Coraz trudniej przewidzieć ruchy RPP. "Zdarzały się już dziwniejsze rzeczy"

8 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


Najnowsza projekcja inflacji i PKB Narodowego Banku Polskiego nie dawała wielkich złudzeń co do tego, iż obniżki stóp procentowych nastąpią szybko. Wyższa ścieżka inflacji i oczekiwania szybszego wzrostu gospodarczego to okoliczności, które nie sprzyjają luzowaniu polityki pieniężnej. Tymczasem najnowsze dane inflacyjne z GUS okazały się mniej pesymistyczne od oczekiwań rynkowych i "wywróciły stolik" ustawiony przez NBP. - Ta projekcja w zasadzie zdezaktualizowała się zaraz po opublikowaniu - mówi Interii ekspert. Jakie są zatem perspektywy dla inflacji i kiedy Rada może zacząć obniżać stopy? Znaków zapytania jest coraz więcej.


Projekcja inflacji i PKB opublikowana w marcu przez NBP przyniosła wyższą ścieżkę inflacji w 2026 roku. Analitycy banku centralnego wskazali, iż znajdzie się ona w przedziale 2,0-4,8 proc., podczas gdy w poprzedniej edycji projekcji, z listopada 2024 r., znalazł się przedział 1,4-4,1 proc. Jednocześnie NBP uważa, iż wzrost gospodarczy będzie w tym roku szybszy: prognozy umiejscawiają teraz dynamikę PKB w przedziale 2,9-4,6 proc. (wobec 2,4 - 4,3 proc. przewidywanych w listopadzie). To nie są warunki skłaniające do szybkich obniżek stóp procentowych, na które tak czekają kredytobiorcy i o które ostatnio apelował choćby do prezesa NBP Adama Glapińskiego marszałek Sejmu Szymon Hołownia.Reklama


Cel inflacyjny NBP to dynamika cen konsumenckich na poziomie 2,5 proc. w ujęciu rocznym, z dopuszczalnym przedziałem odchyleń o +/- 1 punkt procentowy. "Wracamy do pasma odchyleń od celu w połowie przyszłego roku i stabilizujemy inflację na poziomie celu inflacyjnego w 2027 roku" - mówił na konferencji prasowej szef Działu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP Jacek Kotłowski. Jastrzębia frakcja w RPP dostała więc wraz z projekcją silne argumenty za tym, iż stopy procentowe powinny być stabilizowane na obecnym poziomie jeszcze przez długi czas.


Czy zatem obniżki stóp stają się coraz bardziej odległe? Odpowiedź na to pytanie skomplikowała publikacja danych GUS o inflacji za luty i za styczeń. Okazały się one sporym zaskoczeniem. Na luty ekonomiści zakładali wzrost inflacji o 5,3 proc. - tymczasem okazało się, iż ceny rosły w tempie 4,9 proc. rok do roku. Z kolei styczniowe dane o inflacji zostały zrewidowane w dół - do 4,9 proc. rdr z 5,3 proc. podawanych przez GUS wcześniej (to efekt zmiany wag w koszyku dóbr i usług, który służy GUS do wyliczania inflacji).


Jak wysoka będzie inflacja? W grze coraz więcej zmiennych


NBP publikował swoją projekcję jeszcze przed podaniem powyższych danych przez GUS. Na konferencji prasowej poświęconej projekcji szef Działu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP Jacek Kotłowski stwierdził, iż wpływ nowych wag koszyka inflacyjnego GUS będzie miał w 2025 r. niewielki wpływ na ścieżkę inflacji nakreśloną przez NBP.


- Efekt nowych wag w koszyku inflacyjnym GUS w najgorszym razie oznacza przesunięcie całej ścieżki inflacyjnej NBP równolegle w dół o 0,4 pkt. proc. - potwierdza w rozmowie z Interią Biznes dr Piotr Bartkiewicz, ekonomista Banku Pekao. Ale, jak dodaje, efekt ten "nie zmienia tego, iż inflacja bazowa pozostaje podwyższona, iż mamy uporczywą inflację cen usług i wysoki wzrost płac".
- Dodatkowo, czego jeszcze nie widać w polskich danych, ale już widać na świecie, ceny dóbr przemysłowych rosną, ponieważ poprawia się koniunktura w światowej gospodarce; poza tym oddziałują tutaj także pewne wyprzedzające efekty ceł. Zatem ogólny obraz danych i sytuacji gospodarczej się nie zmienił - mówi nasz rozmówca.
- Po rewizji wag w koszyku GUS, aptekarsko rzecz ujmując, szanse na to, iż inflacja w końcówce 2025 r. znajdzie się w paśmie odchyleń od celu, są nieco większe. Jednak należy pamiętać, iż to, co będzie się działo ze ścieżką inflacji w Polsce, jest uwarunkowane także przez decyzje administracyjne dotyczące taryf i odmrożenia cen energii. Istotną rolę odgrywają również ceny żywności - dodaje.
Obecnie w Polsce do końca września br. obowiązuje mrożenie cen energii dla gospodarstw domowych. Podwyższona ścieżka inflacji NBP na 2026 rok zakłada, iż te ceny energii z dniem 1 października zostaną uwolnione. Czy jednak rząd zdecydowałby się na całkowite zdjęcie tarczy energetycznej? Z Rady Ministrów już płyną głosy sugerujące, iż tak się raczej nie stanie. "W moim przekonaniu ceny energii powinny być zamrożone przez cały rok" - stwierdziła ostatnio minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.


Ekonomiści: Prognozy NBP już nieaktualne


- Nasz pogląd na to, jak będzie się kształtować inflacja w kolejnych miesiącach, znacząco się nie zmienił - mówi Piotr Bartkiewicz z Pekao. - Do połowy tego roku będzie ona utrzymywać się w okolicy 5 proc., potem, w połowie tego roku, nastąpi tąpnięcie ze względu na efekty bazy (1 lipca 2024 r. nastąpiło częściowe odmrożenie cen energii) - wtedy inflacja znajdzie się nieco poniżej 4 proc. W końcówce 2026 r. zobaczymy inflację w celu NBP. Nasza prognoza różni się zatem od prognozy banku centralnego - założenie NBP co do tego, iż mrożenie cen energii nie będzie kontynuowane, jest mało realistyczne i prawdopodobnie się nie zrealizuje. NBP musi jednak opierać się na danych takich, jakimi są na dzień dzisiejszy. W ostatnich dniach wydarzyło się jednak tyle, iż ta projekcja w zasadzie zdezaktualizowała się zaraz po opublikowaniu.
Podobne zdanie na temat "przydatności do użycia" projekcji NBP ma też główna ekonomistka Banku Pocztowego Monika Kurtek. "Zejście wskaźnika CPI w styczniu i lutym do 4,9 proc. rdr oznacza, iż również w marcu znajdzie się on na podobnym poziomie. Jest zatem wysoce prawdopodobne, iż w całym I kwartale br. wskaźnik CPI nie przekroczy choćby 5,0 proc., co czyni nieaktualną, a zaprezentowaną wczoraj w komunikacie po posiedzeniu RPP, prognozę NBP na poziomie 5,4 proc. rdr" - pisze w komentarzu.
Według Moniki Kurtek, kolejne miesiące powinny przynieść dalsze obniżanie się inflacji, które będzie postępować choćby jeżeli rząd zdecyduje się znieść osłony energetyczne dla konsumentów. "(...) na koniec br., mimo powrotu opłaty mocowej w lipcu br. i odmrożenia cen energii dla gospodarstw domowych od 1 października br., wskaźnik CPI może znaleźć się w okolicach 3,2 proc. rdr, tj. w górnym paśmie odchyleń od celu NBP" - uważa ekonomistka.
Zdaniem Kurtek, taka ścieżka inflacji przybliża perspektywę obniżki stóp procentowych. "Zapewne w najbliższych miesiącach taka decyzja jeszcze nie zapadnie, bo Rada będzie chciała poczekać na kolejne dane inflacyjne i dotyczące dynamiki płac, ale jak najbardziej realny staje się dzisiaj lipiec br., przy okazji kolejnej publikacji projekcji CPI i PKB" - wskazuje.


Jastrzębia narracja Adama Glapińskiego


Jak ma się do tego jastrzębia postawa Adama Glapińskiego za pulpitem konferencyjnym w ostatni czwartek (14 marca)? Prezes NBP w sposób jednoznaczny wskazywał, iż inflacja jest za wysoka, by myśleć o luzowaniu polityki pieniężnej. "Jako Rada Polityki Pieniężnej zobowiązani jesteśmy do realizacji założeń RPP, a te mówią o celu inflacyjnym 2,5 proc. Mamy robić wszystko, żeby to 2,5 proc. w średnim okresie czasu osiągnąć. To jest główny, podstawowy cel. jeżeli on jest zrealizowany, wtedy wchodzi w grę realizacja drugiego celu, jakim jest wspieranie polityki rozwojowej państwa" - mówił szef NBP.


"Pomijając okres globalnych szoków z ostatnich lat, czyli pandemii oraz szoku energetycznego, związanego z agresją rosyjską na Ukrainę, inflacja w tej chwili jest najwyższa od ponad dwóch dekad" - dodał.
Stwierdził też, iż "obecny poziom stóp procentowych NBP nie jest istotną barierą dla rozwoju gospodarki i inwestycji". "Badania ankietowe firm, które NBP przeprowadza, jednoznacznie wskazują, iż najważniejszymi barierami rozwoju dla firm są rosnące lub zbyt wysokie ceny zaopatrzenia, w tym energii i przede wyrskim wysokie koszty wynagrodzeń. Stąd też, aby wspierać rozwój polskiej gospodarki, zwiększyć inwestycje, musimy przede wszystkim obniżyć inflację, a nie stopy procentowe" - podsumował, pozbawiając złudzeń słuchających do posiadaczy kredytów.
Adam Glapiński zaakcentował też, iż wysokiej inflacji towarzyszy wysoka dynamice płac i uporczywa inflacja bazowa, a dodatkowo w gospodarce postępuje ożywienie. Wszystko to, argumentował, nie daje powodów do obniżek stóp.


Obniżki stóp procentowych jednak w lipcu? "Zdarzały się już dziwniejsze rzeczy"


- Prezes Glapiński brzmiał podczas ostatniej konferencji bardzo jastrzębio, ale nie była to przecież pierwsza wolta, jaką widzieliśmy w jego wykonaniu w ostatnich miesiącach. Jesienią autentycznie wydawało się, iż Rada zmierza w kierunku obniżek stóp - w momencie, kiedy dowiemy się, jakie rząd podejmie decyzje w zakresie cen energii, wszystko może zacząć wyglądać inaczej - uważa Piotr Bartkiewicz z Banku Pekao. - Lipcowa projekcja prawdopodobnie wiele nie zmieni, ale obniżki stóp po wakacjach są całkiem realistyczne. Oczywiście, nie można całkowicie wykluczyć lipca jako momentu, w którym nastąpi początek luzowania - zdarzały się już dziwniejsze rzeczy - jednak jest to mało prawdopodobne, zważywszy na kształt projekcji i założenia makroekonomiczne.
- Nie żegnamy się zatem z ideą obniżek stóp w tym roku - oczywiście, nie będą one aż tak duże: zakładamy cięcie o 100 pkt. bazowych do końca roku. Do poziomu sprzed pandemii na koniec cyklu na pewno nie wrócimy, będzie to raczej poziom 3,5 proc. zamiast 1,5 proc. - podsumowuje ekonomista.
Katarzyna Dybińska
Idź do oryginalnego materiału