Ceny wołowiny szybują. Głównym problemem jest podaż. Pogłowie bydła spada na całym świecie. Jak informuje Bloomberg, w Stanach Zjednoczonych przeciętny rozmiar stada krów przeznaczonych ma mięso osiągnął w 2024 r. najniższy poziom od 74 lat. Nie lepiej jest w Ameryce Południowej, tradycyjnej potędze, jeżeli chodzi o dostarczanie mięsa wołowego na rynki świata - a także w Europie.
Na całym świecie spada pogłowie bydła i produkcja wołowiny
- Spadki obserwujemy w Brazylii, która jest największym na świecie eksporterem wołowiny - mówi Interii Biznes Mariusz Dziwulski, analityk rynku rolno-spożywczego w PKO BP. - Według Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych, przyczyną są tutaj m.in. cykle hodowlane - zanim ceny zaczęły rosnąć od połowy 2024 r., ich poziom nie gwarantował wysokiej opłacalności, co doprowadziło do redukcji pogłowia krów. Do tego doszły słabsze wyniki gospodarki, słaby real i rosnąca inflacja, która odbijała się na kosztach. Spadki pogłowia bydła mają też miejsce w USA, gdzie niekorzystne warunki pogodowe - czyli m.in. susza ograniczająca wydajność pastwisk - doprowadziły do tego, iż pogłowie bydła jest niskie. W efekcie USA generują większy popyt importowy na wołowinę.Reklama
- Mniejsza podaż jest też udziałem Europy - dodaje nasz rozmówca. - W I kwartale br., według danych Eurostatu, unijna produkcja mięsa mierzona masą ubojów bydła była niższa o 3 proc. rok do roku. Największy spadek, o 15 proc., miał miejsce w Holandii. To rezultat m.in. presji ze strony norm środowiskowych, w tym dotyczących zmniejszenia emisyjności metanu w hodowli bydła. Spadki odnotowano również we Francji i Niemczech, jednak były one mniejsze, bo ok. 5 proc. Polska wyróżnia się na tym tle, bo u nas w I kwartale produkcja wzrosła o 4 proc. Pogłowie bydła w UE znajduje się w długoterminowym trendzie spadkowym. W ostatniej dekadzie według danych Eurostatu zmalało o 9 proc., patrząc na stan na koniec grudnia 2024 r.
- Według FAO, globalna produkcja wołowiny w 2025 r. wyniesie 78 mln ton, mniej o 0,6 proc. rdr. To czynnik, który będzie oddziaływał w kierunku wzrostów cen. Spadków możemy się też spodziewać w UE - w skali ok. 1 proc. w ujęciu rocznym, podobnie, jak rok temu. Oznaczać to też może większe zapotrzebowanie na mięso z Polski - większość naszej wołowiny kierowana jest na eksport. Rosnący popyt widać w danych dotyczących polskiego handlu wołowiną świeżą i mrożoną - w okresie styczeń-maj jej eksport w masie towaru był wyższy o 4,7 proc. wobec analogicznego okresu w 2024 r. - wskazuje analityk.
Polska potęgą w eksporcie wołowiny. Ten medal ma dwie strony
A mniejsza produkcja wołowiny w Europie to większe zapotrzebowanie na to mięso od polskich dostawców. Nasz kraj jest w awangardzie państw dostarczających wysokiej klasy wołowinę na rynki na Starym Kontynencie.
- Polska jest jednym z największych eksporterów wołowiny w Europie - jesteśmy liderem w sprzedaży do Turcji i jednym z największych eksporterów do Wielkiej Brytanii, Japonii czy Izraela. Polska wołowina cieszy się dużą renomą, dziś jej cena należy do najwyższych w Europie - przestaliśmy konkurować zatem niską ceną, a zaczęliśmy rywalizować z innymi powtarzalnością i jakością - podkreśla Jacek Zarzecki, wiceprzewodniczący zarządu Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny.
- Polska jest znaczącym producentem wołowiny w Europie i stąd w dużym stopniu jesteśmy zależni od tego, co dzieje się na rynku europejskim, a tam podaż żywca jest w tej chwili mniejsza - potwierdza dr Magdalena Kowalewska, dyrektorka Biura Analiz Sektora Food&Agro w BNP Paribas Bank Polska. - Ta podaż zmniejszała się w ostatnich latach ze względu na wyższe koszty produkcji i bardziej restrykcyjne kwestie regulacyjne związane z oddziaływaniem produkcji bydła na środowisko.
Do tego doszedł jeszcze jeden istotny czynnik - choroby bydła, które ostatnimi czasy mocno dały się we znaki hodowcom.
