane) podobno zacznie sprzedawać z powrotem do Chin, konkretnie dla Alibaby. To zdecydowanie nie był nudny świąteczny tydzień. Zapraszam

Ceny srebra w bańce? Novo Nordisk odbija, a Nvidia gra va banque.

Nie przegap – choćby 20 darmowych akcji od Freedom24, każda warta do 800 USD!
Szczegóły promocji: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Tabletka, która zmienia narrację

Novo Nordisk po raz kolejny udowadnia, iż jednak nie zbankrutuje, a firma nie zniknie. Szok. Firma odbiła o ponad 10% na jednej sesji na wieść o akceptacji przez amerykańskich regulatorów doustnej wersji leku na otyłość. Sprzedaż w USA ma ruszyć na początku stycznia. Tabletka została zatwierdzona zarówno do redukcji masy ciała, jak i do utrzymania efektów odchudzania w długim terminie.

Akcje spółki w Kopenhadze wzrosły w reakcji na tę informację choćby o 11%, co było największym jednodniowym ruchem od sierpnia.

To nie jest przypadek. W tym roku kurs Novo był pod presją. Rynek zaczął kwestionować, czy firma zdoła utrzymać dominującą pozycję w segmencie leków na otyłość, który sama w dużej mierze stworzyła.

Kluczowe znaczenie ma tutaj forma leku. Do tej pory flagowe produkty Novo były podawane w zastrzykach. Dla wielu pacjentów to bariera psychologiczna i trudność logistyczna. Tabletka jest po prostu wygodniejsza. Dla skali adopcji w społeczeństwie ma to ogromne znaczenie.

Zgoda regulatora opiera się na wynikach badania Oasis 4. Pacjenci przyjmujący tabletkę w dawce 25 mg raz dziennie stracili średnio około 13,6% masy ciała w ciągu 64 tygodni. Novo podkreśla, iż przy pełnym utrzymaniu terapii efekt mógłby sięgnąć choćby około 16,6%. Firma złożyła już wnioski o dopuszczenie tabletki w Europie i innych regionach w drugiej połowie 2025 roku.

Ruch ma też wyraźny kontekst konkurencyjny. Głównym rywalem Novo jest Eli Lilly, które również pracuje nad doustnym lekiem na otyłość i zapowiada możliwą zgodę regulatora w marcu. Novo zyskuje jednak przewagę czasową, a choćby krótki start z wyprzedzeniem może mieć znaczenie, bo pozwala szybciej zbudować bazę pacjentów i relacje z płatnikami. Tym bardziej, iż w przypadku tabletek dotychczas publikowane wyniki Lilly są postrzegane przez część rynku jako mniej imponujące.

Doustny semaglutyd wykazuje wyższe średnie utraty masy ciała niż produkt Lilly w porównywalnych warunkach (otyłość, bez cukrzycy). Mało tego, iż produkt Novo ma lepszą efektywność, to ma też mniej efektów ubocznych.

W przypadku semaglutydu doustnego mamy relatywnie niski odsetek ciężkich działań niepożądanych (3,9 %) oraz dobrze opisany profil tolerancji (nudności, wymioty) w badaniach. W przypadku orforglipronu (Lilly) obserwujemy wyższy odsetek działań niepożądanych (nudności, wymioty) i nieco wyższy odsetek przerwań terapii.

Jeszcze w listopadzie pisałem dla użytkowników Premium, iż „W tym kontekście podpisanie umowy z administracją Trumpa, gdzie Novo obniża ceny klasycznej terapii zwiększając jej zasięg, ale dostaje łatwiejszą ścieżkę legislacyjną do nowych terapii, jest…. niezwykle kuszące inwestycyjnie.”. No i było.

Odpowiedni moment na doważanie pozycji skutkuje tym, iż w pełnym prywatnym portfelu Novo generuje już ponad 8.5% stopy zwrotu (była dywidenda). Czy będzie więcej? Myślę, iż dużo więcej.

Novo Nordisk pozostaje liderem branży, którą stworzyło, a jest dziś wyceniane tak, jakby nie brało w niej udziału. Tak, firma traciła ostatnio udziały rynkowe, ale jednocześnie cały rynek się powiększał. To dość naturalny proces na rynku, gdzie nie ma monopolu.

