Na rynku surowców i metali szlachetnych z reguły jest spokojnie, ale ostatni… dzieje się tyle, iż ciężko za wszystkim nadążyć.
Zabieram was w szybki, ale konkretny przelot po rynku surowców. Będzie o tym, dlaczego złoto przeszło w paraboliczny rajd, ropa nie może się pozbierać, a kakao i kawa zachowują się, jakby to one miały napędzać przyszłość gospodarek.
To jednak nie tylko przegląd – dam też moje osobiste spojrzenie na to, co może wydarzyć się dalej. Które surowce są już „przegrzane”, a które wciąż mają przed sobą potencjał.
Czas kupować surowce? Moje prognozy dla ropy, miedzi i złota na najbliższe miesiące!
Zarejestruj się sklepie Goldsaver i kupuj fizyczne złoto „po kawałku”. Skorzystaj z naszego linka do rejestracji:
https://goldsaver.pl/kod/DNA100
Odbierz bonus w postaci 100 złotych podając kod DNA100
Problemy rynku ropy naftowej
Zacznijmy od matki surowców – ropy. adekwatnie od połowy 2023 roku ropa radzi sobie kiepsko i nie potrafi wejść w trend wzrostowy, a kolejne lokalne szczyty są na coraz niższych poziomach, tymczasem niedawno cena całkowicie się załamała i spadła do najniższych poziomów od 2021 roku.

Za tym dynamicznym spadkiem stoją dwa czynniki:
- Wojna handlowa, która wywołuje obawy o recesję. Recesja to ogólnie mniejszy popyt na wszystko w gospodarce, co przekłada się na mniejszy popyt na samą ropę, która jest szeroko wykorzystywana w przemyśle i transporcie.
- Zwiększenie limitów wydobycia przez Arabię Saudyjską.
Arabia Saudyjska należy do kartelu OPEC+, który ustala limity wydobycia ropy naftowej, by ograniczyć jej podaż i tym samym podbijać ceny na globalnym rynku.
To w praktyce rodzaj porozumienia cenowego pomiędzy krajami, których gospodarki są silnie uzależnione od eksportu surowca.
Problem w tym, iż wielu członków OPEC+ nie przestrzega tych ustaleń i wydobywa więcej ropy, niż powinno. W reakcji na to Arabia Saudyjska postanowiła działać i ogłosiła znaczące zwiększenie własnego wydobycia — co doprowadziło do gwałtownego spadku cen.
Był to jasny sygnał wysłany do partnerów z kartelu i rodzaj ukarania ich, iż jeżeli nie będą grać według zasad, wszyscy stracą na niższych cenach.
Jednak ropa nie tanieje od wczoraj. Ma problemy od dwóch lat ze względu na słabość przemysłu na całym świecie. O ile sektor usług wyszedł ze stagnacji, o tyle światowy przemysł cały czas miał się tak sobie. Szczególnie Chiny, które są drugie pod względem zużycia ropy naftowej na świecie ciążyły cenom. Popyt wewnętrzny od kilku lat w tym kraju kuleje, a kryzys na rynku nieruchomości nie pomagał.
Popyt na ropę słabnie
Nie zrozumcie mnie źle. Całkowity popyt na ropę cały czas rośnie, ale w ostatnich latach ten wzrost mocno zwolnił, a to już ma swój efekt.

Wzrost popularności pojazdów elektrycznych w Chinach jest napędzany przez politykę państwa skoncentrowaną na bezpieczeństwie energetycznym i ograniczaniu zanieczyszczeń. Rządowe zachęty zauważalnie ograniczyły zapotrzebowanie na paliwa.
W efekcie wielu analityków zmienia swoje nastawienie do ropy naftowej. Goldman Sachs – który niegdyś promował koncepcję „supercyklu surowcowego” i prognozował ropę po 200 dolarów, obecnie… nie wyklucza scenariuszy, w których ceny spadną choćby do 40 dolarów za baryłkę.
Pesymistyczną wizję podziela Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) z Paryża.
Agencja nie tylko obcięła swoją prognozę wzrostu zapotrzebowania na ropę w 2025 roku aż o jedną trzecią, ale też spodziewa się globalnej nadpodaży ropy w każdym kwartale – aż do końca 2026 roku.
Branża naftowa od lat debatuje, kiedy nastąpi tzw. „peak demand” – czyli moment, w którym zapotrzebowanie na ropę w ujęciu globalnym przestanie rosnąć, a świat zacznie realnie odchodzić od paliw kopalnych. Dzisiejsze dane z IEA mogą sprawić, iż wielu inwestorów zada sobie pytanie, czy ten moment przypadkiem nie nadchodzi już teraz.
Byłbym ostrożny z tak pesymistycznymi wizjami. Tak, w tej chwili dwóch największych konsumentów ropy naftowej – czyli USA i Chiny walczą z mocniejszym pobudzeniem przemysłu.
Przemysłowy indeks PMI dla Stanów Zjednoczonych, który w okresach boomu gospodarczego znajduje się w okolicy wartości 60, od dwóch lat oscyluje poniżej magicznego progu 50, który oddziela rozwój od recesji. Podobnie jest w Chinach.

