Pierwszego stycznia Polska przejęła rotacyjne przewodnictwo Radzie UE, co oznacza, iż polscy ministrowie przewodniczą teraz posiedzeniom najważniejszego organu decyzyjnego w UE. Czego się spodziewać? Sprawdźmy!
Ukraina
Pierwszym priorytetem dla Polski będzie oczywiście wojna na Ukrainie. W tym wypadku będzie poświęcona próbie przekonania innych członkowskich UE do uzgodnienia kolejnych sankcji wobec Rosji, pomimo faktu, iż nie miały one praktycznie żadnego wpływu na powstrzymanie agresji prezydenta Rosji Władimira Putina.
Zamysł jest taki, by w lutym 2025 r. zatwierdzić nowy pakiet sankcji, które rozszerzałyby „klauzule zakazu Rosji” o spółki zależne firm z UE. Klauzula ta zakazuje europejskim firmom reeksportu do Rosji. Pojawia się jednak pytanie, czy więcej obostrzeń nie spowoduje większej liczby luk prawnych. Ponadto nowy pakiet przewidywałby również ograniczenia swobody przemieszczania się rosyjskich dyplomatów w bezpaszportowej strefie Schengen, sankcje na aluminium, a także dodatkowe ograniczenia w handlu olejem i gazem z Rosją.
Wiadome jest, iż 20 stycznia wszyscy będą oglądać inaugurację Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Trump złożył obietnicę naprawienia wojny na Ukrainie „w 24 godziny” i zgodnie ze spekulacjami, plan ten miałby na celu zamrożenie linii konfliktu. Rosyjski Minister do Spraw Zagranicznych Sergey Lavrov powiedział już, iż Moskwa jest „nieusatysfakcjonowana” elementami tego planu, jak na przykład rozmieszczeniem kontyngentu sił pokojowych UE i Wielkiej Brytanii w Ukrainie. O ile Trump ma wpływ na Ukrainę, tak nie jest jasne, co Putin może zyskać na zakończeniu zagranicznej wojny, co zawsze przydaje się każdemu autokracie, który chce stłumić sprzeciw w kraju.
Na marginesie, zadaniem Polski będzie poprowadzenie negocjacji w sprawie przeglądu relacji handlowych Ukrainy z UE. Wiąże się to z aktualizacją istniejącej umowy między UE a Ukrainą z 2016 roku, rewizją kwot i usunięciem ceł w handlu produktami rolnymi, w celu przygotowania Ukrainy na jej ewentualne członkostwo w UE. Do tego ostatniego być może nie dojdzie, patrząc na opinie w Zachodniej Europie, ale każdy postęp w tym zakresie jest uważany za ważny. Dla Polskiego rządu nie będzie oczywiste przekonanie krajowego sektora rolnego do realizacji tego programu.
Handel
Znacznie bardziej naglącym tematem będą oczywiście groźby Donalda Trumpa o nałożenie ceł na import z UE i Chin. choćby jeżeli tego pierwszego można uniknąć, na przykład poprzez zakup większych ilości amerykańskiego gazu LNG, co Trump już zaproponował, to nałożenie amerykańskich ceł na chiński import może spowodować transatlantyckie napięcia, ponieważ te chińskie towary mogą zostać przekierowane na europejski rynek.
„Dziś nikt dokładnie nie wie, co Prezydent Trump zrobi w kwestii barier celnych” – powiedziała Magdalena Sobkowiak-Czarnecka, podsekretarz stanu ds. UE.
Zdaniem Bloomberga, „decyzja Trumpa o wyborze Scotta Bessemta jako kolejnego sekretarza skarbu została odczytana jako wybór przyjazny dla Wall Street, który jako priorytet bardziej uznaje stabilność rynku niż zaburzenia gospodarcze”. Ważnym pytaniem będzie, czy krzykliwy protekcjonista Robert Lighthizer, który wdrożył pierwotne taryfy celne Trumpa podczas jego pierwszej kadencji, będzie miał formalne miejsce w nowej administracji.