Jakby nie liczyć, to wartość biznesu otyłości w przypadku Novo w 2 lata wzrosła z 45 mld na około 135 mld koron. To około 3x więcej. Pomimo tego, iż ich udział w rynku spadł ze 100% do około 50%.

Zgoda na tabletkę to dla Novo Nordisk jeszcze bardziej poszerza ten rynek i to ponownie nie będzie rynek, gdzie wygrany zgarnia wszystko. Eli Lilly jest dziś wycenione, jak kiedyś wyceniono Novo Nordisk – pod perfekcję. Novo tymczasem jest wycenione jakby nie było obecne na rynku. Wolę więc ich wycenę.

Srebro – klasyczny przykład rynkowej euforii

Nie wolę na pewno w tej chwili kupować srebra, które w ciągu 3 miesięcy, a głównie w grudniu zaliczyło szalony rajd, który doprowadził ceny do poziomu… +170% od początku 2025 roku.

Kupiliście srebro kilka miesięcy temu? Świetnie! Brawa.

Kupiliście je 5 lat temu? To wasza stopa zwrotu jest taka sama, jak tych, co kupili kilka miesięcy temu.

Srebro latami, a choćby dekadami stało w miejscu. Wystrzeliło nagle. To taki typ trejdu, który sprawdza się jakieś 3-4 razy na 100 lat i gdy się sprawdzi, to nagle zyskuje szereg wyznawców i zwolenników, którzy ustawiają się w kolejce po zakupy.

No cóż. Zrobicie, jak chcecie, ale ja Przestrzegam, iż to moment na uciekanie ze srebra. Tak silne wystrzały wolumenu na srebrze to okres ataku retailu. Praktycznie w każdym horyzoncie srebro zaliczało potem ujemną stopę zwrotu.

Pamiętamy jeszcze co stało się w 2011 po podobnym rajdzie? CME zaczęło podnosić wymagania kapitałowe do depozytu przez wzrost zmienności. W efekcie siadła spekulacja, a ceny zawaliły się o 30% w chwilę. CME już zaczęło robić to samo w piątek 26 grudnia. Chcecie w tej chwili kupować srebro albo bawić się w szukanie perfekcyjnej górki? Powodzenia. Ja nie.

Miedź – strukturalny niedobór zamiast spekulacji

Swoje rekordy zalicza też miedź i akurat tutaj daleko do mówienia o FOMO, jak w przypadku srebra. Cena po raz pierwszy w historii przekroczyła poziom 12 000 dolarów za tonę. Na londyńskiej giełdzie metali LME notowania sięgnęły choćby 12 159 dolarów, a w ujęciu rocznym metal zyskał już ponad 35%.

Warto tutaj rozróżnić ceny miedzi notowanej na londyńskiej giełdzie od miedzi notowanej na amerykańskiej giełdzie, która ze względu na amerykańskie cła zachowywała się w ostatnim roku zdecydowanie inaczej.

Jednym z kluczowych czynników stojących za wzrostem cen są problemy po stronie podaży. W ostatnich miesiącach doszło do serii poważnych zdarzeń w kopalniach. Śmiertelny wypadek w drugiej największej kopalni miedzi na świecie w Indonezji, zalanie podziemnej kopalni w Demokratycznej Republice Konga oraz śmiertelna eksplozja skał w Chile realnie ograniczyły globalną produkcję. To nie są drobne zakłócenia. To wydarzenia, które natychmiast przekładają się na dostępność surowca.

Równocześnie na ceny (nawet w Europie) mocno wpływa polityka handlowa. Groźba nałożenia ceł importowych przez USA sprawiła, iż miedź zaczęła masowo trafiać do amerykańskich magazynów. Firmy kupowały na zapas, tym samym podbijając popyt.

Firmy wolą zabezpieczyć dostawy wcześniej, zanim ewentualne cła podniosą koszty. W efekcie powstał arbitraż, czyli sytuacja, w której opłaca się fizycznie przenieść metal z jednego rynku na drugi, korzystając z różnic cenowych i regulacyjnych. To trochę jak kupowanie towaru hurtowo przed zapowiadanym wzrostem podatku VAT.

