Co mówić, żeby zbić cenę? Ilu z nas w to jeszcze wierzy?

2 godzin temu

Narracja przetwórców ma jeden główny cel

Przed laty narracja płynąca ze strony przetwórców do sadowników była znacznie bardziej intensywna. Wystarczy sięgnąć pamięcią 15 lat wstecz. To, iż dziś jest jej mniej to bardzo dobry znak. Jeszcze lepszy znak to fakt, iż coraz mniej sadowników bierze tę narrację na poważnie. Wynika to również z faktu, iż dziś łatwiej ją zweryfikować. Zła wiadomość jest taka, iż sadownicy przez cały czas skutecznie pomagają w jej rozpowszechnianiu… Oczywiście, uczciwie dodamy, iż niewątpliwie część informacji, która pojawia się w przestrzeni publicznej, to fakty. Niemniej duża część tego rodzaju treści bardzo często wywołuje niepotrzebną panikę i dezinformację.

Typowa narracja (którą opiszemy niżej) oczywiście nie jest zabroniona prawnie, ale ma na celu wywarcie konkretnego celu – są nią oczekiwane zachowania sadowników. Najczęściej przyspieszenie prac i zwiększenie dostaw. Równie często używana jest w celu uzasadnienia obniżek cen skupu. Mówimy tu przede wszystkim o rynku owoców przemysłowych. Przemnożenie milionów ton owoców produkowanych w Polsce, choćby przez stosunkowo nieduże kwoty, daje odpowiedź, dlaczego branża przetwórcza tak często po nią sięgała. Dziś zastępują ją raczej konkretne działania.

W sezonie wiśniowym 2025 byliśmy świadkami dwóch takich działań. Dziś warto zwrócić uwagę na narrację o końcu skupu, który co roku prowadzony jest praktycznie do ostatniej wiśni w Polsce. Od ponad tygodnia docierały do nas informacje, iż wiśnie są ponoć niepotrzebne, ale część firm będzie kupowała owoce jeszcze do 8 sierpnia. jeżeli boicie się, iż branża przestanie w którymś momencie kupować, przypomnijcie sobie, kiedy ostatnio w Polsce zmarnowały się z tego powodu tysiące ton owoców? Tak było w okresie 2018, ale wtedy w mroźniach nie było już miejsca na mrożonki z surowca kupowanego po 1,00 zł/kg na rampie i mniej…

Z drugiej strony są dostawcy. Zdaniem kupujących mechanizm jest brutalnie prosty. Uważają, iż jeżeli sadownicy zbierają i dostarczają owoce to znaczy, iż cena im odpowiada. jeżeli po obniżkach dostawy rosną, a nie spadają to przetwórnia nie ma żadnego powodu, żeby podnieść cenę. Pomijając kwestie kosztów produkcji i zbioru oraz możliwości alternatywnej sprzedaży, z ekonomicznego punktu widzenia przetwórcy mają rację.

Systematyczny i codzienny spadek cen

Ceny skupu wiśni przed dwoma tygodniami spadały, bo dostawy były coraz większe. W tym wypadku najczęściej mówimy o podstawowym mechanizmie rynkowym. Chodzi o to, żeby największe ilości kupić jak najtaniej i tym samym wypracować jak najniższą średnią z całego sezonu. Niemniej nierzadko zjawisku towarzyszy narracja o dużych zbiorach, dużej dostępności owoców i podaży, której „nie da się przerobić”. Tak było i wym sezonie. choćby gdy dostawy już nie rosną to spadki bywają kontynuowane w celu wywołania jeszcze większej paniki. Niestety, ale w tym wypadku efekt psychologiczny bywa na polskim rynku dosłownie piorunujący… To przez cały czas wyjątkowo skuteczne działanie, szczególnie na rynku jabłek przemysłowych.

Zbliżający się koniec skupu i przetwórstwa

Część sadowników nazywa to działanie mobilizacją, żeby zbiory nie przeciągały się zbyt długo. Już w ubiegłym tygodniu słyszeliśmy, iż branża kupiła więcej niż wystarczającą ilość wiśni i surowiec nie jest już nikomu potrzebny.

Oczywiście, skup niebawem się zakończy, ale to normalna kolej rzeczy. Jednak informowanie o jego zaprzestaniu przez kilkanaście dni ma swój cel…

Zapasy mrożonek/koncentratów

To wręcz legenda na punktach skupu w Polsce od przemian ustrojowych w 1989 roku. Przed dwiema dekadami i wcześniej, praktycznie każdy sezon zaczynał się od narracji o zapasach niesprzedanych przetworów z ubiegłego roku. Cel był oczywisty – wywarcie przekonania o niskim popycie i usprawiedliwienie niskich cen. W ostatnich latach o mitycznych zapasach praktycznie nie słyszymy. Z drugiej strony, kto w nie uwierzy po sezonach z przymrozkami i wysokimi cenami mrożonek?

„Sztuczny tłok”

Wyjątkowo skuteczne, bo niewidzialne działanie. W szczycie dostaw kilka dużych firm nie pracuje na pełnych wydajnościach i oczywiście może to robić. Niemniej efekt to prawdziwe i namacalne zwiększenie podaży, które nie jest wynikiem „nadprodukcji”. Trudne do udowodnienia działanie błyskawicznie wydłuża kolejkę chętnych do sprzedaż po niższej cenie.

„Epidemia” awarii

Poprzedniemu działaniu nierzadko towarzyszą liczne awarie linii produkcyjnych, które wymuszają przestoje. Niemniej trzeba je ująć w osobnym punkcie. Gdy jesienią ubiegłego roku w jeden weekend zepsuły się maszyny w kilkunastu zakładach jednocześnie, możemy to jedynie skomentować śmiechem… Zwłaszcza, gdy działo się to w szycie dostaw. Awarie dotyczą przede wszystkim przetwórstwa jabłek.

Idź do oryginalnego materiału