WOŁOWINA
223,30
-0,38
-0,17%
akt.: 18.07.2025, 20:04
Max
224,55
Min
222,13
Stopa zwrotu - 1T
0,41%
Stopa zwrotu - 1M
-0,45%
Stopa zwrotu - 3M
6,46%
Stopa zwrotu - 6M
13,42%
Stopa zwrotu - 1R
22,54%
Stopa zwrotu - 2R
23,13%
Zobacz również:
GUMA KAUCZUKOWA
TARCICA
OLEJ PALMOWY
Wyszukaj inne
Aby wyszukać rozpocznij wpisywanie nazwy waloru
- Ostatnio głównym czynnikiem, który tę podaż zdeterminował, były choroby, głównie pryszczyca, którą wykryto u kilku naszych sąsiadów - mówi Magdalena Kowalewska. - W momencie, kiedy pryszczycę wykryto w Niemczech, eksport na unijne rynki z tego kierunku został ograniczony. Polska na tym skorzystała, bo ceny od razu zaczęły wykazywać tendencję wzrostową - to nasz region handlowy, więc eksporterzy polscy naturalnie zastępowali niemieckich, słowackich i węgierskich eksporterów, ponieważ zagraniczni odbiorcy poszukiwali mięsa z obszarów nie dotkniętych pryszczycą (w wielu umowach handlowych wymagany jest status kraju wolnego od tej choroby).
Oprócz pryszczycy, swoje żniwo zebrały też choroba niebieskiego języka, na którą chorują głównie owce, ale też bydło. W czerwcu br. Główny Lekarz Weterynarii informował również o potwierdzonych ogniskach choroby guzowatej skóry bydła w Unii Europejskiej: we Włoszech i Francji.
- Brak wołowiny u innych eksporterów w Europie spowodował wzrost cen w eksporcie, co dobrze pokazują dane - w ciągu czterech miesięcy 2025 r. wysłaliśmy za granicę 148 tys. ton tego mięsa, co pod względem wolumenu stanowi wzrost o 4 proc., ale pod względem wartości jest to wzrost już o 30 proc. - podkreśla Magdalena Kowalewska, zaznaczając, iż 80-90 proc. krajowej produkcji wołowiny przeznaczone jest na eksport.
To, co mogło ucieszyć zarabiających na sprzedaży wołowiny za granicę, stało się bolączką dla konsumentów w kraju.
- We wtorek 15 lipca GUS opublikował ostateczne dane dotyczące wskaźnika inflacji w czerwcu. Widać w nich, iż wołowina jest w tej chwili jednym z najszybciej drożejących produktów spożywczych - w czerwcu wzrost cen tego mięsa wyniósł 14,9 proc. rok do roku - zwraca uwagę Mariusz Dziwulski z PKO BP. - Większą dynamikę wzrostu cen wykazywały tylko jaja, masło oraz kakao i czekolada.
- Rosnące ceny wołowiny to efekt tego, co dzieje się po stronie surowcowej. Dane resortu rolnictwa pokazują, iż w pierwszym tygodniu lipca ceny bydła żywego w Polsce były wyższe o około 40 proc. rok do roku. To wpisuje się w trendy obserwowane na rynkach światowych. W czerwcu indeks cen wołowiny FAO osiągnął rekordowy poziom 139 pkt. i był wyższy o 12 proc. w ujęciu rocznym - wskazuje ekspert.
Wysokie ceny wołowiny to trend ogólnoeuropejski
- Wysokie ceny wołowiny to trend, który się utrzymuje od dobrych kilku miesięcy, de facto od połowy ubiegłego roku. Dziś historycznie mamy najwyższe ceny, jeżeli chodzi o żywiec wołowy i wszystko wskazuje na to, iż ten trend się utrzyma - przyznaje Jacek Zarzecki z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny.
Wskazuje on także na czynniki krajowe, które dokładają swoją cegiełkę do wzrostu cen mięsa wołowego. - W ciągu ostatnich lat w Polsce powstały dwa duże zakłady ubojowe i rozbioru, które mają duże moce przerobowe. Zwiększyło to popyt na wołowinę.
- To, iż cena mięsa wołowego jest tak wysoka, to trend ogólnoeuropejski - dodaje. - W całej UE produkcja wołowiny spada i jest to związane z malejącą liczbą gospodarstw rolnych oraz zmniejszającym się pogłowiem bydła.