Bloomberg Economics zakłada, iż „scenariuszem bazowym” są „trzy fale podwyżek ceł, rozpoczynające się od nałożenia opłat na Chiny latem 2025 roku, ostatecznie potrojonymi do końca 2026 r. oraz mniejszymi podwyżkami nałożonymi na resztę świata – skoncentrowanymi na pośrednich i kapitałowych dobrach, które nie mają bezpośredniego wpływu na ceny konsumpcyjne. Skutkiem byłoby potrojenie średnich amerykańskich ceł do prawie 8 proc. do końca 2026 roku. o ile tak się sprawy potoczą, wówczas import i eksport dóbr z USA spadnie z obecnych 21 proc. globalnej sumy do 18 proc., uwzględniając przy tym spadek w handlu między USA a Chinami.
Czy sprawy potoczą się to w ten sposób, czy też zwycięży kompromis? Kyle Pomerleau, starszy pracownik American Enterprise Institute, mówi, iż Trump może stracić tylko trzech republikańskich senatorów, o ile chce spełnić swój plan na cięcia podatkowe przez Senat. Dodaje też, iż zarówno członkowie partii republikańskiej ze stanów rolniczych, jak i wolni handlowcy mogą sprzeciwić się taryfom Trumpa jako alternatywnemu sposobowi zwiększenia dochodów. W wyniku polityki Trumpa wobec Chin prowadzonej podczas jego pierwszej kadencji, eksport soi z USA do Chin spadł z 10,5 miliarda dolarów (62 proc. eksportu soi z USA) w 2016 roku i 12,2 miliarda dolarów (57 proc.) w 2017 roku do zaledwie 3,1 miliarda dolarów (18 proc.) w 2018 roku. Ci amerykańscy rolnicy, którzy są uzależnieni od eksportów, o tym nie zapomnieli. Niektórzy z nich mogą być protekcjonistami, ale z całą pewnością nie wszyscy. Są to najważniejsze czynniki, które decydenci polityczni UE powinni uważnie obserwować, określając, jak zareagować na wszelkie amerykańskie cła.
Mercosur
Kolejnym ważnym tematem dla polskiej prezydencji będzie umowa UE-Mercosur. Zgadza się, została ona odblokowana po 25 latach pod koniec ubiegłego roku, ale państwa członkowskie UE nadal muszą ją zatwierdzić. Wraz z Francją, Polska próbuje uzyskać mniejszość blokującą w Radzie, choć wygląda na to, iż istnieje szansa na to, iż Włochy, jako wpływowy gracz, mogą ostatecznie poprzeć umowę UE-Mercosur.
W grudniu, minister rolnictwa Francesco Lollobrigida oświadczył, iż „nie ma całkowitego zamknięcia. Można znaleźć rozwiązanie, o ile Europa nie poświęci po raz kolejny rolników”. Innymi słowy: jak zawsze, Włochy są otwarte na handel końmi. Oczekuje się, iż wniosek Komisji Europejskiej dotyczący następnego długoterminowego okresu budżetowego UE zostanie przedstawiony w drugiej połowie 2025 roku podczas duńskiej prezydentury Rady UE. Można spodziewać się, iż Włochy poruszą kwestię unikania cięć w unijnych dotacjach regionalnych i rolnych, aby „nie poświęcać rolników”.
Na marginesie, Polska również będzie musiała przewodniczyć rozmowom na temat dalszego postępowania z unijną dyrektywą w sprawie wylesiania (EUDR), której realizacja została przełożona na początek 2026 roku. Dyrektywa ta spowodowała poważne problemy w relacjach UE z partnerami handlowymi. Malezja i Indonezja skarżyły się na nią, uważając za niesprawiedliwe, iż UE odmawia uznania ich lokalnych standardów wylesienia na potrzeby eksportu oleju palmowego, pomimo pochwał organizacji pozarządowych za zmniejszenie wylesiania zaledwie w zeszłym roku. Malezja wprowadziła ponadto „sekwestracje dwutlenku węgla” w przemyśle oleju palmowego, a także programy sadzenia drzew – stymulowane przez Malaysian Palm Oil Green Conservation Foundation (MPOGCF). Wielka Brytania uznaje lokalne standardy państwa, co pokazuje, iż alternatywne podejście jest możliwe. Pomogło to Wielkiej Brytani uzyskać dostęp do „trans-pacyficznego” bloku handlowego CCTPP, którego łączny PKB wynosi 12 bilionów funtów. Postrzega się to jako wielką wygraną po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE, podczas gdy w ostatnich latach UE nie udało się uzgodnić prawie żadnej nowej umowy handlowej.