Stany Zjednoczone są w tej chwili w trybie budowania zapasów i ten proces może potrwać, dopóki celna szopka się nie skończy. Te zapasy są w dużej mierze „wysterylizowane”. To znaczy, iż miedź fizycznie istnieje, ale jest zamknięta w amerykańskich magazynach i nie trafia na globalny rynek. Dla producentów i przemysłu poza USA oznacza to ostrą walkę o dostępne dostawy.

Po stronie popytu obraz jest równie napięty. Długoterminowe trendy działają na korzyść miedzi. Elektryfikacja, rozbudowa sieci energetycznych, infrastruktura energetyczna i przemysł wymagają ogromnych ilości tego metalu. Do tego dochodzi sztuczna inteligencja. Centra danych i rosnące zapotrzebowanie na energię sprawiają, iż inwestorzy zakładają dalszy wzrost zużycia miedzi.

Problem polega na tym, iż najłatwiej dostępne złoża są już w dużej mierze wyeksploatowane. Pojawiają się pierwsze ostrzeżenia o strukturalnym deficycie.

Część banków już to wycenia. Deutsche Bank ostrzega, iż produkcja największych górników spadnie w tym roku o 3% i może spaść ponownie w 2026. Morgan Stanley prognozuje największy deficyt miedzi od ponad 20 lat, z luką podaży rzędu 600 tysięcy ton w przyszłym roku. Z drugiej strony Goldman Sachs studzi emocje, wskazując, iż obecne wzrosty są w dużej mierze oparte na oczekiwaniach przyszłych niedoborów, a nie na dzisiejszym bilansie podaży i popytu. Budowane przez USA zapasy w końcu też zostaną uwolnione, co też będzie krótkoterminowym silnym wzrostem podaży.

Mimo to w przypadku miedzi rekordowe ceny nie wzięły się znikąd. Bez miedzi transformacja energetyczna i rozwój AI po prostu nie istnieją i tutaj w długim terminie, w przeciwieństwie do srebra można pozostać byczo nastawionym. Zresztą o tym, iż akurat miedź jest jednym z niewielu surowców, w który chcę inwestować był już osobny materiał.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Nvidia i Groq – przejęcie bez przejęcia

Zamykamy temat surowców i przechodzimy do Nvidia, która zrobiła właśnie największy deal w swojej historii i „kupiła” Groq. Tyle że… formalnie wcale go nie kupiła. Zamiast klasycznego przejęcia mamy licencję na technologię, przejęcie kluczowych ludzi i startup, który oficjalnie dalej działa samodzielnie.

Zacznijmy od faktów. Nvidia zawarła umowę licencyjną ze startupem Groq, a jednocześnie przejmuje jego kluczowych menedżerów i inżynierów. Do Nvidia dołącza między innymi założyciel Groq, Jonathan Ross, człowiek, który wcześniej współtworzył program chipów AI w Google. Razem z nim przechodzi prezes Groq Sunny Madra i część zespołu technicznego.

Oficjalnie nie znamy wartości umowy, ale CNBC i inne źródła krążą dookoła kwoty 20 miliardów dolarów.

Formalnie Groq jednak nie znika. Firma ma dalej działać jako niezależny podmiot, z nowym CEO i utrzymaniem własnej działalności chmurowej. Nvidia uzyskuje natomiast niewyłączną licencję na technologię Groq. I to słowo „niewyłączną” jest tu kluczowe, przynajmniej z perspektywy regulatorów.

Dlaczego Nvidia w ogóle się na to decyduje? Odpowiedź kryje się w jednym słowie: inference. To kolejny etap rozwoju AI, w którym wytrenowany model AI odpowiada na zapytania użytkowników. Trening modeli LLM typu ChatGPT to budowa mózgu, natomiast inference, czyli wnioskowanie jest jego codzienną pracą i odpowiadaniem na zapytania użytkowników. Nvidia dziś dominuje w treningu AI, ale w inference konkurencja jest znacznie ostrzejsza. AMD, a także wyspecjalizowane startupy jak Groq czy Cerebras, próbują podgryzać ten rynek i robią bardzo skutecznie oferując rozwiązania wydajniejsze energetycznie.