Prędzej czy później (myślę, iż prędzej) przemysł znowu stanie na nogi i napędzi popyt na ropę naftową, co da surowcowi pewnego krótkoterminowego kopa w górę. Jednak, jeżeli jako inwestor myślisz, iż to będzie długotrwały wzrost to… raczej się mylisz. Ropa jest bądź co bądź surowcem w długim terminie schyłkowym i nie bez powodu od kilkudziesięciu lat realnie oscyluje w tych samych cenach za baryłkę, co przy zmianie wartości pieniądza tak naprawdę oznacza… gigantyczna przecenę.
Miedź pozostaje metalem przyszłości
Są inne o wiele bardziej przyszłościowe surowce. Miedź. Tutaj co prawda nie funkcjonuje żaden kartel na kształt OPEC+, ale wojna handlowa i problemy Chin też miotały cenami miedzi w krótkim terminie ze zdwojoną siłą.
Najpierw wyprzedzając wojnę celną zaliczyła szybki rajd od stycznia do marca po czym w trzy tygodnie cały ten rajd wyzerowała, a następnie w zaledwie dwa tygodnie niemal znowu wróciła na szczyty. To imponująca zmienność choćby jak na miedź.
Na rynku miedzi, to Chiny generują największy globalny popyt. W 2023 roku były zdecydowanym liderem pod względem zapotrzebowania na ten surowiec i zużyły jej aż 11,7 miliona ton. Na drugim miejscu, daleko w tyle, znalazła się Unia Europejska wraz z Wielką Brytanią, których łączne zapotrzebowanie wyniosło około 2,88 miliona ton. 4 razy mniej.
Dlatego wojna handlowa, która została wywołana przez USA i ma na celu najmocniej uderzyć w Chiny tak silnie odbiła się na cenach miedzi. Przez pierwsze miesiące roku amerykańscy producenci skupowali miedź na potęgę budując zapasy przed ewentualną wojną handlową. Następnie od połowy marca przestali, a ceny runęły. Jednak patrząc na miedź w szerszym ujęciu widać konsekwentnie utrzymujący się trend wzrostowy.

Dlaczego? Ponieważ miedź jest absolutnie niezbędna dla przyszłości gospodarek. Ropa będąca elementem jest powolnie zastępowana przez inne źródła energii, ciążą jej przeróżne cele klimatyczne czy transformacja energetyczna na świecie. Miedź jest tu w zupełnie przeciwnym obozie.
Postępująca elektryfikacja świata tylko napędza popyt. Miedź jest niezbędna do produkcji wszelkich silników, ładowarek, akumulatorów i baterii. Farmy słoneczne i wiatrowe wykorzystują mnóstwo, a samochody elektryczne mają jej w sobie choćby 4 razy więcej miedzi niż samochody konwencjonalne.
To wszystko sprawia, iż w długim terminie miedź jest na dobrej drodze do dalszych wzrostów, choćby jeżeli w krótkim terminie, mogą jej przeszkadzać zawirowania związane z wojną handlową i problemami w przemyśle.
Według raportu IEA popyt na miedź ma rosnąć dynamicznie przynajmniej do 2050 roku. jeżeli miałbym wskazać tylko jeden surowiec, co do którego jestem dziś przekonany, iż za 5 lat będzie droższy niż obecnie, to bez zawahania wskazałbym na miedź.

Złoto dotknęło wielkie przebudzenie
Jednak to nie miedź pokazała szokujące wręcz stopy zwrotu za ostatnie 5 lat. Złoto w ostatnich latach zaliczyło swoje wielkie przebudzenie przebijając stopą zwrotu w tym okresie choćby amerykańskie indeksy akcji. Dotychczasowy szczyt sięgnął ponad 3500 dolarów za jedną uncję. Licząc w polskich złotych oznaczało to zbliżenie do 13000 złotych za uncję.

Dosłownie z każdej strony złoto dostawało więcej wody na swój młyn:
- Popyt ze strony banków centralnych,
- Napięcia geopolityczne,
- Konflikty militarne,
- Wojna handlowa,
- Obawy o recesję i wzrost inflacji.
- Silne osłabienie dolara
Dosłownie wszystko, co tylko może przemawiać za wzrostami cen złota aktywowało się po kolei. Zakupy złota przez banki centralne są najwyższe od wielu lat, a adekwatnie od wielu dekad.