Później do protestów przeciwko EUDR dołączyły takie państwa jak Australia, Brazylia, a także Stany Zjednoczone. Doprowadziło to do rocznego odroczenia dyrektywy, choć jej legislacja przez cały czas nie jest wykluczona. Z pewnością Trump nie będzie łagodniejszy w tej kwestii od Bidena, więc rządy UE będą musiały postawić fundamentalne pytanie, czy obciążanie partnerów handlowych dużą ilością dodatkowej biurokracji jest adekwatną drogą.
Obrona
Ważnym punktem agendy UE będą próby zwiększenia europejskich inwestycji w obronność, pobudzone dosyć bezpośrednią zachętą Donalda Trumpa, by sojusznicy zaczęli poważniej traktować tę kwestię. Pomimo faktu, iż obrona jest kompetencją narodową i, iż NATO, a nie UE, jest tu międzynarodową platformą współpracy, Financial Times zgłosił w grudniu, iż europejskie państwa rozmawiają o połączeniu środków w celu stworzenia funduszu o wartości 500 milionów euro na zakup broni i finansowanie wspólnych projektów wojskowych.
Co ważne, w przeciwieństwie do unijnego Funduszu Odbudowy po COVID-19, to nie budżet unijny, a krajowy miałby służyć jako zabezpieczenie na te wspólnie udzielone pożyczki. Pozwoliłoby to nie uczestniczyć w tym państwom, które nie chcą brać w tym udziału, jak np. państwa członkowskie UE, które nie są częścią NATO – Austrii, Cyprowi, i Malcie. Ponadto umożliwiałoby to również na udział państw spoza UE, np. Wielkiej Brytanii i Norwegii. Według urzędników europejskich, Wielka Brytania nie zgodziła się jeszcze na uczestnictwo. Financial Times cytuje wysokiego rangą brytyjskiego urzędnika, który opisuję inicjatywę, jako „zachęcającą” oznakę determinacji.
Fundusze byłyby zbierane za pośrednictwem spółkę celową (SPV), a Europejski Fundusz Inwestycyjny pomagałby tam, gdzie jest to możliwe, między innymi wspomagając zarządzanie krajowymi gwarancjami, stanowiącymi podstawę SPV. Dla Europejskiego Funduszu Inwestycyjnego bezpośrednie finansowanie inwestycji zbrojeniowych jest nielegalne, więc wygląda to na próbę ominięcia unijnych restrykcji w korzystaniu z funduszy wspólnych. Przypomina to sposób, w jaki Europejski Instrument na rzecz Pokoju (EPF) był wykorzystywany jako środek do wspólne zakupu amunicji i rakiet dla Ukrainy. EPF jest pozabudżetowym narzędziem funduszowym, odrębnym od Europejskiego Programu Rozwoju Przemysłu Obronnego (EDIP), którego budżet wynosi zaledwie 1,5 miliarda euro aż do 2027 roku. Nowy możliwy program, który ma na celu uzbieranie 500 miliardów euro, ma stanowić ogromną alternatywę.
Biorąc pod uwagę silne poparcie polskiego premiera Donalda Tuska dla federalizmu UE i dozbrojenia, można oczekiwać, iż będzie to priorytet dla Polski. To, czy zostanie to uzgodnione, dopiero się okaże. Według Financial Times, „Holandia, Finlandia i Dania zasadniczo popierają ten pomysł”, podczas gdy „stanowisko Niemiec jest niepewne i będzie zależeć od wyborów federalnych w lutym”.