Groq specjalizuje się właśnie w inference i robi to w nietypowy sposób. Ich chipy nie korzystają z zewnętrznych pamięci HBM, które są dziś jednym z największych wąskich gardeł w całym przemyśle półprzewodników, co dobrze widać to po cenach pamięci (znajdziecie o tym osobny materiał).

Układy Groq samiast tego używają nietypowej pamięci SRAM wbudowanej bezpośrednio w układ. Efekt? Bardzo szybkie odpowiedzi modeli AI, co świetnie sprawdza się w chatbotach i systemach działających w czasie rzeczywistym. Minusem jest to, iż takie rozwiązanie ogranicza rozmiar modeli, które można obsługiwać.

Dla Nvidia to cenna technologia, bo rynek AI przesuwa się właśnie w stronę inference. Sam Jensen Huang poświęcił dużą część swojego tegorocznego keynote’u na przekonywanie, iż Nvidia utrzyma przewagę także wtedy, gdy ciężar rynku przesunie się z treningu na wdrażanie modeli. Groq idealnie wpisuje się w ten moment.

Warto też spojrzeć na to z perspektywy regulacyjnej. Reuters podkreśla, iż to kolejny przykład tzw. „quasi-przejęcia”. Big Tech płaci za technologię i talenty, ale unika formalnego kupna firmy. Microsoft zrobił to samo wcześniej, Meta zapłaciła miliardy za przejęcie samego CEO Scale AI.

Amazon i Nvidia też mają już takie ruchy na koncie. Regulatorzy patrzą na to coraz uważniej, ale na razie żadna z takich transakcji nie została cofnięta. Chodzi o to, iż jeżeli oficjalnie nie mamy do czynienia z przejęciem, to urząd antymonopolowy ma trudniej się do tego przyczepić.

Groq konkuruje bezpośrednio z Cerebras Systems, które również stawia na nietypową architekturę chipów i według Reutersa może wejść na giełdę już w przyszłym roku. Obie firmy podpisały duże kontrakty na Bliskim Wschodzie, co pokazuje, iż popyt na układy do inference nie jest tylko teoretyczny, a i region Arabii coraz silniej się nim interesuje. O tym zresztą też niedawno publikowałem dla was dedykowany materiał.

Ten deal to historia o tym, iż Nvidia nie zamierza oddać bez walki rynku inference.

O swoje na tym polu walczy również AMD, które podobno ma przed sobą kolejny deal. Po miesiącach blokad, licencji i politycznych przepychanek. Alibaba właśnie wysyła sygnał rynkowi, iż Chiny wracają po amerykańskie półprzewodniki.

Według doniesień branżowego serwisu MLex, Alibaba rozważa złożenie dużego zamówienia na chipy AI od AMD. Mówimy o skali od 40 do choćby 50 tysięcy akceleratorów MI308. To specjalne układy zaprojektowane do obsługi sztucznej inteligencji.

Cała historia dzieje się w bardzo konkretnym momencie. Niedawno administracja Donalda Trumpa dopuściła ograniczoną sprzedaż zaawansowanych GPU do Chin. Firmy takie jak Nvidia, Intel i AMD mogą znów eksportować swoje chipy, oczywiście pod nowymi warunkami handlowymi. I wygląda na to, iż chińskie firmy nie chcą czekać.

Dla AMD sprawa jest tym ciekawsza, iż CEO spółki, Lisa Su, spotkała się w zeszłym tygodniu z chińskim ministrem handlu. Oficjalnie mówiono o współpracy i obecności firmy w regionie, bez konkretów. Rynek jednak gwałtownie połączył kropki.

Co jednak dokładnie kupuje Alibaba? MI308 to wersja popularnego MI300, ale „odchudzona” tak, żeby spełniała amerykańskie wymogi eksportowe. To trochę jak samochód z ograniczoną prędkością maksymalną, żeby mógł legalnie jeździć w danym kraju. przez cały czas szybki, ale już nie topowy.

Analitycy z Raymond James widzą w tym pewien potencjał przychodowy. W optymistycznym scenariuszu AMD mogłoby zyskać dodatkowe 500 do 800 mln dolarów przychodów. Dla porównania w tej chwili AMD zarabia w skali roku ponad 32 miliardów USD przychodów, więc to jedno zamówienie nie odmieni losów spółki, ale bardziej najważniejszy jest sam fakt, iż czołowy gigant technologiczny z Chin sięga po produkty AMD oraz iż Chiński rynek znów staje otworem przed topowymi amerykańskimi producentami.

