Coinbase poinformowała, iż uzyskała dzisiaj zgodę, by wprowadzić do oferty kontrakty terminowe (futures) opiewających na kryptowaluty oraz zaoferować je klientom indywidualnym.
Co pewnie najbardziej satysfakcjonujące dla zainteresowanych – o zgodę tę Coinbase nie występowała do SEC, z szefostwem której toczy prawną, polityczną i PR-ową wojnę, ale do Narodowego Stowarzyszenia Kontraktów Terminowych (National Futures Association), branżowej organizacji działającej pod auspicjami CFTC. Czyli organu regulacyjnego, który rywalizuje z SEC o kompetencje w odniesieniu do rynku kryptowalutowego.
Jaki szczęśliwy zbieg okoliczności
Haczyków jest zresztą więcej – wniosek o tę zgodę złożono prawie dwa lata temu. Nie będzie wobec tego nadmiernie kontrowersyjnym wniosek, iż komuś być może niezbyt się spieszyło. Tymczasem teraz, zupełnie niespodziewanie (przynajmniej dla szerszej publiki), w środku zajadłej walki giełdy z Gary’m Genslerem i SEC, zgodę nagle przyznano.
Tzw. timing nie mógł być zatem lepszy, bowiem zgoda ta potencjalnie może uczynić część zarzutów SEC wobec Coinbase’a bezprzedmiotowymi. Co prawda, formułując powyższe, urzędnicy SEC mieli na myśli brak posiadania przez ową własnych licencji, nie tych podlegających CFTC, jednak nie bardzo mają jak zareagować na to posunięcie, przynajmniej oficjalnie.
Future of Futures
Licencja na kontrakty terminowe może w perspektywie czasu stanowić spory impuls dla giełdy, jako iż rynek ten jest w dużej mierze rozwojowy i niezagospodarowany przez „zasiedziałych” graczy. Ocenia się, iż może stanowić on aż 75-80% światowego obrotu krypto.
Coinbase jest pierwszym skoncentrowanym na kryptowalutach podmiotem na amerykańskim rynku, który został dopuszczony do detalicznego handlu kontraktami terminowymi. Oraz prawie pierwszym w ogóle – w tej kwestii wyprzedziła go filia Cboe Global Markets, Cboe Digital, która dostała zgodę od CFTC na kontrakty terminowe skoncentrowane na krypto na początku lipca.
Kurs akcji Coinbase’a na Wall Street wzrósł we środę o 4%.