W każdym razie, należy mieć nadzieję, iż europejskie rządy będą na tyle mądre, aby osadzić to wszystko w architekturze NATO, mając na uwadze ostrzeżenie wydane przez byłego Sekretarza Generalnego Jensa Stolenberga. We wrześniu 2024 roku, podczas swojej mowy pożegnalnej, ostrzegł, iż europejskie państwa powinny unikać „powielania” wysiłków obronnych NATO z inicjatywami UE. Wyżsi rangą urzędnicy NATO wskazali wówczas, iż wysiłki obronne UE już teraz odciągają zasoby od istniejących struktur NATO.
Bieżące akty UE
Wreszcie, polscy dygnitarze będą przewodniczyć spotkaniom decydującym o regulacjach UE. Ważne „akta”, które będą musiały zostać omówione, to wdrożenie polityki UE w zakresie „monitorowania bezpośrednich inwestycji zagranicznych”, utworzenie scentralizowanego nowego organu celnego UE oraz nowe regulacje, które zwolniłyby żywność modyfikowaną genetycznie, wykorzystującą technikę CRISPR, z restrykcyjnych przepisów dotyczących GMO. Sama Polska sceptycznie patrzy na tę ostatnią kwestię.
Co więcej, istnieją pewne pozostałości po zielonych regulacjach UE podczas pierwszej Komisji von der Leyen. Tak zwane nowe europejskie „prawo glebowe” zmusiłoby państwa członkowskie UE do obserwowania i raportowania postępów w rekultywacji do 2050 r. wszystkich gleb w Europie. Nowe unijne przepisy dotyczące przeciwdziałania greenwashingowi „uniemożliwiłyby firmom wprowadzanie konsumentów w błąd bezpodstawnymi twierdzeniami, iż ich produkty i usługi są dobre dla planety”. jeżeli chodzi o tę ostatnią kwestię, Parlament Europejski dąży do uwolnienia całej dodatkowej biurokracji na firmy, zmuszając je do przedstawienia dowodów na poparcie twierdzeń dotyczących ochrony środowiska. To tak, jakby wybory do Parlamentu Europejskiego w 2024 r., w których Zieloni otrzymali młotek, nigdy się nie odbyły. Polska jest bardziej rozsądna, jeżeli chodzi o politykę środowiskową, więc najprawdopodobniej będzie działać jako czynnik ograniczający.
Wreszcie, polska prezydencja będzie nadzorować wejście w życie unijnej ustawy o sztucznej inteligencji w 2025 roku. Ten akt prawny, który ustanawia pierwszy na świecie zestaw zasad mających na celu regulację narzędzi uczenia maszynowego, w tym wirtualnych asystentów i dużych modeli językowych, takich jak ChatGPT, stworzy nowe obciążenia regulacyjne, które mogą przynieść korzyści tylko amerykańskim i chińskim konkurentom firm z UE, zmniejszając szansę na pojawienie się europejskich liderów AI.
Co więcej, UE nie poprzestaje na regulowaniu przestrzeni cyfrowej, ale odczuwa również potrzebę rozpoczęcia regulacji przestrzeni kosmicznej. Po raz pierwszy w nowej Komisji Europejskiej zasiada komisarz UE ds. przestrzeni kosmicznej, Andrius Kubilius z Litwy. Komisja zamierza przedstawić wniosek w sprawie unijnego „prawa kosmicznego”, ponieważ podobno uważa, iż „tacy jak oni ustalają własne zasady dzięki temu, iż dotarli tam pierwsi z mega konstelacją SpaceX Starlink”. Jak zawsze, możemy się spodziewać przepisów wrogich innowacjom: Pierwszy projekt został „odrzucony w ostatniej chwili ze względu na obawy, iż wiele z jego środków byłoby zbyt uciążliwych do wdrożenia przez przemysł”.
Źródło: www.brusselsreport.eu