1 tydzień temu
Sytuacja polityczna we Francji ponownie stała się źródłem niepewności dla inwestorów. Wczoraj rano premier Sebastien Lecornu niespodziewanie zrezygnował ze stanowiska, zaledwie kilka godzin po utworzeniu rządu. Jego kadencja okazała się jeszcze krótsza niż ta Liz Truss w Wielkiej Brytanii, która podała się do dymisji po siedmiu tygodniach po kryzysie wywołanym swoim planem fiskalnym. Lecornu „potknął się” już na etapie ogłaszania składu gabinetu, co tylko potwierdziło kruchość obecnego układu politycznego.
Prezydent Emmanuel Macron próbował jeszcze wieczorem powstrzymać kryzys, prosząc polityka, by pozostał do środy i spróbował znaleźć rozwiązanie pozwalające uniknąć całkowitej destabilizacji. Niemniej, choćby jeżeli taka próba się powiedzie, francuski chaos polityczny trwa, a każde kolejne nieudane podejście do utworzenia rządu pogłębia pytanie o to, na ile Francja pozostało krajem zdolnym do efektywnego rządzenia.
Ograniczona reakcja rynków
Z punktu widzenia rynku walutowego reakcja była ograniczona, ale zauważalna. Po ogłoszeniu rezygnacji Lecornu kurs EUR/USD spadł w okolice 1,1650, jednak ruch ten był krótkotrwały i do końca dnia para zakończyła handel jedynie nieznacznie niżej niż na otwarciu.
Spadki głównej pary walutowej wynikały z osłabienia euro, ale również z umocnienia dolara amerykańskiego. Rynki walutowe zareagowały więc dwutorowo: z jednej strony inwestorzy dyskontowali ryzyko polityczne w strefie euro, z drugiej – szukali bezpiecznych przystani.
Warto jednak podkreślić, iż reakcja euro była krótkotrwała i umiarkowana. Można zakładać, iż rynek wciąż oddziela ryzyko kraju od ryzyka systemowego w całej strefie euro.
Z perspektywy globalnej większe znaczenie dla rynku walutowego miały wczoraj wydarzenia w Japonii, gdzie trwa proces wyłaniania nowego premiera po wyborze Sanae Takaichi na szefową Partii Liberalno-Demokratycznej. Zmienność jena i związane z nią przepływy kapitału prawdopodobnie przyćmiły w dużym stopniu wpływ francuskiego kryzysu na euro.
Źródło: OANDA TMS Brokers
