„Chiński sen” w cieniu niekontrolowanego zadłużenia

3 dni temu

Ostatnia dekada w chińskiej gospodarce upłynęła pod znakiem szybkiego wzrostu, napędzanego głównie przez inwestycje infrastrukturalne, boom na rynku nieruchomości oraz łatwy dostęp do kredytu. Model ten, choć przez wiele lat generował imponujące statystyki PKB, był jednocześnie obciążony ryzykiem związanym z niekontrolowanym zadłużeniem. Rynek nieruchomości stał się swoistym motorem gospodarki, przyciągając ogromne nakłady kapitałowe zarówno ze strony deweloperów, jak i zwykłych obywateli. Niestety, w tej chwili jest w głębokim kryzysie – tysiące mieszkań stoi pustych, a spadek cen zniszczył biliony dolarów majątku chińskich gospodarstw domowych. Wszystko to prowadzi do spirali deflacyjnej: niskiej konsumpcji przy jednoczesnym niewielkim zaufaniu konsumentów. Deflacja – zjawisko rzadko spotykane w Chinach na taką skalę – stanowi dodatkowe obciążenie dla sektora prywatnego.

Koncepcja „chińskiego snu”

Mimo pogarszającej się kondycji rynku nieruchomości i narastających nierównowag, w ostatnich latach nie przeprowadzono istotnych reform wspierających konsumpcję. Podczas gdy wielu ekonomistów rekomenduje rozszerzenie systemu opieki społecznej (m.in. ubezpieczenia zdrowotne, zasiłki), które mogłoby pobudzić wydatki konsumpcyjne, przewodniczący Xi Jinping konsekwentnie unika tego kierunku. W zamian władze skupiają się na ściślejszej kontroli państwowej i dalszym rozwoju sektora przemysłowego, co sprzyja utrzymaniu modelu inwestycyjnego, ale zarazem hamuje potencjał konsumpcyjny. Ogromny udział w zadłużeniu ma dług lokalny. Szacuje się, iż samorządy w Chinach zaciągnęły choćby 11 bilionów dolarów tzw. „ukrytego długu”, finansując projekty o wątpliwej rentowności ekonomicznej. Wielu ekspertów wskazuje, iż część z tych inwestycji ma charakter stricte polityczny, a nie rynkowy. W dłuższej perspektywie może to rodzić poważne ryzyko dla stabilności finansowej kraju i zmuszać Pekin do rozważenia większych działań ratunkowych, co z kolei jeszcze bardziej obciążałoby państwowy budżet.

Od chwili objęcia władzy, Xi Jinping forsuje koncepcję „chińskiego snu” – nowoczesnej gospodarki, która uniezależnia się od Zachodu, szczególnie w obszarach kluczowych technologii. Ważnym elementem tej wizji jest budowa krajowych łańcuchów dostaw oraz rozbudowana infrastruktura badawczo-rozwojowa, zwłaszcza w dziedzinie półprzewodników i innowacyjnych branż przemysłowych. To podejście, z jednej strony, pozwoliło Chinom zmniejszyć zależność od importu zaawansowanych technologii, ale z drugiej strony zaostrzyło stosunki z USA. Pekin podkreśla gotowość do dalszego rozwijania własnych rozwiązań i mocno inwestuje w procesy produkcji półprzewodników, co stawia go na kursie kolizyjnym z amerykańskimi restrykcjami i ograniczeniami eksportowymi. Spór handlowy między Chinami a Stanami Zjednoczonymi trwa już od lat, a za prezydentury Donalda Trumpa przybrał on szczególnie gwałtowny charakter w postaci podwyżek ceł na chińskie produkty. Pekin nie pozostaje dłużny: rozważane są różnorodne środki odwetowe, w tym ograniczenia eksportu kluczowych surowców do USA. Xi Jinping otwarcie wskazuje, iż konfrontacja z USA jest prawdopodobnie nieunikniona na drodze do przekształcenia Chin w globalną potęgę. Zarówno retoryka, jak i konkretne działania obu stron świadczą o tym, iż rywalizacja może się jeszcze zaostrzyć, co rodzi niepewność zarówno wśród inwestorów, jak i chińskich producentów.