Trwająca wojna na Ukrainie i nieudane zawieszenie broni na bliskim wschodzie nie obniżały światowego ryzyka geopolitycznego, a Donald Trump, któremu przez pierwsze miesiące nie udało się wiele zdziałać w kwestii deeskalacji konfliktów militarnych, jeszcze zafundował światu eskalację konfliktów handlowych, co dalej przyśpieszyło rajd złota.
Wojna handlowa pomogła cenom złota na wielu płaszczyznach:
- Po pierwsze – wyższe cła są potencjalnie proinflacyjne, więc cena złota zaczęła rosnąć w odpowiedzi na strach przed inflacją, bo w końcu z perspektywy portfelowej podstawowym celem złota jest przechowywanie wartości.
- Po drugie wojna handlowa jednocześnie wywołała obawy o recesję. Tymczasem każde potknięcie systemu gospodarczego, sprzyja cenom złota, które niezmiennie uważa się za aktywo niezależne od współczesnych systemów finansowych.
- Po trzecie wspomniane obawy o recesję osłabiły dolara, a cena złota jest wyrażana w dolarach. Gdy dolar słabnie, złoto jest tańsze w porównaniu do innych walut, którymi dysponują inwestorzy, co powoduje presję do kupowania i wzrost ceny samego złota.
Jakby tego było mało, stopy procentowe są utrzymywane wysoko i zbliżają się do cyklu obniżek, a taki cykl sam w sobie też zasadniczo sprzyja złotu.
W efekcie złoto zaliczyło niesamowity rajd zwłaszcza w pierwszych miesiącach 2025 roku. Czy jego tempo jest realne do utrzymania? Trzeba to sobie powiedzieć wprost – nie.
Krótkoterminowym kijem w szprychy tego rozpędzonego rowerka może być fakt, iż już naprawdę dużo elementów przemawiających za dalszymi wzrostami zostało uwzględnione, a niektóre z nich po prostu nie mogą się długo utrzymywać. Może Trump zacznie dochodzić do porozumienia w kwestii ceł. Może któryś z konfliktów militarnych się uspokoi, a może obawy o recesję i wzrost inflacji okażą się przesadzone.
Sporo tego „może” na każdym kroku i każde jest potencjalnie niebezpieczna dla cen złota. Czy to jednak oznacza, iż taki „złoty” inwestor powinien teraz w panice rzucać się do sprzedawania – nie.
Promocja na złoto od Partnera
Złota można nie lubić, ale trzeba oddać mu jedno. Naprawdę w długim terminie spełnia swoją funkcję utrzymywania wartości z lekką nawiązką. Często robi to „ospale” budząc się po długich okresach konsolidacji kursu, ale jak już się obudzi, to ciężko za nim nadążyć. jeżeli więc faktycznie pojawi się przewidywana przeze mnie korekta, to dla takiego złotego inwestora może to być dobra okazją do zakupów i tu warto powiedzieć przez chwilę o partnerze tego materiału, którym jest sklep internetowy Goldsaver będący częścią Grupy Goldenmark. Dzięki Goldsaver złoto można kupować w niewielkich częściach. Oznacza to, iż możesz wykorzystać potencjalną korektę na swoją korzyść i po prostu uśrednić sobie ceny zakupu.
Co to znaczy? Wiadomo, iż nie każdego stać od razu na kupowanie jednorazowo sztabek złota o wadze jednej uncji albo więcej. Z kolei kupowanie minimalnych ilości, np. w jednogramowych sztabkach jest po prostu strasznie nieopłacalne, co tłumaczyliśmy w osobnym materiale.
Dzięki Goldsaver można z kolei kupować złoto w niewielkich częściach, aż uzbiera nam się pełna sztabka. Gdy suma zakupów wyniesie 31.1 grama złota, czyli sięgnie pełnej uncji, to możemy ją bez problemu odebrać w fizycznej formie.
Dzięki temu choćby kupując jednouncjową sztabkę uśredniasz sobie jej cenę zakupu, a to sprawia, iż zyskasz o wiele większą tolerancję na różne krótkoterminowe zawirowania na rynku.
Dodatkowo dzięki temu, iż oglądasz ten materiał, możesz zyskać bonus 100 złotych do swojej pierwszej sztabki.
Wystarczy zarejestrować się w sklepie Goldsaver dzięki naszego linka polecającego i podać kod DNA100. Bonus 100 złotych zrealizuje się, gdy uzbieracie w swoich oszczędnościach pełną sztabkę.
Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.
DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach
Rynek surowców rolnych dotknięty kaprysami natury
Ja idę dalej tym razem do surowców rolnych, gdzie też mamy wielki miszmasz. Prognozowanie jednak cen surowców rolnych jest wyjątkowo niewdzięczne, bo w dużym stopniu uzależnione od… pogody. Przykładowo, soja i kukurydza są dziś tańsze niż rok temu — od początku 2024 roku straciły na wartości odpowiednio 20% i 12%. Kukurydza w ostatnich miesiącach w zasadzie dryfuje w bok, notując jedynie symboliczny wzrost o 3%.
Ale już na rynku kawy i kakao mieliśmy istnie szaleństwo. Kakao już na początku ubiegłego roku rozpoczęło spektakularny rajd, drożejąc niemal o 200% między styczniem a kwietniem 2024 roku. Kawa rosła mniej dynamicznie, ale systematycznie przez cały poprzedni rok. W efekcie oba surowce są dziś ponad 90% na plusie względem początku 2024 roku.

