W tym tygodniu, w piątek 5 września, poznamy kolejny raport NFP – publikację, na którą czeka cały rynek i do której w swoim wystąpieniu w Jackson Hole odwoływał się Jerome Powell. Szef Fed podkreślił, iż kondycja rynku pracy pozostaje kluczowym elementem „zależności od danych” i iż pogorszenie sytuacji na rynku pracy może otworzyć drogę do obniżek stóp procentowych. Rynek odczytał to jako sygnał, iż jeżeli trend spowolnienia w zatrudnieniu się utrzyma, polityka pieniężna stanie się bardziej łagodna. Problem w tym, iż jakość samych danych NFP w ostatnich miesiącach budzi coraz większe wątpliwości.
Rok 2025 przyniósł wyjątkowo duże rewizje w raportach o zatrudnieniu. Pierwsze odczyty, które wciąż wywołują gwałtowne reakcje na rynku obligacji, walut i akcji, coraz częściej okazują się nietrafione. Wystarczy spojrzeć na tegoroczne dane: styczeń i luty zostały skorygowane w dół o 32 i 49 tys. miejsc pracy, marzec aż o 108 tys., maj o 120 tys., a czerwiec po pierwszej rewizji o 133 tys. W sumie od stycznia do czerwca korekty w dół sięgnęły około 461 tys. miejsc pracy względem pierwotnych publikacji. To nie są kosmetyczne zmiany – to rewizje, które potrafią całkowicie zmienić narrację o kondycji rynku pracy i tym samym wpływać na oczekiwania wobec Fed.
Dlaczego tak się dzieje? Analizy, w tym opracowania Richmond Fed, wskazują na kilka kluczowych czynników. Najważniejszym jest spadek terminowości odpowiedzi w ankiecie CES, na której opiera się raport NFP. Pierwszy odczyt bazuje na danych zebranych w krótkim oknie czasowym, a wskaźnik pokazujące zebrane dane z ankiet do całości ankiet dla tej publikacji spadł w ostatnich latach z poziomów 70–80% do około 50–60%. Dopiero po dwóch miesiącach BLS osiąga 95% odpowiedzi, co oznacza, iż wstępne szacunki są dziś bardziej oparte na modelach statystycznych niż na realnych danych. Gdy rzeczywistość odbiega od założeń modeli – na przykład w zakresie powstawania i zamykania firm – pierwsze odczyty bywają zawyżone, a późniejsze rewizje idą w dół.
Drugim problemem jest ogólny spadek responsywności firm. Małe przedsiębiorstwa często nie mają zasobów, by raportować dane w terminie, a brak sankcji i niska świadomość znaczenia ankiety sprawiają, iż część podmiotów odkłada odpowiedzi. Do tego dochodzą opóźnienia w dostępności danych płacowych, rotacja w działach HR i zmiany organizacyjne. W efekcie BLS musi mocniej polegać na modelach, takich jak tzw. birth–death model, które w warunkach zmiennej koniunktury mogą dawać błędne sygnały. Kolejnym elementem są czynniki sezonowe – nietypowe wzorce w edukacji czy sektorach handlowych powodują, iż po napływie nowych danych BLS przelicza czynniki sezonowe, co dodatkowo zmienia obraz rynku pracy.
Wnioski są jasne pierwsze odczyty NFP są dziś mniej wiarygodne niż kiedyś, a rewizje stały się normą. To nie znaczy, iż rynek przestanie na nie reagować – wręcz przeciwnie, każdy raport wciąż jest impulsem dla stóp procentowych, dolara i obligacji. Ale w świecie, w którym jakość danych spada, a polityka Fed jest „zależna od danych”, interpretacja pojedynczego nagłówka wymaga większej ostrożności. W piątek znów zobaczymy, jak jeden raport potrafi poruszyć globalne rynki – choćby jeżeli za kilka tygodni okaże się, iż historia wyglądała zupełnie inaczej.