Polacy lubią wołowinę coraz bardziej. Tymczasem coraz mniej rolników chce ją produkować
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, iż wołowina w Polsce to wciąż towar premium w porównaniu z drobiem czy wieprzowiną. Spożycie tych ostatnich przez przeciętnego Polaka, mówi Jacek Zarzecki, wynosi ponad 30 kg rocznie. Magdalena Kowalewska z BNP Paribas BP wskazuje zaś, iż średnie spożycie wołowiny per capita w Polsce wynosi około 2 kg rocznie wobec 9-9,5 kg w UE.
- Zakładamy jednak, iż to spożycie będzie systematycznie rosło z uwagi na modę na wołowinę jako mięso zdrowe - mówi Jacek Zarzecki. - Rolnicy też chcą pokazać, iż chcą iść w kierunku produkcji zrównoważonej, opartej na dobrostanie zwierząt i ograniczającej emisję gazów cieplarnianych.
Problem jednak w tym - dodaje - iż pula producentów bydła się zmniejsza. - Rolnicy się starzeją, przez co spada liczba gospodarstw rolnych prowadzących hodowlę bydła - w 2018 r. było ich jeszcze 350 tysięcy; w tej chwili jest to 270 tysięcy. Rolnicy odchodzą też od produkcji zwierzęcej z uwagi na coraz bardziej wyśrubowane unijne wymogi środowiskowe.
- Wśród młodych rolników nie ma zbyt wielu chętnych do kontynuowania działalności polegającej na hodowli bydła - zgadza się Mariusz Dziwulski z PKO BP. - To ciężka praca zwłaszcza jeżeli chodzi o chów krów mlecznych (istotny segment dla produkcji wołowiny). Pogłowie w Polsce również wykazuje tendencje do spadków, niemniej z uwagi na wysoką konkurencyjność i mniejszą intensywność produkcji tempo spadków jest mniejsze niż średnio w UE. Zmiany konsolidacyjne, pociągające za sobą wzrost przeciętnej wielkości gospodarstw i wzrost produktywności, są czynnikiem, który zapobiega spadkom produkcji.
Jacek Zarzecki zauważa, iż niedawne ograniczenie możliwości importu żywych zwierząt do Polski ze Słowacji i Węgier z powodu pryszczycy dodatkowo "wydrenowało" rynek. Do krajowych ubojni nie trafia bowiem jedynie bydło wyhodowane w Polsce. - Polska importuje blisko 270 tys. sztuk bydła przeznaczonego do dalszego opasu i uboju, a więc mniejszy wolumen sprowadzanego bydła odbija się na liczebności pogłowia - tłumaczy.
A przy tej ograniczonej podaży jako dodatkowy stymulant działał wspomniany większy popyt zagraniczny, za którym producenci nie mogli nadążyć - wskazuje Magdalena Kowalewska z BNP Paribas Bank Polska. - Na taki zwiększony popyt trudno jest zareagować gwałtownie z uwagi na cykl produkcyjny bydła, który trwa kilkanaście miesięcy. W Polsce sytuacja podażowa też nie jest szczególnie dobra - według najnowszych danych GUS pogłowie bydła w grudniu 2024 r. wyniosło 6,1 mln sztuk, mniej o 1 proc. rok do roku, a więc mamy lekką tendencję spadkową.
- Gdyby choćby producenci chcieli zwiększyć ubój, to tego bydła nie ma - podkreśla. - Wprawdzie uboje w Polsce w okresie styczeń-kwiecień były większe o 4 proc. rok do roku, ale część tego bydła pochodziła z importu. Od dłuższego czasu w polskim rynku brakuje żywca wołowego, mocne ubojowe też są większe niż hodowlane i to także powodowało wzrosty cen w kilku ostatnich latach, aż doszliśmy do czerwca br., kiedy były one rekordowe i w detalu, i na poziomie przetwórstwa, i w skupie żywca. Ceny zakupu wołowiny w masie poubojowej schłodzonej, według resortu rolnictwa, przekroczyły 27 zł za kg, co stanowi ponad 30-proc. wzrost rok do roku i 25-proc. wzrost w porównaniu ze styczniem br. W detalu cena mięsa wołowego, według GUS, była bliska 55 zł za kg; to więcej o 14 proc. rok do roku i absolutny rekord.
Czy w tej sytuacji hodowcy mogą przekierować na ubój rasy mleczne, by uzupełnić niedobory podaży bydła? - Rasy typowo mięsne w Polsce stanowią jedną trzecią rynku. Pod kątem produkcji mleka hoduje się inne rasy. Trudno spodziewać się, żeby w obliczu dobrego cyklu na rynku mleka hodowcy z gałęzi mleczarskiej kierowali dodatkowe sztuki bydła na ubój - aczkolwiek krowy mleczne, kiedy już stracą mleczność i ich dalsze utrzymywanie w gospodarstwie przestaje być opłacalne (zwykle po 3-4 latach) też trafiają do ubojni. Mięso to nie jest jednak pożądane przez szefów kuchni w restauracjach, którzy poszukują produktu od ras typowo mięsnych - tłumaczy Magdalena Kowalewska.
