Ciągniki Dutra są jak gulasz popity tokajem: nie każdemu pasują, ale…

2 godzin temu

W historii mechanizacji rolnictwa są marki, które produkowały długo, masowo i poprawnie. Są też takie, które pojawiły się na chwilę, ale zostawiły po sobie ślad głębszy niż koleiny po orce na glinie. Do tej drugiej kategorii bez wahania należy Dutra – węgierski producent ciągników, który zamiast kopiować schematy, postanowił pójść własną, dość odważną drogą.

Jednak zacznijmy od tego, skąd wzięła się Dutra? Korzenie Dutry sięgają jeszcze czasów przedwojennych, kiedy w Budapeszcie działała znana fabryka firmy Hofherr-Schrantz-Clayton-Shuttleworth – największego producenta ciągników w Europie Wschodniej.

Po wojnie, jak to w tej części Europy bywało, zakład znacjonalizowano, przemianowano i podporządkowano realiom gospodarki planowej. Tak narodziła się marka Dutra – skrót od DUna TRActor, czyli „ciągnik znad Dunaju”.

Produkcja ciągników trwała stosunkowo krótko, bo w praktyce od pierwszej połowy lat 60. do 1975 roku. Krótko, ale intensywnie. W tym czasie powstały maszyny, które do dziś budzą respekt – zarówno wśród rolników, jak i mechaników.

Cały silnik wisiał przed przednią osią, co nadawało ciągnikowi charakterystycznego wyglądu, fot. Grzegorz Szularz

Dutra – konstrukcja, która nie uznaje półśrodków

Dutra od początku była projektowana jako ciągnik do ciężkiej pracy, a nie do objeżdżania podwórka. Widać to szczególnie w największych modelach: 1000, 1100 i 1300, które dziś uchodzą za kwintesencję węgierskiej myśli technicznej.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to silnik wysunięty daleko przed przednią oś. Nie jest to stylistyczna fanaberia, tylko bardzo świadome rozwiązanie. Taki układ poprawiał rozkład masy i dociążenie przedniej osi – a iż Dutra miała napęd na wszystkie cztery koła, efekt był jeden: fenomenalna trakcja w orce, uprawie i pracy z ciężkimi maszynami.

Stały napęd na wszystkie równe koła był wówczas czymś niezwykłym, fot. Grzegorz Szularz

Drugą cechą, absolutnie charakterystyczną, są cztery koła jednakowej wielkości. Dziś brzmi to niemal egzotycznie, ale w latach 60. był to pomysł śmiały i skuteczny. Dzięki temu ciągnik „szedł równo”, nie zapadał się przodem i nie tracił przyczepności tam, gdzie klasyczne konstrukcje zaczynały mielić glebę.

Seria 1000, 1100 i 1300 – węgierska liga ciężka

Modele Dutra 1000, 1100 i 1300 były adresowane do dużych gospodarstw i pracy z naprawdę solidnym osprzętem. Moc rzędu 90–130 KM w realiach bloku wschodniego robiła wrażenie, zwłaszcza iż była przekładana na koła w sposób bardzo efektywny.

To nie były ciągniki „uniwersalne”. To były maszyny od:

  • głębokiej orki,
  • ciężkich agregatów,
  • pracy tam, gdzie inne traktory mówiły „dość”.

Prosta, masywna rama, potężne mosty i nieskomplikowana mechanika sprawiały, iż Dutra znosiła przeciążenia, które dla lżejszych konstrukcji kończyły się wizytą w warsztacie.

Zdecydowana większość ciągników Dutra była napędzana węgierskimi silnikami Csepel. Były to jednostki produkowane w Budapeszcie, wywodzące się wprost z silników samochodów ciężarowych i autobusów, fot. Grzegorz Szularz

Silnik węgierskiej legendy

W ciągnikach Dutra temat silników jest równie interesujący jak ich nietypowa konstrukcja. W skrócie: było ciężko, prosto i przemysłowo, bez finezji, ale za to z dużą rezerwą momentu obrotowego. Podstawą był, co nie dziwi, węgierski Csepel.

Zdecydowana większość ciągników Dutra – zwłaszcza tych najbardziej „kanonicznych” – była napędzana silnikami Csepel. Były to jednostki produkowane w Budapeszcie, wywodzące się wprost z silników samochodów ciężarowych i autobusów. Najczęściej spotykane cechy: 4- i 6-cylindrowe diesle, chłodzenie cieczą, niskie obroty maksymalne, wysoki moment obrotowy dostępny „od dołu”.

Nie były to silniki stworzone z myślą o oszczędności paliwa czy kulturze pracy. One miały jedno zadanie: ciągnąć, najlepiej długo i bez protestów.