Trzeba tylko tutaj pamiętaj o jednym. Ryzyko regulacyjne w Chinach zawsze wisi w powietrzu. Pojawiają się pytania. Czy chiński rząd będzie wspierał zakupy zagranicznych GPU przez lokalnych operatorów chmurowych? Jak zostaną rozliczone opłaty licencyjne narzucone przez USA? Tych zmiennych jest sporo.

Tak czy inaczej w żadnych estymacjach prognoz przychodów i zysków rynek chiński nie jest dziś w przypadku AMD i Nvidia uwzględniany, a jak się okazuje – może on podokładać swoje do wyników tej dwójki.

Aktualny stan publicznego portfela

Dlatego też w publicznym portfel agresywnym Freedom24, jaki dla was prowadzę AMD jest, ma się świetnie i nie ma żadnych planów na jego sprzedawanie.

W grudniu wcześniej portfel kupował akcje Tesli i ponownie przypominam, iż do końca roku nie będzie tu większych zmian i ruchów za to portfel przymierza się do redukcji jednej z pozycji, ale nie wydarzy się to w najbliższym tygodniu. To raczej plan na początek stycznia. Będzie to jednak redukcja pod uwolnienie środków na inne pomysły, a nie bo nie podoba mi się spółka. Spośród tego, co mam w portfelu niezmiennie podobają mi się wyceny wszystkiego, co tam jest.

Pamiętajcie, iż pełen portfel możecie za każdym razem na bieżąco obserwować na portalu myfund i we Freedom24 znajdziecie dostępne na pewno wszystkie instrumenty, jakie tam są.

Przestrzegam, iż to ogólnie portfel BARDZO ryzykowny i jeżeli ktoś ma niską tolerancję na ryzyko, to absolutnie nie powinno się nim w żadnym stopniu inspirować.

Na pewno jednak możecie go w całości odzwierciedlić na koncie we Freedom24. Znajdziecie tam ponad milion instrumentów finansowych, wygodną apkę, a ostatnio uruchomiono też wpłaty depozytów bezpośrednio w złotych, więc kolejna wygoda dla użytkownika. Ode mnie jest polecajka.

Intel 18A – ambicja, testy i wizerunkowy cios

A skoro już przy półprzewodnikach jesteśmy, to okazuje się, iż Nvidia wstrzymała testy w Intelu. Intel liczył, iż Nvidia stanie się jego wizytówką w nowym, przełomowym procesie produkcji chipów. Tymczasem rynek obiegła informacja, iż Nvidia… wstrzymała testy.

Według doniesień Reutersa Nvidia przestała kontynuować testy wykorzystania procesu produkcyjnego 18A Intela do wytwarzania zaawansowanych chipów. Informacja pochodzi od dwóch anonimowych źródeł. Ani Nvidia, ani Intel nie skomentowały tego wprost, a Intel ograniczył się do stwierdzenia, iż rozwój technologii 18A „postępuje dobrze”.

Rynek na razie nie robi sobie z tego zbyt wiele. Akcje Intela spadły na otwarciu sesji o około 2,2%, ale gwałtownie odrobiły straty.

Kurs tego więc nie oddaje, ale żeby zrozumieć wagę tej informacji, trzeba wyjaśnić, czym w ogóle jest proces 18A. To najnowsza i najbardziej zaawansowana technologia produkcji chipów Intela, która ma być fundamentem jego powrotu do czołówki światowych foundry, czyli producentów układów scalonych. Intel już uruchomił masową produkcję w nowej fabryce Fab 52 w Arizonie, pierwszej, która wykorzystuje 18A. Firma podkreśla, iż to najbardziej zaawansowany proces produkcyjny opracowany i wdrożony w USA.

18A wprowadza dwie najważniejsze innowacje. Pierwsza dotyczy tranzystorów. To mikroskopijne przełączniki, z których składają się chipy. W 18A Intel stosuje technologię gate-all-around. W uproszczeniu oznacza to, iż tranzystor jest „otoczony” bramką ze wszystkich stron, co daje dużo lepszą kontrolę nad przepływem prądu. Efekt to większa liczba tranzystorów na tym samym obszarze i niższe zużycie energii.