W tym kontekście warto także spojrzeć na dane z najnowszego (opublikowanego w czerwcu) biuletynu statystycznego GUS za czerwiec. Pokazują one, iż całościowy wolumen produktów uboju bydła i cieląt w Polsce w maju wyniósł 14 tys. ton, co oznacza spadek o 8 proc. w ujęciu rocznym i o 12,4 proc. w ujęciu miesięcznym.
Widmo umowy UE-Mercosur a rynek wołowiny w Europie
Ostatnio o rynku wołowiny dużo mówi się także w kontekście potencjalnego napływu tego mięsa do Europy z państw Mercosur. To właśnie w ogromnych latyfundiach Brazylii, Argentyny czy Urugwaju od dziesięcioleci kwitnie hodowla bydła, zakorzeniona mocno w tradycji i kulturze gauchos, czyli pasterzy z południowoamerykańskich równin. Negocjacje ws. umowy UE-Mercosur budzą w tej chwili ogromne kontrowersje. Gdyby jednak doszło do jej podpisania, to czy większa podaż wołowiny do Europy mogłaby przynieść efekt w postaci spadku cen? Jacek Zarzecki, wiceprezes zarządu Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny, stanowczo zaprzecza.
- To, iż po podpisaniu umowy handlowej UE z krajami Mercosur zalałaby nas tańsza wołowina z Ameryki Południowej, to mit. Mięso stamtąd jest dziś choćby 50-60 proc. tańsze niż wołowina europejska, ale konsument tego nie odczuwa w restauracjach. Dodatkowym problemem z punktu widzenia konsumenta byłoby to, iż w krajach Mercosur nie produkuje się zgodnie ze standardami i normami UE; nie ma przepisów dotyczących dobrostanu zwierząt, a kraje te nie są w stanie udowodnić, iż do produkcji nie używają antybiotyków i hormonów wzrostu.
- Dla nas wołowina z Mercosur byłaby natomiast konkurencją na rynku unijnym, ponieważ Brazylia czy Argentyna mogłyby taniej eksportować do UE najbardziej jakościowe rodzaje mięsa, czyli polędwicę, antrykot i rostbef. Rosnąca konkurencja na rynku europejskim sprawiłaby, iż spadłaby opłacalność produkcji - a tymczasem brak jest polityki ze strony Komisji Europejskiej, która by zabezpieczała nasz sektor - dodaje.
Ekspertka: Ceny wołowiny pozostaną wysokie
Na razie spadków cen wołowiny na horyzoncie nie widać.
- Ceny to wypadkowa popytu i podaży, a iż popyt jest przez cały czas stabilny, a podaż nie zwiększy się istotnie w ciągu nadchodzących kilkudziesięciu miesięcy (z uwagi na naturalny cykl produkcji), ceny wołowiny pozostaną wysokie - mówi Magdalena Kowalewska z BNP Paribas BP. - Być może jednak dynamika wzrostu będzie hamować - niewykluczone, iż konsumenci, w tym choćby konsumenci polscy jedzący mało wołowiny, ograniczą jej spożycie w obliczu wysokich cen. Największym wektorem zmiany może okazać się jednak pryszczyca; gdyby przypadki tej choroby bydła zaczęły pojawiać się w Polsce, oznaczałoby to poważny kryzys dla branży i bardzo mocny spadek cen. To jednak mało prawdopodobne, bo pryszczyca jest chorobą zwalczaną z urzędu i polskie władze oraz służby sanitarne podejmują wiele działań, by zapobiegać jej występowaniu.
Póki co konsumenci są gotowi płacić więcej za wołowinę, i to wołowinę dobrej jakości - podkreśla nasza rozmówczyni. - w tej chwili nastroje konsumenckie są nieco lepsze i widać lekkie ożywienie w popycie krajowym. W segmencie HoReCa (branża hotelarska i gastronomiczna - red.) burgery i steki cieszą się coraz większą popularnością. Polacy może więc nie konsumują wołowiny aż tak dużo, ale są w stanie więcej za nią zapłacić, traktując ją jako wybór premium i posiłek na specjalne okazje, takie jak wyjście do restauracji.
Katarzyna Dybińska