Standardowy wał odbioru mocy (WOM) (540 i 1000 obr./min) dodatkowo poszerzył zakres dołączanych maszyn rolniczych, fot. Grzegorz Szularz

Seria 1000, 1100 i 1300 – tu robi się naprawdę poważnie

W dużych Dutrach z serii 1000, 1100 i 1300 pracowały głównie:

  • 6-cylindrowe silniki Csepel o pojemności około 8–9 litrów
  • moce od ok. 90 KM (Dutra 1000) do 130 KM (Dutra 1300)

To właśnie te jednostki, ustawione daleko przed przednią osią, dawały charakterystyczny wygląd ciągnika i jednocześnie poprawiały dociążenie przodu. Silnik pełnił więc nie tylko rolę źródła mocy, ale też… balastu roboczego.

To nie były czasy, gdy komfort operatora miał znaczenie, fot. Grzegorz Szularz

RÁBA i wpływy MAN-a

Pod koniec produkcji, gdy węgierski przemysł był już reorganizowany, pojawiły się silniki związane z firmą RÁBA, często bazujące na licencji MAN-a. Konstrukcyjnie były one nieco nowocześniejsze, ale filozofia pozostała ta sama:

  • duża pojemność,
  • niskie obroty,
  • wysoka trwałość.

Perkins i inne wyjątki

W niektórych wersjach eksportowych (głównie na Zachód) zdarzały się ciągniki Dutra wyposażone w silniki Perkinsa. Było to podyktowane: dostępnością serwisu, wymaganiami klientów i łatwiejszym spełnieniem lokalnych norm.

Dla purystów to już „nie do końca prawdziwa Dutra”, ale technicznie były to jednostki bardziej cywilizowane i oszczędniejsze.

W modelu Dutra 1000 zdecydowano się na montaż najmocniejszego silnika dostępnego w gamie silników Csepel Autógyár – 6-cylindrowego silnika Csepel DT 613.15-109 o mocy 90 KM, fot. Grzegorz Szularz

Co łączyło wszystkie silniki Dutry?

Niezależnie od producenta:

  • były przewymiarowane,
  • znosiły długotrwałe przeciążenia,
  • świetnie pasowały do ciężkich prac polowych,
  • a przy dobrej obsłudze potrafiły pracować dziesiątki lat.

Krótko mówiąc: silnik w Dutrze nie był sercem – był mięśniem. I to takim, który nie pytał, czy ziemia jest ciężka. Po prostu brał i ciągnął.

Dutra dziś – legenda, nie narzędzie

Choć na Węgrzech Dutrę wciąż można czasem spotkać w pracy, to zadbane egzemplarze serii 1000, 1100 i 1300 coraz częściej trafiają do rąk kolekcjonerów. I nic dziwnego – to już nie tylko ciągnik, ale symbol epoki.

Jak usłyszeliśmy w warsztacie pasjonata specjalizującego się w remontach tych maszyn, odbudowa Dutry po 45 latach od zakończenia produkcji to nie jest hobby dla niecierpliwych. Części bywają trudno dostępne, dokumentacja nie zawsze kompletna, a masa podzespołów skutecznie studzi zapał mniej doświadczonych mechaników. Ale efekt? Bezcenny.

Dla wielu węgierskich rolników posiadanie Dutry to powód do dumy i element statusu – coś jak dobrze utrzymany koń pociągowy w czasach, gdy koni już dawno nie ma.

Potężna rama musiała wytrzymać ciężar silnika. Moc na przednie koła przenoszona była wałem kardana, fot. Grzegorz Szularz

Dutra jest jak gulasz z papryką popity tokajem

Dutra nie była idealna. Była ciężka, toporna i daleka od komfortu znanego z zachodnich konstrukcji. Ale była uczciwa technicznie. Zaprojektowana tak, by robić robotę i nie zadawać zbędnych pytań.

I może właśnie dlatego dziś, gdy na polach króluje elektronika, a silnik bez komputera nie zapali, stara węgierska Dutra wciąż wywołuje respekt. Bo to ciągnik z czasów, gdy inżynier liczył na stal, a nie marketing.

Gdy w 1975 roku ostatnie ciągniki Dutra zjeżdżały z taśm produkcyjnych Fabryki Traktorów Vörös Csillag w Kispest nadchodziła era Zetora Crystala i Ursusa C-385. Jakże innych ciężkich ciągników.

Trochę szkoda, bo węgierskie ciągniki Dutra były jak tamtejszy gulasz popity tokajem. Ich własne.

Idź do oryginalnego materiału