Druga innowacja dotyczy sposobu zasilania chipów. Intel zmienia architekturę dostarczania energii, co w teorii pozwala jeszcze bardziej zwiększyć wydajność i efektywność energetyczną. To najważniejsze w świecie AI, gdzie każdy wat i każdy procent wydajności mają znaczenie.

Dlaczego więc Nvidia testowała 18A? Bo Intel od kilku lat próbuje stać się nie tylko projektantem, ale też producentem chipów dla zewnętrznych klientów, rzucając wyzwanie TSMC. Nvidia, jako największy projektant układów do AI, byłaby idealnym klientem referencyjnym. Wzmocnieniem tej narracji była decyzja Nvidii o zainwestowaniu 5 mld dolarów w Intela we wrześniu, po tym jak rząd USA objął około 10% udziałów w spółce.

Warto jednak podkreślić jedno. Ta inwestycja nie zawierała zobowiązania, iż Intel będzie produkował chipy Nvidii. To była inwestycja kapitałowa, a nie kontrakt produkcyjny.

Wstrzymanie testów nie oznacza automatycznie, iż 18A jest nieudany. Testy mogły zostać zatrzymane z wielu powodów, od harmonogramów, przez koszty, po priorytety projektowe Nvidii. Ale sam fakt, iż Nvidia nie idzie dalej, jest dla Intela bolesny wizerunkowo. Szczególnie teraz, w czasie, kiedy firma potrzebuje jak nigdy wcześniej legitymizacji swoich procesów i technologii, żeby udowodnić, iż może wstać z kolan.

Ten news nie oznacza, iż Intel przegrał wyścig technologiczny. Ale pokazuje, jak długa i trudna jest jego droga z powrotem do elity produkcji chipów. Nvidia ma wybór. Intel jeszcze musi go wywalczyć. I rynek bardzo uważnie patrzy, czy proces 18A okaże się przełomem, czy tylko ambitną obietnicą.

Zaskakująco silna gospodarka USA

Na sam koniec mam dla was jeszcze szybkie omówienie zaskakującego odczytu wzrostu PKB w USA, który wyniósł 4,3% i jest najlepszym wynikiem od dwóch lat.

Zacznijmy od faktów. Amerykańska gospodarka w trzecim kwartale urosła w tempie 4,3% w ujęciu rocznym i po annualizacji. To wyraźne przyspieszenie względem poprzedniego kwartału, gdzie było 3,8%.

Największym silnikiem jest tu konsument. Wydatki gospodarstw domowych rosły w tempie 3,5%. Najwięcej szło na usługi.

Firmy też dorzuciły swoje. Inwestycje biznesowe wzrosły o 2,8%, głównie dzięki wydatkom na sprzęt komputerowy. Rekordy biją inwestycje w centra danych, czyli fizyczne zaplecze dla sztucznej inteligencji.

Z drugiej jednak strony przemysł wygląda znacznie słabiej. Produkcja w październiku i listopadzie praktycznie stała w miejscu, głównie przez słaby sektor wytwórczy. To pokazuje, iż ten wzrost nie jest równomierny.

Do PKB mocno dołożył się też handel zagraniczny. Eksport netto dodał około 1,6 pkt proc. do wzrostu, ale uwaga, to bardzo zmienny element, szczególnie w roku, kiedy mamy tyle zamieszania z cłami. Dlatego ekonomiści coraz częściej patrzą na tzw. final sales do prywatnych nabywców krajowych. To taki „oczyszczony” wskaźnik popytu wewnętrznego. On wzrósł o 3%. Również najwięcej od roku.

Ostatecznie Amerykańska gospodarka wygląda więc na bardzo odporną. Konsument ciągnie wzrost, firmy inwestują w przyszłość i centra danych, a całość wygląda zdrowo choćby jeżeli przemysł cały czas nie potrafi wyjść na prostą. Jest więc… tak jak mówiliśmy, iż będzie.

Do zarobienia!
Piotr Cymcyk

Nie przegap – choćby 20 darmowych akcji od Freedom24, każda warta do 800 USD!
Szczegóły promocji: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału