Cóż szkodzi obiecać repolonizację, a już zwłaszcza gospodarki

1 dzień temu

Skoro Donald Tusk obiecał repolonizowanie gospodarki w piastowskiej Polsce, to należy do tego zagadnienia spróbować podejść na poważnie. Choć nie jest to łatwe, nie tylko z racji skłonności premiera do zaczynania i kończeniu wszystkiego na obietnicach.

W swoim pierwszym wystąpieniu po przegranych dla Rafała Trzaskowskiego wyborach prezydenckich Donald Tusk oznajmił słuchaczom, iż w kraju „jest wiele do zrobienia”. Czym zupełnie nie minął się z prawdą. Następnie obiecał obywatelom, obok potężnej armii i silnej gospodarki także „repolonizację przemysłu”. Przypominając w ten sposób o swoim oświadczeniu z połowy kwietnia 2025 r., wygłoszonym podczas Europejskiego Forum Nowych Idei. „Czas na odbudowę narodowej gospodarki, czas na repolonizację polskiej gospodarki, rynku, kapitału” – mówił wówczas. Po wyborach wprawdzie słowo „gospodarka” zastąpiło o wiele bardziej zawężone w swym znaczeniu słowo „przemysł”, jednak idea jego spolszczenia pozostała. A skoro ma to być jeden z priorytetów polskiego rządu, całkiem trafnym wydaje się pytanie, które za pośrednictwem platformy społecznościowej „X” zadał prof. Leszek Balcerowicz. Brzmiało ono: „(…) Donald Tusk ponowił obietnicę «repolonizacji przemysłu». Czyli co?”.

Odpowiedź na tak proste pytania, zwykle bywa najtrudniejsza. Zwłaszcza jeżeli wszystko wskazuje na to, iż zapytany jeszcze jej nie zna. Dopiero będzie musiał wymyślić, jak przywracać polskość przemysłowi w III RP, a może i reszcie gospodarki.

Pierwsze ślady myślenia o „repolonizacji” pojawiły się w komunikacie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z 29 kwietnia 2025 r. Można się z niego dowiedzieć m.in., że: „Rząd kończy także prace nad ustawą, która wpisuje się w plan repolonizacji polskiej gospodarki”. Chodzi mianowicie o nowelizację Prawa o zamówieniach publicznych, tak aby pozwalało ono odsuwać od przetargów firmy spoza Unii Europejskiej, dając tym większe szanse na wygrywanie ich przez polskich wykonawców. „Wstępna analiza mówi nam, iż znajdziemy na pewno sposoby, które pozwolą polskim przedsiębiorcom skutecznie konkurować na naszym rynku, także z firmami z Unii Europejskiej” – oświadczył ministrom premier Tusk.

Takie formy protekcjonizmu, realizowane są od dawna przez Chiny, a także Stany Zjednoczone, które już w 1933 r. przyjęły Buy American Act, uzupełniony w 1982 r. o Buy America Act. Pozwalają one rządowi i agencjom federalnym USA skutecznie eliminować wykonawców zagranicznych z tych zamówień publicznych, które uznawane zostają za bardzo pożądane dla amerykańskich firm. Poza tym prawo federalne rezerwuje w tej chwili wszystkie rządowe zamówienia o wartości poniżej progu 250 tys. dolarów, dla małych firm prowadzących działalność w USA i tam płacących podatki. Tak to wygląda w Stanach Zjednoczonych. W Polsce z komunikatów KPRM dowiedzieć się można, iż wspominana zmiana prawa, to element nie tylko repolonizacji, ale też planowanej deregulacji gospodarki. Oba elementy są zaś częścią składową „nowej doktryny piastowskiej”. Premier 29 kwietnia osobiście: „przypomniał ministrom, iż wezwanie do przyjęcia doktryny piastowskiej, które postulował podczas Zgromadzenia Posłów i Senatorów, powinno stać się drogowskazem w ich codziennej pracy na rzecz kraju” – informuje KPRM.

W przypadku tzw. doktryny piastowskiej, ogłoszonej przez Donalda Tuska przy okazji tysiąclecia koronacji Bolesława Chrobrego, nieco łatwiej zgadywać odpowiedź na pytanie „czyli co?”.

Konkretnych podpowiedzi można bowiem szukać w historycznych monografiach. Jak w nich zapisano, książę Bolesław Chrobry, dopóki żył cesarz Otton III, usiłował się dogadać z Niemcami na zasadach partnerskich. Jednak po objęciu władzy przez Henryka II, który żądał od władcy Polski uznania się za wasala Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego przyjaźń dobiegła końca. Bolesław regularnie najeżdżał ziemie niemieckie, paląc kolejne miejscowości, a ich mieszkańców zamieniając w swoich niewolników. Henryk II odpowiadał analogicznymi najazdami, usiłując zniszczyć państwo Chrobrego. Ta sztuka się mu nie udała. Natomiast książę Bolesław, zaciekle walcząc z cesarstwem, tą drogą doszedł do królewskiej korony.

Ale możliwe, iż niekoniecznie to miał na myśli Donald Tusk. Niestety co faktycznie planuje, przez cały czas możemy się tylko domyślać. Pewną podpowiedzią mogłyby stać się jakieś działania.

Wedle komunikatu KPRM z 29 kwietnia: „Kolejne projekty ustaw deregulacyjnych mają pojawić się w Sejmie już na początku maja”. Super! To byłaby jakaś wskazówka.

Do końca maja br. gotowych będzie ponad 100 ustaw deregulacyjnych; uchylonych zostanie ok. 120 tys. przepisów” – oznajmił 22 maja na antenie TVN24 premier Tusk.

Potem minął Dzień Dziecka, Polacy wybrali sobie nowego prezydenta i tylko projekty ustaw deregulacyjnych się nie pojawiły. Oczywiście nic straconego, za rok też będzie maj. Być może do tego czasu uda się określić, jak ma wyglądać strategia repolonizacji, poza ustawianiem przetargów publicznych pod polskie firmy. Ale jeżeli choćby wszystkie obietnice premiera przez cały czas pozostaną jedynie obietnicami, nie ma co popadać w desperację. Już za niecałe tysiąc lat kolejna, okrągła rocznica koronacji Bolesława Chrobrego i pojawi się konieczność, żeby jakoś ją uczcić.

Idź do oryginalnego materiału