Rosnące obawy o deflację

W obliczu powyższych wyzwań i gwałtownie zmieniającej się sytuacji międzynarodowej, Xi Jinping w dalszym ciągu wybiera centralizację władzy i umacnianie kontroli państwowej. Skutkuje to wyraźnym zastojem w rozwoju sektora prywatnego oraz niechęcią do wdrażania liberalnych reform. Ten stan rzeczy pogłębia nieufność przedsiębiorców i inwestorów wobec kondycji chińskiego rynku. Załamanie na rynku nieruchomości – zapoczątkowane jeszcze w 2020 roku – nie zostało w pełni opanowane. Liczba pustostanów rośnie, co przekłada się na spadające ceny mieszkań i pogłębianie strat w portfelach chińskiej klasy średniej. Dotychczasowe środki zaradcze, takie jak wprowadzanie limitów na zakup mieszkań czy połączenie wybranych deweloperów z państwowymi spółkami, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

Niska konsumpcja pozostaje słabym punktem chińskiej gospodarki – wynosi ona jedynie 39% PKB, podczas gdy w USA ten wskaźnik sięga 68%. Władze w Pekinie od dawna podkreślają znaczenie rozwoju przemysłu i eksportu, ale jednocześnie z dużą rezerwą traktują pomysły związane z szerzej zakrojonymi wydatkami na system opieki społecznej. Xi Jinping obawia się tworzenia „państwa opiekuńczego” i uważa nadmierne transfery socjalne za przejaw marnotrawstwa. W efekcie popyt wewnętrzny wciąż nie ma szans stać się nowym „kołem napędowym” chińskiej gospodarki. Rosnące obawy o deflację są często bagatelizowane przez Xi Jinpinga, który zdaniem obserwatorów nie docenia długofalowych skutków spadku cen. Polityczna linia Pekinu koncentruje się na hasłach uspokajających, według których „ludzie lubią niskie ceny”, co w praktyce paraliżuje rzetelną debatę na temat skuteczniejszych środków zapobiegawczych. Tymczasem dalszy spadek cen może skutecznie obniżać rentowność sektora prywatnego i ograniczać inwestycje.

Zapowiedź kolejnej fali ceł na chińskie towary może skłonić władze Chin do wprowadzenia pewnych modyfikacji w polityce gospodarczej. Najbardziej prawdopodobnym kierunkiem zmian byłoby niewielkie otwarcie na konsumpcję krajową (w tym np. ulgi podatkowe) w celu zrównoważenia spadku popytu na rynkach zagranicznych. Jednak zasadniczy zwrot w stronę reform prokonsumpcyjnych wydaje się wciąż mało realny, biorąc pod uwagę dotychczasowe stanowisko Xi Jinpinga. Eksport, będący filarem chińskiego wzrostu gospodarczego, pozostaje jednocześnie największą słabością Chin w kontekście toczącej się wojny handlowej. Przy wysokim udziale eksportu w PKB, dalsze sankcje czy cła mogą mieć nieproporcjonalnie duży wpływ na kondycję całej gospodarki. Dodatkowym czynnikiem ryzyka pozostaje niekorzystna sytuacja demograficzna. Starzejące się społeczeństwo i zmniejszająca się liczba osób w wieku produkcyjnym będą w nadchodzących dekadach systematycznie obniżać potencjał wzrostu. Te kwestie, w połączeniu z brakiem gruntownych reform strukturalnych, mogą sprawić, iż tempo rozwoju Chin znacząco wyhamuje.

Źródło: Krzysztof Kamiński, OANDA TMS Brokers

Idź do oryginalnego materiału