Skąd takie wzrosty? Powód jest jeden – niestabilna podaż na rynkach. Kawa uprawiana jest tylko w określonych regionach — głównie w Brazylii, Kolumbii i Etiopii. Niestety, zmiany klimatyczne powodują ekstremalne warunki pogodowe, takie jak susze czy ulewne deszcze, które niszczą plony. Niższe zbiory to mniejsza dostępność kawy i – co za tym idzie – wyższe ceny.
Wpływ na wzrosty cen miały m.in.:
- Wietnam, gdzie sucha pogoda doprowadziła do spadku produkcji kawy o 20% w okresie 2023/24, a eksport już drugi rok z rzędu spadł o 10%.
- Indonezja, gdzie nadmierne opady deszczu w kwietniu i maju 2023 roku uszkodziły owoce kawowca, przez co zbiory spadły o 16,5% r/r. Eksport zmalał aż o 23%.
- Brazylia, gdzie upały i susza doprowadziły do rewizji prognoz – zamiast zakładanego wzrostu o 5,5% w ujęciu rocznym, szacunki mówią dziś o spadku o 1,6%.
W Wietnamie dobiegają końca tegoroczne zbiory kawy. Według danych Vicofa (Wietnamskiego Stowarzyszenia Kawowego), produkcja w okresie 2024/2025 ma wynieść około 26,5 miliona worków, czyli znów nieco mniej niż w poprzednim sezonie, co przekłada się na kolejny rok spadków produkcji.
Plantatorzy uczestniczący w konferencji szacują, iż w prowincji Dak Lak – największym regionie upraw kawy w kraju – zbiory będą o 5–10% niższe niż rok wcześniej.
Co więcej, podaż spada, a popularność kawy cały czas rośnie, a Grand View Research szacuje, iż do 2030 roku rynek kawy będzie się powiększał o 5,4% rocznie.

Za produkcje 75% kawy na świcie odpowiada zaledwie 5 krajów: Brazylia, Wietnam, Kolumbia, Indonezja i Etiopia. Tak wysoka koncentracja produkcji powoduje, iż ryzyko podaży jest na jeszcze wyższym poziomie. Nie chodzi już tylko o kwestie pogodowe, ale też związane z lokalną polityką, gospodarką, chorobami roślin i tak dalej.
Co więcej, w krajach, które tę kawę produkują, popyt cały czas rośnie, w efekcie coraz mniej kawy będzie przeznaczane na eksport do reszty świata.

To wszystko sprzyja długoterminowym wzrostom cen kawy i osobiście nie spodziewałbym się ich wielkiego załamania w najbliższym czasie. Podaż nie pojawi się znienacka zasypując rynek ziarnami.
Surowce to sporo szans i ryzyka
Podsumowując – rynek surowców wygląda dziś jak skrzyżowanie rollercoastera z partią geopolitycznych szachów.
Czy to czas na inwestowanie w tą klasę aktywów? Tak, ale w przeciwieństwie do szerokich rynków akcji trzeba to robić o wiele bardziej selektywnie.
Nie inwestujemy pod nagłówki. Patrzymy pod powierzchnię i staramy się zrozumieć mechanizmy kształtujące ceny i tego też właśnie staram się Was uczyć.
Daj znać w komentarzu, który surowiec Twoim zdaniem ma dziś największy potencjał. I pamiętaj – materiały takie jak ten powstają po to, żeby dawać Ci przewagę tam, gdzie inni inwestują na ślepo.
Do zarobienia,
Piotr Cymcyk
Zarejestruj się sklepie Goldsaver i kupuj fizyczne złoto „po kawałku”. Skorzystaj z naszego linka do rejestracji:
https://goldsaver.pl/kod/DNA100
Odbierz bonus w postaci 100 złotych podając kod DNA100