Ciągnik Iseki TM3267E za 55 tys. zł. Uczciwa cena?

2 tygodni temu

Było spojrzenie na małe ciągniki, które kusiły ceną. Teraz pora zerknąć na przeciwległy kraniec segmentu i sprawdzić coś z gatunku premium, a zatem czas na krótką wycieczkę do Japonii, niestety tylko wirtualnie.

Na początek sprostowanie odnośnie kuszących cen opisywanych przez nas ciągników. Wiemy, iż trzydzieści czy czterdzieści tysięcy złotych polskich nowych, za traktorek, który od profesjonalnej samojezdnej kosiarki odróżnia jedynie obecność WOM-u i podnośnika to nie jest żadna rewelacja. Zwłaszcza o ile wrócimy pamięcią do przecież nie tak dawnej przeszłości, kiedy w segmencie 50-80 KM można było bez trudu znaleźć polowe ciągniki kosztujące w okolicy 1 tys. zł netto za 1KM.

Linia i układ ponadczasowe. W zasadzie mały ciągnik to nic trudnego do zrobienia, mimo to wszyscy chcą być jak Iseki, fot. GS

Niemniej jak na czasy obecne są to oferty realnie atrakcyjne, bowiem wszystko zdrożało, a maszyny z Indii czy Chin zdrożały jakby mniej. Tym bardziej warto jest przyjrzeć się także ofercie marki, która uchodzi przecież za absolutny szczyt o ile mowa o małych ciągnikach. Zaś seria TM32, której zwieńczeniem jest właśnie model TM3267 powinna stanowić wzór dla wszystkich ciągników 25-30 KM. Ale czy jest tak naprawdę?

Made in Japan od 1926

Gdyby za słowami jednego z naszych prezydentów Polska stała się drugą Japonią, to być może tuż obok stoiska firmy Iseki, w wielkopolskim słońcu prężyłyby się dumnie dziki i nie, nie te, które lubią czasem wpaść w kartoflisko czy kukurydzę, a ciągniki. Oczywiście nowych generacji jedno- czy dwuosiowe, a może choćby gąsienicowe, pod czujnym okiem handlowców czyhających na zawiedzionych klientów, którzy u niebieskiej konkurencji z kraju kwitnącej wiśni niestety nie znaleźli tego, czego szukali.

Solidnie, prosto i ergonomicznie. Zaprezentowany na targach Agro Show wariant bez kabiny nie był przesadnie doposażony, nic dziwnego, opcji jest wiele, ale wówczas nie można by nakleić ceny „już za 54990 zł”, fot. GS

Tak się jednak nie stało i to raczej właśnie w firmie Iseki najbardziej wymagający mogą znaleźć to, czego szukają. Bo tak, silniki od 25 do 30 KM oczywiście produkcji własnej, podobnie jak przekładnie i mosty. Uwaga, to nie jest składak, tu wszystko jest autentyczne! Zarówno przekładnia mechaniczna 8×8 jak i trzystopniowy hydrostat, nie wspominając o napędzie na wszystkie koła, który również jest standardem nie tylko w najmocniejszym, ale w każdym wariancie serii.

Do tego należy wspomnieć o 20,6 l/min wydatku dostępnego na funkcje robocze, złączach z tyłu, przodu, w środku (ładowacz), opcjonalnym przednim podnośniku, fabrycznej kabinie z płaskim dachem czy wielu systemach poprawiających komfort jak chociażby ILS, czyli automatycznego dostosowania prędkości obrotowej w momencie wciśnięcia pedału jazdy – mniejsze zużycie paliwa, mniejszy hałas. o ile mowa o kabinie, to w wariantach w nią wyposażonych, kabina nie jest bezpośrednio połączona z zespołem silnika i skrzyni, co wpływa na zmniejszenie drgań i hałasu wewnątrz. Opcjonalnie można liczyć choćby na klimatyzację i to w tak małym ciągniku!

Widok wręcz nudny, ale to właśnie Japończycy i między innymi Iseki ustalili reguły gry. To wzorzec, z którego wszyscy czerpią fot. GS

Czy jest dobrze?

W tych pieniądzach, musi być. A na poważnie, to raczej nie zdziwi was fakt, iż tak naprawdę trudno się do czegoś przyczepić. Owszem, w wersji bez kabiny to zwykły mały ciągnik, który jest świetnie wykonany, spasowany i nie bez powodu stanowi inspirację dla niemal każdego producenta podobnych maszyn.

Ergonomicznie, prosto, choć z wykorzystaniem elementów znanych z motoryzacji np. zespolony przełącznik świateł. Niby nic, a jednak u większości konkurencji wciąż bardzo częstym widokiem są kołyskowe przełączniki, a czasem choćby przełączniki przekręcane rodem ze starych Fergusonów, niestety często wykonane bardzo kiepsko. Choć jak już jesteśmy przy światłach, to nie sposób zwrócić uwagi na fakt, iż w TM3267 światła są klasyczne żarówkowe.

Zegary nie są złe, przywodzą na myśl małego japońskiego dostawczaka, takiego w sam raz na kilka skrzynek z rybą i worek ryżu, oczywiście bez prędkościomierza, ale nie da się im odmówić pewnego uroku, fot. GS

Również deska rozdzielcza nieco przypomina te z ciągników Iseki z lat 90. To swojego rodzaju cecha Japończyków, którym bardzo trudno przychodzi przyjęcie nowych rozwiązań w pewnych obszarach. Nie i basta, choćby wszyscy inni już przeszli np. na ledy czy cyfrowe wskaźniki. Czasem jest to korzystne, czasem nie i tak samo jest z odczuciami klientów; jedni będą zadowoleni z prostej obsługi i ponadczasowego stylu, inni wydając 55 tys. zł netto oczekiwaliby nieco więcej polotu.

Idź do oryginalnego materiału