W czwartek prezydent USA Donald Trump zasygnalizował potencjalny koniec wzajemnych podwyżek ceł między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.
- Nie chcę, żeby wzrosły, bo w pewnym momencie dojdziesz do punktu, w którym ludzie przestaną kupować. Więc może nie będę chciał podnosić (ceł - red.) (...) Może będę chciał je obniżać - powiedział, cytowany przez Reuters.
Reklama
Chiny i USA porozumieją się ws. ceł?
Agencja wskazuje, iż Trump jest również mniej chętny na podnoszenie ceł wzajemnych, jakie nałożył 2 kwietnia na większość państw świata, a tydzień później zawiesił je na 90 dni, pozostawiając w mocy stawkę 10 proc. Wyjątek stanowią Chiny, dla których taryfy zostały podniesione i w tej chwili wynoszą 145 proc. Był to efekt działań odwetowych podjętych przez Pekin.
Chiny również nie są w tej chwili chętne do kolejnych podwyżek ceł, zaś Trump podkreślił, iż oba kraje pozostają w kontakcie w tym temacie wyrażając optymizm co do osiągnięcia porozumienia. Amerykański prezydent odmówił udzielenia odpowiedzi na pytanie dotyczące szczegółów negocjacji oraz czy bezpośrednio uczestniczył w nich prezydent Chin Xi Jinping. Źródła Reutersa podają jednak, iż nie doszło do żadnego spotkania ws. ceł na wyższym szczeblu, które miałoby zakończyć się podpisaniem umowy.
Trump odniósł się również do kwestii TikToka.
- Mamy umowę w sprawie TikToka, ale będzie ona podlegać Chinom, więc po prostu odłożymy tę kwestię, aż wszystko się ułoży w jedną lub drugą stronę - powiedział.
Chaos związany ze stawkami ceł na Chiny
W środę rzecznik chińskiego ministerstwa handlu oświadczył w środę, iż amerykańskie cła na import chińskich produktów "osiągnęły irracjonalny poziom". Tak skomentował publikację Białego Domu, w której napisano, iż niektóre chińskie towary eksportowane do USA podlegają cłom "sięgającym do 245 proc."
- Skumulowane cła na poszczególne towary eksportowane z Chin do Stanów Zjednoczonych osiągnęły 245 proc. pod różnymi nazwami - napisał niewymieniony z nazwiska rzecznik resortu handlu w odpowiedzi na pytanie dziennikarzy. - To w pełni obnaża fakt, iż Stany Zjednoczone wykorzystują taryfy celne jako narzędzie i broń do granic irracjonalności - argumentował rzecznik.
Przedstawiciel ministerstwa powtórzył wcześniejsze stanowisko władz w Pekinie, podkreślając, iż Chiny w tej chwili "ignorują bezsensowną grą liczbową" USA.
- jeżeli jednak Stany Zjednoczone będą nalegać na dalsze znaczące naruszanie praw i interesów Chin, Chiny będą zdecydowanie przeciwdziałać im i walczyć do końca - podsumował.
Początkowo nie było jasne, dlaczego w materiale informacyjnym, opublikowanym we wtorek wieczorem czasu miejscowego przez Biały Dom na stronach internetowych, w sekcji poświęconej cłom, napisano, iż "ze względu na działania odwetowe Chin, chińskie towary importowane do Stanów Zjednoczonych są teraz objęte cłami w wysokości do 245 proc.". Wcześniej ani sam prezydent USA Donald Trump, ani Biały Dom nie informował oficjalnie o podwyżce ceł do 245 proc.
Jak ustaliła PAP, Biały Dom zaktualizował dokument w środę, nie zmieniając podanej w nagłówku daty publikacji z 15 na 16 kwietnia i nie informując, iż jest to wersja poprawiona. Z analizy wynika, iż w zaktualizowanej publikacji dodano jedynie podpunkt do informacji o cłach na produkty z Chin o treści: "Obejmuje to 125 proc. wzajemną taryfę celną, 20 proc. taryfę celną mającą na celu rozwiązanie kryzysu związanego z fentanylem oraz taryfy celne z sekcji 301 na określone towary, od 7,5 proc. do 100 proc."